» Blog » Ale nadal jesteśmy ci dobrzy?
12-06-2011 23:45

Ale nadal jesteśmy ci dobrzy?

Odsłony: 0

To pytanie, które zadał mi jeden z graczy po sesji. No właśnie...


Bohaterowie są nie potrzebni. Zabili już wszystkie smoki, pokonali ożywione machiny, które chciały przejąć panowanie nad ludzkością, przegnały ostatnią hordę goblinów poza mapę znanych krain. Nad nowym wspaniałym światem wstaje świt. Zapowiadający najspokojniejszy dzień od zarania dziejów...
Niezależnie od systemu RPG, od tego jak duży nacisk kładzie na odgrywanie emocjonalnej strony bohaterów graczy, wszyscy - jeśli przedwcześnie nie zginą - pewnego dnia stają się weteranami. Zużytymi, zmęczonymi, sfiksowanymi od natłoku okropieństw, których byli świadkami. I nawet jeśli na świecie wciąż jest dużo do naprawienia, to przecież przyszły nowe pokolenia bohaterów. Ustępujących doświadczeniem naszym postaciom, ale sprawniejszych, bardziej entuzjastycznych (naiwnych?). W ramach sztafety pokoleń przejmą pałeczkę po znakomitych poprzednikach i wezmą się do roboty. Może czasem nawet natrafią na ślady działań naszych postaci (ot, skromne wyryte na belce spalonej świątyni ”Conan tu był”), ale będzie to dla nich zamierzchła historia sprzed dwóch dekad, gdy sami jeszcze robili w pieluchy. Zaraz, zaraz! Sprzed DWUDZIESTU LAT?
Otóż tak. Życie bohaterów RPG utkane jest nieskończoną liczbą przygód, dziesiątkami kampanii. Cud, jeśli uda im się znaleźć czas na posiłek. Inny niż przy ognisku czy w podejrzanej gospodzie w środku neverneverlandu.
Lata odwalania brudnej roboty raczej nie sprzyjają budowaniu normalnych więzi społecznych czy po prostu normalnego życia. Jak miecz u Terrego Pratchetta marzący, by kiedyś być przekutym na lemiesz (choć nie wiedział co to), tak bohaterowie raczej z rzadka snują plany np. jak to się wszystko skończy, otworzę gospodę, zostanę naukowcem, będę wykładał na imperialnej akademii wojskowej etc.
Rodzina? W większości przypadków, jeśli jest, to dysfunkcyjna. Bo co to za ojciec (jak jedna z postaci moich graczy), który miał owszem i żonę i dziecko. Ale widział je ostatni raz piętnaście lat wcześniej, gdy wyruszał pełnić chwalebną, tajną służbę dla króla Aquilonii. Bohaterowie, zwykle w wieku graczy, którzy je odgrywają, mając lat 20 raczej nie myślą o ”normalnym nudnym życiu” z rodziną i całym tym ”pieluchowym babraniem”. Miłość? Owszem, romanse. Odpowiedzialność? A jakże, liczy na nich przecież cały świat.
A gdzie miejsce np. na instynkt macierzyński? Większość kobiet coś takiego ma. Nawet zatwardziałe feministki czy panie o innej orientacji seksualnej. Faceci? Być ojcem? Też chcą. Większość chce mieć potomstwo.
Gdy dobiega kresu kariera bohatera, bywa za późno na zaczynanie ”normalnego życia”. Dlaczego? A choćby ta suma doświadczeń, traumy odbytych bitew, poczucia niedopasowania do reszty (większości!) spokojnego społeczeństwa. Nie potrafią się odnaleźć w zwyczajnej egzystencji. Ale i często nie mają już ochoty i siły ponownie rzucać się w wir przygód.
Do tego dochodzi konieczność konfrontacji z pozostałościami tego, co kiedyś zostawili wybierając życie bohaterów. Wymieniony wcześniej gracz zastał pusty dom. Żona podobno odeszła z innym, piętnastoletnia córka - zniknęła. Ponoć poszła do zakonu. Bierze więc na wagę dobro swej rodziny, które odrzucił i służbę, w której się zatracił. Czy było warto? Kiedyś wierzył w to, co robi. Dziś czuje się winny nieszczęściu swych bliskich. Oraz odebraniu dziesiątek ludzkich żyć w imieniu sprawy, w którą także wierzył. Wywołuje to w nim niewyobrażalną frustrację. Czasu cofnąć się nie da. Co robić? Szukać córki? A może przebaczenia u rodzin swych ofiar. Czy także swoją rodzinę powinien zaliczyć do grona ”ofiar”?
Inna postać, szlachetny rycerz powodowany honorem i kodeksami popełnił w młodości jeden występek. Dla nas może mało istotny, dla niego kwestionujący sens rycerskiego stanu. Przez lata tułaczki starał się odkupić swój grzech. Wreszcie po latach wrócił do rodzinnej posiadłości, jako prawowity spadkobierca dziedziny swych przodków, których herb z taką dumą nosił przez kilkanaście lat na tarczy. I co? Nic. Posiadłość to ruina. Żywej duszy, poza jednym jedynym starcem, półślepym i głuchym, który - niegdyś był majordomusem - funkcjonuje w świecie dawno minionym. Gdy nazwisko jego pana coś w tych stronach znaczyło. Co robi nasz bohater? Znów: frustracja, pytania o sens wcześniejszych decyzji, wartość i jakość życia w ogóle.
Podobne historie można mnożyć w nieskończoność. Nawet po bitwie decydującej o losach świata, nadchodzi poranek, gdy trzeba spojrzeć w swoją twarz w lustrze. Zapytać: co dalej?
Nie jest to problem wyimaginowany, terra incognita gier fabularnych. To prawdziwe historie. Ile razy słyszeliśmy o wielkich sportowcach, którzy po zakończeniu kariery - podobnie jak u postaci RPG - w wieku lat trzydziestukilku popadali w zapomnienie. Pozbawieni rodzinnego zaplecza i adrenaliny krążącej w żyłach dzięki entuzjazmowi dopingujących kibiców, znikali ze zbiorowej wyobraźni tłumów. Zamiast treningów i CELU, proza życia. Uciążliwie jednobarwna, której kolor powraca na chwilę tylko z kolejnym wypitym kieliszkiem.
Albo weterani wracający do domu, którzy boją się przytulić własne dziecko. Na dłoniach widzą krew, huk korka od szampana na powitalnym przyjęciu wywołuje u nich paniczny strach przed ostrzałem. I nie mija.
Marynarze? Podobnie. Lata bolesnej rozłąki z rodziną zmieniają ich. Gdy przychodzi czas by zasiąść w kapciach w fotelu, wraca do nich, zdawałoby się znienawidzony, szum morza. O dziwo, przed telewizorem czy w ogródku, brzmi jak słodka muzyka. Zaczynają się coraz częstsze wycieczki do portu, by choć popatrzeć na wypływające w rejs żaglowce.
Dlaczego o tym piszę? Bo warto o tym pomyśleć konstruując swoje sesje RPG. Ja to nazywam ”postkampanijnym RPG”. Gdy dojrzałych już graczy, ze ich dojrzałymi postaciami, rzucam w wir nowych wydarzeń. Gdy nie mają już sił na przygody, a wracać nie mają do czego. Ostatni zaciąg.
Zwykle towarzyszy temu jakaś forma kontaktu z przeszłością, np. właśnie próba powrotu do domu. To ułatwia przewartościowanie życia. Zmusza do zastanowienia. Prowokuje do podejmowania kolejnych wyzwań. Jeden wyrusza szukać córki, drugi - ostatecznie odkupić winę za sprzeniewierzenie rodowego tytułu. Pozornie nie różni się to od ”zwykłej” przygody. Ale tylko pozornie. Faktycznie mamy do czynienia z ”nowymi” postaciami, ”nowymi” ludźmi. Z wywróconym do góry nogami systemem wartości. Jeszcze raz - choć z innymi motywami, często tymi najbliższymi ich sercu - wyruszają po przygodę. Często wiedząc, że to ich ostatnia.
Taki sposób prowadzenia gry wymaga sporo nie tylko od mistrza gry, ale również od graczy. Wspominałem już o pewnej wymaganej dojrzałości. Gracze muszą zaakceptować, że dotychczasowe życiowe osiągnięcia ich postaci, teraz mogą być obciążeniami. Powracać jako nocne koszmary. Mogą pojawić się też dawni wrogowie, którzy zechcą zemścić się za minione porażki/krzywdy. Czy dziś postaciom graczy byłoby równie łatwo stanąć do walki z dawnym wrogiem? A może okazałoby się, że to postać gracza przed laty popełniła błąd i to ona w tej konfrontacji była ”zła”?

Komentarze


Glodny
   
Ocena:
0
O koncepcji PostRPG będę mówił na Avangardzie w Warszawie pod koniec lipca.

A ta w ogóle: zapraszam do dyskusji na ten temat
12-06-2011 23:46
Albiorix
   
Ocena:
+3
Ale to tylko szczególny przypadek podróżniczego fantasy.

Zapominasz przy tym, że zwykle postaci przechodzą na emeryturę z wozami pełnymi złota albo przynajmniej małym workiem magicznych artefaktów które takie wozy mogą im zapewnić. Są silni, groźni, mają znajomości w najwyższych kręgach. Przeciętny bohater po zakończeniu kampanii heroic fantasy zamiast pić i rozpaczać może sobie spokojnie kupić/zawojować ziemię, zbudować zamek albo, miasto, albo nawet państewko gdzieś w księstwach granicznych, założyć chociaż jakąś gildię czy kampanię najemną, zająć polityką, inwestycjami czy wojną. Klasztor zaorać, córkę odzyskać, ożenić się ponownie, politycznie, a do tego mieć kochankę albo trzy. Jakie tam nocne koszmary?

Zwykle to dopiero początek prawdziwej kariery :)

W systemach takich jak WoD czy inne współczesne "horrory" postaci są odrywane od normalności na początku, nie na końcu. Taki wilkołak, mag czy cthulowy badacz tajemnic nie znika klepać smoki za górami i lasami tylko zwykle zostaje w swoim ojczystym mieście lub przynajmniej kraju. Problemy z połączeniem życia rodzinnego, osobistego, zawodowego są jednym z popularnych wątków sesji. Może to wychodzić lepiej lub gorzej, zwykle gorzej, ale nie jest raczej niespodzianką dopiero na emeryturze. Może wampiry oglądają to wszystko przez okienko albo wcale, ale dla takich wilkołaków rodzina i wychowanie dzieci to krytycznie ważna sprawa.

A w takiej Ars Magice gra ciągnie się przez dzesięciolecia życia magów. Po drodze na bieżąco trzeba organizować sobie uczniów.

A w przeciętnym RPG o rodach szlacheckich i polityce i wojnach, małżeństwa, potomstwo i zamki to kluczowe elementy gry, i to w sensie strategicznym a nie tylko jako uwiarygadniacz postaci.

13-06-2011 00:52
Kamulec
   
Ocena:
0
Taki motyw jest smutny. Nie mroczny, budzący grozę i napięcie, nie silnie działający na wyobraźnię. Nie często ma się ochotę przygnębić na sesji, a takie rozciągnięte w czasie, negatywne i związane z poczuciem apatii emocje dadzą efekt tego rodzaju.

Z drugiej strony sądzę, że tekst adresowany jest wyłącznie do prowadzących od niedawna, ponieważ dość łatwo wpaść, iż można taki motyw poruszyć na sesji. Ba - nawet występuje w twórczości Tolkiena.

Jeśli chodzi o wykorzystanie go w systemie heroicznym - widzę taką możliwość. Tyle, że poczucie zmęczenia przygodami, wątpliwości, wyrzuty sumienia mogą mieć postacie jeszcze przed końcem długiej kampanii i wg mnie ciekawiej wtedy je odgrywać, a zakończenie długiej kampanii jednak w miarę możliwości uczynić takie, aby utożsamiający się z postaciami gracze na jego wspomnienie odczuwali przyjemne emocje, a nie przygnębienie i poczucie wewnętrznej pustki.
13-06-2011 01:09
earl
   
Ocena:
0
Ciekawe spojrzenie na problem, co zrobić z bohaterami, którzy są zawieszeni w próżni życia.
13-06-2011 06:55
Albiorix
   
Ocena:
0
Jakiej prozni? Budowanie sobie normalnego zycia, rodziny, majatku i praca na dobra starosc to proznia?
13-06-2011 09:38
earl
   
Ocena:
+1
Jakiego normalnego życia? Głodny wyjaśnił, że dla bohaterów po ich intensywnym życiu, pełnym walk, intryg, bitew, zbrodni itd. jest już za późno na budowanie normalnego życia. Zresztą nie jest to tylko specyfika RPG ale często zdarza się w rzeczywistym życiu. Wystarczy zwrócić uwagę na agentów służb specjalnych, komandosów a nawet dziennikarzy-korespondentów wojennych czy lekarzy działających nieustannie w krajach tzw. Trzeciego Świata.
13-06-2011 16:32
Aesandill
   
Ocena:
0
U mnie na sesjach miałem drużyne weteranów po setkach (dosłownie) sesji która założyła rodziny (wewnątrz i zewnątrz druzynowe) podczas sesji. A ponadto zakony, wieże magów itd. Da się. Nie wiem czy to realistyczne i prawdziwe, ale gracze mają frajde
13-06-2011 18:23
Glodny
   
Ocena:
0
@Aesandill: fajne, fajne.

Mam jednak pytanie, ile razy decyzje postaci graczy były motywowane uczuciami do innych postaci (takimi normalnymi, jak miłość do rodziny etc.) i szły pod prąd logice fabuły gry?
13-06-2011 19:41
Aesandill
   
Ocena:
+1
Było tego :D
Poświęcenie dal uratowania innych, zabezpieczanie rodziny przed zemstą wrogów, szkolenie dzieci o ogromnym niszczycielskim potencjale, obrona wewnątrz ekipowych heretyków, dary od wyniesionych. Fajnie było. Ale to swietni gracze byli :D.
I dawno nie widziałem takich postaw.

Pzdr.
Aes
13-06-2011 19:49
Glodny
   
Ocena:
+1
Kamulec napisał:

Z drugiej strony sądzę, że tekst adresowany jest wyłącznie do prowadzących od niedawna, ponieważ dość łatwo wpaść, iż można taki motyw poruszyć na sesji.

A Głodny na to:

Możesz mi wierzyć, że prowadzę dość długo :) A takie przemyślenie mam od kilku lat. A od niedawna staram się prowadzić postaci pod tym kątem.
Oczywiście ”łatwo wpaść”. Ale poprowadzić czy odegrać już nie. Moim zdaniem.

Niektórzy młodzi ludzie, których poznaję, mają po 20-22 lata. I czasem nie wiedzą czy mówić mi cześć czy dzień dobry. Dla nich osiągnąłem wiek trudny do wyobrażenie - jestem starszy od nich kilkanaście lat. Różnica wieku między nimi a mną jest większa niż między mną a ich rodzicami. Wierz mi, że większość z nich ”polegnie” przy próbie odegrania bohatera-weterana, bo brakuje im po prostu (sorry jeśli kogoś to urazi) życiowego doświadczenia. Tego czegoś co jest sumą porażek i sukcesów, dobrych i złych decyzji. Nie ”wymyślonych” przez postać gracza, ale zaszytych w graczu.
Życie przekłada się na RPG. Wielu moich graczy znam od dawna i nie tylko z sesji. Wiem dlaczego ich postaci podejmują pewne decyzje, bo wiem, że część z tych decyzji to kalka przeniesiona z prawdziwego życia.

Może banalnie, może patetycznie... RPG to zabawa, tylko że bawią się w nią żywi ludzie :)

13-06-2011 19:57
Salantor
   
Ocena:
+1
@Aesandill
Realistyczne i prawdziwe, jeśli mają w sobie jeszcze trochę ludzkich odruchów i uczuć. Jak po x bitwach zostają tylko puste skorupy to trudność takiego przedsięwzięcia rośnie.

Edytka bo nie dojrzałem, że mój koment trochę za nisko spadł :P
13-06-2011 20:02
gower
   
Ocena:
+2
jestem starszy od nich kilkanaście lat. Różnica wieku między nimi a mną jest większa niż między mną a ich rodzicami.
Hm, to dopiero mogło kogoś urazić:p
14-06-2011 01:14
Kamulec
   
Ocena:
+1
@Glodny
Mówiąc o młodych osobach miałem na myśli gimnazjum. Twój tekst załatwia wyłącznie kwestię "wpadnięcia na to" i dlatego uważam, że to dla takich osób jak już jest adresowany.

Co do życiowego doświadczenia - ile w ciągu swojego długiego życia zabiłeś smoków? Z założenia nie wcielamy się w postacie o takich samych doświadczeniach życiowych, jak my sami i nie ma sensu mówić graczom, że mogą wcielić się w postać tylko w swoim wieku i o swojej inteligencji, bo inaczej niestety, ale wiarygodność tego odgrywania ucierpi. Zresztą odegrać samego siebie też jest ciężko, więc może lepiej wcale nie odgrywać, będzie najbardziej realistycznie.
14-06-2011 02:13
Glodny
   
Ocena:
0
@Kamulec:

Smoków? ;)

Chodzi mi o to, że do gry i tak wnosi się niektóre cechy swojej osobowości - które mogą być przerysowane, ale przenikają do gry. Podobnie jest z pewnym doświadczeniem: możesz założyć, że zupełnie wyłączasz się w czasie gry, ale podświadomości nie wyłączysz. Z czasem postaci graczy, które powstają, są bardziej pokręcone, skomplikowane, zniuansowane, głębsze. Bo my tacy się stajemy.
No chyba że robimy sobie jedno wielkie jajo i gramy fasolkami :D Taką przygodę kiedyś poprowadził mój znajomy :)
14-06-2011 16:53
Kamulec
   
Ocena:
+1
Odgrywanie polega na tym, aby postać zachowywała się możliwie zgodnie z tym, kim ma być. Łatwiej jest, jeśli się długo gra w gry fabularne - to oczywiste. Natomiast czy wiek pomaga? Z wiekiem zyskujesz nowe doświadczenia, a z drugiej strony pewne rzeczy zapominasz. Osobowość się zmienia. Jedne rzeczy odegrać prościej, inne trudniej. To jednak nie znaczy, że nie można z sukcesem odgrywać postaci w innym wieku, innej rasy, o odmiennych wartościach i doświadczeniach i pewne rzeczy są zarezerwowane dla graczy po trzydziestce.
14-06-2011 18:11
ment
   
Ocena:
+3
Bardzo chciałbym zobaczyć kiedyś na oczy sesję z tak wspaniałym odgrywaniem, przeczytać jej stenogram lub obejrzeć wideo lup posłuchać audio z jej przebiegu.
Nigdy nie byłem świadkiem dobrze, realistycznie, naprawdę głębo odegranego bohatera w jakichkolwiek realiach.

Stawiam stówę, że każdy, kto opowiada, o swoich super realistycznych i głębokich postaciach i ich rzetelnym odgrywaniu, kłamie. Jeśli ktoś chce mi udowodnić, że się mylę, i przy okazji zarobić stówę, niech się odezwie -postaram się nawet przyjechać zobaczyć taką sesję, jeśli inaczej się nie da.
14-06-2011 23:50
Glodny
   
Ocena:
+2
@ment: jeśli jesteś z Warszawy, albo możesz dojechać - zapraszam.
I poproszę, by ta stówa nie była wygnieciona ;)
15-06-2011 00:37
Glodny
   
Ocena:
0
@Kamulec: true... ale... nie zapominasz jak Cię w życiu zabolało...
Poza tym, mam wrażenie, że zafiksowałeś się na jakimś systemie w stylu D&D i próbujesz udowodnić, że gra w tym systemie jest totalnie oderwana od graczy
15-06-2011 00:40
ment
   
Ocena:
0
@Glodny -pomyślę o tym, bo małe dziecko mi wyjazd utrudnia. Ale, jakoś w lipcu czy sierpniu chyba będę śmigał do stolicy na jakieś wesele czy coś, to możemy się zgadać. A stówkę dostaniesz wprost z bankomatu. :)
Odezwę się na pw, kiedy będę coś wiedział.
15-06-2011 00:44
Glodny
   
Ocena:
+1
małe dzieci, znam to, mam to :D czekam na info
15-06-2011 00:47

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.