30-01-2010 16:53
Astroarcheologia cz.2
W działach: Wszechświat, astroarcheolgoia | Odsłony: 118
Druga część i zarazem ostatnia mojego artykułu o wdzięcznym tytule: "Wszechświat". Część pierwszą można znaleźć tu:
http://polter.pl/feanor785,blog.html?8150
No to teraz już mnie zdołują na komentarzach konkretnie...
Za największego i jednocześnie najbardziej radykalnego poszukiwacza kosmitów na naszym globie, świat uznał Szwajcara Daenikena. Pomimo, że jego wizję są często wręcz absurdalne i czytając jego prace można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z fanatykiem, trzeba mu oddać, że niektóre z jego teorii nie są pozbawione podstaw. Sztandarowym dowodem wg Daenikena na działanie obcych na Ziemi są rysunki na płaskowyżu Nazca. W istocie jest to jedna z najbardziej niezwykłych zagadek pozostawionych nam w spadku po kulturach amerykańskich. Cała pustynia, którą podobno obcy wybrali na idealne miejsce do lądowania, pokryta jest dwudziesto- trzydziestocentymetrowymi rowkami. Z początku sądzono, że jest to jakiś skomplikowany system irygacyjny, jednak dopiero niemiecki archeolog dr Paul Kosok wykluczył tę hipotezę. Do zbadania płaskowyżu użyto samolotów i wtedy oczom ludzi ukazał się pełen geniusz twórców największego i najdziwniejszego ogrodu zoologicznego na Ziemi. Datowany na około półtora tysiąca lat temu zabytek kultury prekolumbijskiej, składa się z ponad trzystu, wielokrotnie powiększonych obrazów przedstawiających organizmy żyjące na naszej planecie. Największy z nich ma około dwustu metrów długości, więc osoba wykonująca go nie miała szans zobaczyć go w całości. Chyba że, jak wg Daenikena było, znaki w Nazce pozostawili kosmici. Co ciekawe nawet przy obecnych skomplikowanych maszynach i całej geodezji, stworzenie podobnego dzieła byłoby niemożliwe! Naniesienie ogromnych rysunków na skalisty płaskowyż, mogłoby okazać się niezwykle złożone i wymagałoby gigantycznego nakładu pracy z wykorzystaniem najnowszych technologii.
Większość specjalistów twierdzi, że technika powstawania rysunków była o tyle prosta, że najpierw tworzono niewielki szkic, mniej więcej dwumetrowy, który następnie dzielono na mniejsze fragmenty, tak aby każdy z artystów dokładnie widział swój kawałek całości. Znacznie trudniej jest jednak opowiedzieć po co w ogóle powstały. Deaniken twierdzi oczywiście, że są to drogowskazy i wskazówki dla kolejnych przybyszów z daleka, mających w przyszłości odwiedzić naszą Ziemię. Specjaliści sądzą jednak, że Nazca była gigantycznym sanktuarium ludów zamieszkujących tamte rejony. Tylko po co im wtedy znaki, których i tak nie mogli zobaczyć?
Kolejnym domniemanym znakiem bytności kosmitów na Ziemi są jaskinie w Mezoameryce(dzisiejszy Meksyk). Podczas trzęsienia Ziemi odsłonił się kompleks jaskiń, w których znaleziono malowidła naścienne, sceny z wydarzeń i kataklizmów mających nawiedzić Ziemię. Podobno były tam również sarkofagi obcych, ze specjalnym dyskami. Według niektórych astroarcheologów w tych płytach zapisana jest pamięć przybyszów z kosmosu. Co ciekawe, po pierwszych entuzjastycznych wiadomościach z wykopalisk, władzę (czy może ktoś inny) zretuszowały sprawę. Podobnie rzecz się ma z tzw. „Kamieniami Dropa”, odkrytymi w środkowej Azji. Istnieje pewna stara legenda, według której „z nieba wśród dymu i ognia” na Ziemię spadło COŚ, a potem z tego czegoś wyszli bardzo niewielcy pseudoludzie. Mieszkańcy terenów, na których spadł ów statek kosmiczny rozpoczęli walkę z najeźdźcami, jednak ci wobec najwyraźniejszego braku środków czy pobudek, chcieli pokoju. Według legendy, obcy przekonali miejscowych że nie mają złych zamiarów, nauczyli ich wielu przydatnych rzeczy, później żyli normalnie między ludźmi, nawet się z nimi mieszając. Kamienie znaleziono w pewnej jaskini w Himalajach, zostały one jednak natychmiast ‘skradzione’, a sprawa ucichła. W środkowej Azji do tej pory żyje plemię niezwykle niskich, o chorym, żółtym kolorze skóry ludzi. Ich wzrost często nie przekracza 80 cm. A że karły w gatunku homo sapiens zdarzają się 1:200000, to...
Przykładów, na których astroarcheolodzy opierają swoje teorie, jest bez liku: choćby niewyczerpane źródło inspiracji każdej epoki, jakimi są piramidy czy tajemnicze Kręgi w Wielkiej Brytanii, Stonehenge i Seahenge. Nawet przyglądając się kulturom Ameryki przedkolumbijskiej widzimy pewne nieprawidłowości, nieścisłości. Choćby dlaczego rdzenni mieszkańcy tych ziem kłaniali się konkwistadorom i uważali ich za bogów, kiedy ci przybyli na z nieznanego im lądu? Ale istnieje pewne podanie, które to wyjaśnia. W księdze Chlam Balam czytamy: „...Są synami Słońca, są brodaci. Przychodzą ze wschodu, a kiedy przybywają na tę ziemię, stają się jej panami. Są białymi ludźmi, są początkiem czasy...”. Hipotetyczną datą lądowania Obcych na naszej planecie był być może rok 3373 p. n. e. Od tego czasu bowiem zaczyna się liczenie upływu czasu według kalendarza Majów. A przecież początkiem ery jest zawsze wydarzenie ważne, przełomowe dla danej kultury.
Oczywiście, na pierwszy rzut oka astroarchelogię można porównać do steku bzdur, jakimi są choćby teorie Masońsko – Żydowskich spiskowców i temu podobnych, niegodnych uwagi twierdzeń. Nie można bezkrytycznie czytać dzieł na ten temat, nie można jednak bezsprzecznie odrzucić hipotezę, że Daeniken i reszta mają trochę racji... Jedno jest pewne: nie odkryliśmy jeszcze wszystkich tajemnic Ziemi i z pewnością czeka nas jeszcze nie jedna niespodzianka na drodze do pełnego jej poznania. A może jednak Szwajcar ma rację? A Jezus rzeczywiście był Kosmitą, a wniebowstąpienie to tak w gruncie rzeczy porwanie przez UFO?
http://polter.pl/feanor785,blog.html?8150
No to teraz już mnie zdołują na komentarzach konkretnie...
Za największego i jednocześnie najbardziej radykalnego poszukiwacza kosmitów na naszym globie, świat uznał Szwajcara Daenikena. Pomimo, że jego wizję są często wręcz absurdalne i czytając jego prace można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z fanatykiem, trzeba mu oddać, że niektóre z jego teorii nie są pozbawione podstaw. Sztandarowym dowodem wg Daenikena na działanie obcych na Ziemi są rysunki na płaskowyżu Nazca. W istocie jest to jedna z najbardziej niezwykłych zagadek pozostawionych nam w spadku po kulturach amerykańskich. Cała pustynia, którą podobno obcy wybrali na idealne miejsce do lądowania, pokryta jest dwudziesto- trzydziestocentymetrowymi rowkami. Z początku sądzono, że jest to jakiś skomplikowany system irygacyjny, jednak dopiero niemiecki archeolog dr Paul Kosok wykluczył tę hipotezę. Do zbadania płaskowyżu użyto samolotów i wtedy oczom ludzi ukazał się pełen geniusz twórców największego i najdziwniejszego ogrodu zoologicznego na Ziemi. Datowany na około półtora tysiąca lat temu zabytek kultury prekolumbijskiej, składa się z ponad trzystu, wielokrotnie powiększonych obrazów przedstawiających organizmy żyjące na naszej planecie. Największy z nich ma około dwustu metrów długości, więc osoba wykonująca go nie miała szans zobaczyć go w całości. Chyba że, jak wg Daenikena było, znaki w Nazce pozostawili kosmici. Co ciekawe nawet przy obecnych skomplikowanych maszynach i całej geodezji, stworzenie podobnego dzieła byłoby niemożliwe! Naniesienie ogromnych rysunków na skalisty płaskowyż, mogłoby okazać się niezwykle złożone i wymagałoby gigantycznego nakładu pracy z wykorzystaniem najnowszych technologii.
Większość specjalistów twierdzi, że technika powstawania rysunków była o tyle prosta, że najpierw tworzono niewielki szkic, mniej więcej dwumetrowy, który następnie dzielono na mniejsze fragmenty, tak aby każdy z artystów dokładnie widział swój kawałek całości. Znacznie trudniej jest jednak opowiedzieć po co w ogóle powstały. Deaniken twierdzi oczywiście, że są to drogowskazy i wskazówki dla kolejnych przybyszów z daleka, mających w przyszłości odwiedzić naszą Ziemię. Specjaliści sądzą jednak, że Nazca była gigantycznym sanktuarium ludów zamieszkujących tamte rejony. Tylko po co im wtedy znaki, których i tak nie mogli zobaczyć?
Kolejnym domniemanym znakiem bytności kosmitów na Ziemi są jaskinie w Mezoameryce(dzisiejszy Meksyk). Podczas trzęsienia Ziemi odsłonił się kompleks jaskiń, w których znaleziono malowidła naścienne, sceny z wydarzeń i kataklizmów mających nawiedzić Ziemię. Podobno były tam również sarkofagi obcych, ze specjalnym dyskami. Według niektórych astroarcheologów w tych płytach zapisana jest pamięć przybyszów z kosmosu. Co ciekawe, po pierwszych entuzjastycznych wiadomościach z wykopalisk, władzę (czy może ktoś inny) zretuszowały sprawę. Podobnie rzecz się ma z tzw. „Kamieniami Dropa”, odkrytymi w środkowej Azji. Istnieje pewna stara legenda, według której „z nieba wśród dymu i ognia” na Ziemię spadło COŚ, a potem z tego czegoś wyszli bardzo niewielcy pseudoludzie. Mieszkańcy terenów, na których spadł ów statek kosmiczny rozpoczęli walkę z najeźdźcami, jednak ci wobec najwyraźniejszego braku środków czy pobudek, chcieli pokoju. Według legendy, obcy przekonali miejscowych że nie mają złych zamiarów, nauczyli ich wielu przydatnych rzeczy, później żyli normalnie między ludźmi, nawet się z nimi mieszając. Kamienie znaleziono w pewnej jaskini w Himalajach, zostały one jednak natychmiast ‘skradzione’, a sprawa ucichła. W środkowej Azji do tej pory żyje plemię niezwykle niskich, o chorym, żółtym kolorze skóry ludzi. Ich wzrost często nie przekracza 80 cm. A że karły w gatunku homo sapiens zdarzają się 1:200000, to...
Przykładów, na których astroarcheolodzy opierają swoje teorie, jest bez liku: choćby niewyczerpane źródło inspiracji każdej epoki, jakimi są piramidy czy tajemnicze Kręgi w Wielkiej Brytanii, Stonehenge i Seahenge. Nawet przyglądając się kulturom Ameryki przedkolumbijskiej widzimy pewne nieprawidłowości, nieścisłości. Choćby dlaczego rdzenni mieszkańcy tych ziem kłaniali się konkwistadorom i uważali ich za bogów, kiedy ci przybyli na z nieznanego im lądu? Ale istnieje pewne podanie, które to wyjaśnia. W księdze Chlam Balam czytamy: „...Są synami Słońca, są brodaci. Przychodzą ze wschodu, a kiedy przybywają na tę ziemię, stają się jej panami. Są białymi ludźmi, są początkiem czasy...”. Hipotetyczną datą lądowania Obcych na naszej planecie był być może rok 3373 p. n. e. Od tego czasu bowiem zaczyna się liczenie upływu czasu według kalendarza Majów. A przecież początkiem ery jest zawsze wydarzenie ważne, przełomowe dla danej kultury.
Oczywiście, na pierwszy rzut oka astroarchelogię można porównać do steku bzdur, jakimi są choćby teorie Masońsko – Żydowskich spiskowców i temu podobnych, niegodnych uwagi twierdzeń. Nie można bezkrytycznie czytać dzieł na ten temat, nie można jednak bezsprzecznie odrzucić hipotezę, że Daeniken i reszta mają trochę racji... Jedno jest pewne: nie odkryliśmy jeszcze wszystkich tajemnic Ziemi i z pewnością czeka nas jeszcze nie jedna niespodzianka na drodze do pełnego jej poznania. A może jednak Szwajcar ma rację? A Jezus rzeczywiście był Kosmitą, a wniebowstąpienie to tak w gruncie rzeczy porwanie przez UFO?