» Blog » Angielski pacjent
12-05-2023 19:48

Angielski pacjent

W działach: pilkanozna, Real Madryt | Odsłony: 84

Angielski pacjent
To miał być wielki hit na miarę drugowojennego melodramatu Anthony’ego Minghelli, który w 1997 roku został obsypany Oscarami. Niestety życie bardzo brutalnie zweryfikowało te założenia i zamiast epickiej opowieści o zdobywaniu kolejnych trofeów złośliwy los zgotował fanom „Królewskich” medyczny horror z Jonathanem Woodgatem w roli głównej.

Sierpień 2004: Co prawda od kwietnia leczysz kontuzję, ale „Los Blancos” rzucają na stół ok. 13,5 mln funtów (ok. 20 mln euro), co jak na owe czasy było sporą kwotę jak za stopera (zwłaszcza kontuzjowanego i kontuzjogennego), a tobie mają według doniesień prasowych płacić tygodniówkę wynoszącą ok. 70 tys. funtów, boś młody i utalentowany (24 lata). Co ciekawe rok wcześniej Real z powodu niezaleczonego w pełni urazu nie podpisał kontraktu z innym środkowym obrońcą, Argentyńczykiem Gabrielem Milito. Każdym razie Anglicy z Newcastle płakali jak sprzedawali… ze szczęścia.

Sezon 2004/05: Leczysz jedne kontuzje, ale pojawiają się kolejne. I tak przez cały sezon. W każdym razie w całej kampanii nie rozegrałeś ani minuty.

Sierpień 2005: Ściągnięty w tym samym oknie transferowym co ty Walter Samuel jako twój potencjalny partner w środku linii obrony odchodzi, pomimo tego, że w minionym sezonie zaliczył łącznie 40 występów. Ale grunt, że ty zostajesz w Madrycie.

Wrzesień 2005: W końcu po 17 miesiącach (516 dniach) wracasz do gry! I na dodatek debiutujesz przed własną publicznością! Co prawda miejsce w wyjściowym składzie w ligowym pojedynku z Athletic Bilbao dostajesz tylko dla tego, że nominalni stoperzy – Ivan Helguera (uraz) i Sergio Ramos (zawieszenie za czerwoną kartkę) nie mogli zagrać. W każdym razie otwierasz wynik meczu efektownym… samobójem. Potem jeszcze dwie żółte kartki za faule i w konsekwencji czerwona, w związku z czym wylatujesz z boiska po niespełna 70 minutach. Na pocieszenie dostałeś owację na stojąco od kibiców (czyżby ironia?), a na szczęście koledzy stanęli na wysokości zadania i mimo „sabotażu” z twojej strony dzięki trzem trafieniom udało się im poskromić baskijskie „Lwy” (3:1).

Październik 2005: W spotkaniu fazy grupowej Champions League z Rosenborgiem Trondheim znowu wpisujesz się na listę strzelców – jednak tym razem kierujesz piłkę do właściwej bramki, a Real wygrywa aż 4:1, chociaż przed przerwą przegrywał 0:1.

Listopad 2005: Idzie ci coraz lepiej, więc prasa sugeruje, że dostaniesz powołanie na towarzyskie spotkani reprezentacji z Argentyną, ale kontuzja w ligowej konfrontacji z Realem Saragossa w 23. minucie sprawia, że ostatecznie – Don't cry for me Argentina – w telewizji oglądasz jak dzielni „Synowie Albionu” po pasjonującym pojedynku pokonują w Genewie „Albicelestes” 3:2.

Luty 2006: Kontuzja już w 9. minucie w pierwszego spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów z Arsenalem Londyn. I cyk, po sezonie. I po Mundialu na niemieckich boiskach.

Sierpień 2006: „Debiutancki” sezon kończysz (przez rozmaite urazy) z zaledwie 14 występami na koncie (na aż 52 możliwe). Niemniej nadal chcesz walczyć o miejsce w składzie „Królewskich”, ale w Madrycie nie chcą już walczyć z twoimi kontuzjami i ściągają ze zdegradowanego karnie do Serie B Juventusu Turyn mistrza świeżo upieczonego mistrza świata, Fabio Cannavaro (w planach był jeszcze pewien Rumun z Romy, ale nie pykło i poszedł do Interu), a ty idziesz na wypożyczenie do angielskiego średniaka Middlesbrough.

Lipiec 2007: Czytelnicy dziennika Marca przyznają ci zaszczytny tytuł najgorszego transferu XXI wieku. Co prawda minęło zaledwie 7 lat nowego stulecia, ale twoja kariera w Madrycie zostanie zapamiętana na długo.

Kwiecień 2011: Wyboista i kręta droga twojej kariery doprowadziła cię do londyńskiego Tottenhamu, który z szalejącym na skrzydle Garethem Balem całkiem nieźle radzi sobie w LM. Los skojarzył twój klub z „Los Merengues”, jednak starcie możesz obejrzeć jedynie w TV, ponieważ znów przez cały sezon leczysz kontuzje (w zasadzie wracasz na spotkanie z Milanem, ale z uwagi na kolejny uraz wylatujesz ze składu do końca sezonu), a Twoim koledzy zbierają srogie cięgi w dwumeczu.

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Exar
   
Ocena:
0
Szopka, nie sport:).
12-05-2023 19:57
Aesthevizzt
   
Ocena:
+1

Za 70k (nawet PLN) na tydzień sam bym chętnie tak poszopkował ;)

12-05-2023 20:32
Exar
   
Ocena:
0
Nie no, jasne, kto by nie chciał. Ale bardziej mi chodzi o to, że to już od lat ma niewiele wspólnego ze sportem - jedyna wspólna rzecz że sportem to fakt rozwijania swojego ciała, ale cała otoczka to od lat biznes, korupcja, szołmeństwo. Dlatego dla mnie sport to gra w piłkę z kumplami, a nie oglądanie tych gogusiów czasami na meczach a najczęściej w reklamach (zawsze mnie rozwalało w 1 z 10, które oglądałem przed przyjęciem tv przez PiS, że przychodził dziadek z nadwagą, w swetrze, w brylach i mówił: "interesuję się historią i sportem", a wyglądał, sorry za kierowanie się stereotypami, jakby ostatni raz miał cokolwiek wspólnego ze sportem w podstawówce na wf, a i to nie na pewno).
13-05-2023 08:57
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+1

Bo "interesuję się sportem" nie oznacza "czynnie uprawiam sport" - taki człowiek z nadwagą i w brylach mógł mieć w małym paluszku historię konkretnej dyscypliny, składy najważniejszych drużyn etc. Tak samo to, że ktoś interesuje się historią II Wojny Światowej nie oznacza, że sam musiał brać w niej udział.

13-05-2023 09:40
Aesthevizzt
   
Ocena:
0

@Exar

Czasy się zmieniają - 20 lat temu dzieciaki bawiły się na podwórku, a teraz czesto siedzą przyssane do telefonów scrolując różniaste sociale i oglądajac m. in.zawody e-sportu np. w LoLa . Prasa sugerowała, że transfer Figo do Realu dobił romantyczną wizję futbolu, a jeszcze inni dopatrują się początków tego procesu w wyroku TSUE, który ukonstytuował "prawo Bosmana" (C‑415/93) i rozszerzania się UE (limity obcokrajowców spoza UE przestały mieć sens, gdy w UE była lwia część Starego Kontynentu była w UE lub była z nią stowarzyszona). Szołmeństwo zawsze było obecne w sporcie, ale Internet i social media sprawiło, że rozbuchało się ponad miarę. Korupcja i przekręty? Oczywiście, że były (przykład masz nawet w notce) i będą. Nie bardzo rozumiem co złego w udziale sportowców w reklamach? Nie sądzę, żebyś odrzucił ofertę poświecenia kilku dni na nagranie reklamy za konkretną kwotę $$$. A gdyby Twoim agentem był Mino Raiola to nie musiałbyś szukać wydawców, tylko oni biliby się o Twoje gry ;)

13-05-2023 19:23

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.