Akcja filmu rozgrywa się w VI wieku naszej ery. Tytułowy Beowulf, wraz z wiernymi wojownikami przybywa na dwór Hrothgara, by rozprawić się z potworem nękającym okoliczną ludność. Jak się jednak okazuje, na moczarach - oprócz siejącego grozę Grendela - mieszka jeszcze coś znacznie groźniejszego i nieprzewidywalnego. Beowulfa czeka zadanie znacznie trudniejsze niż z początku mogło się wydawać.
Cóż, fabuła może nie zachęca, gdyż mamy do czynienia z ekranizacją średniowiecznego poematu o tym samym tytule. Tak książka, jak i film nie są zbyt rozbudowane treściowo. Tło fabularne praktycznie nie istnieje i mogłoby się wydawać, że służy tylko do pokazania kilku efektownych walk i widoków. Twórcy silą się jednak dodatkowo na przesłanie umoralniające, co w przypadku tego typu produkcji nie jest zbyt dobrym pomysłem.
Tym, co wyróżnia film na tle innych produkcji, jest zastosowanie jednej z najnowszych technologii animacji 3D. Polega ona na tym, że postać i sposób poruszania się każdego z aktorów, za pomocą specjalnych czujników, przenosi się do komputera, tworząc animację. Niestety niektórzy bohaterowie wyglądają zwyczajnie brzydko. W szczególności sztuczne wydają się być oczy, co powoduje, że emocje nie są do końca takie, jakie powinny być. Patrząc dalej, bardzo nienaturalnie poruszają się ludzie (chodzi mi o zarówno bieg, jak i chód) oraz konie, których galop rozśmieszył niejedną osobę na sali kinowej. Z drugiej jednak strony, mamy do czynienia z rewelacyjnie przedstawionym potworem Grendelem, który jest autentycznie obrzydliwy oraz z przepięknym smokiem. Warto zobaczyć oba monstra w akcji.

Film jest bardzo nierówny i wygląda na to, że reżyser nie mógł się zdecydować, czy ma postawić na typowo przygodowy film fantasy, czy też może zrobić mroczną i umoralniającą historię. Przyznam szczerze, że bardziej nastawiałem się na dobre kino rozrywkowe. Niestety nie zostało ono do końca dobrze zrealizowane przez dłużyzny wynikające z jakże nudnych i nic nie wnoszących do filmu patetycznych dialogów
Podsumowując, Beowulf jest filmem nazbyt przekombinowanym. Z jednej strony przepiękna scenografia i oszałamiające efekty wizualne, z drugiej zaś sztuczne postacie, które wyglądają jak marionetki, a nie ludzie. Gdyby film poszedł bardziej w stronę efekciarstwa, mogłoby to mu wyjść na dobre i - być może - byłby godnym konkurentem dla 300. A tak jest tylko nieudaną opowieścią o herosie, która wygląda, jakby miała ambicje do bycia czymś więcej. A niestety nie jest.