O konwencjach, schematach i filmowości
W działach: RPG | Odsłony: 25Przy okazji "od zera do bohatera" oraz SWPL postanowiłem ponarzekać na inne uroki konwencji heroicznej i filmowej :)
X zawsze wygrywa
Historia z morałem -> dobrzy zawsze wygrywają
Historia heroiczna -> główni bohaterowie zawsze wygrywają
Historia detektywistyczna -> sprawiedliwość zawsze wygrywa
Wolałbym, żeby zakończenie było bardziej nieprzewidywalne. Wolałbym żeby wszelkie "niepokonane przeciwności" i "beznadziejne sytuacje" choć czasem okazywały się naprawdę niepokonane i beznadziejne.
Historia w której dobrzy przegrywają ale potem mają pomniki i pieśni a źli wygrywają ale potem umierają w samotności - dalej ma morał i może być ciekawsza.
Historia w której główny bohater pada gdzieś po drodze (pomniki i pieśni) a potem ktoś inny podejmuje się jego zadania albo i nie - dalej byłaby heroiczna.
Historia w której genialny detektyw raz na kilka spraw po prostu nie daje rady wyróżniałaby się i była wiarygodna.
Howard w dawnych Conanach oraz Glen Cook wydają się nie nie wiedzieć kto powinien zawsze wygrywać i za to ich lubię :)
Mięśniaki kontra Mądrale
Dobry bohater ratujący świat to zwykle taki fajny wysportowany koleś. Wyciska 200 na klatę, dziewczyny się do niego kleją, potrafi przywalić i lubi wieść proste życie. Wielki zły jest zwykle inteligentnym, wykształconym nerdem. Dziewczyny go nie lubią, koledzy w szkole go bili więc z frustracji postanawia zbudować promień zagłady lub przywołać armię demonów. Ma to chyba jakiś związek z ogólnymi amerykańskimi archetypami - nerdy to paskudne aspołeczne robale, chłopaki z drużyny rugby są super.
Morał: Nie marnuj czasu na naukę, a już na pewno unikaj przedmiotów ścisłych, bo przegrasz życie i staniesz się smutnym frustratem. Bądź fajny, bądź dobry, idź na siłownię!
No dobra, rozumiem że szalony naukowiec jest ciekawszym przeciwnikiem niż duży niezniszczalny gość łamiący ludziom szczęki. Nie rozumiem jednak w jaki sposób ten drugi jest ciekawszym protagonistą. Wyczuwam tu spisek ludzi promujących głupotę żeby się za dużo wykształciuchów nie porobiło ;)
Inteligentni herosi potrzebują przytulenia. Oni też mogą być dobrzy i ciekawi.
Aktywni kontra Pasywni
Dobry bohater żyje sobie zwykle w swoim domku, podnosi sztangi, reperuje płot i zajmuje się piękną ukochaną. Może być super potężny ale nie ma w sumie żadnych większych ambicji, brzydzi się polityką, nie chce wielkich pieniędzy. Udane życie seksualne i jajecznica na bekonie co rano w pełni wystarczą mu do szczęścia.
Wielki złoczyńca musi się natomiast nakombinować, dokonać paru zbrodni, zbudować tajną bazę, szantażować polityków, mordować dzieci związane z przepowiednią, prowadzić badania itd itp. Jest zwykle zdeterminowaną osobą z jasną wizją swojego celu w życiu. Wychodzi z inicjatywą, chce zmieniać świat. Czasem nawet chciałby na lepsze, tylko że oczywiście mu nie wychodzi i sprowadza niechcący demoniszcza z innego wymiaru.
Dobry bohater, zmuszony sytuacją, by ratować lub pomścić ukochaną, rusza złamać Złemu nos. Nie chce, ale musi - zły los zmusza go do czegoś tak obrzydliwego jak działanie.
Morał: Posiadanie ambicji, szerszych zainteresowań, nie dajcie bogowie chęć zmiany świata - są złe i czeka za nie nieuchronna kara. Porządny człowiek chce tylko żyć, rozmnażać się i płacić podatki.
Ja to bym chciał, żeby postaci w moich kampaniach miały jakieś ambicje i plany i nie wymagały kopnięcia w tył żeby iść do przodu.
Wrodzony talent kontra wypracowane umiejętności
Jak wyżej - bohaterowie rodzą się ociekając wspaniałością zamiast wodami płodowymi. Dzięki temu mogą być i pasywni i umiarkowanie rozgarnięci, mogą popełniać błędy i wchodzić w starcia nieprzygotowani - a i tak im się uda.
Złoczyńcy częściej są z grubsza przeciętnymi ludźmi którzy swoje super moce, wpływy w mafii czy cokolwiek bądź - ciężko i przez lata wypracowali.
Morał: Praca nad sobą jest zła i bez sensu - i tak na końcu dostaniesz od prawdziwego herosa w japę. Fajni bohaterowie po prostu urodzili się fajni. Przegrałeś w loterii genetycznej - przegrałeś życie.
Dlatego nie zachwyca mnie pomysł, że bohaterowie w moich kampaniach mieliby być wybrańcami bogów, cudownymi dziećmi herosów poprzedniego pokolenia, okiem proroctwa czy po prostu filmowymi głównymi bohaterami bo tak. Jakoś bohaterowie którzy wszystko w życiu dostali za darmo i mają już tylko świat uratować nie budzą takiej mojej sympatii i podziwu jak ludzie którzy wybili się ponad przeciętność samodzielnie.