» Bohaterowie Niezależni » Bohaterowie Krain » Arminiusz Zwyciężony

Arminiusz Zwyciężony


wersja do druku

Na-tarczy-wy paladyn

Redakcja: Marek 'Planetourist' Golonka

Czasami po prostu jest tak, że chroniąc krocze dostajesz po pysku od kolesia dwa razy mniejszego od siebie. To niesamowite, jak wysoko można skoczyć bez rozbiegu. I jak daleko można polecieć po walnięciu w podbródek.

Wołają na mnie Arminiusz, a nazwisko wolałbym zachować dla siebie. Zbyt długo podróżowałem po planach, żeby ryzykować nadmierną szczerością. Jasne, dla rozpoznania określają mnie Zwyciężonym. To chyba ja wpadłem na ten pomysł, ale nie jestem pewien - sporą część życia spędziłem odwiedzając szpitale i lazarety. Nawet przeleżałem parę nocy u jakiejś czarownicy. No wiecie, kiedy ta mnie znalazła, wśród drzew, właśnie tłukłem się z bandą ogrów. Wrzasnęła, patrzę w jej stronę i łup!, na łeb mi spada maczuga. Standard. Przyznam, że z pamięcią u mnie raczej kiepsko i mam kilka luk we wspomnieniach. Może trochę więcej niż kilka.

Że skąd? Prosta rzecz - jestem Zwyciężony, nie? Żaden ze mnie pacyfista ani nic w tym stylu. Zresztą długo ćwiczyłem fechtunek. Byłem bodajże najlepszym uczniem na roku, nauczyciele nie mogli się nadziwić, jak łatwo łapię podstawy. Problem w tym, że dawno temu poprzysiągłem walczyć uczciwie. Co, nie wspominałem? Może nie wyglądam, ale jestem paladynem Ilmatera. Nie, bez jakiejś szczególnej przyczyny - mówią na to powołanie, wiesz. Pewnego razu szukałem pracy, a jestem synem szewca i co nieco tymi dłońmi wyciąć czy zszyć umiałem. Zabawne choć żyłem w moim mieście czternaście lat, to tego dnia zgubiłem się ponad dziesięć razy. Jakby mnie coś zaćmiło. I za każdym razem, jak mniej więcej orientowałem się, co, gdzie i jak, to byłem akurat pod schodami świątyni. To nie mógł być przypadek. I oto jestem.

Ale wracając... No bo patrz - walczyłeś kiedyś w karczmie? Wiesz, ktoś bierze krzesło, ktoś miota butelką czy nożem, niektórzy sięgają po tulipany. A ty masz jakąś tam przysięgę i wiesz, że jedyne, co możesz robić, to wyciągnąć ostrze i czekać na podjęcie wyzwania. I tak stoisz i czekasz, aż w końcu obrywasz stołem.

Albo towarzyszyłem raz oddziałowi straży miejskiej i wyruszyliśmy w pogoń za złodziejami, lądując koło jakiejś wsi. Do lasu poszliśmy i nagle milicjant oznajmia: "Zróbmy zasadzkę!" To cierpliwie mu tłumaczę, że tak nie przystoi bogobojnym mężom. I wychodzi, że ja stoję jak drąg na środku traktu, a reszta czai się na drzewach. Zagadać miałem bandytów, to zagadałem. Nim moi kompani wyskoczyli z kryjówek, zarobiłem parę cięć. I kilka nowych blizn.

Zresztą bywało gorzej. Wiadomo, że moi wrogowie nie muszą grać uczciwie, dlatego często bywam atakowany przez ich gromadę, jak idę sam. Albo walą do mnie z kusz. Albo stawiają wnyki. Tak, wnyki. Na niedźwiedzie. To niesamowite, na co człowiek może trafić w czasie podróży - mam ślady do dziś. Gorzej, że to nie działa w drugą stronę. Nigdy nie napadam na inną osobę, o ile nie jest uzbrojona, zdrowa i świadoma mej obecności. Nie wolno mi podsłuchiwać, skradać się ani atakować wroga inaczej, jak samemu, o ile nie jest znacznie silniejszy ode mnie. Już kiedyś zdarzyło mi się, że nie mogłem dołączyć się do walki z upadłym paladynem, bo towarzyszyło mi dwóch silnych wojaków. Tak, bywa niezręcznie.

Ale nie narzekam. Chociaż regularnie zarabiam bęcki, to jakoś żyję. Zawsze ktoś mówi "zostawmy go, niech się wykrwawi" i po paru godzinach mogę sobie pójść. Albo zamyka mnie w lochach z duża ilością gwoździ, którymi mogę przeciąć liny i otworzyć zamek. Albo nagle wkracza do akcji ktoś trzeci, na przykład wy. Dzięki za pomoc, sam bym tu nie dotarł.

Nie dowierzacie, co robi paladyn w takim miejscu? No, jak już wspominałem, mam problemy z pamięcią. I chyba obluzowały mi się klepki. Uzdrowiciele stwierdzili, że powinienem się udać gdzieś w dzicz, na łono natury, uspokoić się, nawdychać świeżego powietrza. Zresztą świątynia też stwierdziła, że mój styl wyklucza mnie ze społeczności miejskich. Ich zdaniem zbyt wiele we mnie miłości do prawa, a zbyt mało elastyczności, by móc to prawo przenosić na innych. Teraz więc staram się kierować w swojej służbie szczyptą zdrowego rozsądku i dbać o własne zdrowie.

Dlatego przyłączyłem się do obozowiska łowców. Mogę żyć w ubóstwie, bo wszyscy żyją w ubóstwie i nikomu nie zależy na mieszkaniu w droższym namiocie. Jest mi tu dobrze, często chodzę pomagać w polowaniach - oczywiście jako zbrojny, nie tropiciel. Posiadam też święcenia Nosiciela Bólu i zdarza mi się przewodzić różnym ceremoniom - niektórzy wolą typową dla miast wizję religii od druidyzmu. Jasne, nie będąc stąd i często podróżując jestem uważany za wiecznego przybysza, niemniej pozostaję cennym nabytkiem - zawsze przyda się dodatkowy uzdrowiciel i wojownik, zdolny pomóc w odparciu najazdu.

Proszę, skosztujcie jeszcze trochę ryby. Mogę powiedzieć wam co nieco o okolicy - mieszkańcy to dobrzy i prości ludzie, ale nieufni jak pierun. Gdybyście potrzebowali też jakiejś pomocy albo eskorty - walcie jak w dym. Nie obraziłbym się też za mały wkład finansowy - wioska na pewno byłaby bardzo wdzięczna za trochę złota.


Zastosowanie Arminiusza w kampanii

Póki głupota, póty i nadzieja.

- ulubione porzekadło Arminiusza,

wymyślone przypadkiem


Arminiusz jest radykalistą moralnym, śmiało wcielającym w życie swe poglądy. Fanatycznie oddany dobru, wierzy w drugą szansę i samoistną wartość, jaką jest życie z zasadami. Może pojawić się w każdej wiosce i każdej strefie klimatycznej - zarówno w Dolinie Lodowego Wichru lub Wolnym Mieście Greyhawk, jak i na Shurrocku czy Ysgardzie. Pasującym tak do niego, jak i prawie każdej przygody sposobem zapoznania go z drużyną byłoby postawienie go na ich drodze jako poobijaną i bełkoczącą ofiarę potyczki z dowolnym przeciwnikiem. Postaci mogą też zostać wysłani przez troskliwych współplemieńców na jego poszukiwania, co ostatecznie skończy się takim samym spotkaniem.

Arminiusz stanowi raczej element tła – może być doradcą, gospodarzem i sojusznikiem graczy. Łącznikiem pomiędzy drużyną a wioską, do której przybyli. Osobą obdarzoną dobrą wolą i chęcią pomocy, a przy tym całkiem silną. W służeniu innym tą ostatnią zaletą przeszkadza jego nieco groteskowe założenie, że "należy zawsze grać uczciwie". Jeżeli bohaterowie postanowią wynająć go jako pomoc w walce, muszą liczyć się z tym, iż w starciu ze sprytnym przeciwnikiem, paladyn może łatwo zostać ogłuszony, skrępowany, przygnieciony kamieniami czy oszukany. Poza tym zapewne nie uda się wykonać z jego pomocą żadnego skomplikowanego planu - wynajęcie go to wyrażenie zgody na otwartą, uczciwą (w każdym razie ze strony drużyny) konfrontację.

Jedyną przykrością w relacji z Ilmaterem jest to, co czuję, gdy go zawodzę.
- podsumowanie życia religijnego Arminiusza


Postać ta zawsze cudem - albo niewiarygodnym szczęściem - unika śmierci i kalectwa. Być może to zasługa jego niewzruszonego trzymania się określanych zasad - w każdym razie, po każdej porażce Arminiusz budzi się parę godzin, dni lub tygodni później, w nieco dziwnych okolicznościach i z pustką w głowie. Oczywiście, nie zawsze przegrywa, jednak zdecydowanie łatwiej go pokonać niż wiele innych osób o podobnej tężyźnie czy umiejętnościach.

Majątek, wygląd i ekwipunek

Człowiek bogaty nie musi być człowiekiem szczęśliwym, ale ma na pewno mniej powodów do płaczu niż człowiek biedny.
- wyjątek z dyskusji Arminiusza

na temat jego sporych ilości złota


Lokum Arminiusza nigdy nie wyróżnia się z otoczenia - nieważne, czy jest to szałas, glinianka czy tipi. Jako kapłan jest zobowiązany do posiadania rozmaitych medykamentów, zawsze na szyi nosi też święty symbol Ilmatera - związane za nadgarstki dłonie. Nie przejmuje się tym, czy jest bogaty, czy biedny, po prostu stara się nie latać za błyskotkami i zbytkami. Posiada spore ilości pieniędzy, które zebrał podczas swoich podróży na rzecz kościoła Ilmatera, a których znaczną część odwozi co jakiś czas do pobliskiej świątyni. Nie przywiązuje wielkiej wagi do tych skarbów, jednak gdyby stracił całe złoto akurat po przyjeździe graczy, domyślił by się, skąd może je odzyskać - i spróbował to zrobić. Ewentualne umeblowanie zdobywa na drodze kupna lub najmu (a nierzadko i darowizny) już na miejscu. Po świecie podróżuje pieszo lub dołączając do karawan kupieckich - jego rumak, którego może zgodnie ze zdolnością na mocy bycia paladynem przywoływać, dosyć szybko żegna się z materialną powłoką. To nie dziwi, bacząc na tryb życia właściciela.

Nosząc zazwyczaj ubrania typowe dla danej strefy klimatycznej, Arminiusz nie zapomina o pancerzu, jakim jest jego ulubiona zbroja skórzana - zdobyta w pierwszej wiosce, do której przybył i w której spędził okrągły rok. Zazwyczaj to w niej udaje się na wyprawy łowieckie i uczestniczy w życiu obozowym. Posługuje się wtedy włócznią i swoim nożem, który bardzo często określa zwrotem "Cholerne żelastwo ". Zazwyczaj w krytycznej sytuacji okazuje się, że zapomniał go ze sobą zabrać, albo spędza całe przedpołudnie na jego poszukiwaniach. Wściekłe okrzyki właściciela są dozą rozrywki dla sąsiadów.

Bardziej paradnym zestawem, który przywdziewa z czcią na chwile spodziewanej walki, ceremonie i inne wyjątkowe okazje, jest dobra zbroja płytowa, pielęgnowana i regularnie oddawana do naprawy ze względu na liczne dziury. O ile pancerz ów jest darem od świątyni, o tyle jego zaczarowany miecz dwuręczny jest zwykłą, zakupioną na targu klingą. Nic dziwnego, iż paladyn nie kłopocze się określaniem go jakąś konkretną nazwą.

Szczerość wobec innych ludzi uczy szczerości przed sobą samym.
- jedno z powiedzeń Arminiusza


Arminiusz budzi zaufanie swoją otwartą postawą i kredytem zaufania dla każdej istoty nie mającej dwóch głów plujących ogniem. Rekompensuje to jego niezbyt urodziwy wygląd, choć zadbane ciało, przebywające głównie na świeżym powietrzu, może niektórym damom przypaść do gustu. Zależnie od pory roku i miejsca, w którym się znajduje, może być ciemno opalony lub śniady. Ma czarne włosy i nieciekawe, szarozielone oczy. Jego ciało, nie wyłączając twarzy, pokrywa sporo blizn po bitewnych ranach, na punkcie których paladyn ów ma delikatny kompleks. Przyłapał się na tym, że rozmawiając z ludźmi nastawiał się do nich prawym profilem, żeby nie widzieli szramy na lewym policzku. Od tego czasu stara się pracować nad charakterem i podczas rozmowy długo i uporczywie patrzy prosto w oczy rozmówcy, co budzi - zależnie od płci - niepokój lub rumieniec.
 

Pustka w głowie Za każdym razem, gdy Arminiusz traci przytomność, istnieje 40% szans na to, że utraci część najnowszych wspomnień. W takim wypadku wykonaj dwa rzuty k10 i porównaj ich wyniki z poniższymi tabelami.

Tabela 1: Zapomnienie:
k10   <td bgcolor="#000000" width="150>Zakres amnezji
1-5
1k8 dni
6-8
1k6 tygodni
9-0
1k4 miesiące

Tabela 2: Przebudzenie:
k10
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wręcz niesamowite, że ten tekst naprawdę się pojawił. Po ponad roku bodajże.

Dzięki za publikację. Będę musiał sobie go na dniach przeczytać, bo to kanał do dawnej kreatywności człowieka, który kiedyś chodził w moim ciele.
14-04-2010 22:48
Nefarius
   
Ocena:
0
Podobnie jak na forum chwaliłem tak i tu pochwalę. Pomysł świetny i praca również genialna. Dobrze, że coś się ruszyło z działem i zaczęło się od właśnie tej pracy!
15-04-2010 08:38
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Pomysł dalej mi się podoba. Ale dziś napisałbym to lepiej. : )
16-04-2010 16:05
Vindreal
   
Ocena:
0
Nie wątpimy, ale Arminiusz i tak jest świetną postacią.
16-04-2010 16:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.