- Artykuł Cavalry in the American Civil War z Wikipedii
- Spellslinger, wyd. Gozoku
Armia Terytoriów: Kawaleria
Jednym z najmilszych uchu każdego osadnika dźwięków jest... cisza. Bo tętent kopyt zwykle oznacza kłopoty, a dźwięk kawaleryjskiej trąbki zwiastuje rychłe przybycie bandy chuliganów i sadystów, których trzeba nakarmić, napoić i przenocować we własnym domu, bo inaczej podłożą pod nim ogień, a rodzinę powywieszają na najbliższym drzewie. Rzadko kiedy da się więc usłyszeć z ust mieszkańców Terytoriów radosny okrzyk: "Przybyła kawaleria!"
Czego by jednak o kawalerii nie mówić, często jest jedyną rzeczą, która stoi pomiędzy cywilizacją a chaosem, broni mieszkańców przed szarymi futrami i w mig rozpędza bandy oprychów, z którymi żaden szeryf sam nigdy by sobie nie poradził.
Korpus Kawalerii Sprzymierzonych Armii Ekspedycyjnych, jak oficjalnie nazywa się ta część wojsk stacjonujących w Nowym Świecie, to siła, z którą każdy musi się liczyć. Jeśli cała Armia jest ręką, która trzyma Terytoria w żelaznym uścisku, to doskonale wyszkoleni i wyekwipowani kawalerzyści są rewolwerem, po który ta dłoń sięga, gdy dzieje się źle. Pif paf. Nie żyjesz.
Organizacja
W kawalerii służą głównie ludzie (ponad 80% wszystkich żołnierzy) i elfy. Przedstawiciele innych ras zaciągają się do kawalerii rzadko, a krasnoluda czy gnoma w szeregach Korpusu po prostu nie sposób uświadczyć. Jednorodny skład tej formacji sprowadza do minimum napięcia na tle rasowym, które tak często zakłócają względny spokój panujący na Terytoriach.
Poza przynależnością rasową, ważnym wyznacznikiem mentalności i usposobienia żołnierzy kawalerii jest także ich pochodzenie klasowe. Większość kawalerzystów rekrutuje się spośród młodszych synów szlachty (czasem bardzo ubogiej, ale zawsze szlachty) Starego Świata. Reszta to potomkowie przemysłowych magnatów Terytoriów. Dla zwykłych, szarych ludzi w szeregach tej formacji zostaje jedynie niewielki odsetek miejsc.
Taki skład gwarantuje, że Kawaleria zawsze będzie najbardziej lojalną wobec królestw Starego Świata siłą na tym kontynencie, broniącą status quo do ostatniego konia. Przy okazji gwarantuje jej to niezachwiany status najbardziej aroganckiej bandy snobów po tej stronie globu. Nikt nie jest doskonały.
Kawaleria Terytoriów liczy sobie ponad trzy i pół tysiąca żołnierzy, którzy służą w oddziałach po 100 osób każdy. 4 oddziały składają się na batalion, a 3 bataliony - na regiment. Korpus Kawalerii tworzą trzy regimenty.
Większość szeregowców to postacie na 5. poziomie, zwykle mające poziomy w klasie cyngla. Często są wieloklasowcami traperami, rzadziej szelmami. Wielu oficerów posiada poziomy w klasie arystokraty, a ich poziom postaci zazwyczaj nie przekracza 10.
Żołnierze Korpusu noszą standardowe uniformy Armii, składające się z czerwonej kurtki ze złoconymi guzikami, białej kamizelki i białych spodni. Nakrycie głowy stanowi zwykle czarny kapelusz, choć strój paradny przewiduje wykorzystanie charakterystycznych stalowych hełmów z licznymi zdobieniami. Insygnia stopni wojskowych wyszywane są złotą nicią na rękawach (szeregowi i podoficerowie) lub oznaczane przez odpowiedni epolet (oficerowie). Niektórzy bardziej tradycyjni oficerowie noszą także stalowe ryngrafy, choć według regulaminu nie jest to obowiązkowe.
Kwatera Główna: Fort Unity w Landfall
Członkowie: ponad 3 500
Hierarchia: Militarystyczna
Przywódca: Generał Keith Wayland
Religie: Brak
Tajność: Brak
Symbol: Brak
Hierarchia
Korpusem dowodzi obecnie generał Keith Wayland, 4. Wicehrabia Wayland (mężczyzna człowiek Cyn 10/Sze 5/Ary 2), człowiek już dość wiekowy, ale wciąż potrafiący sprawnie zarządzać skomplikowaną machiną łańcuchów dowodzenia i żołnierzy, którą mu powierzono. Jest tradycjonalistą, przywiązanym do odchodzącego już w niepamięć kodeksu rycerskiego i dawnych ideałów. Za jego rządów w uzbrojeniu i umundurowaniu nie wprowadzono najdrobniejszej nawet zmiany. I zapewne tak zostanie do czasu jego przejścia na emeryturę lub śmierci.
Wayland, jako osoba niezwykle wręcz bogata, nie interesuje się zupełnie mizernymi przychodami, jakie mogłoby mu zapewnić ściąganie haraczy z miejscowego "pospólstwa". Ci, którzy go znają, wiedzą również, że nie ma on ambicji politycznych i gardzi wszelkimi gryzipiórkami, a w szczególności Gubernatorem, niezależnie od tego, kto by akurat nie piastował tego stanowiska.
1. (Królewski) Regiment Kawalerii: Ta niezwykle stara jednostka jest jedyną, która wyszła niemal bez szwanku z wojen prowadzonych na Terytoriach pomiędzy królestwami Starego Świata. Wtedy co prawda zwała się jeszcze 6. Regimentem Kawalerii i służyli w niej ludzie, którzy dawno już odeszli z tego świata, ale tradycje elitarności i, co nie zdarza się często, wyśmienitego dowództwa przetrwały. Królewskimi dowodzi obecnie pułkownik James Oswald (mężczyzna człowiek Cyn 6/Sze 6/Ary 1).
2. (Sprzymierzony) Regiment Kawalerii: Nigdy wcześniej nigdzie na świecie nie udało się utrzymać armii złożonej z nacji, które od wieków toczyły ze sobą niemal nieustanne wojny. Nawet w pozostałej części Armii żołnierze z różnych królestw są od siebie oddzieleni, służą w innych oddziałach, śpią gdzie indziej, jedzą o różnych porach. Sprzymierzeni natomiast są jednością. Czasem sprawiają wrażenie, jakby rozumieli się bez słów. Niektórzy powiadają, że ich dowódca, pułkownik Aerin Starshield (mężczyzna elf Cyn 15), dokonał cudu lub użył jakiejś magii, formując ten regiment kilkadziesiąt lat temu. Jak widać, czar nie prysnął.
3. (Terytorialny) Regiment Kawalerii: O ile 1. Regiment to pomnik historii, to do żołnierzy Terytorialnego należy przyszłość. Niemal połowa spośród tych młodych rekrutów wywodzi się z obszaru Terytoriów. Powoduje to pewne tarcia z uważającymi się za lepszych przybyszami zza Wielkiej Wody, ale nielicznej grupie patriotów działającej na Terytoriach daje nadzieję na zbrojne wsparcie w niedalekiej przyszłości. Na czele regimentu stoi sadystyczny podpułkownik Norman Spencer (mężczyzna człowiek Sze 8/Ary 4/Cyn 2), szlachcic ze Starego Świata, który za punkt honoru postawił sobie udowodnienie swoim żołnierzom, że są najgorszym ścierwem na ziemi. Życie jego podkomendnych zdecydowanie nie jest usłane różami.
Motywy i cele
Teoretycznie jedyne cele Korpusu to utrzymywanie dominacji królestw Starego Świata na Terytoriach oraz ochrona mieszkańców tych terenów. W praktyce jednak, do tych dwóch dołączane są bardzo często prywatne dążenia oficerów kawalerii. Jak nietrudno się domyślić, wszelkie zło, które może dotykać szarych obywateli ze strony ich dzielnych obrońców nie zaczyna się od leciwego generała Waylanda. Zaczyna się o stopień niżej...
Oswald i Spencer, kierowani mieszanką chciwości oraz dekadenckiej nudy, tak charakterystycznej dla zesłanych na kraniec świata arystokratów, starają się wydusić ze swoich posad jak mogą najwięcej, przednio się przy tym bawiąc - oczywiście cudzym kosztem. To z ich rozkazów nieposłuszni szeryfowie i burmistrze są włóczeni końmi aż zemrą. To oni kładą łapę na złocie... A niżsi oficerowie? Cóż... Ochoczo wypełniają polecenia. W końcu też zostali zesłani na kraniec świata...
Na szczęście nie wszyscy. Garstka dzielnych żołnierzy faktycznie stara się bronić ludzi i walczyć w ich obronie. I ci szaleńcy, o dziwo, sprawiają, że pamięć o wszelkich zdradach i podłościach ze strony Czerwonych Płaszczy znika, jak woda na Pustkowiach. Zostają rzesze wzdychających panien i wdzięcznych mieszczan.
Ostatnio dość znany na wschodzie stał się oddział kapitana Barduna (mężczyzna człowiek Cyn 9/Tra 3), zwanego przez szare futra Czerwonym Wilkiem, Opowieści o ich bohaterskich walkach z bandą świętej pamięci Pete'a Pestki i brednie o długich wyprawach w Góry Szare w towarzystwie szarych futer można usłyszeć w każdym saloonie w promieniu stu mil od Redemption. Co będzie, gdy te wieści dojdą do uszu jego przełożonych, nie wiadomo.
Sprzymierzeńcy
Korpus, co oczywiste, najściślej współpracuje z resztą Sprzymierzonych Armii Ekspedycyjnych - wykonuje polecenia sztabu, obsadza placówki armii na całych Terytoriach i tak dalej. Zgodnie z zaleceniami Gubernatora, kawaleria wspiera także siły porządkowe miast i miasteczek uiszczających stosowne podatki. Nigdy jednak nie są chłopcami na posyłki. No, prawie nigdy.
Wrogowie
Ciężko wskazać na Terytoriach siłę, która mogłaby stawić czoła kawalerii. Młodzi oficerowie przechwalają się często, że jedna większa kampania wystarczyłaby, by zmieść wszystkie szare futra z powierzchni ziemi. Z jakichś przyczyn jednak, do momentu zawarcia rozejmu nie udało się tego dokonać. Jeśli szare futra złamią warunki porozumienia lub, co bardziej prawdopodobne, jeśli złamie je kompania kolejowa, będzie można zweryfikować te twierdzenia. Teraz jednak, mimo formalnego rozejmu, Czerwone Płaszcze nie pałają do futer przesadną miłością. A pretekst zawsze się znajdzie.
Poza okazyjnym nękaniem tubylców, kawalerzyści trapią całkiem często także wszelkiej maści bandytów, rabusiów i inne typy spod ciemnej gwiazdy, zwłaszcza jeśli poruszają się oni w większych grupach.
Walki
Najważniejszą częścią wyposażenia bojowego kawalerzysty jest jego koń. Do celów wojskowych używa się głównie wałachów i klaczy, choć niektórzy bardziej odważni oficerowie dosiadają ogierów. Żaden oddział nie używa traków jako wierzchowców. Nie tak dawne próby ich wykorzystania skończyły się niepowodzeniem, z uwagi na niemożność znalezienie dostatecznej ilości traków, by wyposażyć w nie cały oddział, a utworzenie jednostki mieszanej nie wchodziło w grę z powodu strachu, jaki wzbudzają one u koni.
Na uzbrojenie kawalerzysty składa się szabla, pistolet oraz karabin lub karabinek, w zależności od formacji.
Lekkie szable są chyba najbardziej charakterystycznym elementem ekwipunku tej formacji. Ostrzone są zwykle jedynie na końcu, gdyż służą głównie do łamania rąk i obojczyków oraz okazyjnych pchnięć, niż do wyprowadzania cięć. Wbrew pozorom, jest to raczej swego rodzaju broń psychologiczną niż prawdziwy oręż. Mało kto jest w stanie spokojnie ładować broń, widząc szarżującego na siebie z zawrotną prędkością jeźdźca w czerwieni.
Prawdziwą bronią współczesnego kawalerzysty jest jednak nie szabla, a pistolet. W magazynach kawalerii znaleźć można przede wszystkim szcześciostrzałowe rewolwery kalibru .36 i .44 cala. W niektórych oddziałach żołnierze noszą po dwie sztuki tych broni, co znacząco zwiększa siłę ognia. Dość szeroko znanym wyjątkiem od tej reguły jest oddział porucznika Westmortona, którego członkowie noszą po cztery czterdziestki czwórki.
Jeśli zachodzi potrzeba walki na daleki dystans, żołnierze sprzymierzonych królestw mają także do dyspozycji karabinki. Jest to broń produkowana na miejscu (sprowadzanie nowszych konstrukcji zza oceanu kosztowałoby fortunę) i dlatego nie różni się niczym od karabinków używanych powszechnie na Terytoriach.
Do tego arsenału doliczyć należy także broń, której co prawda nie ma przy sobie każdy szeregowy żołnierz, ale która zadecydowała o przebiegu niejednej potyczki. Mowa oczywiście o artylerii, a ściślej rzecz biorąc - o konnej artylerii. Są to po prostu lekkie armaty i haubice doprowadzane na pole bitwy przez zaprzęgi konne, których obsługa również porusza się konno. Zapewnia to maksymalną mobilność i szybkość działania. Rzecz jasna, jednostki te nie są używane do rutynowych patroli, a co za tym idzie - nie są widywane zbyt często. Obecnie niewielu w ogóle zdaje sobie sprawę z ich istnienia.
Mimo iż w czasie regularnej wojny Korpus nie ma służyć jako podstawowa siła ofensywna, mając zamiast tego nękać przeciwnika i przeprowadzać akcje zwiadowcze, na relatywnie spokojnych ziemiach na zachód od Gór Szarych zakres obowiązków kawalerii jest znacznie szerszy i bardziej urozmaicony. Można śmiało powiedzieć, że na dziesięciu żołnierzy, jakich widuje w swoim krótkim życiu przeciętny mieszkaniec Terytoriów, ośmiu to kawalerzyści. Nic dziwnego. Jak ujął to jeden z żołnierzy: "Piechota siedzi i trzęsie portkami, a my ubijamy kopytami piach na tych przeklętych pustyniach i odwalamy za nich całą brudną robotę." A brudnej roboty jest niemało. Kawalerzyści ochraniają konwoje i transporty (zarówno wojskowe jak i cywilne), okresowo przeprowadzają "kontrole" co bardziej odludnych miasteczek, a także są pierwszą siłą rzucaną w rejon zagrożenia.
Bibliografia:
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę