» Blog » Archeologia #1
22-01-2008 01:19

Archeologia #1

W działach: RPG, sentymentalnie | Odsłony: 9

Archeologia #1
Hmmm

Czego to student nie odkryje gdy na horyzoncie sesja? Po długich godzinach zakuwania wieczorkiem mam ochotę się psychicznie odstresować. Nie mam czasu na film czy poważną książkę, bo rano trzeba znowu wstawać i wbijać notatki do głowy, ale coś lekkiego przed snem czemu nie? Ostatnio wróciłem do bajek. Tak bajek. Takich starych, typowych dziecięcych książek, które w dzieciństwie czytali mi rodzice. Mam ich ciągle sporo na półce, więc wydobyłem opasłe tomiszcze "Bajarka opowiada" ze zbiorem różnych dziecięcych bajek i sobie czytam przed zaśnięciem, bo to jedyne na co stać mój mózg po całym dniu pracy.

Tak się składa, że 2 dni temu sięgając po raz kolejny po "Bajarkę" moja ręka zatrzymała się na jakimś brązowym zeszycie A4, wyglądającym co najmniej podejrzanie. Zeszyt niezbyt atrakcyjny, trochę śmierdzący kurzem, kartki pożółkłe, rogi stron widać zalane herbatą, a co druga strona pomazana kredkami wzdłuż i w szerz. Aha... widać rękę mojej siostry gdy miała może z roczek, czy dwa. Tylko ona jest zdolna do takiej twórczości. Niezrażony przeglądam dalej i natrafiam na pewien wierszyk... Kurde, przecież to mój wierszyk! Bite 4 strony A4 częstochowskich rymów od których zęby trzeszczą. Pamiętam jak pisałem ten wierszyk. Tzn samej chwili pisania nie pamiętam, ale po spłodzeniu owego dzieła, nieopisanej wartości, wyuczyłem się pierwszych kilku zwrotek i powtarzałem jadąc z rodzicami na działkę. Miałem wtedy może z 10 lat...

Rozochocony niebagatelnym znaleziskiem idę dalej, a tu, nagle wielki napis WARHAMMER na pół strony, a pod nim jakiś szkic pomieszczenia (a raczej zbiór bliżej nieokreślonych czworoboków które miały być pokojami w jakimś budynku). No no, myślę sobie, właśnie odkryłem archaiczne początki swojej RPG'owej twórczości. I nie pomyliłem się...

Nim jednak zdradzę, cóż takiego kryło się pod nabazgranym planem pokoi, cofnijmy się jeszcze odrobinę w przeszłość...

Ostatnio przelałem na literki zasadę, z której wszyscy podświadomie korzystamy, ale której nikt jeszcze nie pokusił się usystematyzować. Nie o niej jednak mowa, lecz o czymś o wiele bardziej magicznym a zarazem z k20 związanym.

Przeglądając brązowy, stary, zamazany kredkami zeszyt uciekłem myślami w przeszłość. Do swoich początków z RPG. Swoją pierwszą sesje pamiętam doskonale. No dobra, pamiętam o co w niej z grubsza chodziło i kto był obecny - ale to przecież i tak dużo. Jednak moje myśli nie zamierzają na pierwszej sesji poprzestać. Skubane cofają się jeszcze dalej. Dużo dalej. Bo najwcześniejszy kontakt z RPG miałem jakiś rok, przed tym zanim zagrałem pierwszą sesję. Kto by pomyślał, że ów kontakt, bardziej fizyczny niż psychiczny, doprowadzi mnie w przyszłości do tego miejsca, w którym teraz stoję?

A był to kontakt z małą, drobną, śliczną, bo w moim ulubionym kolorze, kosteczką k20. Mam ją do tej pory i co ciekawsze, używałem jej przez cały czas nieustannie. Podczas ostatnich sesji Neuro także. Jest ze mną od 12 lat? Może nawet dłużej. Kupiłem ją dlatego, że Robson miał taką samą i nie mogłem pozwolić, żeby on miał a ja nie! Oj tak, stare czasy. W dzieciństwie z Robsonem zawsze musieliśmy mieć to samo. On coś sobie kupował, tydzień później ja już miałem takie samo coś. Ja coś dostawałem, po chwili Robson chwalił się swoją wersją tego samego przedmiotu. I nie zawsze chodziło tu o zabawki. Kiedyś Robson przyszedł do klasy z wabikiem (chyba tak to się nazywa), no w sensie z taką małą gumową, pomarańczową rybką. Oczywiście 2 dni potem też miałem w piórniku taką samą rybkę (choć po kilku dniach ją pogryzłem, bo fajnie dziamgała w ustach).

Tak czy inaczej Robson pojawił się w szkole z taką dziwaczną, okrągławą kostką co to ma 20 ścianek zamiast 6 i od razu się zaczęło! Zabawa w kręcenie kostki (rozkręcanie by wirowała na narożniku) była naszą ulubioną rozrywką przez chyba tydzień. Oczywiście co to za zabawa mając jedną kostkę? Gdybyśmy mieli dwie to moglibyśmy urządzać zawody czyja kostka będzie się dłużej kręcić. Z takim też postanowieniem ruszyłem dziarsko do osiedlowego sklepu z modelami (który przy okazji okazał się Workshopem z podręcznikami do RPG oraz grami planszowymi) by kupić ten malutki, zielony wielościan, który, bądź co bądź, tak silnie odcisnął się na kartach historii mojego życia...

No ale wracając do starego, brązowego zeszytu i tajemniczego napisu WARHAMMER. Otóż, za tym prostym szkicem oraz wymownym tytułem, skrył się wstęp do scenariusza. Prawdopodobnie jeden z pierwszych wstępów do przygody jakie powstały z mojej ręki. Szczerze mówiąc, widać, że talentu to ja nie mam. Tekst to raczej opowiadanie niżeli scenariusz, do tego wydaje mi się, że jest odzwierciedleniem jakiejś scenki z książki, tylko za cholerę nie mogę sobie przypomnieć jakiej. Tak czy inaczej w tym starym, zapomnianym przez Boga zeszycie znajdował się mniej więcej taki oto tekst:

WARHAMMERBG znajdują się w wielkim mieście. Miasto to nosi nazwę Felviera i znajduje się na północy Albionu. BG pewnie pójdą do najbliższej karczmy. W środku znajduje się 9 osób. Przy jednym stoliku siedzi 3 mężczyzn, przy drugim 3 elfy, przy trzecim 2 krasnoludy a przy czwartym siedzi zdenerwowany mężczyzna często zaglądający za okno. Między elfami a krasnoludami wybucha sprzeczka. Jeden elf wstaje zaraz potem pozostali te podnoszą się z miejsca. Krasnolud szybko, przelotnie spojrzał na swojego towarzysza i od razu dobyli broni. Jeden z elfów wycofał się, pozostałych dwóch wyciągnęło miecze. Krasnolud długo nie czekał, szybko powalił jednego elfa. Pozostały widząc że nie ma szans zaczął uciekać w stronę wyjścia. Po chwili zniknął za drzwiami. Jeden krasnolud pobiegł za nim ledwo przekroczył próg coś wbiło go spowrotem do karczmy. Krasnal miał zmiażdżoną klatkę piersiową. Po chwili do karczmy wkracza powolnie wysoka postać o olbrzymim wyglądzie. W ręce trzyma samą głowę elfa.
- Nikt nie będzie hańbił rodu krasnoludów – krzyknął żyjący krasnal
Dobywając topora biegnie na wysoką postać. W tym czasie człowiek w rogu poderwał się z krzesła i pobiegł na górę.
Za olbrzymią postacią z drzwi wyłaniają się 3 inne postacie.

Statsy

W czasie walki z ukrycia wyłania się elf i pomaga BG. Elf i krasnolud są w stanie przyłączyć się do drużyny gdyż krasnolud uratuje życie elfowi i od tamtego czasu zostaną przyjaciółmi, lecz gdy jeden zginie drugi odłączy się od drużyny. Po rozwaleniu szajki MG powinien powiedzieć (jeśli nie zrobił tego wcześniej), że człowiek w kącie uciekł na górę. Jeśli BG zdecydują się pójść za nim ujrzą korytarz i jedne niedomknięte drzwi z których słychać głosy.
- Jak się tu dostałeś?
- Po prostu wszedłem – światło lekko przygasło
- Nie lubisz ciemności?
- Nic nie lubię! Cieni też nie!
- Szpieg który boi się ciemności! Zdaję się popełniłem błąd ufając ci na tyle abyś...
- Nic mi nie jest, mówię ci! Zająłem się swoją częścią zadania
- Oh, doprawdy niech zobaczę
- Masz złoto?
- Oczywiście przecież wiesz że dobrze płacę – słychać brzdęk dużej sumy
- W porządku
- No to co masz dla mnie?
- Cóż prawdą jest że Esketra przyjmuje potajemnie Javvo w swoich komnatach
- To już wiedziałem
- Ty chciałeś dowiedzieć się w jaki sposób Javvo przechodził do komnaty księżniczki
- No?
- Dowiedziałem się tego
- Za tę informację zapłacę
- W pałacu jest tajne przejście i Esketra miała mapę tych przejść, aż do dziś popołudnia...
Ktoś podszedł do drzwi i przymknął. BG mają 80% że ich nie zauważą. Po paru chwilach na dole rozlega się hałas Do korytarza wbiega wysoki mężczyzna z 5 ludźmi w niebieskich opaskach na ramieniu. M. Otworzył drzwi i wszedł do środka zdaje się nie zwracać uwagi na BG. W środku trwa kłótnia. Po chwili słychać brzdęk tłuczonego szkła. Na korytarz wypada trzymający się twarzy mężczyzna....

Wersja oryginalna: link 1, link 2, link 3

Dalej jest urwany kawałek strony, oraz coś ala domek spłodzone prawdopodobnie przez moją siostrę, która ewidentnie uważała, iż jej twórczość jest ważniejsza od mojej.

Po przeczytaniu, krótkiego i niezbyt treściwego wstępu do przygody czułem wyraźny niedosyt. To nie było coś z czego można być zadowolonym. W zasadzie to nawet scenariusz nie jest. Co innego jest znaleźć swój pierwszy scenariusz RPG, a co innego znaleźć jakieś próby opowiadanka do tego wzorowanego na czymś zasłyszanym. Nie, z pewnością gdzieś w szafie leżą ukryte, schowane przed światem, almanachy i grimuary w których ukryte są prawdziwe początki mojej RPG'owej twórczości. Trzeba je jedynie poszukać!

Poszukałem...

I znalazłem. Mam na biurku prawdopodobnie jedyny spisany odręcznie scenariusz w pełni opisujący wydarzenia od początku do końca, z zaznaczeniem wstępu, rozwinięcia i sceny finałowej. Na oko tekst powstawał kiedy miałem 13 lat i mniej więcej na to wskazywałyby dokumenty między którymi odkryłem ten skarb. A wśród tych dokumentów i papierów (4 segregatorów z materiałami o RPG - wszystkie sprzed 8 lat) znajduje się nawet jakieś stare opowiadanie repka ściągnięte z sieci przez mojego tatę, który cierpliwie drukował mi wszystkie materiały. No, no. Kto by pomyślał, że repek już wtedy mieszał się do moich scenariuszy :]

Indie zakończenie

Na koniec jeszcze krótka refleksja odnosząca się do "sporu" między Indie_propagatorami a Pakistańczykami. Otóż wczoraj była u mnie ciocia, której syn prowadził pierwszą obserwowaną przeze mnie sesje w życiu (wtedy byłem za mały, żebym mógł grać, ale ciocia kazała chłopakom zaopiekować się mną, więc mogłem popatrzeć) i powiedziała zdanie, które od razu skojarzyło mi się z Indie: "Za stara jestem już do szkoły... Te bezstresowe wychowanie dzieci mnie wykańcza, nie umiem już uczyć tak jak kiedyś. Kiedyś nauczyciel to był ktoś, a zadaniem dziecka było się słuchać. A teraz rodzice przychodzą do szkoły z pretensjami, że nauczycielka nie pozwoliła ich córce malować paznokci na zajęciach..."

Czy to nie jest trochę tak, że Indie to bezstresowe wychowanie? Taki rodzaj gry, gdzie każdy mówi otwarcie o swoich sprawach, gdzie każdy ma prawo się nie zgadzać z decyzją innych, gdzie spory rozwiązuje się bezstresowo, gdzie nikt nikogo nie karze za złe zachowanie itp itd?

Przychodzą nowe formy gry, być może lepsze... Ale nie wiem czemu, coś karze mi pomyśleć, że za parę lat, może wcześniej niż mi się zdaje, a może już teraz? To ja będę mówił "Za stary już jestem na te RPG... Te Indie strasznie rozpuszcza graczy. Kiedyś MG miał autorytet, był szanowany, był kimś, z kim wszyscy musieli się liczyć. A teraz? Nie ma już żadnych świętości, ani nawet tradycji..."


PS. Jak znajdę chwilę, to zamieszczę wspomnianą przygodę w wersji oryginalnej oraz przepisanej (bo wątpię by ktokolwiek rozczytał tamte gryzmoły), gdyż, jest naprawdę nad wyraz treściwa i na swój sposób ciekawa :]
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Ezechiel
   
Ocena:
0
" Czy to nie jest trochę tak, że Indie to bezstresowe wychowanie? "

Gadasz bzdury. Zakładam, że ironicznie, w celu sflejmowania dyskusji.

Od kiedy gadanie o sesji jest domeną indie? Od kiedy to pomaganie MG w tworzeniu sesji może mieć miejsce tylko w systemach alternatywnych?

Raporty z sesji były na Poltku długo przed Indianami.

"gdzie każdy mówi otwarcie o swoich sprawach, gdzie każdy ma prawo się nie zgadzać z decyzją innych, gdzie spory rozwiązuje się bezstresowo, gdzie nikt nikogo nie karze za złe zachowanie"

Nigdy nie gadałeś z kumplami o sesji? Naprawdę potrzebujesz do tego indie? Jeszcze w MiMach było sporo almanachów z cyklu "powiedz MG o swoich odczuciach nt. sesji".

Odnośnie bezstresowego wychowania: polecam zapoznanie się z pracami Spocka. Niestety większość z jego poglądów jest nadinterpretowana, co nie zmienia faktu, że część jego myśli ożywiła pedagogikę (uznanie dziecka za partnera, stawianie jasnych granic i wymagań).

Innymi słowy: Ani na indie, ani na bezstresowym wychowaniu się nie znasz. Powoli zbliżasz się do darkenowej popularyzacji hobby.
22-01-2008 11:40
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Ezechiel zły humor? Bo sentymentalną notkę o wspomnieniach jak to było za dzieciństwa podsumowałeś:

Ani na indie, ani na bezstresowym wychowaniu się nie znasz. Powoli zbliżasz się do darkenowej popularyzacji hobby.

Co ewidentnie brzmi mi jak zły humor i chęć wyładowania się gdzieś na boku :]
22-01-2008 12:03
Ezechiel
   
Ocena:
0
"Ezechiel zły humor?"

Karczmarz - zła notka? ;-)

22-01-2008 12:45
Darken
   
Ocena:
0
Karczmarz! Nie zbliżaj się do mojej popularyzacji hobby! Sio, sio!

Ale Ezachiel w tym przypadku ma rację. Rozmowy i inne takie były już wcześniej, najwyżej można mówić że indie jakoś to usystematyzowały.
A w MiMach było dużo rzeczy.
22-01-2008 14:13
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Z tym porównaniem to chodziło mi o stosunek do MG/Nauczyciela. W sensie "dawniej nauczyciel to był ktoś... uczniowie musieli go szanować, miał autorytet, miał największe uprawnienia ale też i obowiązki" A teraz w szkole bezstresowej nauczyciel może gówno zrobić niesfornemu uczniowi. To mi się skojarzyło (nie mówię że tak jest, mówię, że mi się skojarzyło bo tak jak Ez zaznaczył nie znam się ani na jednym ani na drugim, ale kojarzyć mogę) z Indie w których gracz dostaje wiele uprawnień, których wcześniej nie posiadał, a rola MG jest ograniczana. Dokładnie jak w bezstresowym nauczaniu gdzie uczeń może oskarżyć nauczyciela o molestowanie, gdy ten wyrwie mu z ręki latarkę, którą przed chwilą świecił po oczach koledze.

@Ezechiel
Karczmarz - zła notka? ;-)

Z tytułu można wnioskować, że będą kolejne podobne :]
22-01-2008 14:21
iron_master
   
Ocena:
0
Ja wiem czy zła notka? Wspominki zawsze są fajne, ważne, żeby w nich nie utonąć ;-)

Dlaczego linki nie działają?
22-01-2008 17:00
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Już powinny działać :]
22-01-2008 17:35
Deckard
   
Ocena:
0
Ostatnio przelałem na literki zasadę, z której wszyscy podświadomie korzystamy, ale której nikt jeszcze nie pokusił się usystematyzować.

Die of Fate - Burning Wheel Revised, str. 262.
22-01-2008 18:30
~sskellen

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Karczmarzu jestem z dekadę starszy i jak dla mnie porównanie indie do bezstresowego wychowania jest ok.

Co do flejm to Ezechiel wygląda na piromaniaka.
23-01-2008 00:05
Darken
   
Ocena:
0
Sam jesteś piromaniak!
Poza tym, nie odważył byś się powiedzieć tego mu w twarz.
23-01-2008 01:42
Ezechiel
   
Ocena:
0
"Sam jesteś piromaniak!
Poza tym, nie odważył byś się powiedzieć tego mu w twarz."

Coś w tym jest - muszę w końcu spisać tę przygodę o strażakach ;-). A w twarz można mi to powiedzieć - byle przy herbacie ;-).

Odnośnie autorytetu MG - rozumiem Twoje rozumowanie ;-). Ale nadal się z nim nie zgadzam - bo mówienie o oczekiwaniach wobec sesji nie stoi w sprzeczności z autorytetem MG.

Co więcej nie rozumiem też dlaczego rozmycie narracji na kilka osób szkodzi autorytetowi MG. W BE (indie, które znam najlepiej) osoba prowadząca narrację ma przewagę wobec jej bohaterów. Choćby dlatego, że to ona inicjuje konflikty.
23-01-2008 09:24
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
@Ezechiel

Mówienia o oczekiwaniach użyłem w ramach stereotypu... jakby ktoś nie zauważył raczej promuje takie zachowania przy niepromowaniu Indie więc oskarżanie mnie, że nie rozmawiam z graczami jest nie na miejscu. To taki stereotyp (ala z "własnego domku z kart") i tyle. Heh... Tak samo jak klasyczne metody nauczania i bezstresowe też mają swoje stereotypy i do nich się odnoszę. Stereotyp starego wymagającego nauczyciela siedzącego nad uczniami z linijką w ręce i walącego po łapach gdy uczeń zada niestosowne pytanie. Do tego dochodzi stereotyp wychowania bezstresowego gdzie uczeń może robić na lekcji wszystko, nauczyciel nie ma prawa nawet go oceniać tylko co najwyżej zwrócić delikatnie uwagę i zasugerować drogę poprawy.

Czy to nie wygląda jak stereotypowy wredny MG z hasłem na ustach "MG ma zawsze racje", który odpowiada za wszystko i pilnuje by gracze wykonywali scenariusz i nie zbaczali z trasy?

A czy Indie nie oddają części uprawnień MG graczom właśnie na zasadzie, że MG staje się jakimś tam doradcą bardziej zsuniętym w tło, to gracze sami muszą bezstresowo, bez nacisku, bez przymusu robić to co im odpowiada a on najwyżej może coś doradzić i od czasu do czasu coś dodać?
23-01-2008 10:26
Ezechiel
   
Ocena:
0
"Mówienia o oczekiwaniach użyłem w ramach stereotypu..."

Ok - rozumiem. Ale nadal uważam to za nietrafione. Bo nigdy się z takimi opiniami nie spotkałem, w sieci też stanowią mniejszość.
23-01-2008 14:18
Drachu
    Drachu
Ocena:
0
Javvo? Esketra?
Kto nie czytał Kane ręka do góry :P Karczmarzu - Ty nie podnoś :P

23-01-2008 15:07
Lellek
   
Ocena:
0
Spodziewać by się można ,że po takim topkiu wyleje się seria komentów typu: O ja też pamiętam moją pierwszą sesję, miałem wtedy 10 lat ,dziadek dał mi cukierka i poczułem sie jak ktoś zupełnie wyjątkowy...

@Karczmarz:
Nie krępuj się i wylej ten scenariusz na bloga. Dochodzę do wniosku ,że naprawdę klawego Tatusia masz. Albo może nie wylewaj tylko zremiksuj dodaj nowe efekty specjalne i poprowadź , postaramy się być wyrozumiali.

Pzdr.
23-01-2008 22:38
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
@Lelek

Ten scenariusz nie jest taki zły :P W sumie ma nawet ręce i nogi (choć 90% akcji to sieka z półdemonami, mega nekromantami, demonologami, całymi armiami bandytów itp itd) ale z tła fabularnego jestem naprawdę zadowolony i sam się dziwie, że kiedyś no wpadłem :P

Z przerabianiem byłoby za dużo zachodu (poza tym przecież Ty masz nam mistrzować przez najbliższe 3 miechy :> - a potem Włodi zadeklarował że ma kampanie dla nas) więc raczej wyląduje na blogu za jakiś czas :]
23-01-2008 23:34

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.