» Recenzje » Agents of Mayhem

Agents of Mayhem


wersja do druku

Ucieczka ze Stillwater

Redakcja: Jan 'gower' Popieluch

Agents of Mayhem
W 2013 roku ukazała się czwarta część serii Saints Row – od tamtej pory Volition nie dostarczyło na rynek niczego nowego, oprócz zremasterowanej wersji wspomnianej produkcji. Teraz jednak studio wraca do gry i przy okazji do tego samego uniwersum, a przynajmniej... do jego alternatywnej wersji. Już za moment swoją premierę będzie miało Agents of Mayhem.

Święci z Seulu

Akcja osadzona została po wydarzeniach z dodatku Gat Out of Hell do Saints Row IV. Po świecie zaczyna się panoszyć organizacja LEGION (akronim od League of Evil Gentlemen Intent on Obliterating Nations) zajmująca się rekrutacją geniuszy zła. Ich działania mają swoją kumulację podczas tak zwanej Nocy Diabła, kiedy to przeprowadzona zostaje skuteczna ofensywa, wskutek której LEGION przejmuje kontrolę nad znaczną częścią świata. Po każdej akcji, można się jednak spodziewać reakcji i wszystko to doprowadza do powstania kontrorganizacji MAYHEM (Multinational Agency for Hunting Evil Masterminds), która zjednoczyła wszystkich zdecydowanych poświęcić się sprawie i obalić nowego tyrana.

Rozgrywka rozpoczyna się w momencie, w którym trójka agentów MAYHEM próbuje pokrzyżować plany niecnego Doktora Babilona, związanego oczywiście z LEGION-em. Operacja Spinoff kończy się tylko połowicznym sukcesem, ponieważ złoczyńcy udaje się zbiec. Babilon ostatecznie ląduje w Seulu, w którym – wraz ze swoją złowrogą kompanią – znów zaczyna coś knuć. Persefona Brimstone, stojąca na czele MAYHEM, postanawia pójść za ciosem i wraz ze swoimi agentami rusza w pościg.

Wszystko to musi brzmieć sztampowo – przecież to typowy schemat dla filmów, książek czy gier przedstawiających dosłowną walkę dobrych ze złymi. Jednak tutaj Volition wyciąga swoje dwa asy z rękawa, a mianowicie zabawę konwencją i zwariowane poczucie humoru. Mamy więc do czynienia z absurdalnie przerysowanymi postaciami, charakterystycznym dla serii Saints Row poczuciem humoru oraz sporą liczbą gagów, które nie pozwalają brać przedstawianej historii na poważnie. Dzięki temu całość jest wyjątkowo zjadliwa mimo przewidywalności. Warto też wspomnieć, że nie jest to kolejna gra Volition, w której z ekranu wręcz wysypują się prostackie żarty i aluzje związane z męskimi oraz damskimi narządami rozrodczymi – Agents of Mayhem są zdecydowanie bardziej kulturalni.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

O ile fabularnie gra daję radę, o tyle wykreowany świat już nijaki. Niby czuć ogromny dystans twórców, niby są rzeczy, które potrafią wywołać uśmiech na twarzy, ale tego przerysowania, które świetnie wyszło przy projektowaniu postaci, w wizji Seulu nie ma już prawie wcale. Sprawia to, że dla przedstawionych wydarzeń stolica Korei Południowej staje się po prostu bezbarwnym tłem. Ponadto teren oddany w ręce gracza jest wyjątkowo mały, przez co często odwiedzamy te same lokacje i pojawia się poczucie braku różnorodności.

Trzej muszkieterowie

Agents of Mayhem opiera się na sandboksowej mechanice rozgrywki. W kwestii eksploracji gracz otrzymuje wolną rękę, a na mapie porozrzucane są misje oraz aktywności poboczne, których można podjąć się w dowolnym momencie. W każdej chwili da się jednak powrócić na Arkę MAYHEM-u, która jest operacyjnym centrum dowodzenia. W tym miejscu na spokojnie rozplanujemy kolejne ruchy, przejrzymy oraz usprawnimy ekwipunek, weźmiemy udział w symulacjach treningowych czy też po prostu poczytamy akta postaci.

Gra oferuje możliwość wcielenia się nie w jednego, ale aż w dwunastu tytułowych agentów. Każdy z nich różni się umiejętnościami, wytrzymałością oraz charakterystyką bojową i każdego można też rozwijać – osiągnięcie nowego poziomu (do maksymalnie czterdziestego) wiąże się ze zdobyciem punktu umiejętności, który przysłuży się do usprawnienia jednego z czterech perków. W teren zabieramy ze sobą tylko trzy osoby (pomiędzy którymi przełączamy się w dowolnym momencie), więc warto dobierać je w taki sposób, aby ich specyfika i zdolności uzupełniały się. Pod względem różnorodności na myśl przychodzi Overwatch, w którym rozgrywka zmienia się w zależności od tego, nad kim zdecydujemy się przejąć kontrolę. Być może skojarzenie z tą grą wzmacnia fakt, że oprawa graficzna jest stylistycznie bardzo podobna do produkcji Blizzarda. Wpływa to zresztą na korzyść sfery wizualnej Agents of Mayhem.

Jedną kwestią jest specyfika bohaterów gry, ale odrębną ich charakterystyka. Właściwie każda postać da się lubić, co jest zasługą wspomnianego wcześniej przerysowania. Nie można mieć co do tego wątpliwości, gdy ma się do czynienia z takimi personami jak sadystyczny pseudokibic z Niemiec, który znienawidził LEGION za ingerencję w wynik meczu jego ukochanej drużyny, czy wytatuowana umięśniona Amerykanka, która dzierżąc miniguna, jeździ na wrotkach, a przy okazji pielęgnuje uzależnienia od przemocy i seksu. Właściwie każda postać nawiązuje do jakiegoś stereotypu i w większości przypadków wyszło to wyjątkowo dobrze. Tyczy się to zarówno bohaterów, jak i antybohaterów z LEGION-u. Twórcy puszczają też oczko do fanów Saints Row, gdyż pojawia się kilka postaci, które są znane z gier o bezimiennym liderze gangu Świętych z Trzeciej Ulicy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Agents of Mayhem nie oferuje żadnego trybu rozgrywki sieciowej. Próżno tutaj szukać współzawodnictwa czy kooperacji z innymi graczami. Jedyna opcja sieciowa to możliwość podjęcia się wspólnego realizowania kontraktów, przy którym sumowany jest postęp z rozgrywki każdego z uczestniczących graczy. Szkoda – multiplayer znacznie wpłynąłby na żywotność tej produkcji.

M.A.Y.H.E.M brings mayhem

Główną atrakcją jest oczywiście walka z żołnierzami LEGION-u i niesienie zniszczenia maszynom pozostającym pod kontrolą tej organizacji. O ile na początku gra wydaje się w kwestii starć bezpłciowa, o tyle już niedługo później zaczyna się prawdziwa zabawa, gdy na ekranie pojawia się więcej przeciwników. Robi się dynamicznie, rządzi chaos i zniszczenie, a walka staje się wyjątkowo satysfakcjonująca. Co więcej, dzięki temu, że każda z postaci ma inne uzbrojenie i korzysta z innego wachlarzu umiejętności specjalnych, przy dużej rotacji zabawa staje się wyjątkowo różnorodna, a to jeszcze bardziej wpływa na atrakcyjność toczonych bojów. Podobnie ma się sprawa z modelem jazdy, bo jak to na piaskownicę przystało, będziemy mogli też usiąść za kółkiem samochodu – z początku prowadzenie może się wydawać sztuczne, jednak z czasem można z niego czerpać satysfakcję.

Niestety tak pięknie nie jest cały czas. Po pewnym czasie, gdy już każdą z postaci znamy na wylot, do rozgrywki wkrada się powtarzalność. Aktywności poboczne opierają się na robieniu tych samych rzeczy, podobnie prezentują się czynności, których podejmujemy się w trakcie misji fabularnych. Czasami podczas kampanii trudno uniknąć wrażenia, że pomiędzy naprawdę świetne zaprojektowanymi walkami z bossami robimy cały czas dokładnie to samo co w dodatkowych aktywnościach. Do tego bardzo często gra pcha nas do kryjówek LEGION-u, których wnętrza i korytarze praktycznie za każdym razem są do siebie bliźniaczo podobne. Wygląda to trochę tak, jakby Volition zrealizowało świetny plan na system walki i bossów, ale nie miało jakiegokolwiek pomysłu na całą resztę. Przez to wszystko ostatnie godziny z grą stają się wyjątkowo męczące.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Good (aktorstwo), Bad (soundtrack) & Ugly (stacje radiowe)

Mieszane odczucia wzbudza oprawa dźwiękowa. Na sam przód wysuwa się doskonała robota podkładających głosy aktorów. Ich praca wpływa w dużym stopniu na to, że postaci są jeszcze bardziej przekonujące w swoim szaleństwie. Volition zdążyło nas już jednak do tego przyzwyczaić, bo w przypadku każdej odsłony Saints Row ten element również wypadał świetnie.

Gorzej jest już z muzyką skomponowaną specjalnie na potrzeby Agents of Mayhem. Najlepiej wypadają proste, rytmiczne i zapętlone motywy związane ze specjalnymi umiejętnościami agentów, jednak cała reszta jest w najlepszych momentach nijaka, ale częściej muzyka, którą słychać w tle, staje się zwyczajnie męcząca. Co zabawne, odwrotna sytuacja jest z twórczością... postaci w grach. Wyjątkowo pojawia się tutaj dwoje bohaterów zajmujących się tworzeniem popu i trzeba przyznać, że to zostało zrealizowane z pomysłem i z jajem, a co najważniejsze, ich piosenki wpadają w ucho.

Znów otrzymujemy stacje radiowe, których można posłuchać w samochodzie. Tym razem jednak temat ten został potraktowany bardzo po macoszemu. Mamy do wyboru dwie rozgłośnie, ale po pierwsze, nie są one podzielone na gatunki i nawet nie zostały w żaden sposób nazwane, a po drugie, kawałki, których posłuchać można w aucie, są obrzydliwe. Być może był to celowy zabieg, który nie miał pozostawić suchej nitki na przemyśle muzycznym Dalekiego Wschodu, ale nawet patrząc na to z tej perspektywy, ciężko uznać, że to żart udany. Znacznie lepiej byłoby, gdyby zdecydowano się na zabieg z gry Sleeping Dogs, w której posłuchać można było licencjonowanej muzyki, mniej lub bardziej przywołującej skojarzenia z kulturą wschodu.

Agents of Mayhem w swoich najlepszych momentach zasługuję na solidną siódemkę, natomiast w tych najgorszych, aż chciałoby się wlepić piątkę. Najnowsza produkcja studia Volition jest bardzo nierówna, jednak ma momenty, które wpływają raczej na pozytywny odbiór tego tytułu. Przygody agentów zdecydowanie dają radę jako spin-off serii, ale warto zadać sobie pytanie, czy na tak płynnie rozwijającym się rynku sandboksów jest jeszcze miejsce na takie pozycje. Wydaje się, że twórcy nie zrobili żadnego postępu od czwartej części Saints Row, co tym bardziej potrafi wzbudzić przeczucie, że tytuł przepadnie równie szybko, co pojawi się na sklepowych półkach. Mimo tych wszystkich wątpliwości, warto dać Agents of Mayhem szansę – może nie teraz i nie za pełną cenę, ale za jakiś czas, gdy produkcję będzie można zdobyć za mniejszą kwotę. Jest to idealna pozycja, do której można przysiąść w wolnym czasie i całkowicie się przy niej rozluźnić. Tylko tyle i aż tyle.

Plusy:

  • fabularne szaleństwo
  • świetnie nakreślone i różnorodne postaci
  • humor
  • czysta przyjemność płynąca z rozwałki
  • przyjemna szata graficzna

Minusy:

  • po pewnym czasie wkrada się monotonia
  • bardzo nierówna oprawa dźwiękowa
  • brak urozmaicenia wśród aktywności pobocznych
  • ubogie opcje sieciowe
  • nijaki i malutki Seul
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Agents of Mayhem
Producent: Deep Silver Volition
Wydawca: Deep Silver
Dystrybutor polski: Techland
Data premiery (świat): 15 sierpnia 2017
Data premiery (Polska): 18 sierpnia 2017
Platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One
Strona WWW: www.deepsilver.com/en/games/agents-...
Cena: 259,90 zł



Czytaj również

Outward – The Three Brothers
Outward nadal zachwyca
- recenzja
Outward – The Soroboreans
Akademia Soroboreańska zaprasza
- recenzja
Outward
Kiedy dziedzictwo decyduje o przyszłości
- recenzja
Maneater
Będziemy potrzebowali większego rekina
- recenzja
Metro Exodus – Sam's Story
Gdzie Tom nie może, tam Sama pośle
- recenzja
Metro Exodus
Kiedy Metro przestaje wystarczać
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.