Ani orzeł ani prolapsus
W działach: Arystoteles w skarpetkach, LANS, Teraz MY | Odsłony: 204Było nudno.
Pan z Breslau musiał przyznać to sam przed sobą. Siedział w lokalu od siedmiu godzin a wypił jedynie pół kieliszka wódki. Ujął go w obie malutkie dłonie i dopił do dna. Od kiedy skorzystał z toalety nic już nie było takie samo. Powinien był wiedzieć, że złote rady kolegów "weź się wysraj po ludzku" są pułapką. Wyszedł na ulicę. Po chodniku spacerowali przechodnie, minęła go matka wioząca dziecko w wózku. "Powinienem sobie takie zrobić" pomyślał Pan z Breslau wśród dźwięku upadających gołębi - "ale nie chce mi się". Przeszedł przez most, gdzie Człowiek bez osobowości i Lambda wskazywali na taflę wody. Z rzeki wyłonił się bóg Błasomir i już chciał tchnąć śmiercionośny błas prosto w Pana z Breslau, gdy wtem coś spadło mu na klatkę - "o kurcze, orzeł się na mnie zesrał!" zakrzyknął Błasomir i zniknął w odmętach.
"Głodny jestem" - pomyślał. Wyrzucił komórkę do rzeki i poszedł do McDonalda na tonę żółtego jedzenia.
Nagle poczuł, że nie jest sam. Odwrócił się błyskawicznie tylko po to, aby stanąć oko w oko z samym Feministkiem! Na szczęście jego partner wyposażył go na tę okoliczność w doskonale wygryzione skórki od arbuza. Zasypał nimi Feministka szybko niczym metabolizm szynszyli i krzyknął "Pozdrówka!"
Tymczasem gdzieś na imprezie ktoś wymacał komuś odbyt na parkiecie.