» Blog » Avatar
25-12-2009 23:44

Avatar

Odsłony: 13

Kazouhiko Toyama – Fulfilled Desire



James Cameron to wyrachowana bestia. Raz na 10 lat wstrząsa kinem. W latach 80tych stworzył genialny sequel Obcego, w 90tych zachwycił świat sequelem swojego Terminatora. Po tym jak Titanic kasowo wdeptał w ziemię całą konkurencję (i wciąż, po kilkunastu latach inflacji, nawet nie zbliżył się do jego wyniku) kazał na siebie czekać. Ale teraz, na kilka dni przed końcem kolejnej dekady dostarczył kolejny film. Nie wiem czy Avatar podzieli wynik kasowy poprzednika, z pewnością jednakże Cameron raz jeszcze wstrząsnął przemysłem. Nie ma drugiego takiego filmu. Fani Bergmana, horrorów, komedii romantycznych – wszyscy powinni wybrać się do kina, chociażby po to, żeby zachwycić się wyprawą na Pandorę. Avarar nie jest pozbawiony wad, nie jest filmem wszechczasów, ale czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy i pewnie nie zobaczymy przez kolejne lata.

W czasie zawrotnych czterech lat produkcji Cameron stworzył szereg narzędzi na potrzeby swojego opus magnum. Nawet z tymi narzędziami miną lata zanim znajdzie się utalentowany reżyser z taką wizją, rozmachem i umiejętnością stworzenia tak niezwykłej przygody, by stawić czoła temu filmowi. Dlatego zachęcam, cieszcie się nim, póki można go zobaczyć na wielkim ekranie z trójwymiarową głębią jakiej jeszcze nie było. Wiem, że ta prosta historyjka może nie być w gustach każdego, ale nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby żałować seansu Avatara.

Więc jakie są grzechy tego filmu? Brak czasu. Te dwie godziny i czterdzieści minut, jest tak naładowane Pandorą, akcją, pięknem, emocjami i… wszystkim, że jest pewne wrażenie pośpiechu. Ten film powinien trwać trzy i pół, może nawet cztery godziny. Dla niektórych postaci po prostu brakuje czasu, pewne fragmenty fabuły są pospieszne. Aż prosi się o kilka dodatkowych scen dla każdego by całość była pełniejsza. Może jeszcze jakieś detale mogłyby być lepsze, ale tylko to warto wspomnieć. Film nie jest przeładowany prostym przesłaniem, ma kilka przeciętnych linii dialogowych i całą masę świetnych dialogów.

Avatar dowodzi, że Cameron potrafi wyciągnąć to co najlepsze z każdego aktora. Gdyby niektórym dać więcej czasu mogliby tu zagrać role swojego życia. Rewelacyjnie spisuje się Stephen Lang, jako kawał bezwzględnego i niepowstrzymanego skurwiela. Zupełnie inny jest Selfrige grany przez Giovanni’ego Ribilisi – kolejna perełka, niestety upchana do kilku minut czasu ekranowego. Nawet Michelle Rodriguez, której nigdy nie lubiłem, udało się wzbudzić moją sympatię. Weaver w roli naukowca z charakterkiem spisuje się pysznie a jej awatar jest idealnie podobny do młodszej wersji aktorki. Raz jeszcze szkoda pośpiechu w przedstawieniu jej relacji z głównym bohaterem. Worthington dostarcza idealnej kreacji dla tej historii. Odważny ale niezbyt rozgarnięty. Ciekawski, czasem robi dokładnie to czego chciałaby widownia, pokazując coraz więcej piękna Pandory, kiedy myszkuje dookoła z łobuzerskim uśmiechem. Zdecydowanie ma urok. Zoe Saldana zasłużyła sobie by być pierwszą aktorką nominowaną za grę poprzez cyfrową postać. Oczywiście jestem pewien, że żadnych nominacji nie otrzyma. Tak czy inaczej jej postać to 100% Camerona. Silna rola żeńska, jednak nie pozbawiona kobiecości i pewnej delikatności. Do tego atrakcyjna nawet mimo niebieskiej skóry.

Trudno w tym miejscu powstrzymać i nie przeskoczyć do wizualnej strony filmu. Avatar przebija to co kiedykolwiek widziało kino. Nie wiem gdzie poszło niemal trzysta milionów na nowego Supermana, wiem w co wpompowano podobną kwotę na dzieło Camerona. Ten film sprawia, że rewelacyjny Davy Jones wygląda jak rozgrzewka a Gollum robi się po prostu śmieszny. Na’vi i awatary są całkowicie rzeczywiste. Najdrobniejsze niuanse ekspresji aktorów są oddane doskonale. Neytiri jest oczywiście najdoskonalsza, ale moje obawy, że postacie inne niż główni bohaterowie będą niedopracowani okazały się mylne. Widziałem film już dwukrotnie i nie widziałem jednego niedopracowanego Na’vi w jakimkolwiek kadrze. Na tym jednak nie koniec. Niesamowite widoki, wiarygodna fauna i flora, nawet latające góry prezentują się tu realnie. Cameron przyzwyczaił nas również do tego, że sprzęt w jego filmach wygląda świetnie – teraz jest nie inaczej. Widać, że to pewne wariacje na temat sprzętu z wojny wietnamskiej, ale to tylko dodaje uroku. Do tego dorzucono jeszcze mechy, które po na pierwszych fotach wywołały u mnie mieszane uczucia, film jednak całkowicie mnie do nich przekonał. Ta cała wizualna uczta, wymieszana z talentem Camerona do przedstawiania prostych i oklepanych historyjek daje niezapomniane wrażenia. Napiszę to znowu – dopiął swego. Oglądanie Avatara jest jak sen na jawie.

Szczególnie jeśli dorzucimy do tego najlepsze, najbardziej dopieszczone 3D jaki widziałem. Cameron używa tego narzędzia w sposób przemyślany i dojrzały. Nie ma wciskania niczego widzowi w oczy, jest za to cudowna głębia. Reżyser nie chciał, co chwilę przypominać widzowi tandetnymi zagraniami, że film jest trójwymiarowy. Widać, że kręcąc filmy dokumentalne opanował to narzędzie i doskonale sobie z nim radzi. Film nie wychodzi do widza, tylko wciąga go swoją głębią.

Żeby dopełnić zachwytów nad oprawą należy teraz wspomnieć o muzyce Jamesa Hornera. Nie ma w niej za grosz oryginalności, ale to cudowny, niezwykle bogaty i świetnie ilustrujący ten film soundtrack. Jest w nim masa różnych brzmień i nastrojów, sprawnie połączonych motywem przewodnim. Przy tych zaletach, wtórność jest trzeciorzędna. I co tu dużo mówić –najważniejsze jest to, że ta kompozycja po prostu działa w kinie i dokłada się do niesamowitego widowiska.

Cameron jak zwykle świetnie się sprawuje w scenach akcji. Dynamiczne, nie przekombinowane (a przynajmniej nie bardzo), angażujące. Jeśli ktoś śledził sieciowy hype, to może oczekiwać zbyt wiele od finałowej bitwy, która tylko i wyłącznie wymiata na całego. Nie wypala gałek ocznych, nie urywa głowy, nie leczy raka. Znowuż jednak – jest tam szajs, którego jeszcze w kinie nie było. Zresztą reżyser dobrze sobie radzi nie tylko z akcją ale i z wątkami przygodowymi i romansowymi.

Tekst i tak rozciągnął mi się ponad miarę, dlatego spróbuję dokonać jakiegoś podsumowania. Avatar to wielka wyprawa i co tu dużo mówić – chcę go obejrzeć ponownie, pomimo dwóch seansów. Chcę wrócić na Pandorę. To też wielka przygoda i kawał niesamowitego filmoróbstwa. Reżyser oczarował sprawnie realizując utarte schematy, umieszczone na odległej planecie, jednocześnie wynosząc wizualną warstwę filmów na nowy poziom, tak jak zrobił to przy drugim Terminatorze i jak uczynił Spielberg swoimi dinozaurami. James Cameron przywrócił najprawdziwszą magię do kina.

Komentarze


Malaggar
   
Ocena:
0
Dźwięk jest nośnikiem treści fabularnych. 3D nie (bo jak obraz w 3D ma lepiej przekazywać fabułę niż 2D?).
Łapiesz różnicę?
28-12-2009 17:37
Nuriel
   
Ocena:
0
@Malaggar:

Ja nie łapię.
Czy w filmie musi chodzić jedynie o przekazanie treści fabularnych? Fabuła nie jest przecież jedynym elementem wpływającym na ocenę filmu.

Dla mnie Twoje podejście to zbyt daleko posunięty redukcjonizm.
Co w takim razie z wrażeniami estetycznymi? Obraz w 3D nie przekazuje lepiej fabuły. Za to jest lepszym narzędziem do zapewnienia widzowi odpowiednich wrażeń estetycznych.
28-12-2009 18:14
Malaggar
   
Ocena:
+1
Ale świetna fabuła bez super wrażeń estetycznych jest moim zdaniem więcej warta, niż super wrażenia ze słabą fabułą.

O wrażeniach estetycznych Avatara mogę powiedzieć tyle, że to nie moja bajka przez 3/4 filmu.
28-12-2009 18:21
Nuriel
   
Ocena:
0
To zależy o jakim gatunku fimowym mówimy.
Super fabuła bez świetnych efektów wizualnych nie w każdym filmie jest więcej warta.
W filmie psychologicznym? Zdecydowanie tak.
Ale jak mamy na myśli film akcji? Niekoniecznie. Podobnie jest jeśli chodzi o space operę (albo planetary romance czy inne science fantasy - zależy jaką etykietkę przyczepimy Avatarowi).

To, że podobają Ci się filmy ambitniejsze fabularnie mówi tylko, że Avatar już w samych założeniach nie był filmem dla Ciebie.
Dlatego nie rozumiem krytyki Avatara w tym aspekcie. Równie dobrze można narzekać na filmy Bergmana że nie ma w nich wybuchów i strzelanin.

Jedynym zrozumiałym argumentem jest tendotyczący Twoich wrażeń estetycznych.
Film miał się podobać. Malaggarowi się nie podobał - zatem Malaggar ma pełne prawo twierdzić, że film jest kiepski.
Ale Malaggar nie może oceniać filmu, że nie ma on czegoś czego nigdy nie miał (nie musiał) mieć.
28-12-2009 19:09
Malaggar
   
Ocena:
0
Nuriel: Nie jestem hardkorowym miłośnikiem 10 poziomowych fabuł.
Lubię też i Star Warsy, niektóre sensacyjniaki, westerny, SajFaje i inne filmy, których fabuły są rzemieślnicze.
Dlatego też idąc na Avatara miałem prawo liczyć, że będzie miał fabulę na poziomie dobrego rzemiosła. I uważam, że Cameron zarżnął film nie osiągając nawet dobrego poziomu fabuły. Nawet średniego.

Gdyby James na starcie powiedział "Film będzie lipny fabularnie, ale olejcie to!" to spoko. Ale robiono hype, jakby to był najważniejszy i najlepszy film przynajmniej dziesięciolecia. A po takim czymś miałem prawo spodziewć się przynajmniej rzemiosła w "mniej ważnych" kwestiach.
28-12-2009 19:27
~Gol

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Craven pytanie, czy warto film obejrzeć trzy razy?
Raz w IMAX, drugi raz w kinie cyfrowym ( też z okularami) i ostatni raz w 2d?
29-12-2009 12:09
Malaggar
   
Ocena:
0
Pozwolę sobie odpowiedzieć.
Niewarto. W 2D będzie to zwykły film ze słabą fabułą.
29-12-2009 12:18
996

Użytkownik niezarejestrowany
    W 2D
Ocena:
0
będzie tylko trochę mniej zajebisty :P

Ale jak dla mnie póki się da warto uderzać do 3D.
29-12-2009 13:36
~Gol

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Bo mam zamiar iść do IMAXa i do NoveKino Praha które jest w pełni cyfrowe :]
29-12-2009 14:50
15939

Użytkownik niezarejestrowany
    Malaggar
Ocena:
0
A widziałeś Avatara bez 3D, czy tylko tak sobie gadasz bez sensu?
29-12-2009 18:38
Malaggar
   
Ocena:
0
A ten film ma do zaoferowaniacoś poza 3D? Nie.
29-12-2009 19:09
Scobin
   
Ocena:
0
Nie wiem, jak by wyglądała Pandora w 2D, ale jeśli nawet w połowie tak dobrze, jak w IMAX-ie, to i tak nieźle. Ja się na filmie najlepiej bawiłem wtedy, kiedy nie było żadnych specjalnych postępów w fabule, tylko te niesamowite cukierki dla oczu. :-)
29-12-2009 20:39
Cherokee
   
Ocena:
0
@"Szczególnie jeśli dorzucimy do tego najlepsze, najbardziej dopieszczone 3D jaki widziałem."

Jest w tym dopieszczonym 3D pewien zgrzyt (chyba, że mi się coś wydawało). Otóż zdaje się, że sekwencje generowane komputerowo faktycznie mają pełne 3D z pełną głębią ostrości na wszystkich planach, natomiast te udziałem aktorów mają nadal tylko jedną płaszczyznę ostrości, tzn. obiekty bardziej z przodu i bardziej z tyłu są rozmyte. Momentami jest to bardzo irytujące i dezorientujące, jeśli bowiem widz zażyczy sobie spojrzeć na inny plan niż ten, na którym znajduje się obiekt zainteresowania kamery, rozmycie obiektów sprawa nieprzyjemne wrażenie niemożności skupienia wzroku. Ktoś to zauważył? Np. na samym początku, w scenie rozmowy Jake'a z prawnikami RDA?

EDIT: czy wersja IMAX-owa bardzo różni się od zwykłego 3D? Tzn. czy np. pole widzenia jest faktycznie większe, czy to po prostu ten sam obraz jeszcze bardziej powiększony?
29-12-2009 20:50
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Proporcje są trochę inne, obraz nie jest jedynie powiększony, ale jest trochę więcej na górze i na dole.
29-12-2009 20:57
~Ralf

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ma coś do zaoferowania= rozrywkę
30-12-2009 10:18
Ninetongues
   
Ocena:
0
Avatar to pełna klasa i kropka.

Cameron zrobił dokładnie to, co chciał zrobić. Brakuje oczywiście jakiegoś "edge'a" jak w District9, brakuje trochę cohones, trochę brudu i krwi, ale nie zapominajmy że to raczej film familijny, mniej ostry niż np. Tańczący z Wilkami.

Głównym bohaterem jest Pandora, i to dla niej idzie się do kina, tak jak w przypadku Gwiezdnych Wojen nie idzie się do kina dla genialnej fabuły, tylko dla mieczy świetlnych i szturmowców.

3D jest zajebiste, i tak, uważam, że już za parę lat to będzie standard po prostu. Dźwięk, kolor i w końcu 3D.

A co do recki, to najbardziej podoba mi się porównanie Avatara do Jurrasic Park. Jest to "rewolucja" na podobną skalę, ani mniej, ani więcej.

I ja też muszę się wybrać do kina drugi raz.
30-12-2009 16:44
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wizualnie Pandora to koszmar człowieka na kacu. Te prymitywne zestawienia jaskrawych kolorów i koncepty jak z kolejnego RTSa potrafią przyprawić o mdłości. dodatkowo jakikolwiek brak pomysłu na obróbkę całości, wszytko postawione na efekt 3d. Znakomity przykład kiczu, wizualnego techno "bez ciekawej melodii, ale za to jakie basy".
30-12-2009 17:14
Scobin
   
Ocena:
0
A ilu dorosłych facetów ten kicz cieszy! ;-) (Włącznie z obok podpisanym).
30-12-2009 18:08
~Cadogan

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mnie natomiast spodobała się wizja ludzkości, będącej czymś na kształt Plagi wszechświata- eksploatująca każdą planetę, jaką może. Ta zamiana ról- Obcy się bronią, a Ziemianie atakują- o dziwo jest bardzo subtelna i łatwo można jej sobie w ogóle nie uzmysłowić.

Świetny film i świetna recka Craven ;) Pozdro dla Ciebie.
31-12-2009 10:14
Scobin
   
Ocena:
0
Nieee, tam nie ma nic subtelnego, przynajmniej w drugiej połowie filmu. :)
31-12-2009 10:21

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.