Filozofia
Antyteiści skłaniają się ku czystej, niezmąconej neutralności. Wszelkie ekstrema, takie jak dobro i zło oraz prawo i chaos niosą ze sobą konflikty, więc ich istnienie nie jest ani potrzebne, ani pożyteczne; idee te rodzą w dodatku wiele nowych bytów (o szkodliwości tego procesu nieco dalej). Neutralność jest zazwyczaj odbierana jako niezdecydowanie lub angażowanie się w służbę równowadze, w tym jednak wypadku jest ona co prawda świadomym wyborem, lecz nie ma na celu ochrony czegoś, co w ogóle dopuszcza możliwość istnienia dobra i zła, a tym bardziej ich koegzystencji (jako równowagę można więc pojmować wyłącznie harmonię cechującą zrzeszenie istot neutralnych). Zamiast pojęć takich jak dobro czy zło, istnieje w tym wypadku rozgraniczenie na korzyść lub jej brak, co może brzmieć czysto pragmatycznie, czy wręcz egoistycznie, ale niezupełnie tak jest. Altruizm jest słuszny wtedy, gdy niesie ze sobą konkretne korzyści zarówno dla pomagającego, jak i tego, któremu się pomaga (czyli taki prawdziwy - chyba nigdy nie istnieje). Jednak społeczeństwo, w którym każdy zawsze pomaga każdemu nie kwitnie jako całość, bowiem istnieją osobniki słabe (które powinny wyginąć w procesie selekcji naturalnej) lub takie, które czyjąś pomoc wykorzystują (i stają się pasożytami). Egoizm natomiast słuszny jest w przypadku, gdy jego wynik wiąże się z bardziej rozsądną korzyścią – np. rodzice nie powinni poświęcać swoich istnień w obronie dzieci, zwłaszcza najmłodszych, gdyż te łatwiej zastąpić, niż doświadczoną, płodną i wykwalifikowaną jednostkę.
Według ugrupowania istnieje bardzo wiele złych wykwitów sposobu myślenia oraz kultury istot rozumnych. Są one spowodowane złymi (niewłaściwymi) instynktami, pragnieniami czy dążeniami, takimi jak:
- strach przed śmiercią i śmiertelnością/chęć zdobycia nieśmiertelności;
- chęć pomocy istocie słabej i bezwartościowej, ale także całkowite znieczulenie w przypadku zagrożenia jednostki wartościowej (głównie dla ogółu);
- chęć czynienia rzeczy nadnaturalnych (zdobycia zdolności wykraczających poza swoje naturalne możliwości);
- chęć zespolenia się z bóstwem, czy inną niż ugrupowania, ideą (według członków tej grupy bogowie (lub plany, które oni zamieszkują) pożerają wiernych tylko i wyłącznie po to, aby zwiększyć swoją moc lub ewentualnie odwlec znalezienie się na Planie Astralnym);
- chęć władzy/chęć służby;
- podążanie za wiatrem, co rozumiane jest jako uleganie emocjom, żądzom, zachciankom, ale także innym, dobrym pragnieniom.
- zaprzeczenia wcześniej wymienionych instynktów, pragnień czy dążeń (między innymi pogodzenie się z własną śmiertelnością);
- współpraca – w hierarchii, lecz bez praworządności, czy tradycji, a zarazem indywidualizm, lecz bez domieszki chaosu lub buntu (wataha wilków, rój pszczół, mrowisko – cokolwiek podobnej struktury odpowiadającej danej rasie w stopniu najwyższym jest strukturą właściwą);
- zdystansowanie się do wydarzeń odbieranych jako dobre lub złe (stoicyzm);
- uciszanie własnego ego (które w zbyt wielu przypadkach jest przerośnięte i kreuje dążenia lub pragnienia niewłaściwe );
- zdanie się na instynkt, ale przefiltrowanie go przez umysł (kalkulację lub intuicję); celem nadrzędnym ma być przetrwanie zarówno jednostki, jak i ogółu.
Źródło i Zbiornik
Według organizacji istnieje coś takiego jak źródło – przyczyna wszelkiej egzystencji. Źródło to jest przez nich uznawane za czyste, niezmącone w swej istocie, pomimo zabrudzenia zbiornika (o którym będzie mowa później). Niechętnie jest ono pojmowane jako pragnienie istoty wyższej (wszelkie kreacjonistyczne poglądy Antyteiści uznają za bajki), raczej jest to pragnienie samo w sobie. Pragnienie w dodatku tego wszystkiego, co po wszystkich możliwościach niebycia – postanowiło zaistnieć. Ono po prostu jest, choć nie można go zbadać, ale rozsądnym zdaje się przyjęcie tezy, iż jest nieskażone i słuszne w swym działaniu (w przeciwnym wypadku jedynym właściwym celem istnienia byłoby jak najszybsze ponowne zanurzenie się w niebyt). Zbiornik natomiast to najdoskonalszy i najczystszy według ugrupowania Plan – Plan Materialny. W przeciwieństwie do źródła i wbrew swojej czystości, Plan ten ulega ciągłemu zabrudzaniu go przez niewłaściwe instynkty, dążenia oraz pragnienia istot rozumnych, które tworzą kolejne, mniej doskonałe, Plany (zawierające w sobie zaledwie część tego, co posiada Pierwsza Materialna, lub zawierające to, czego w niej nie ma). W dodatku zamiast cofać się w stosunku do tej deformacji i zabrudzenia, pozostałe Plany ciągle się rozszerzają, mnożą i ewoluują, a Pierwsza Materialna się na to godzi. Wszystko to głównie przez chęć bycia nieśmiertelnym, mrzonki czy pragnienia oraz niezauważanie doskonałości w tym, co już jest doskonałością. Byt jest lepszy od niebytu, pomimo tego, że istnieje w nim cierpienie. Ale zwiększanie się liczby bytów prowadzi do ich unicestwienia, gdyż (analogicznie) po wszystkich możliwościach bytu, nie będzie miał on już miejsca. Według filozofii tej grupy wszystko by wtedy zawisło na skraju, stało się zaledwie marą, złudzeniem, mrzonką, snem, iluzją, a każde (pseudo)istnienie zaczęłoby wtedy to znikać, to się pojawiać z większą częstotliwością, niż ma to miejsce normalnie.
Jako najdoskonalszy plan, Pierwsza Materialna oferuje wiele możliwości istnienia i w różnych formach, ale zachowuje przy tym umiar. Natura nie znosi co prawda pustki, lecz liczba gatunków żyjących jest daleka od nieskończoności. Najogólniej mówiąc, zrzeszenie to szanuje naturę (choć nie w takim stopniu jak druidzi, przez których powstały np. Ziemie Bestii, i którzy często oddają cześć bogom), czerpie z niej inspirację oraz naukę. Pozostaje jedna dość niespójna kwestia – dlaczego istnienie ma znikać i wracać do formy niebycia, którą już odbyło, i to we wszystkich możliwościach? Według filozofii ugrupowania – jest to zło konieczne, gdyż w samą naturę istnienia wpisany jest zarówno początek, jak i koniec. Wyzbycie się przerośniętego ego pomaga pogodzić się ze starzeniem i umieraniem, które swoją drogą jest tak samo piękne i wartościowe (lub smutne i przykre) jak pojawianie się czy dorastanie.
Historia
U korzeni
Pierwszym założycielem Antyteistów był niejaki Quanaaq, czarodziej, który podczas Czasu Niepokoju stracił niemal wszystko za sprawą wybuchu dzikiej magii. Tym, co stracił, była przede wszystkim rodzina, prestiż i moc, jakiej przed samym sobą zobowiązał się już nie używać. Jednak nie tylko on w tym konflikcie utracił. Jego bractwo pozbyło się członka, a bogini – Mystra – wyznawcy. Bilans strat pozostał jednak niezrównoważony. "Zwykły śmiertelnik zawsze traci więcej": taki morał można by ukuć z tej historii.
Rozgoryczony, zdruzgotany, a także zły na niesprawiedliwych bogów, Quanaaq, postanowił zostać rolnikiem. Zbierając szczątki tego, co ocalało w jego spalonym domu, sprzedając je i kupując trochę ziemi w okolicach Beregostu całkowicie odmienił swoje spojrzenie na rzeczywistość. Proste, pełne fizycznej pracy życie nie nauczyło go jednak pokory, jak to bywa u ascetów czy pustelników. Postawił sobie za cel znalezienie podobnych sobie i stworzenie organizacji, która nie będzie się "płaszczyć" przed niesprawiedliwymi Mocami.
Kiedy dorobił się nieco, postanowił nająć się w tawernie, aby mieć większe możliwości w szukaniu potencjalnych pobratymców. Szukał głównie ludzi. Po pracy przysłuchiwał się wszystkim plotkom, szczególnie interesując się tymi, które dotyczyły złego żniwa Czasu Niepokoju. Ofiar konfliktu bogów było wiele, lecz niewielu z nich było zdecydowanych do tego stopnia, aby porzucić religijność.
Najbardziej dla niego godną uwagi pogłoską była mówiąca o młodym kapłanie Mystry, który stracił zdolność czarowania tuż po ostatnich wydarzeniach. Równie młody Quanaaq, paląc zapisane pismem lustrzanym notatki wyruszył do Wrót, by lepiej się temu przyjrzeć.
Loża Schyłku Mocy
W mieście Quanaaq musiał uważać na bractwo magów, którego niegdyś był członkiem. Zmiana wyglądu pomogła mu jednak wmieszać się w tłum i odnaleźć byłego kapłana. Szybko złapali wspólny język, bowiem w obojgu ślad po wydarzeniach Czasu Niepokoju pozostał bardzo głęboki. Z początku pukali od drzwi do drzwi, pragnąc przeciągnąć kogoś na swoją stronę. Jednak wieść o "nawiedzonych i szkodliwych dziwakach" rozniosła się po mieście tak szybko, że sprawą zainteresowała się Płomienna Pięść, a Quanaaq oraz Itryl, były kapłan, musieli schronić się w kanałach i poczekać aż sprawa ucichnie.
Następne kroki poczynili już bardziej rozważnie, jednak poprzednia taktyka (zbieranie pogłosek) okazała się mało skuteczna. Kiedy niemal stracili nadzieję, zainteresował się nimi jeden ze szlachciców, niejaki Sevisto. Zaproponował im wsparcie finansowe w ich działalności. Wiedział bowiem, że nie ma nic tak kuszącego dla szlachetnie urodzonych jak tajemne stowarzyszenie. Quanaaq i Itryl przystali na te warunki, choć obawiali się, że szlachcic jest agentem Płomiennej Pięści. Na ich szczęście – mylili się. W niedługim czasie obaj stali się mentorami małej grupki szlachciców. Stowarzyszenie nazwano "Lożą Schyłku Mocy". W tajnej kwaterze godzinami dyskutowano na tematy filozoficzne i teologiczne, starając się ukazać wyższość jednych nad drugimi. Dla niektórych szlachciców przestała to być tylko świetna zabawa, a członków przybywało z tygodnia na tydzień.
W roku 1375 pojawił się Wulfrag – charyzmatyczny i trochę szalony członek Loży. Quanaaq i Itryl zeszli na drugi plan, a pierwsze skrzypce zagrał ów nowy członek. Niewielu mogło się oprzeć jego płomiennym przemowom. Zwłaszcza szlachcice, którzy popijając od czasu do czasu wino świetnie się odnajdywali w tym, co mówił.
Władza, którą uzyskał, przygniotła nawet sponsora Loży. To był początek przełomu organizacji. Wulfrag, coraz bardziej upojony możliwością kontroli nad niemałą częścią szlachty, zaczął snuć nierealne plany, które sięgały nawet... obalenia religijności. To stało się deską do jego grobu. Pewnego razu rzucił się na świątynię Umberlee, by ją podpalić. Rozwścieczone kapłanki zwyciężyły, zaczęły go torturować na wiele sposobów, czego zwieńczeniem była wodna tortura. Pozbawiony sił Wulfrag musiał przez wiele godzin wytrzymywać drążące jego umysł krople wody, aż zmarł w skutek odniesionych ran i wyczerpania. Przed śmiercią jednak wydał ostatni zew buntu, który zmaterializował się jako potężny, nadnaturalny byt. Nie wiadomo jak do tego doszło. Niektórzy dopatrują się w tym twórczej ingerencji demonów, inni zaś – dziwnej magii. Pewnym jest jednak, że owa bestia, nazywana Szaleństwem Wulfraga, po dzień dzisiejszy przemierza Plan Astralny czekając, aż trafi tam każde czczone przez śmiertelników istnienie.