» Fragmenty książek » Aksamitny dotyk nocy

Aksamitny dotyk nocy


wersja do druku

Księga bez złotych okuć


Aksamitny dotyk nocy
Po południu polskie armaty zamilkły, a w niebo wzbił się krzyk tysiąca gardeł, niechybny znak, że runęły mury obronne i rozpoczął się szturm na miasto. Do późnej nocy na wąskich ulicach i zaułkach toczyły się walki, płonęły stragany, krew wsiąkała w bruk, a w magazynach kupieckich rabowano co popadło. Jednak z godziny na godzinę szczęk oręża cichł, a coraz częściej słychać było uradowane głosy Polaków i przerażone szepty Niemców. Na wieży ratusza załopotała czerwona flaga z białym piastowskim orłem, oznajmiając wszem i wobec, że Bydgoszcz znowu należy do Korony.
Burgrabia Bernard, siedząc w samej tylko koszuli, w wątłym świetle dogasającej świecy dokonywał ostatniego wpisu w swoim dzienniku. Wiedział, że niedługo po niego przyjdą, wyłamią ozdobne wejściowe drzwi kamienicy, wedrą się do pokoju. Brutalnie wywloką go na ulicę i pociągną po kamiennym bruku na szafot. W najlepszym wypadku skończy w zimnych lochach kruszwickiego zamku.
Nie łudził się, że polscy mieszczanie zapomną, kto krzyżackim wojskom otworzył bramy miasta. Zdradził przyjaciół, klientów i sąsiadów. Nie będą pamiętać, że potem wielu z nich uratował od niechybnej śmierci lub niewoli, wstawiając się za nimi u nowo mianowanego komtura Bydgoszczy, Heinza Borsnitza. Zapamiętają tylko jego przewiny.
Umoczył pióro w inkauście, zaczął pisać, spiesząc się i koślawo stawiając litery. Chciał zdążyć, zanim po niego przyjdą. W tej chwili była to najważniejsza rzecz w jego życiu, jedyna jaka mu pozostała. Odkupienie, próba zmazania winy. Dziennik, który do tej pory wypełniony był błahymi wpisami – rozliczeniami kupieckimi, informacjami o sprawunkach, o zmianach cen zamorskich towarów, teraz zamieniał się w dokument pełen ważnych dat, nazwisk i miejsc.
Niemiec spisywał wszystko, co wiedział o szpiegach, wywiadowcach i informatorach krzyżackich – ich imiona i zawołania, z kim się kontaktowali, gdzie spotykali i z jakich pobudek działali. Najczęściej byli nimi kupcy, którzy oprócz towarów z Krakowa, Poznania i Wilna, przywozili również ważne wieści mogące posłużyć panom pruskim. Bernard miał za zadanie przekazywać je dalej, do komtura toruńskiego lub poprzez zaufanych ludzi do prokuratora nidzickiego.
Przez lata działalności poznał wiele tajemnic i teraz je wszystkie skrzętnie wyjawiał. Na ostatnich stronach dziennika pisał o niejakim Janie z Narzyma, wywiadowcy krzyżackim na ziemi mazowieckiej, który co miesiąc składał raporty komturowi ostródzkiemu Fryderykowi von Zollern, a ponadto w imieniu Zakonu prowadził poufne rozmowy z księciem Siemowitem , który – nieprzychylny Jagielle – wierzył, że Krzyżacy osadzą go na tronie Polski. Pisał o Janie z Topolna, zadłużonym na znaczne sumy u wielkiego szafarza królewieckiego, który za obietnicę kasacji długu szpiegował dla zakonników. O marszałku ziemi dobrzyńskiej Iwanie i jego synu Mikołaju, którzy ile tylko mogli szkodzili sprawie polskiej i szykowali się do ucieczki za pruską granicę. W rok później na polach Grunwaldu mieli stanąć pod krzyżackim gonfanonem .
Pisał o działającym w Poznaniu Awelusie z Cieleszyna i jego sieci wywiadowców, których opłacał świecki komtur – Henryk von Plauen. O Kuncze z Dąbrówki, zaufanym rycerzu Jagiełły, który donosił wielkiemu mistrzowi o ilości i rodzajach wojskkrólewskich. O szpiegach wśród duchowieństwa, w tym o opacie cystersów z Koronowa, będącym od wielu już lat na usługach Krzyżaków. O proboszczu z Mazowsza i Murzyna, hojnie przez Zakon wynagradzanym za usługi.
Napisał wreszcie o niejakim Piotrze Śwince, rycerzu małego wzrostu, ale wielkiej nikczemności, który skłonił go do otwarcia bram Bydgoszczy. Ów człowiek spiskował również z panami małopolskimi, którzy chcieli na tron przywrócić Piasta.
Nagle, od strony ulicy usłyszał gniewne okrzyki, w których przebijało się jego imię. Przyszli po niego. Odłożył pióro, pospiesznie nałożył na siebie jopulę , przewiązał nogawice , założył buty. Nie chciał, żeby zastali go w samej koszuli. Gdy usłyszał walenie do drzwi, wstał, żeby godnie powitać swoich prześladowców, ale w tej właśnie chwili coś mu się przypomniało. Opadł z powrotem na krzesło, drżącymi dłońmi chwycił za pióro i rozmazując atrament na kremowym papierze, napisał imię najskuteczniejszego szpiega Zakonu, działającego pod samym nosem Jagiełły, który w swoich listach posługiwał się imieniem N.S. Arman.
Rozległ się trzask wyłamywanych drzwi, po chwili na schodach usłyszał tupot butów, krzyki i złorzeczenia. Burgrabia Bernard wyprostował się, założył płaszcz. Był gotów. Zamknął dziennik i czule pogładził dłonią jego skórzany grzbiet, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku
Wierzył, że kiedy będzie wisiał na szubienicy, ludzie przeszukujący jego dom znajdą na stole oprawioną księgę. Zajrzą do niej i ujrzawszy, co zawiera, przekażą ją królewskim dostojnikom, którzy będą wiedzieli co dalej z nią zrobić.
Jakże się mylił.
Tej samej nocy jego dziennik odnajdzie polski mało rozgarnięty pachołek, który wraz z innymi będzie rabował pozostawiony przez Niemca dobytek. Stwierdziwszy, że księga nie posiada złotych okuć, wrzuci ją w ogień.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Angele Dei
Wojna w niebiosach
- recenzja
Science fiction po polsku - antologia
Solidność ponad wszystko
- recenzja
Vlad Dracula - Dariusz Domagalski
Wampir bez zębów?
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.