» Recenzje » Atrofia - Lauren DeStefano

Atrofia - Lauren DeStefano


wersja do druku

Miłość w czasach futurystycznej zarazy

Redakcja: Alicja 'cichutko' Laskowska

Atrofia - Lauren DeStefano
Trójka jest w wielu kręgach kulturowych liczbą o dużym znaczeniu. Również dla początkujących pisarzy zdaje się ona całkiem istotna, gdyż ostatnimi czasy rozpowszechniło się debiutowanie powieścią będącą pierwszym tomem planowanej trylogii – i tak też jest w przypadku Atrofii. Niestety, tym razem na pewno nie będę czekał z zapartym tchem na kontynuację.

Lepiej zapobiegać, niż leczyć. Wychodząc z tego założenia, naukowcy i lekarze przyszłości stworzyli ludzi pierwszego pokolenia, powstałych na skutek sztucznego zapłodnienia, długowiecznych i odpornych na choroby. Jednak konsekwencje zabawy ludzkim genomem bywaja czasem trudne do przewidzenia. Potomstwo tych pozornie idealnych osobników jest bowiem zakażone tajemniczym wirusem i przez to żyje niezwykle krótko – dziewczynki dożywają lat dwudziestu, chłopcy dwudziestu pięciu. Narratorka powieści, Rhine, obchodziła już szesnaste urodziny – a to oznacza, że jej czas pomału dobiega końca. Jeżeli dodać do tego fakt, że codziennie musi walczyć o przetrwanie na powojennym Manhattanie, a jej rodzice zginęli w zamachu bombowym, wydaje się, że sytuacja nie może się już pogorszyć. A jednak… Dziewczyna zostaje porwana, a następnie zmuszona do poligamicznego małżeństwa z arystokratą. Jeżeli nie chce zgnić w lochu, musi udawać posłuszną żonę, a także starannie ukrywać romans z jednym ze służących, Gabrielem. Czy uda jej się uciec z tej złotej klatki, czy też luksusy stłumią pragnienie wolności?

Literatura postapokaliptyczna często prognozuje, że po zagładzie ludzka cywilizacja cofnie się w rozwoju, zwykle lądując z powrotem w wiekach ciemnych. W powieści Lauren DeStefano regresja nie jest aż tak daleko posunięta – przedstawione przez nią powojenne i dręczone wirusem społeczeństwo przypomina raczej Anglię z końca XIX wieku. Bogaci opływają tam w luksusy i bawią się życiem, biedni zaś walczą o przetrwanie, dziesiątkowani przez głód i choroby. Również stroje, etykieta i prezentowany model kobiety doskonale pasują do tej epoki. Choć więc teoretycznie mamy do czynienia z romansem SF, nie bardzo daje się to odczuć podczas lektury.

Persony dramatu to wrażliwa, ale silna dziewczyna, wbrew woli zamknięta w świecie bogactwa i luksusu, troskliwy i niezbyt stanowczy mąż oraz przystojny, choć biedny "ten trzeci". Rhine wygląda i zachowuje się jak typowa bohaterka romansów wiktoriańskich – jest piękna, lecz skromna, zaradna, pomysłowa i dzielna, a także bardzo przyzwoita. Jeżeli dodać do tego typowe dla tamtej epoki stroje, rozrywki i podziały klasowe, bez trudu można zapomnieć o związkach powieści z fantastyką naukową. Jedyne, co przypomina czytelnikowi, że akcja toczy się w przyszłości, to sporadyczna obecność hologramów czy kart magnetycznych. Niekoniecznie musi to być wada, jednak osoby liczące na bardziej typowe połączenie SF i romansu mogą się rozczarować.

Tym bardziej, że również sam wątek romantyczny jest nieco inny niż w dominujących obecnie na rynku klonach Zmierzchu. Brak tu pikanterii, wszelkie akty bardziej namiętne niż pocałunek odbywają się za kulisami, a same myśli o nich wywołują u bohaterki zgorszenie, nie wspominając już o swoim w nich udziale. Atrofia to romans w starym stylu, kładący nacisk głównie na emocjonalną stronę miłości, fizyczność zaś spychający na margines. Próżno w niej również szukać ekscytacji innego rodzaju – autorka zupełnie nie radzi sobie z budowaniem napięcia. Mimo to, można tu jednak znaleźć sceny niosące ze sobą potężny ładunek emocjonalny, gdyż targana sprzecznymi uczuciami Rhine potrafi przejawiać niezwykłą dla większości bohaterów współczesnych powieści z tego gatunku głębię charakteru. Również pozostałe postacie są czymś więcej niż tylko płaskimi sylwetkami, toteż czytelnik z łatwością wczuwa się w ich sytuację i rozumie kierujące nimi pobudki. Choć więc powieść Lauren DeStefano nie wywoła raczej u nikogo wypieków na twarzy, to miłośnicy wzruszeń i nieco dojrzalszych romansów powinni być ukontentowani.

Zwolennicy logicznej konstrukcji świata będą za to musieli obejść się smakiem. Choć inspiracja minioną epoką jest w powieści bardzo widoczna, autorka wiele kwestii – jak choćby powrót systemu klasowego czy modę rodem z XIX wieku – wcisnęła do świata przyszłości na siłę i bez żadnego uzasadnienia. Wykreowane przez nią Stany Zjednoczone są pełne logicznych dziur i nieścisłości, tak dużych, jak i małych; dziur, które odbierają wiele przyjemności z lektury książki. Jedne z najbardziej uderzających dotyczą stanu społeczeństwa po apokalipsie. Choć bowiem autorka próbuje nakreślić jego obraz, to jest on niepełny i niezbyt wiarygodny – dziwi choćby niemal całkowity zanik religijności.

Rozczarowuje również podjęta przez DeStefano próba włączenia się do debaty odnośnie zapłodnienia in vitro i genetycznych modyfikacji człowieka. Choć jej stanowisko daje się bez problemu odczytać – tak z historii wykreowanego przez nią świata, jak i sposobu przedstawienia w powieści zajmującego się tego typu badaniami teścia Rhine, Mistrza Vaughna – nie przytacza ona na jego poparcie żadnych merytorycznych argumentów, a jedynie straszy niejasno zarysowanymi naukowymi demonami, niemającymi zwykle choćby cienia logicznego uzasadnienia. Szkoda, gdyż temat daje wiele możliwości do dyskusji, które w tym przypadku zostały zmarnowane.

Atrofia to w gruncie rzeczy nie najgorszy romans. Należy jednak pamiętać, że jest przy tym niezbyt logicznie skonstruowany i pozbawiony głębszego przesłania, do którego mógłby aspirować. Dla fanów gatunku może być przyjemną chwilą rozrywki, dla pozostałych będzie jedynie stratą czasu.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Atrofia
Cykl: Chemiczne światy
Tom: 1
Autor: Lauren DeStefano
Tłumaczenie: Magdalena Rychlik
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 12 lipca 2011
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka
Format: 125×195mm
ISBN-13: 978-83-7648-821-9
Cena: 34,00 zł

Komentarze


Eva
   
Ocena:
+1
Brzmiące szowinistycznie, ale dyktowane czystą, żywą i niewinną (naprawdę!) ciekawością pytanie:
Michale "von Trupko" Gola, ile romansów przeczytałeś w życiu?
17-02-2012 21:42
earl
   
Ocena:
0
"Trójka jest w wielu kręgach kulturowych liczbą o dużym znaczeniu".

Jest przecież takie rosyjskie powiedzenie - Boh trojcu liubit'.
17-02-2012 22:02
von Trupka
    @Eva
Ocena:
0
Przepraszam za poślizg z odpowiedzią.

Trudno powiedzieć, żeby było ich dużo, coś w okolicach dziesięciu, dwunastu. Czyżby moja recenzja brzmiała mało obiektywnie?
19-02-2012 17:23
Eva
   
Ocena:
0
Nie, zdziwiłam się tylko faktem iż recenzja napisana przez mężczyznę obfituje w uwagi na temat typowo babskiego gatunku, sugerujące, że autor jest rzeczonego gatunku znawcą. A przynajmniej... No, że jest zaznajomiony. Co się rzadko zdarza. Dlatego postanowiłam zapytać, to naprawdę była niewinna ciekawość :)
19-02-2012 18:32
Scobin
   
Ocena:
0
Całe szczęście, że nie zarzut. :)
19-02-2012 19:10
Eva
   
Ocena:
+1
Zarzut miałam w planach awaryjnych, gdyby się okazało że nie czytał, ale-przecież-wszyscy-wiedzą-jak-wyglądają-romanse, bo w małostkowości swej dopuszczałam taką możliwość (ale jej nie zakładałam) ;)
19-02-2012 19:33
von Trupka
   
Ocena:
+1
Powiedziałbym, że są to wątpliwości zrozumiałe, a ciekawość uzasadniona. Znawcą bym się nie nazwał, ale trochę doświadczenia z nimi mam. ;)
19-02-2012 19:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.