Battlefield: Bad Company 2 - Betatest

Autor: Dante147, TommyGun

Battlefield: Bad Company 2 - Betatest
D: Przez ostatnie parę lat na tronie w kategorii FPS-ów zasiadał innowacyjny Modern Warfare, który wyznaczył zupełnie nowe standardy. Niesamowicie intensywny tryb single player, grafika, grywalność - choć z drugiej strony zaledwie sześć godzin zabawy. Jednak tak naprawdę potęga produkcji spoczywała w multiplayerze, który określany był nierzadko mianem ideału. Co sprawiło, że został owiany aż taką legendą? Przede wszystkim był idealnie wypośrodkowany i dzięki temu czerpać niesamowitą zabawę mógł zarówno typowy "niedzielny" gracz, jak również ten, który zagrywał się po parę godzin dziennie. Tryb oferował także, w odróżnieniu od swojego szwedzkiego przeciwnika - Battlefielda, utworzenie swojej indywidualnej klasy, wybranie ulubionej broni głównej, dodatkowej oraz ekwipunku drugorzędnego (jak wyrzutnie rpg czy miny claymore, o różnych typach granatów nie wspominając). Kolejnym plusem były mapy stworzone w taki sposób, by gracz cały czas "wpadał" w środek starcia i nie miał czasu na niedzielny piknik na polu bitwy. Wrażenia z beta testów trybu multi w Battlefield: Bad Company 2 będę konfrontował na tymi, które towarzyszyły mi przy Call of Duty, ponieważ według panów z DICE i EA nowa "Zła Kompania" ma zrzucić kontynuację wspomnianej gry z wygodnego tronu. Swoje zdanie odnośnie zmian w stosunku do wcześniejszych gier DICE przedstawi mój kolega, Tommygun.

T: Sieciowe shootery zawsze były dla mnie czymś specjalnym. Dużo lepiej postrzelać z żywymi graczami, niż ze sztuczną inteligencją, prawda? A już w ogóle perełką jest dołączenie do przyjemnego strzelania elementów taktycznych. Coś takiego zaoferowała mi druga odsłona Battlefielda. Co prawda grało w nią wielu indywidualistów, ale dało się znaleźć partnerów do wspólnej, nieco bardziej przemyślanej, rozgrywki. To był klucz do tego, by przyciągnąć mnie do tejże produkcji na całe trzy lata. Teraz jest jednak szansa, że Battlefield 2 zostanie zrzucony z mojego osobistego tronu, a to za sprawą nadchodzącego głośnymi krokami Bad Company 2. W ogólnym rozrachunku miało być to samo, lecz dużo lepiej. Czy tak się stało, dowiecie się z dalszej części tekstu, gdzie z Dantem będziemy rozkładać betę na czynniki pierwsze.


Nowoczesna Dunkierka


D: DICE udostępniło nam tylko jedną mapę. Port Valdez, bo to w nim przyjdzie nam się potyczkować, znajduje się nad zatoką, a całość przykrywa śnieg. Cała lokacja wygląda naprawdę przyzwoicie, ale na tym kończą się jej plusy. Nasze pole bitwy składa się z amerykańskiego obozu, wioski, placu budowy oraz plaży. Oczywiście wszystko połączone jest drogami, a resztę wypełniają różnorakie drzewa oraz plaża. Jak już mogliście wywnioskować, jedną ze stron konfliktu stanowi US Army, lecz tym razem naprzeciwko niej nie staną, ostatnio bardzo modni, Chińczycy, ale starzy, dobrzy Rosjanie. Szwedzcy deweloperzy poskąpili również w kwestii ilości trybów rozgrywki, a dokładniej mówiąc otrzymaliśmy zaledwie jeden – Rush. Zasady są proste: żołnierze Wujka Sama bronią wyznaczonych punktów w bazie ze stacją M-COM, a ich przeciwnicy za pomocą ładunków wybuchowych starają się je zniszczyć. Do całkowitej rozwałki oddanych zostało kilka rodzajów broni i pojazdów. Z początku wszystko wydawać się może innowacyjne w gatunku sieciowych FPS-ów, ale to tylko złudzenie.

T: Jedna mapa i jeden tryb. Mało, czyż nie? Mi jednak wystarczyło. Rush to dla mnie zupełna świeżość w stosunku do ciągłego klepania conquestu w BF2. Biorąc jeszcze pod uwagę fakt, iż w finalnej wersji będą dodatkowo trzy inne rodzaje sieciowej rozwałki, wróżę Bad Company 2 długi staż na scenie internetowej rozgrywki. Mapa również prezentuje się świetnie – śnieżna sceneria to swojego rodzaju odświeżenie dla serii.


Jak rozpętałem II Wojnę Światową i nie umiem sobie z nią poradzić


D: Zastanawiałem się dlaczego nasi północni sąsiedzi nie dali nam typowego DeathMatchu, a właśnie Rush. W mojej opinii na ten fakt wpływ mogą mieć dwie rzeczy: albo Szwedzi boją się konfrontacji z Modern Warfare 2 w kwestii DM, albo Rush to według nich największe "działo" nowego Bad Company. Powróćmy jednak do rzeczywistości i moich odczuć związanych z samą rozgrywką. Po paru minutach gry od razu widać inspirację dziełem Infinity Ward. Battlefied usilnie stara się stworzyć tak szybkie tempo akcji, jak miało to miejsce u konkurenta, lecz wychodzi mu to tragicznie. Powstaje tu tylko chaos, w którym istnieje prowizoryczna linia frontu przesuwana poprzez utratę kolejnych punktów przez Amerykanów. Jednak mimo jej istnienia nie czujemy się jak członek drużyny, a gracze z naszej ekipy sprawiają wrażenie przypadkowych wojaków, którzy walczą w stylu "pospolitego ruszenia". Dodatkowo, całość tego zawirowania potęgują pojazdy. Sądzę, że kwestia zastosowania maszyn była lepiej rozwiązana w Battlefield Heroses. W "zestaw" wchodzi jeszcze źle zaprojektowana mapa - ale o tym później.

T: Ja natomiast nie miałem się nad czym zastanawiać, bo - jak już wcześniej wspomniałem – Rush to dla mnie świeżość. Toteż uważam, iż ukazanie go w becie jest jak najbardziej uzasadnione. Nie dostrzegłem również jakichś specjalnych inspiracji dziełem Infinity Ward pod względem rozgrywki. To dalej ten sam Battlefield – chaos jest obecny, ale nadaje on napięcia rozgrywce. Zresztą chciałem zauważyć, że polityka prowadzenia wojny pozycyjnej zakończyła się przy okazji pierwszej wojny światowej. W dzisiejszych konfliktach linia frontu ulega ciągłym przesunięciom, więc zabieg twórców, by rozgrywka nabrała takiej postaci, jest jak najbardziej na miejscu.

D: Daleki jestem od stawiania tezy, że idealna byłaby wojna pozycyjna, ale chaos sprawia, że jesteśmy zdani tylko na siebie, bo nie możemy zastosować zorganizowanej obrony. Pojęcie linii frontu można traktować tu z przymrużeniem oka - bardziej przypomina to serię mało powiązanych ze sobą potyczek; tak wojna nie wygląda.



Black Hawk down! Black Hawk down!


D: Skoro wspomniałem o pojazdach, to w becie można skorzystać z naprawdę dużej ich ilości. W skład arsenału Jankesów wchodzą m.in. transporter opancerzony Bradley czy dwa helikoptery: Ah-64 Apache i Black Hawk. Po przeciwnej stronie barykady znajdziemy czołg T-90, zestaw przeciwlotniczy (chyba jest to 2K22 Tunguska) oraz rosyjski odpowiednik Humvee. Z moich krótkich doświadczeń z Battlefieldem 2 pamiętam, że osoba sterująca "pancerną pięścią" siała postrach na mapach. Tu jest wręcz odwrotnie. W odróżnieniu od walki w polu, tutaj musimy współpracować z drugim graczem - w tym wypadku operatorem karabinu maszynowego. Dobre wrażenie wywarł na mnie mały rosyjski samochód z KM-em na dachu. Swobodnie można się nim poruszać, a w odpowiednim momencie zmienić pozycję i zasypać piechotę gradem pocisków. Tragiczny jest natomiast system latania helikopterem. Może jestem jakiś atechniczny, ale według mnie zaprojektowany został zupełnie nielogicznie i niepraktycznie, ponieważ utrzymanie maszyny w locie za pomocą strzałek jest praktycznie niewykonalne.

T: To prawda – w BF2 czołg był pojazdem nadzwyczaj efektywnym. Tym samym uważam, że wymuszenie kooperacji pomiędzy operatorem działa a strzelcem karabinu nada rozgrywce większego zrównoważenia. Pojazd o którym piszesz to GAZ 3937 aka Wodnik. Był już obecny w BF2 (jako odpowiednik HMMWV dla MEC) i możliwość zmiany miejsc, z kierowcy na strzelca, była możliwa i tam. Jeśli chodzi o model sterowania helikopterem – zgadzam się ze zdaniem mojego przedmówcy. W drugim Battlefieldzie nie było trudno nauczyć się latać. W BC2 jest już zupełnie inaczej i trzeba ogromnej wprawy, aby móc wznieść się w powietrze tak, by po kilku sekundach nie spaść.


Terminator w przebraniu pielęgniarki


D: Pozostajemy dalej w sferze uzbrojenia, ale tym razem piechurów. Jak zawsze w grach od DICE bywało, otrzymujemy określone klasy, które tworzą specyfikację naszej postaci. Są to: szturmowiec, inżynier, zwiadowca i sanitariusz. Każda opcja posiada standardowy i schematyczny rodzaj ekwipunku. Szturmowiec wyposażony jest w karabin szturmowy z granatnikiem, inżynier w ładunki wybuchowe oraz pistolet maszynowy z tłumikiem, zwiadowca biega ze snajperką, a sanitariusz... z lekkim karabinem maszynowym. Nie wiem co pokierowało Szwedów w to rozwiązanie, ale ta opcja sprawia, że medyk stał się prawdziwym terminatorem w becie. DICE próbowało tym posunięciem wymusić na graczach grę zespołową, ale ponownie zabieg się nie udał, a system klas znany z Modern Warfare jest zdecydowanie wygodniejszy i przyjemniejszy w rozgrywce. Oprócz tego rozwój postaci poprzez ulepszenia sprzętu zupełnie się w becie nie sprawdza. Wzmocniony hełm, nowy kevlar czy inne upgrade'y stanowią marginalne tło i nie wnoszą nic do gry.

T: Tak, dla mnie też wyposażenie medyka w cięższą broń to jakaś herezja. Na dodatek brak możliwości padnięcia na glebę (możliwy jest tylko przyklęk) sprawia, że strzelanie z LKM-ów jest jeszcze łatwiejsze. A jako, że do tego dochodzą jeszcze apteczki, medyk stał się swoistym odpowiednikiem Johna Rambo. Mam szczerą nadzieje, że w finalnej wersji zostanie to zmienione i "doktorek" dostanie w łapę pistolet maszynowy.
Natomiast nie mogę zgodzić się z tym, iż ulepszenia nie wnoszą nic do rozgrywki. Owszem, wnoszą – z celownikiem laserowym celowało mi się łatwiej niż przez muszkę i szczerbinkę, natomiast wzmocnienia pancerzu były dla mnie odczuwalne. Mam nadzieję jednak, że w finalnej wersji BFBC2 wszystko to będzie jeszcze wyraźniejsze.

D: Może moje umiejętności są tak słabe, że nawet lepszy pancerz nie pomaga. Co do celownika to fakt - czuć róznicę, ale niedużą. Zdecydowanie większe ułatwienie stanowiło to w MW.


Którędy na Berlin?


D: W pewnym momencie wspomniałem o źle zaprojektowanej mapie. Tak, to prawda. Port Valdez niby trzyma się pewnych założeń, ale jego projektantom można wiele zarzucić. To oni są sprawcami tego, że podczas rozgrywki panuje totalny chaos. Atakującym wyznaczono dwie główne ścieżki ataku na bazę Amerykanów, dano również parę wyjść alternatywnych - jak drabinki czy możliwość szturmu przez plażę - jednak same punkty strategiczne są pozbawione ładu i składu, a dodatkowo są za duże. Można usprawiedliwić ten fakt tym, iż w grze występują pojazdy, jednak tak doświadczone studio powinno potrafić poradzić sobie z tym lepiej. Brak w tej lokacji przede wszystkim takiego elementu, który stanowił podstawę map w obu Modern Warfare, gdzie z góry ustalone ścieżki po prostu "rzucały" obie drużyny na siebie.

T: Ja natomiast odniosłem wrażenie, iż mapa jest świetnie zaprojektowana. Dwie ścieżki prowadzące do celu wystarczą w zupełności, ponieważ obydwie drużyny są skazane na konfrontację. Tym samym atakujący nie mają prawda sporych możliwości taktycznych – muszą więc wykazać się sprytem. Nie jest jednak tak ciasno, aby nie można było przeprowadzić manewru flankowania. Tymczasem obrońcy nie muszą rozciągać się na połowę mapy i mogą skupić się na obronie samych punktów kluczowych… choć wcale nie muszą. Port Valdez daje duże możliwości taktyczne, ale nie na tyle, by gra przemieniła się w szachy. To właśnie świadczy o tym, że projekt mapy wypalił. Dobrym punktem odniesienia jest znana i lubiana lokacja z BF2, czyli Strike at Karkand. Tam też drogi do miasta były dwie i na pierwszy rzut oka nie było widać innych możliwość, niż frontalny atak… błąd. Ktoś bardzo inteligentny wpadł w końcu na pomysł, by pozwolić siłom broniącym Karkand skupić się na walce z żołnierzami Stanów Zjednoczonych. To dało możliwość na spokojne zajście od flanki i przejęcie odpowiedniego punktu. Zazwyczaj bezbłędne przeprowadzenie tego manewru prowadziło zespół Wujka Sama do zwycięstwa.

D: Widzisz, tu możemy zauważyć dwa różne punkty widzenia. W Call of Duty mapy były małe i nie dawały możliwości zastosowania jakiś wyrafinowanych ruchów taktycznych, a w BF lokacje zawsze były dużo większe.


Śnieg rażący w oczy


D: Na koniec "rozstrzelam" wątek grafiki, która prezentuje się tak dobrze jak ta z dzieła Infity Ward, a nawet może i lepiej. Efekt wody, odbić światła od śniegu po prostu urzeka. Modele postaci, pojazdów czy broni wykonane zostały z doskonałą precyzją i za to należą się brawa dla twórców. Ale, ale... żeby nie było tak kolorowo, powiem, że możliwość niszczenia otoczenia szwankuje. Z nią związana jest również największa ilość bugów. Można to jednak wytłumaczyć faktem, iż DICE po raz pierwszy używa silnika Frostbite na komputerach osobistych. Nic ich jednak nie tłumaczy w związku z tragiczną optymalizacją kodu, która sprawia, że bez 4-rdzeniowego procesora i najnowszej karty graficznej o najwyższych detalach można sobie co najwyżej pomarzyć.

T: Grafika faktycznie powala. Tak naprawdę grając na najniższych detalach i najmniejszej rozdzielczości wizualna strona produkcji dalej mnie zachwycała. A zniszczalne otoczenie - mmm… perełka. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem zawalający się budynek, szczęka opadła mi do samej ziemi, a oczy wyleciały z orbit. Taką samą reakcją skwitowałem widok wybuchającego pojazdu – już dawno nie widziałem czegoś tak efektownego! Co do optymalizacji – nie jest tak źle jak w przypadku GTA IV. A jestem pewien - gdy już gra pojawi się na sklepowych półkach, wydajność zostanie poprawiona.


Ale generale, ta operacja nie ma sensu!


D: Czas na podsumowanie. Beta Bad Company 2 totalnie mnie rozczarowała. Jeżeli pozostanie na takim etapie, jak jest teraz, to polegnie zupełnie w starciu z Modern Warfare 2, które według hucznych zapowiedzi miało zmiażdżyć. Tuż za plecami tej dwójki czai się jeszcze konsolowy MAG zbierający bardzo dobre recenzje. To, co udało się Infinity Ward dwa razy (sukces Modern Warfare) dla DICE pozostaje na obecną chwilę w strefie marzeń. Tym bardziej, że do premiery pozostało bardzo mało czasu, a rzeczy do poprawki jest naprawdę wiele. Jeżeli nosiliście się z myślą o zakupie nowego Battlefielda ze względu na tryb multi, to lepiej zostańcie przy Call of Duty albo - jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście – kupcie je.

T: Znowu muszę się z Tobą, drogi Dante, nie zgodzić. Beta, zamiast mnie rozczarować, jeszcze bardziej zachęciła mnie do kupna produktu finalnego. Tym bardziej, że pierwszy raz w historii PC-towych BF-ów, tryb dla jednego gracza będzie miał fabułę! Jeśli więc, drogi graczu, grałeś w Battlefield 2 z przyjemnością, to nie inaczej będzie w przypadku Bad Company 2. Zapowiada się naprawdę wyśmienicie…

D: No i widzisz, dochodzę do wniosku, że graczom, którzy "zjedli zęby" na produkcjach Infinity Ward gra nie przypada do gustu, a weteranom BF-ów - jak najbardziej.



Oto zwiastun gry: