» Recenzje » Babel 17 - Samuel R. Delany

Babel 17 - Samuel R. Delany


wersja do druku

Język silniejszy od miecza

Redakcja: Tomasz 'Sting' Chmielik

Babel 17 - Samuel R. Delany
"Kamień milowy fantastyki naukowej". Ta sentencja umieszczona na okładce książki sprawia, że czoło recenzenta zlewa się zimnym potem, a w jego nieszczęsnej głowie zaczynają kłębić się pytania: "czy zrozumiem powieść?", "czy jestem w stanie porządnie ją zrecenzować?" i wreszcie: "czy w ogóle zdołam przez nią przebrnąć?". "Problem" z książkami napisanymi jakiś czas temu, w tym przypadku przed ponad półwieczem, polega na tym, że wtedy fantastyka służyła, przede wszystkim, jako swoisty kod, mający pomóc przekazać pewne treści, których inaczej przekazać się nie dało. Wydawnictwo Solaris gustuje ostatnio w wydawaniu klasycznych pozycji, co wzbudza powszechną radość wśród starszych fanów fantastyki, wśród młodszych zaś powoduje pewną konsternację związaną z faktem, że w naszym kraju spore powodzenie zdobywają lżejsze powieści, w których "miecz" rzeczywiście znaczy "miecz", a fabuła ma na celu przede wszystkim bawić, nie zaś skłaniać do jakiejkolwiek głębszej refleksji. Już na samym początku warto więc zaznaczyć, że Babel 17 Samuela Delany'ego, nie jest książką dla seryjnych pożeraczy Pilipiuka czy Johna Ringo. Jest to pozycja przełomowa, ważna dla gatunku i nadal oryginalna, mimo czasu, jaki upłynął od jej pierwszej publikacji.

Babel 17 to nazwa tytułowego bohatera, którym jest pewien język. Oczywiście jest on bohaterem w sensie bardzo ogólnym, bowiem w książce pojawiają się także mniej lub bardziej ludzkie postaci. Z tajemnicą owego środka komunikacji ściera się niejaka Rydra Wong – niesamowicie utalentowana poetka, telepatka i – zupełnie przy okazji – niezłe "ciacho" o ciele godnym ideału. Rydra stara się dotrzeć do istot, które posługują się Babel 17, bowiem komunikaty nadawane w tym języku zawsze poprzedzają zamachy mające na celu zachwianie równowagi Sojuszu – jednej z sił rządzących uniwersum. Ponadto panna Wong jest owym językiem prywatnie zafascynowana, a fascynacja ta ulega znacznemu nasileniu od momentu, w którym okazuje się, że jest to system znaków tak szczegółowy, a zarazem tak pojemny znaczeniowo, iż myślenie w nim potrafi spowalniać czas oraz wyostrzać umysł do stopnia, o którym wcześniej nikomu się nawet nie śniło.

Nebula z roku 1966 niewątpliwe należała się Delany'emu za nowatorstwo i rangę poruszonej problematyki. Nie chodziło tu tylko o zagadnienia natury lingwistycznej, choć te bez wątpienia zostały wysunięte przez pisarza na plan pierwszy. Delany zwrócił w swojej powieści uwagę na fakt, że już w najbliższej przyszłości problemy współczesnej ludzkości mogą stać się zwykłą codziennością, zupełnie nieporównywalną z tym, z czym przyjdzie jej się dopiero zmierzyć. Trudno jest tu przytoczyć najbardziej jaskrawy przykład, bowiem zupełnie zepsułby on przyjemność płynącą z lektury powieści, dlatego też posłużę się pozornie niewinnym fragmentem, w którym broń atomowa zostaje określona jako "niecywilizowana i przestarzała". Łatwo sobie wyobrazić jaką reakcję powodowało tego typu stwierdzenie w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku, kiedy wojna wietnamska wchodziła w swoje najkrwawsze stadium.

Delany'emu na pewno nie zabrakło odwagi i pomysłowości, jednak trzeba zauważyć, że znaczną część swojego talentu zaangażował w konstrukcję fabuły i warstwę ideologiczną, resztę pozostawiając w formie, którą można by nazwać "szkieletową". Z Babel 17 nie dowiadujemy się zbyt dużo o świecie, a konstrukcja postaci pozostawia wiele do życzenia, włączając w to nawet głównych bohaterów. Również wątki poboczne, na czele z modyfikacjami plastycznymi, zostają zaledwie zarysowane, choć Delany miał potencjał by i je rozwinąć na miarę pomysłu głównego. Ogólnie rzecz biorąc, Babel 17 jawi się jako świetna rozprawa na jeden temat, w której autor, zupełnie przy okazji i niezbyt umiejętnie, wykorzystał pomysły na kilka innych, całkiem obszernych książek.

Poza powyższym zarzutem mam Delany'emu za złe jeszcze tylko jedną rzecz. Zawsze byłem bowiem zdania, że dobry pisarz – tak jak i nauczyciel – powinien umieć tłumaczyć skomplikowane problemy prostym albo przynajmniej zrozumiałym językiem. Czytając Babel 17 miałem natomiast wrażenie, że autor wpadał od czasu do czasu w coś, w stylu gombrowiczowskiego strumienia świadomości, zrozumiałego tylko dla niego i ewentualnie garstki wybrańców. Nie wspomnę tu nawet o występujących pomiędzy kolejnymi rozdziałami wierszach, bo w ich przypadku każdorazowa próba głębszej interpretacji rozbijała się już na etapie lektury wstępnej.

Każdy wierny fan science-fiction winien Babel 17 przeczytać – to oczywiste. Należy jednak pamiętać, że książka ta ma już swoje lata, w związku z czym może nie wydawać się dzisiejszemu czytelnikowi tak oryginalna, jak temu z połowy lat sześćdziesiątych. Nie zmienia to jednak faktu, że powieść Delany'ego to wspaniała próba zmierzenia się z problemem, który w obecnych czasach pozostaje jak najbardziej aktualny. Dla każdego trzeźwo myślącego człowieka nie jest bowiem sekretem, że język to klucz do zrozumienia danej kultury, która nie zawsze musi być pokojowo nastawiona do ładu uznawanego przez resztę świata. Szacunek należy się także Markowi Oramusowi – za doskonałe posłowie, bez którego owa recenzja zapewne nigdy by nie powstała.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
6.12
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Babel 17
Autor: Samuel R. Delany
Tłumaczenie: Jolanta Pers
Wydawca: Solaris
Miejsce wydania: Stawiguda
Data wydania: 10 czerwca 2008
Liczba stron: 280
Oprawa: twarda
ISBN-13: 83-89951-86-X
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Babel 17 - Samuel R. Delany
W roli głównej – językoznawstwo
- recenzja
Babel 17
Posłowie Marka Oramusa

Komentarze


Zicocu
   
Ocena:
0
Ree jesteś cienias, jak Cię przerażają "kamienie milowe fantastyki naukowej" - toż to 3/4 najlepszych książek, jakie teraz wydaje się w Polsce (teraz wszyscy kłaniają się wyd. Solaris). W pełni zgadzam się z recenzją (niedługo pewnie ukaże sie też moja, bardzo podobna :P) - Delany trochę za dużo upchnął w Babel 17 (albo raczej powinien wydłużyć powieść, aby wszystko zrobić tak, jak być powinno). No i posłowie Oramusa - klasa sama w sobie.
22-07-2008 11:35
assarhadon
   
Ocena:
0
Klasyka wiecznie młoda....ciekawe, kto za 50 lat będzie czytał jeszcze..... Pilipiuka, Piekarę czy innych? To pewnie czysta fantastyka;) swoją drogą, ciekawe, czy istnieje przepis na powieśc, która stanie się klasyka?!
23-07-2008 06:31

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.