23-12-2008 18:35
Achtung, die Kurve!
W działach: gry, rozważania | Odsłony: 110
Gra Achtung, die Kurve! to prawdziwy fenomen. Postanowiłem napisać więc krótką recenzję tej produkcji (przypuszczam, że Freeeze nie pozwoli mi jej wrzucić na główną stronę działu gier PC, więc zamieszczam ją na blogu), okraszoną pewną dozą przemyśleń.
Czym jest ta działająca pod staruteńkim DOSem gierka? Rzecz jest prosta: rozgrywka przypomina mocno klasycznego węża (snake), z tym, że w grze może brać udział wielu graczy (w niektórych wersjach gry nawet do 8!). Różnica polega też na tym, że poruszamy się po płaszczyźnie, nie zaś po zbudowanej z kwadracików planszy. Do grania potrzebne są nam tylko dwa klawisze, odpowiedzialne za skręt w lewo i prawo. Skręcamy po łukach o określonym promieniu.
Cel gry? Bardzo prosty: zginąć jako ostatni. Osiągamy to poprzez zmuszenie przeciwników do dotknięcia swego, lub czyjegoś "ogona", lub do uderzenia w ścianę. To w zasadzie wszystko.
W niektórych wersjach gry (produkcja freeware, więc zaraz się porobiło mnóstwo mutacji) mamy też umiejętności (np. strzelanie, przechodzenie przez ściany, niewidzialność), jednak większości ludzi, z którymi grałem, bardziej podobała się wersja prostsza, pozbawiona tych wariacji (zwłaszcza Aure się pluł. Pozdro, Auri ;) ).
Gierkę możecie legalnie pobrać STĄD.
A teraz przemyślenia:
Gra jest z 1995 roku (chociaż słyszałem, że pomysł pochodzi z lat `70!), działa pod DOSem, jest pozbawiona dźwięków, ma chyba z 9 kolorów i piksele wielkości ziarenek ryżu.
Aure na każde spotkanie LKF przynosi laptopa z zainstalowanym Achtungiem i jeszcze nie zdarzyło się, byśmy nie zagrali w tę gierkę przy okazji naszych wspólnych spotkań. Co więcej, zdarzało się przekładać LARPy, grę w Magic the Gathering, czy podrywanie Basi na rzecz "jeszcze jednej gry w Achtunga".
I tak czas mija i mija, kolejne punkty lecą, a my zapominamy się w grze, która ustępuje nowym produkcją pod każdym względem. Pod każdym z wyjątkiem grywalności. Tak, nawet po rozejściu się do domów, łączymy się przez Internet i mimo, że możemy grać w Soulstorma, AvP2, dziesiątki innych gier które są "na topie", my i tak gramy w ... Achtunga.
W sumie żadna gra długo nam nie dostarczyła tyle emocji. Przypuszczam, że nasze wrzaski "Maclin, ty szmato, zajechałeś mnie!" roznosiły się na pół Lubonia.
A i właśnie, prośba od graczy - "Maclin: Nie zapomnij o fabule wielowątkowej!"
Oczywiście wielką frajdę sprawia wymyślanie fabuły do gry, w której kieruje się kreskami i zajeżdża inne kreski :).
Tak, ta gra to ewidentny przerost treści nad formą. Polecam!
Życzę miłej zabawy!
Czym jest ta działająca pod staruteńkim DOSem gierka? Rzecz jest prosta: rozgrywka przypomina mocno klasycznego węża (snake), z tym, że w grze może brać udział wielu graczy (w niektórych wersjach gry nawet do 8!). Różnica polega też na tym, że poruszamy się po płaszczyźnie, nie zaś po zbudowanej z kwadracików planszy. Do grania potrzebne są nam tylko dwa klawisze, odpowiedzialne za skręt w lewo i prawo. Skręcamy po łukach o określonym promieniu.
Cel gry? Bardzo prosty: zginąć jako ostatni. Osiągamy to poprzez zmuszenie przeciwników do dotknięcia swego, lub czyjegoś "ogona", lub do uderzenia w ścianę. To w zasadzie wszystko.
W niektórych wersjach gry (produkcja freeware, więc zaraz się porobiło mnóstwo mutacji) mamy też umiejętności (np. strzelanie, przechodzenie przez ściany, niewidzialność), jednak większości ludzi, z którymi grałem, bardziej podobała się wersja prostsza, pozbawiona tych wariacji (zwłaszcza Aure się pluł. Pozdro, Auri ;) ).
Gierkę możecie legalnie pobrać STĄD.
A teraz przemyślenia:
Gra jest z 1995 roku (chociaż słyszałem, że pomysł pochodzi z lat `70!), działa pod DOSem, jest pozbawiona dźwięków, ma chyba z 9 kolorów i piksele wielkości ziarenek ryżu.
Aure na każde spotkanie LKF przynosi laptopa z zainstalowanym Achtungiem i jeszcze nie zdarzyło się, byśmy nie zagrali w tę gierkę przy okazji naszych wspólnych spotkań. Co więcej, zdarzało się przekładać LARPy, grę w Magic the Gathering, czy podrywanie Basi na rzecz "jeszcze jednej gry w Achtunga".
I tak czas mija i mija, kolejne punkty lecą, a my zapominamy się w grze, która ustępuje nowym produkcją pod każdym względem. Pod każdym z wyjątkiem grywalności. Tak, nawet po rozejściu się do domów, łączymy się przez Internet i mimo, że możemy grać w Soulstorma, AvP2, dziesiątki innych gier które są "na topie", my i tak gramy w ... Achtunga.
W sumie żadna gra długo nam nie dostarczyła tyle emocji. Przypuszczam, że nasze wrzaski "Maclin, ty szmato, zajechałeś mnie!" roznosiły się na pół Lubonia.
A i właśnie, prośba od graczy - "Maclin: Nie zapomnij o fabule wielowątkowej!"
Oczywiście wielką frajdę sprawia wymyślanie fabuły do gry, w której kieruje się kreskami i zajeżdża inne kreski :).
Tak, ta gra to ewidentny przerost treści nad formą. Polecam!
Życzę miłej zabawy!