26-08-2008 17:35
Bajka o urzędzie
W działach: Studencki żywot | Odsłony: 1
Opowiem wam bajkę o młodym człowieku. Był to spokojny, dobrze wychowany i przeciętnie uczciwy młody student, nazwijmy go Kubuś. Kubuś musiał załatwić pewną sprawę w pewnym Urzędzie, musiał to zrobić osobiście.
Nasz bohater był dzieckiem epoki multimediów, a że jego kraj od jakiegoś czasu należał do Unii Europejskiej (do której Kubuś był do niedawna pozytywnie nastawiony), postanowił wysłać mailem swój wniosek, który w tym momencie załatwiania sprawy nie wymagał już podpisu. Oczywiście Kubuś wszedł na stronę rzeczonego Urzędu, sprawdził, co i jak ma wypełniać, i wysłał plik.
Parę dni potem Kubuś odebrał telefon, gdzie miła pani poinformowała go, że wniosek jest nieczytelny. Kubuś zdziwił się nieco, ale spytał czy może dosłać plik ponownie. Pani zasugerowała Kubusiowi by sam pofatygował się z wnioskiem. Kubuś, będąc Polakiem westchnął i zgodził się.
Jako że Kubuś przywykł do multimediów, uprzednio wydrukował przesłaną kopię, i z nią udał się do Urzędu. W Urzędzie pani pamiętająca zapewne jeszcze prezydenta Bieruta nie chciała przyjąć wydruku z komputera. Gdy Kubuś zapytał grzecznie (bo był grzecznym człowiekiem, jak pamiętamy) dlaczego nie, pani odrzekła że takie wydruki nie mają wiarygodności. Kubuś, będąc Polakiem, westchnął i przepisał dane z wydruku na trzeci formularz.
Dama obsługująca przyjmowanie formularzy o dziwo, nie miała żadnych zastrzeżeń do wydruku. A następnie.
Tutaj następuje puenta, czyli moment, kiedy Kubuś stracił wiarę w System oraz stał się definitywnie eurosceptykiem.
A następnie nałożyła okulary i zaczęła mozolnie, jednym palcem wpalcowywać formularz do komputera.
Epilog.
Tego samego dnia, wieczorem, Kubuś otrzymał email w odpowiedzi na wysłany uprzednio formularz. Dowiedział się z niego, że Urząd nie może odpowiedzieć na jego podanie, gdyż jest ono zdublowane. Następnego dnia Kubuś chwycił za telefon, bo spodziewał się wszystkiego, łącznie z informacją że wysłanie dwóch podań anuluje jego akt urodzenia i może on sam już nie istnieje.
Na szczęście jedno podanie zostało przyjęte, i Kubuś obecnie oczekuje na jego odrzucenie, czego i wam życzę.
Nasz bohater był dzieckiem epoki multimediów, a że jego kraj od jakiegoś czasu należał do Unii Europejskiej (do której Kubuś był do niedawna pozytywnie nastawiony), postanowił wysłać mailem swój wniosek, który w tym momencie załatwiania sprawy nie wymagał już podpisu. Oczywiście Kubuś wszedł na stronę rzeczonego Urzędu, sprawdził, co i jak ma wypełniać, i wysłał plik.
Parę dni potem Kubuś odebrał telefon, gdzie miła pani poinformowała go, że wniosek jest nieczytelny. Kubuś zdziwił się nieco, ale spytał czy może dosłać plik ponownie. Pani zasugerowała Kubusiowi by sam pofatygował się z wnioskiem. Kubuś, będąc Polakiem westchnął i zgodził się.
Jako że Kubuś przywykł do multimediów, uprzednio wydrukował przesłaną kopię, i z nią udał się do Urzędu. W Urzędzie pani pamiętająca zapewne jeszcze prezydenta Bieruta nie chciała przyjąć wydruku z komputera. Gdy Kubuś zapytał grzecznie (bo był grzecznym człowiekiem, jak pamiętamy) dlaczego nie, pani odrzekła że takie wydruki nie mają wiarygodności. Kubuś, będąc Polakiem, westchnął i przepisał dane z wydruku na trzeci formularz.
Dama obsługująca przyjmowanie formularzy o dziwo, nie miała żadnych zastrzeżeń do wydruku. A następnie.
Tutaj następuje puenta, czyli moment, kiedy Kubuś stracił wiarę w System oraz stał się definitywnie eurosceptykiem.
A następnie nałożyła okulary i zaczęła mozolnie, jednym palcem wpalcowywać formularz do komputera.
Epilog.
Tego samego dnia, wieczorem, Kubuś otrzymał email w odpowiedzi na wysłany uprzednio formularz. Dowiedział się z niego, że Urząd nie może odpowiedzieć na jego podanie, gdyż jest ono zdublowane. Następnego dnia Kubuś chwycił za telefon, bo spodziewał się wszystkiego, łącznie z informacją że wysłanie dwóch podań anuluje jego akt urodzenia i może on sam już nie istnieje.
Na szczęście jedno podanie zostało przyjęte, i Kubuś obecnie oczekuje na jego odrzucenie, czego i wam życzę.