» Recenzje » Batman Arkham Origins

Batman Arkham Origins


wersja do druku

I'm Batman...again!

Redakcja: Jan 'gower' Popieluch

Batman Arkham Origins
Po olbrzymim sukcesie dwóch gier o Batmanie seria przeszła z rąk RockSteady do raczej niedoświadczonego WB Games Montreal. Wielu fanów podchodziło sceptycznie do tej zmiany, bojąc się zniszczenia klimatu czy zepsucia elementów, które tak świetnie wychodziły poprzedniej ekipie. Uspokajam: samo jądro rozgrywki jest niezwykle zbliżone do tego z Arkham City, choć widać pewne, czasem znaczące, różnice w szczegółach.

Ale to już było?

Na podstawowym poziomie to niemal całkowita kopia Arkham City – w głównym trybie gracz porusza się Batmanem po Gotham City dość swobodnie, co może przypominać rozwiązania sandboksowe z serii takich jak GTA czy Saint Rows. Podróżuje na piechotę, używając batclaw lub automatycznie Batwingiem. Samo miasto jest całkiem duże i oferuje sporo aktywności, którymi można się zająć – od wykonywania kolejnych misji fabularnych głównego wątku, przez szereg zadań pobocznych podzielonych na kilka kategorii (między innymi eliminowanie nasłanych na Batmana zabójców czy rozwiązywanie dość prostych zagadek kryminalnych) aż po odblokowywanie kolejnych stacji Batwinga (które pozwalają na szybkie poruszanie się pomiędzy dzielnicami) i kolekcjonowanie znajdziek Riddlera. Niestety, te ostatnie przeszły drastyczną metamorfozę i stanowią jeden ze słabszych elementów gry. W poprzednich odsłonach szukaliśmy charakterystycznych, poukrywanych tu i tam pytajników o różnej trudności dostępu, małych wyzwań (na przykład "zniszcz dziesięć szczęk-zabawek") oraz klimatycznych, i często dość trudnych, zagadek. W Origins zrezygnowano  z tych dwóch ostatnich rozwiązań, co znacznie zmniejsza motywację do powolnego i monotonnego "zbierania ich wszystkich", czym odjęto sporo klimatu samej postaci Riddlera; nacisk z główkowania i rywalizacji umysłowej ze złoczyńcą został przeniesiony na wykonywanie określonych ewolucji zręcznościowych lub użycie odpowiednich gadżetów.

Trudniej, więcej, nudniej?

Drugim zmienionym elementem jest zwiększona liczba oraz trudność przeciwników, którzy swobodnie przemieszczają się po mieście i są rozlokowani na dachach (więcej jest zwłaszcza snajperów), co utrudnia poruszanie się bez toczenia walk na każdym kroku. Wydaje się także, że zmniejszono liczbę miejsc, o które można zaczepić się batclawem w celu przyspieszenia podróży i uniknięcia konieczności schodzenia na ziemię. Po porównaniu grafiki tej części z poprzednimi można stwierdzić, że przedstawienie poszczególnych postaci jest coraz mniej komiksowe, a coraz bardziej realistyczne (najlepiej widać to na przykładzie Killer Croca). Dla fanów osiągnięć pojawiły się także cztery kategorie wyzwań, których zaliczanie nabija dodatkowe doświadczenie i odblokowuje nowe gadżety – szkoda tylko, że trzeba je wykonywać w narzuconej z góry przez twórców kolejności. Zmusza to czasem do wielokrotnego przebijania się przez tłumy tych samych wrogów lub używania odpowiednich kombinacji ciosów do upadłego, co jest niezbyt wygodne i może z łatwością skończyć się śmiercią. To prawdopodobnie kolejny zabieg mający zwiększyć ilość czasu, jaki trzeba poświęcić tej grze, ale jest on irytujący i odrzucający.

Zmianie uległa trudność samej walki. Obecnie trudniej niż w poprzednich częściach pokonać grupę bandziorów – są twardsi i znacznie częściej dysponują bronią palną, tarczami lub pałkami elektrycznymi. Zwiększyła się również częstotliwość pojawiania się przeciwników elitarnych, do pokonania których potrzeba specjalnych ataków. Jednocześnie zmniejszono… wytrzymałość Batmana – więc porażka w walce jest znacznie bardziej prawdopodobna, szczególnie przy braku planowania kolejnych ruchów i nieumiejętnym kontrowaniu (co przy swobodnym poruszaniu się po mieście bez wykonywania zadań może kosztować reset kilku ostatnich znajdziek). Także samo kontrowanie uległo delikatnej zmianie i używanie go nie jest już takie rytmiczne i automatyczne, szczególnie w przypadku elitarnych przeciwników (nożownicy, mistrzowie sztuk walki), ale można się do tego przyzwyczaić.

Ważnym elementem gry są wszelakie starcia z (mini)bossami. Zostały one jednak potraktowane dość schematycznie i sprowadzają się do trudniejszego lub łatwiejszego spuszczania łomotu, którego specyfika różni się w zależności od antagonisty. Jednego z bossów pokonuje się pojedynczym uderzeniem, ale to raczej zabieg humorystyczny. Niestety, twórcy tej odsłony poszli po najmniejszej linii oporu i wręcz skopiowali część charakterystycznych walk z poprzednich części – z Bane'em rozprawia się po raz kolejny tak samo (odcinanie dopływu Venomu; choć drugie starcie jest bardziej urozmaicone), epizod z Szalonym Kapelusznikiem to kopia etapów ze Strachem na Wróble w innej dekoracji, a likwidacja Deadshota przypomina walkę z Two-Face'em po liftingu. Do spotkań z bossami wprowadzono także większą liczbę wstawek filmowych (gracz nie ma na nie wpływu) oraz quick time eventów, z których przynajmniej część nie rzutuje na rozwinięcie się akcji – takie rozwiązania nie wszystkim przypadną do gustu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Batman jaki jest, każdy widzi

W trakcie gry natknąłem się na mnóstwo bugów graficznych (zacinanie się animacji, utknięcie w jakimś miejscu, przenikanie przez ściany, problemy z cieniami), które w niewielkim stopniu zmniejszały komfort grania. Zdarzało się także, że Origins wyrzucało do Windowsa z informacją o błędzie krytycznym i trzeba było zaczynać od ostatniego punktu kontrolnego. Wielu graczy dotykały problemy poważniejsze, jak niemożność otwarcia drzwi niezbędnych do zaliczenia zadania, więc trudno powiedzieć, od czego dokładnie zależy stopień problematyczności najnowszego Batmana. Można również narzekać na pracę kamery, działającej gorzej niż w poprzednich częściach, bardziej chaotycznie, szczególnie w trakcie wyzwania Kapelusznika. Podczas gry miałem również ochotę powiedzieć kilka wulgarnych słów osobie, która ustawiła odwrotne sterowanie zdalnego batarangu (ruszam myszką do przodu, batarang leci w dół, ruszam do tyłu, to leci w górę), choć to może specyfika grania nie na padzie. Na szczęście w opcjach można zmienić to ustawienie na bardziej intuicyjne.

Fabularnie nie należy spodziewać się zaskoczeń ani fajerwerków – znowu ważną rolę odgrywa Venom, ponownie Joker snuje szaleńczy plan szerzenia destrukcji i śmierci, a dodatkowo na Batmana poluje banda szaleńców. Całość wypada średnio, brakuje nieprzewidzianych zwrotów akcji i nietypowych wydarzeń – jeżeli ktoś kojarzy postacie głównych złych, to ani przez chwilę nie poczuje się zdziwiony. Trudno też oczekiwać od takiej formy fabuły większych przeżyć emocjonalnych, nawet wstawka z Alfredem rozczarowuje. Ciekawie wyszło za to przedstawienie początku "znajomości" Jokera i Batmana, zestawienie ich jako przeciwieństw, ale jednocześnie charakterów bardzo podobnych w swoim szaleństwie (dodatkowo podkreślone chwilowym przejęciem kontroli nad postacią klauna).

Batman: Arkham Origins to próba powtórzenia sukcesu Arkham City i Asylum jak najmniejszym nakładem sił, nie wnosząca w zasadzie żadnych innowacji (poza kilkoma nowymi wrogami i gadżetami oraz zmianą zagadek Riddlera). I częściowo to się udaje, bo WB Games Montreal nie zepsuło tego, co dostało w spadku od RockSteady, i gra wypada naprawdę dobrze. Ale jeżeli ktoś przeszedł oba Batmany, to będzie nieustannie przeżywał déjà vu, wzmocnione pojawiającą się znacznie częściej niż w poprzednich odsłonach irytacją z powodu drobnych błędów i niedociągnięć.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Plusy:

  • I'm Batman!
  • rdzeń rozgrywki ze świetnego Arkham City
  • trudniejszy od poprzednich części

Minusy:

  • po raz kolejny to samo
  • błędy techniczne
  • zubożenie Riddlera

Zrzuty ekranu pochodzą z oficjalnych materiałów producenta.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
6.33
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Batman: Arkham Origins
Producent: WB Games Montreal
Wydawca: Warner Bros Interactive Entertainment
Data premiery (świat): 25 października 2013
Nośnik: DVD
Strona WWW: www.batmanarkhamorigins.com/
Platformy: PC



Czytaj również

Batman: Arkham Origins
Początki trudnego związku
- recenzja

Komentarze


Kilik Lodowa Zamieć
   
Ocena:
0

Najnowszy Batman jest zbugowany bardziej od Morrowinda. Niektórych misji nie dało się przejść i trzeba było zaczynać od początku, bo np. przeciwnik utknął i nie dało się go tknąć. Nie udało mi się wejść do wszystkich wież radiowych i zaznaczyć punktów szybkiej podróży, bo coś się blokowało, np. Gacek nie mógł wejść do przewodu wentylacyjnego mimo, że trzymał się jego krawędzi. Poza tym wpadanie w "dziury" w podłodze, wyciąganie przez Batmana broni zamiast robienia uników, błędy krytyczne... Po pierwszym spotkaniu z Copperhead gra mi się zwyczajnie zwiesiła i za każdym podejściem wyskakiwał błąd. Trzeba było usunąć i zainstalować ponownie. O błędach autor napisał, ale chyba nie irytowało go tak bardzo, jak mnie, bo trochę za mało to podkreślił. Przy tej grze trzeba naprawdę anielskiej cierpliwości, żeby nie rozwalić pięścią monitora.

Gra nie tyle jest trudniejsza, co bardziej upierdliwa. Poruszanie się po mieście męczy, bo - jak zauważył autor- jest mniej punktów do zaczepienia się batclawem, często trzeba zejść na ulicę, przebiec kilkanaście metrów i znów wystrzelić batclaw, co jest niezmiernie irytujące. Co do liczby przeciwników w mieście... oni nigdy dla mnie nie stanowili problemu, bo bardzo łatwo im zwiać. Za to motyw ze zmniejszeniem wytrzymałości Batmana... litości, zwykłego randomowego zbira trzeba powalić na ziemię 3-4 razy, żeby nie wstał. Na potężnego Batmana, wyszkolonego w x technikach walki wręcz i noszącego pancerz warty więcej od samochodu ojca dyrektora pojedynczych ciosów (zwykłych trafień, przy zbirach była mowa o powaleniach na ziemię-to dwie różne rzeczy) potrzeba mniej więcej tyle samo. 

Walka z bossami jest biedna, bo jest łatwiejsza od starć ze zbirami. O ile czasem ginąłem przy dużej liczbie przeciwników, to np. Deathstroke'a czy Crocka zdjąłem bez większych problemów za pierwszym podejściem. I niemal zawyłem z żalu, że poszło tak łatwo.

Fabuły nie będę spoilerował, ale imo ssie lepiej od tajskiej prostytutki. Klimatem gra się nie umywa do dwóch poprzednich części. Niby "Origins", ale się tego nie czuje, wszyscy przeciwnicy zachowują się, jakby znali Batmana od wielu lat (tylko policja jest wyjątkiem). Sam fakt, że nazywają go "Batman" mimo, że niektórzy z nich nie powinni nigdy o nim słyszeć...

Reasumując, pierwsze dwie części przeszedłem na ~80%. Świetnie mi się w nie grało, miałem mnóstwo frajdy i jako zagorzały fan Batmana nie mogłem się oderwać. Origins zrobiłem po łebkach, tylko main questy. Ostatnim tak wielkim rozczarowaniem było dla mnie Assassin's Creed III. Dlatego zupełnie nie zgadzam się, że "WB Games Montreal nie zepsuło tego, co dostało w spadku od RockSteady". Wg mnie jest zupełnie odwrotnie - WB dostało świetny materiał i zrypało go w zbyt wielu miejscach. Ja bym ten gniot ocenił na maksymalnie 4/10, bo dostać wszystko na talerzu i zepsuć, to za wiele. Wszystkie pozytywne elementy gry były już wcześniej i są kalką, którą WB dostało w spadku. Innymi słowy - jeśli coś jest w tej grze niezłe, to dlatego, że RockSteady zrobiło to wcześniej. A WB nie tylko nie potrafiło samodzielnie zrobić niczego fajnego w tej grze, ale też zepsuło wiele elementów, które dostało w swoje ręce.

 Chociaż być może przemawia przeze mnie lekka frustracja.

28-11-2013 08:58
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Dobra gierka. Gorsza od poprzednich czesci ktore byly genialne, ale wciaz moim zdaniem dobra. Motyw z Jokerem uratowanym przez batmana i opowiadajacym o tym Harley dla mnie przepiekny. Reszta w pozadku, mozna potlyc zbirow, polatac po miescie, pozakradac sie, jest wiec to czego chcialem. Jasne, moglo byc lepiej ale i tak bawilem sie niezle. choc zagadki i dodatkowe bajery sa tak mierne ze to pierwsza gra z serii ktorej nie mialem ochoty skonczyc na 100% i porzucilem wraz z koncem fabularnego watku.
28-11-2013 10:28
TowarzyszT
   
Ocena:
0

Jedno jest pewne. Dla fana Batmana, każda nowa gra z serii to wydarzenie. Tak też i teraz. Co prawda, niekoniecznie pada od razu WOW, ale nie kładźmy na tej odsłonie przygód Batmana od razu krzyżyka. Raz, że w przeciwieństwie do sknoconego filmu, grę można poprawić;) Dwa, że fabuła może wybitna nie jest, ale na szczęście daje wystarczająco dużo radości. Jak ktoś zaś nie jest fanem Batmana, może zacząć od wcześniejszych odsłon:)

30-11-2013 23:27

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.