» Recenzje » Barakuda #1: Niewolnicy

Barakuda #1: Niewolnicy


wersja do druku

Przygodę czas zacząć

Redakcja: Shadov, Balint 'balint' Lengyel

Barakuda #1: Niewolnicy
Od premiery pierwszej części Piratów z Karaibów budzący sympatię, zarówno szalony, jak i nieprzeciętnie sprytny Jack Sparrow na dobre zagościł w świadomości tłumów. Patrząc na postać wesołego pirata łatwo można było puścić w niepamięć, jak krwawe czasy zostały przeniesione na duży ekran. Jean Dufaux przypomina o tym w Barakudzie.

Spoglądając na pierwszy z sześciu tomów cyklu łatwo o stwierdzenie, że tytułowym Barakudą jest przedstawiony na okładce starszy mężczyzna o surowym wyrazie twarzy. Nie jest to jednak prawda, gdyż cykl został ochrzczony imieniem okrętu, którym ów mężczyzna, zwany Blackdogiem, dowodzi. Pod komendą ma do dyspozycji nie tylko doświadczonych wilków morskich, ale także młodego syna w pełni oddanego pirackiemu rzemiosłu. Mimo to, Blackdog nie ma wielu powodów do zadowolenia – ostatnimi czasy mu się nie wiedzie, zaś gubernator pirackiej wyspy Puerto Blanco ze zniecierpliwieniem wypatruje należnej dziesięciny. Pewnego dnia los uśmiecha się do starego kapitana – podczas abordażu bierze w niewolę arystokratów, którzy mają mu przynieść pokaźną sumkę liwrów na targu niewolników. Uzyskane złoto to jednak drobnostka w porównaniu do diamentu z Kasharu, na którego ślad natrafili morscy rozbójnicy.

Chociaż po tym wstępie może się wydawać, że cała fabuła skupia się wokół wyprawy Blackdoga, to jest to wrażenie mylne. W Niewolnikach scenarzysta m. in. Mureny i Konkwistadora zapoznaje czytelnika z głównymi postaciami intrygi, którą zresztą bez ociągania zawiązuje na przestrzeni zaledwie 56 stron. Nie da się ukryć, że pierwszy tom stanowi swego rodzaju wprowadzenie do brutalnego świata, w którym rządzą bezlitośni awanturnicy oraz opowieści budowane wokół poszukiwań diamentu. Barakudę czyta się bardzo dobrze, a szorstki realizm z pewnością się temu przysłużył. Nie natrafimy na humor rodem z przytoczonego we wstępie filmu, a słowa zapisane na obwolucie – "Żadnej litości. Dla nikogo. Nigdy." – wprost oddają filozofię piratów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Warto też dodać, że scenarzysta rozpoczął komiks bez ceregieli wrzucając czytelnika w środek morskiej bitwy, która po chwili przerodziła się w krwawy abordaż, a później… No właśnie, początkowa scena jest niemalże jedyną rozgrywającą się na morzu, ponieważ dalej grunt pod stopami towarzyszy bohaterom na każdym kroku. Bynajmniej nie osłabia to siły oddziaływania wilków morskich na wyobraźnię odbiorców, bo nawet po przeniesieniu miejsca akcji na ląd, scenariusz nie pozwala na nudę. Pojedynki, pościgi, knowania, handel niewolnikami, rozpoczynający się wyścig o drogocenny kamień... W Barakudzie dostajemy wszystko, co potrzeba, by dać się porwać przygodzie, mimo iż ta dopiero się rozpoczyna. Dobrze wypadają charakterystyczne postacie i to tym ciekawsze, że na pierwszy plan wysuwają się nie tylko Blackdog z synem, ale także Emilio o dziewczęcej urodzie, młoda Maria Sanchez del Scuebo czy zakonnicy. 

Po zakończeniu pierwszego tomu mam zastrzeżenia raptem do paru kwestii dialogowych brzmiących nieco sztucznie, chociaż są to prawdopodobnie efekty uboczne skondensowania informacji z racji na objętość albumu. Wątpliwości budzi także to, czy poszukiwania diamentu nie będą zbyt zbliżone do schematów znanych z filmów i literatury, lecz po Niewolnikach Jean Dufaux zasługuje na kredyt zaufania.

Swoją rolę odgrywają także ilustracje Jeremy’ego Petiqueuxa. Scenariusz zapewnił mu pole do popisu i na przestrzeni kilkudziesięciu stron dostarczył wiele różnorodnych, utrzymanych w pastelowej kolorystyce kadrów. Pirackie facjaty bywają odpowiednio odrażające, zaś mieszanina nocnych oraz dziennych scenerii dobrze się sprawdza. Do tego dochodzi jeszcze wysoka szczegółowość, z jaką Jeremy kreśli wszelkie rysunki, choć akurat w scenie abordażu natkniemy się na pewien chaos. Niemniej, nie obniża on wrażeń estetycznych.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Barakuda #1: Niewolnicy to dopiero wstęp, lecz prezentuje się nader ciekawie. Na kilkudziesięciu stronach da się poczuć zew przygody, ale nie pozbawionej, a wręcz eksponującej brutalny realizm pirackiego rzemiosła. A to dopiero początek opowieści o piratach, która nomen omen powinna jeszcze silniej złapać wiatr w żagle.

 

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za przekazanie komiksu do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.5
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Barakuda #1: Niewolnicy
Scenariusz: Jean Dufaux
Rysunki: Jérémy Petiqueux
Seria: Barakuda
Wydawca: Taurus Media
Data wydania: 26 stycznia 2017
Tłumaczenie: Jakub Syty
Liczba stron: 56
Format: 215x290 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788364360961
Cena: 38 zł
Wydawca oryginału: Dargaud
Data wydania oryginału: 2010



Czytaj również

Barakuda #2: Blizny
Intymne życie piratów
- recenzja
Rycerze Heliopolis #2: Albedo, faza bielenia
Gdy korona to za mało
- recenzja
Shi #1: Na początku był gniew...
Na drodze gniewu
- recenzja
Murena #09: Ciernie
Marzenia o Domus Aurea
- recenzja
Murena #8: Zemsta popiołów
Zmierzch bohaterów
- recenzja
Tyler Cross #3: Miami
Rzucić to wszystko i wyjechać na Florydę?
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.