Batman: Arkham Asylum

Jestem Legendą

Autor: Szymon 'neishin' Szweda

Batman: Arkham Asylum
Większość gier konsolowych stawia na potężnego bohatera. Czy to rycerz w zbroi, zabójca czy człowiek z mocami – zawsze dostajemy w swoje ręce twardziela, który kulom się nie kłania. Nie jest to niczym dziwnym, w końcu nie widzę wielu chętnych na wcielanie się w zwykłego człowieka (choć może tylko ja nie doceniam Simsów). Często jesteśmy twardymi kolesiami, ale dopiero teraz możemy być legendą.





Scenariusz

Batman: Arkham Asylum zaciekawił mnie od pierwszego trailera. Tak bardzo, że nie oglądałem już kolejnych, by nie psuć sobie zabawy. Po włożeniu płytki do czytnika powitała mnie fajna, a jednocześnie jakby troszkę znajoma przygoda.
Całość zaczyna się w momencie, gdy większość gackowych historii się kończy – odstawiamy łotra do Arkham. Łotra nie byle jakiego, bo samego Jokera. Podczas oddawania więźnia w ręce sprawiedliwości (w osobie sanitariuszy) dowiadujemy się, że z powodu pożaru w więzieniu Blackgate w Arkham goszczą teraz także zwykli przestępcy. Zaraz potem Joker przejmuje władzę nad przybytkiem dla mentalnie niestabilnych i zaczyna się nasza wędrówka w celu zaprowadzenia ładu i porządku.
Fanom komiksów TM-Semic może się to kojarzyć z Ostatnim Arkhamem (nr 1 i 2 z 1994 roku), gdzie Batman trafia do Arkham, by rozwiązać pewną zagadkę. Zresztą chyba sami autorzy z Rocksteady Studios też zdawali sobie z tego sprawę – celem treningowym, na którym możemy wypróbować różne ataki, jest tutaj Zsasz, czyli główny zbir Ostatniego Arkhama. Ot, taki mały smaczek dla fanów.


Rysunek

Grafika w grach jest ważna. Nie najważniejsza, ale ważna. Bardziej niż w komiksie, gdzie można przeboleć kulawe rysunki jeśli scenariusz wciąga. W Batmanie na szczęście nie musimy przymykać oka na nieciągnięcia autorów – całość wygląda świetnie. Miejsce akcji, czyli mroczne budynki z przełomu wieków, są świetnie zaprojektowane i wykonane – najlepiej chyba wygląda szklarnia ze swoim zielonym lobby i ogrodem. Tak samo jest z modelami postaci, choć komisarz Gordon jest jednak zbyt rozrośnięty w barach - wygląda jakby sam mógł położyć Killer Crocka i Bane’a razem wziętych. Na specjalną uwagę zasługują tutaj bossowie, którzy staną nam na drodze do zrozumienia, czemu Joker tak bardzo chciał wrócić do swojej jednoosobowej celi. Jest ich kilkoro, a każdy wygląda obłędnie. Nowy strój Harley Quinn, przerobiony z uniformu pielęgniarki, prezentuje się świetnie, a dodatkowo przypomina znane "piguły" z Silent Hill. Poison Ivy zrobiona na modłę Tima Sale’a – pełna kobiecość, wściekło rude włosy, liście na skórze –prezentują się fenomenalnie. Męscy przeciwnicy takoż – tutaj chyba najciekawszym obiektem od oglądania będzie Scarecrow w swojej "przerażającej" wersji, jako dziesięciometrowy kolos z reflektorami zamiast oczu.


Kolory

Cała rozgrywka polega na podążaniu za Jokerem przez różne budynki składające się na zakład dla obłąkanych. Na drodze często stają nam pomagierzy łotra, których pozbyć się można (a niekiedy należy) po cichu i pozostając niezauważonym. Jeśli jednak dojdzie do starcia twarzą w twarz, wtedy podziwiać można arcydzieło jakim jest system walki. W sumie do jego obsługi używa się tylko dwóch przycisków: jeden odpowiedzialny jest za tradycyjną "plombę", drugi służy do kontrataków. Co w nim takiego niesamowitego? Ano to, że przeciwnicy potrafią zaatakować w kilka osób na raz (a nie jak nas przyzwyczajono – po kolei). Animacje są rozbrajające - brutalne, szybkie, skuteczne, a dodatkowo – jest ich dosyć dużo. Na tyle, że w walce z kilkoma przeciwnikami nie powinniśmy uświadczyć dwa razy tego samego ciosu. Zaprawdę jest to piękny balet przemocy z widowiskowymi zakończeniami.

Walki z prawdziwymi łotrami to zupełnie inna bajka. Na każdego potrzebna jest specjalna taktyka, która po chwili przebywania na polu walki staje się oczywista. Żadna taktyka walki się nie powtarza, lecz pokonanie większości łotrów nie wymaga większego wysiłku. Jest jednak jeden, który zasługuje na uwagę – Scarecrow. Pod wpływem indukującego strach gazu, Batman przenosi się do świata swoich lęków i obaw i nagle stajemy przed dwuwymiarową grą "skradankową". Pomysł naprawdę świetny, a wykonanie po prostu rewelacyjne. Zresztą wszystkie momenty, gdy działa na nas gaz Stracha na Wróble są świetnie przemyślane. Zupełnym przeciwieństwem jest walka z głównym przeciwnikiem, czyli Jokerem – jest przydługa, nudnawa i nie stanowi żadnego wyzwania.


Liternictwo

Nie samą walką czy skradaniem Batman żyje. Aby pokazać jego detektywistyczną stronę, twórcy wykorzystali postać Riddler`a. Ten przygotował dla nas zagadki różnych rodzajów – a to trzeba poszukać schowanych figurek, a to znaleźć znak Człowieka Zagadki wymalowany fluorescencyjnym sprayem w naprawdę dziwnych miejscach, a to rozwiązać rebus słowny dotyczący przeciwników alter ego Bruce’a Wayna. Wszystko to jest w miarę łatwe (a jeśli ktoś jest fanem Nietoperza, zagadki są aż zbyt łatwe), ale nie jest konieczne do ukończenia gry. Niemniej plus dla ludzi z Rocksteady Studios za to, że odnajdywanie wszystkich tych smaczków na coś się przydaje – otrzymujemy za nie dodatkowe punkty doświadczenia, co umożliwia szybsze wykupywanie nowych umiejętności.

Fanów powinny przyciągnąć dwie rzeczy. Po pierwsze głosy, które na pewno będą wydawać się znajome. Poza reklamowanym mocno Markiem Hamillem podkładającym Jokera, usłyszymy tutaj także Kevina Conroya jako Batmana czy Arleen Sorkin jako Harley Quinn – czyli głosy, do których przyzwyczailiśmy się z animowanego Batmana. Drugim elementem jest baza danych, którą po kolei odsłaniamy. Można tam znaleźć biografie ważnych dla Gotham postaci (tych dobrych, złych, a także brzydkich), ich cechy szczególne i umiejętności. Taka mała Gackopedia. Oczywiście nie ma tam wszystkich przeciwników Batmana, ale fajnie sobie przypomnieć, że był ktoś taki jak np. Maxie Zeus.


And Eisner goes to…

Batman: Arkham Asylum uzależnia. Przyciąga do telewizora i nie puszcza, dopóki nie zakończy się przygody. Ta gra ma wszystko, co mnie (jako gracza) bawi – świetnego bohatera, niezła grafikę, dobre udźwiękowienie. Dodatkowo ma komiksowy scenariusz, który z pewnością sprawdziłby się w wersji papierowej. Nieszczególnie ambitny, ale bardzo dobry produkcyjniak (jak zresztą, wspomniany już tutaj, Ostatni Arkham). Czy Arkham Asylum mogłoby być lepsze? Owszem. Zagadki mogłyby być trudniejsze (Assassin’s Creed 2 udowadnia, że nie trzeba bać się trochę bardziej skomplikowanych elementów logicznych), zmarnowano potencjał niektórych przeciwników (element z Killer Crociem jest po prostu słaby, takoż walka z Jokerem). Niemniej te pomniejsze wady nie umniejszają fantastyczności tej gry.

Fani Gacka do oceny powinni doliczyć jedno oczko.