Antybaśnie z 1001 dnia - Marcin Wolski

Gdzieś obok nas

Autor: Agnieszka 'kudłata' Kawula

Antybaśnie z 1001 dnia - Marcin Wolski
"Czy ktoś potrafiłby oddać cały urok ówczesnej Amirandy, owych zamków, piękniejszych niż fantasmagorie Ludwika Bawarskiego, zamieszkiwanych przez duchy i wampiry; kopalnianych sztolni, zaludnianych przez gnomy i olbrzymy; rozstajów przycmentarnych, gdzie umarli zwykli schodzić się na plotki z żywymi; jaskiń, przed którymi wygrzewały się leniwie ostatnie dobroduszne jaszczury, nieświadome, że ich jurność skończyła się wraz z jurą..."

Czy ktoś potrafiłby piękniej pisać o Amirandzie niż jej twórca? Marcin Wolski odkrył przed nami alternatywną rzeczywistość w swojej najnowszej książce Antybaśnie z 1001 dnia. Pisarz przekonuje w niej, że świat Amirandy istnieje naprawdę i jest na wyciągnięcie ręki, a my żyjemy obok nie zdając sobie z tego faktu sprawy. Autor przekonuje, że jest coś więcej poza naszą rzeczywistością, coś, do czego można się łatwo przedostać, wystarczy tylko wierzyć i chcieć się tam znaleźć, choć niekoniecznie. Niektórzy mogą tam zostać ściągnięci siłą...

Wolski stworzył barwną opowieść o alternatywnym świecie, w którym historie przypominają znane powszechnie mity, bajki, legendy różnych kultur. Czaruje różnorodnością, wzrusza niewinnością, czasem przeraża brutalnością niektórych scen, ale nade wszystko niesamowicie wciąga. Czytane opowieści są niczym narkotyk, jak już raz zaczniesz, nie chcesz skończyć. Podczas czytania jesteśmy skazani na zatracenie dla otoczenia, bowiem zaczynamy istnieć w świecie Antybaśni...

Książka łączy sprytnie liczne wątki fabularne wymyślone przez autora. Nasza rzeczywistość została pokazana w krzywym zwierciadle. Przyjemnie wyłapuje się z tekstu te wszystkie drobne smaczki, jakimi pisarz nas uraczył. Cała opowieść zaczyna się wątkiem kryminalnym z elementami ni to bajkowymi, ni to fantastycznymi. Oto mamy młodego sanitariusza - Marka Kazimierzaka, który przybywa do ofiary napadu. Umierający mężczyzna prosi go o wypełnienie ostatniej woli. Marek ma odszukać trzy tajemnicze osoby i wraz z nimi uratować ludzkość. Chłopak poszukuje także swojego biologicznego ojca. W końcu znajduje pamiątki po nim, wraz z zapisanymi jego ręką Antybaśniami... Zaczyna czytać i alternatywny świat pochłania go tak, jak mnie pożarł. W tej rzeczywistości można spotkać różne dziwy, jedyne, niepowtarzalne i zdumiewające. Jak chociażby smoka pożerającego tomy zmielonej makulatury, po których zaczyna głosić reformy państwa lub chętnie debatuje na tematy filozoficzne (wszystko zależy oczywiście od tego, co akurat pożarł smok i w jakim stopniu wpłynęło to na jego psychikę). Czasem elementy z naszego świata przenikają do Amirandy, na przykład japoński mikromagnetofonik służy swą techniką w krainie cudów świętego Limeryka, stosów, tajemnic i czarów. Natomiast zabawa w zmienianie historii nie zawsze przynosi oczekiwane rezultaty. Czasem bajeczna rzeczywistość schodzi na psy, koniki garbuski zaczęły sobie prostować grzbiety, kije-samobije zaczęły się domagać podwyżki swoich uposażeń, zażyczyły sobie elektronicznych końcówek z Japonii. Okazuje się także, że Śpiąca Królewna wywołała aferę, bowiem spała tylko w dzień, a w nocy oddawała się wyuzdanym uciechom z przeróżnymi stworami, natomiast skorumpowane złote rybki spełniały gratis najwyżej dwa życzenia, za trzecie kazały sobie płacić w dewizach.

Co by tu jeszcze powiedzieć o Antybaśniach? Jeśli chcecie się dowiedzieć w jaki figlarny sposób zostały przerobione niektóre baśnie, musicie sięgnąć po książkę Wolskiego. Bardzo przypadła mi do gustu opowieść o Kapciuszku. Panna to była nawet niebrzydka, dość luksusowo ubrana (na bal się wystroiła), o dragońskim wzroście, czerwonych rękach (prawie jak Stach Wokulski - nie mogłam się powstrzymać) i potężnych stopach, natomiast spod wykwintnych perfum przebijał zapach stajni, obierek ziemniaczanych i kapusty. Jednym słowem, piękność. W tej bajce książę wcale nie chce się żenić z Kapciuszkiem, jednak jego los już został przesądzony, ponieważ bajki nie kłamią i wszystko, co w nich przepowiedziane, musi się wypełnić. Ale czy wszystko przepadło? Może poradzi coś w tej sprawie sam autor bajki i zmieni zakończenie na prośbę (rozkaz?) zrozpaczonego księcia? Bierzcie książkę w ręce i czytajcie, ona zapewnia świetną zabawę.

Lubię książki, w których pisarz udowadnia, jak bardzo podoba mu się to, co robi. Lubię książki pisane z dużą dawką humoru, ironii, a nawet cynizmu, lub powieści, gdzie bohaterowie nie są tylko czymś na wzór postaci, tylko żyją własnym życiem i śmieją się w nos autorowi. Polubiłam Antybaśnie z 1001 dnia. Tu kryje się wszystko to, co lubię. Marcin Wolski fabułę ubrał w świetny humor, dzięki czemu co jakiś czas uśmiechałam się do samej siebie. Jednak najbardziej podoba mi się obraz samego pisarza wyłaniający się z książki. Jest to człowiek, któremu pisanie o Amirandzie sprawiło dużo dobrej zabawy.