» Film » FanFilmy » A New Hope Special Edition Revisited

A New Hope Special Edition Revisited

A New Hope Special Edition Revisited
Ilu z Was, drodzy fani, szlag trafiał, gdy zasiadaliście przed ekranem telewizora, tudzież monitora, włączaliście najnowszą wersję Nowej nadziei na DVD i byliście zmuszeni do oglądania "zielonego" miecza Luke’a Skywalkera albo spóźnionego strzału Hana Solo w słynnej wymianie ognia z Greedo? Mnie trafiał, z pewnością Was trafiał, trafił też niejakiego Adriana 'Adywana' Sayce’a. Obejrzawszy Klasyczną Trylogię w wersji z 2004 roku, ten uzdolniony fan pomyślał, że skoro George Lucas i jego równie zdolna ekipa nie zdołali naprawić setek baboli, które niekiedy widać na filmie gołym okiem, on zrobi to za nich. Minęły dwa lata i z pomocą paru przyjaciół z serwisu FanEdit.org, Adrian Sayce opublikował w Internecie 19 stycznia 2008 roku Star Wars: A New Hope Special Edition Revisited (dla ułatwienia dalej będę używał skrótu ANHSER).

Część z Was być może pamięta zrecenzowany przeze mnie The Phantom Edit, przemontowaną wersję Mrocznego widma, z której wycięto kilkanaście scen. Jeśli zapytacie, czy ANHSER jest podobny do TPE, to odpowiem stanowczo – ani troszeczkę. Poprawiona edycja Nowej nadziei jest przy tamtej produkcji jak krążownik Mon Calamari przy X-wingu. To samo uniwersum, ale poza tym zupełnie coś odmiennego, gdyż Adywan za punkt honoru postawił sobie ulepszenie każdego aspektu Epizodu IV – począwszy od dźwięku i muzyki, przez montaż, a skończywszy na komputerowych efektach specjalnych. Co więcej, zdecydował się uczynić to tak, aby poprawki, szczególnie grafiki stworzone komputerowo, komponowały się nie tylko z resztą Nowej nadziei, ale też pozostałymi filmami z Gwiezdnej Sagi.

Ponieważ wcześniej nie zapoznałem się z naprawdę długą listą zmian, miałem sporo frajdy, próbując wypatrzyć ich w filmie jak najwięcej. Szczerze jednak przyznam, że pierwszą bardziej widoczną jest "całkowicie martwy" szturmowiec, który w oryginale delikatnie i powoli kładł swoją głowę na podłodze, w momencie gdy na pokład "Tantive’a IV" wchodził Darth Vader. Dalej wypatrzyłem dwa słońca Tatooine, które migają z boku kadru podczas lotu kapsuły ratunkowej na tą pustynną planetę. Większość wizualnych korekcji to bowiem rzeczy stosunkowo mało widoczne, błędy niezauważalne dla nikogo poza dociekliwym, uzbrojonym w czułe oko, fanem. I tak na przykład na panelu kontrolnym zbroi Vadera cały czas błyska lampka, niebo ma w każdej następującej po sobie sekwencji ten sam odcień, a silniki różnych maszyn inaczej świecą. Nie zmienia to oczywiście faktu, że to bardzo miłe szczególiki, i mniej więcej w połowie filmu łapałem się na "odnajdywaniu" zmian, których autor wcale nie dokonał.

Jednym z ciekawszych smaczków, zwłaszcza dla fanów zaznajomionych z historią procesu edycji filmu, jest przemontowanie sceny w domu Obi-Wana. Teraz zaczyna się wyświetleniem wiadomości przez Artoo – czyli w kolejności, w której pierwotnie, jeszcze przed premierą w 1977 roku, miała się pojawić. Dzięki temu znika błąd z wyłączonym C-3PO, który raz miał zgaszone fotoreceptory, a raz aktywne, jednocześnie zaś było widać, że się lekko porusza. Skoro już jestem przy powrocie do oryginalnej Nowej nadziei sprzed ponad trzech dekad – wycięto cały fragment rozmowy Hana Solo z Jabbą Huttem co osobiście niezbyt mi się spodobało, bo zawsze lubiłem tą zabawną konwersację, niemniej rozumiem twórców ANHSER. Po prostu chcieli jak najbardziej powrócić do korzeni, uatrakcyjniając to, co już wówczas istniało. Powrotem do korzeni jest też wspomniane "Han shoots first". Teraz wreszcie możemy się cieszyć jej "właściwą" wersją, w której Han strzela pierwszy, ba, strzela jako jedyny!

Scena pierwszego pojawienia się Gwiazdy Śmierci na ekranie wprost zapiera dech w piersiach. Marsz Imperialny, przelot kilku Imperialnych Niszczycieli Gwiezdnych i TIE Fighterów, a potem nowy, zdecydowanie lepszy, podkład muzyczny zapożyczony z Zemsty Sithów oraz Powrotu Jedi podczas konferencji Wielkiego Moffa Tarkina i pierwszego pokazu Mocy Vadera robią wrażenie. Podobne ma się rzecz z nowym, zdynamizowanym pojedynkiem Bena Kenobiego z Darthem Vaderem, w którym Adrian Sayce sprytnie zdublował parę ciosów, większość przyspieszył o parę klatek, a do tego wszystkiego dodał utwór Battle of the Heroes. Można się przyczepić, że muzyka ta, towarzysząca finałowemu pojedynkowi Epizodu III, niespecjalnie pasuje do starcia staruszka z facetem w niewygodnym pancerzu, ale pal to licho – efekt jest moim zdaniem wyśmienity. Co jeszcze rzuca się w oczy? Dwie ucieczki "Sokoła Millenium"; pierwsza przed Niszczycielami Gwiezdnymi, druga przed TIE Fighterami. W obu scenach statek Hana Solo śmiga po ekranie aż miło (dotychczas "Sokół" był obiektem niemalże statycznym, a myśliwce swobodnie robiły wokół niego kółka), pojazdy Imperium zaś atakują ze wszystkich stron i przez większość czasu strzelają. Co ciekawe, prawie w ogóle nie widać, że wspomniane TIE Fightery zostały komputerowo wstawione do obrazu, dodając tym fragmentom ANHSER uroku.

Napisałem trochę o drobnostkach, to teraz wypada rzec coś o tym, co wyraźnie widać, mimo iż jest pozornie nieistotną zmianą, a niezwykle cieszy oko. I tak na przykład podczas lotu w nadprzestrzeni (tu warto nadmienić, że finalna rozmowa przed lądowaniem na Yavinie IV odbywa się teraz właśnie w hiperprzestrzeni), wnętrze kokpitu "Sokoła Millenium" oblewa niebieska poświata. Poza tym w miejsce topornych, brzydkich czarnobiałych hologramów, w szczególności tego użytego podczas odprawy rebelianckich pilotów, wstawiono nowe, piękne, kolorowe i, co najważniejsze, odpowiadające ówczesnemu poziomowi technologicznemu grafiki. Teraz plany Gwiazdy Śmierci wizualnie prezentują się tak samo dobrze, jak hologram... drugiej Gwiazdy Śmierci z Powrotu Jedi. Twórca ANHSER postarał się także, by zniknęły wszystkie sztuczne przeskoki między klatkami, np. w scenie z Lukiem zapalającym miecz świetlny. Ponadto, teraz klingi tychże mieczy gładziutko wysuwają się z rękojeści. Kolejny szczegół, ale jak poprawia odbiór filmu!

Na koniec zostawiłem sobie bitwę o Yavin, zdecydowanie najbardziej i najlepiej zmodyfikowany fragment Nowej nadziei, można wręcz rzec: wisienka na torcie. Do tej pory przełomowe starcie Galaktycznej Wojny Domowej zawsze wydawało mi się nieco pustawe, zbyt skromne, jak na ponad sto maszyn, które brały w niej udział. Na ekranie rzadko widzieliśmy na raz więcej niż parę myśliwców, a i to tylko podczas ich przelotów w formacjach bojowych. W ANHSER wszystko jest zupełnie inaczej. Dosłownie czuć rozmach bitwy, w tle pojedynczych starć rozgrywają się inne potyczki, X-wingi krzyżują ogień z TIE Fighterami – ogólnie jest lepiej, intensywniej i bardziej emocjonująco. Adrian Sayce nie poprzestał jednak tylko na przemontowaniu różnych sekwencji i poprawieniu różnych błędów dźwiękowych (a takie były), dodał też bardzo dużo od siebie. Nie policzyłem ile minut nowego materiału się pojawiło, ale będzie tego troszkę. Jedyne co w "nowej" bitwie o Yavin zgrzyta, to eksplozje. Wypadają nieco blado, zwłaszcza w zestawieniu z oryginalnymi ujęciami.

Tuż po zakończeniu seansu zaczęła mnie nachodzić pewna natrętna myśl. Wszyscy wiemy, że ludzie Lucasa wykonali tytaniczną pracę po to, by Edycję Specjalną z 1997 roku tak dopieścić pod względem audiowizualnym, aby na DVD wypuszczonym siedem lat później obraz był krystalicznie czysty, a dźwięk prezentował najwyższą formę. Zastanawiam się tylko, dlaczego w tym samym czasie pokpiono tak wiele rzeczy relatywnie prostych do naprawienia (vide "zielony" miecz), a sporo scen pozostawiono praktycznie w stanie nienaruszonym? Przykład Adriana Sayce’a pokazuje, jak prostymi środkami i odrobiną zaangażowania można tak ulepszyć Nową nadzieję, by literalnie olśniewała, a jednocześnie nie zatraciła klimatu Star Wars – swojego niepowtarzalnego klimatu – i mocniej zacieśniła więź z pięcioma pozostałymi filmami. Owszem, pewne elementy A New Hope Special Edition Revisited mogą wydać się nie na miejscu, ale jest ich tak niewiele, że z pełną odpowiedzialnością i pewnością oświadczam: każdy fan Star Wars powinien obejrzeć tą przemontowaną edycję Nowej nadziei. Ja tymczasem z niecierpliwością będę wyczekiwał premiery Imperium kontratakuje w wersji Revisited...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

I.M.P.S. – The Relentless
Chapter 1
- recenzja
Rogale, irokezy i warkoczyki, czyli sztuka fryzjerska w odległej galaktyce
The Phantom Edit
- recenzja
Gwiezdne wojny. Klasyczna Trylogia – DVD (2004)
A long time ago in a galaxy far, far away...

Komentarze


SethBahl
   
Ocena:
0
Szczerze powiedziawszy patrzę dużo sceptyczniej na ten projekt. Oczywiście, gość sporo poprawił technicznie, ale z drugiej strony zepsuł fabularnie.

wycięto cały fragment rozmowy Hana Solo z Jabbą Huttem
-- I niech mi ktoś powie - na jaką cholerę? W jaki sposób czyni to film lepszym w oglądaniu? Ba, w jaki nie czyni go gorszym? I jak to się teraz ma do reszty sagi? No nijak.

Po prostu chcieli jak najbardziej powrócić do korzeni
-- Tak, dokładnie - człowiek ów miał do wyboru albo wracać do korzeni albo spajać wewnętrznie sagę. Zrobił najgorsze co tylko mógł - postanowił zrealizować oba cele. O Jabbie już wspomniałem, przyładem na drugi 'aspekt' jest kopletnie od czapy podłożony BotH pod ucieczkę z DS.

Scena pierwszego pojawienia się Gwiazdy Śmierci na ekranie wprost zapiera dech w piersiach.
-- Bez przesady, widać, że robił to amator ;). Ale jest niezła.

Podobne ma się rzecz z nowym, zdynamizowanym pojedynkiem Bena Kenobiego z Darthem Vaderem, w którym Adrian Sayce sprytnie zdublował parę ciosów, większość przyspieszył o parę klatek, a do tego wszystkiego dodał utwór Battle of the Heroes
-- Temu pojedynkowi nic nie pomoże. Można nawet go przyspieszyć do speaking rate'u Chipa i Dale'a (takie disneyowskie wiewiórki kiedyś były) - to i tak będzie dziab-dziab. Jest marnie nakręcony i tyle. Za to ten BotH czyni go niejako parodią konfrontacji z EIII :>

tu warto nadmienić, że finalna rozmowa przed lądowaniem na Yavinie IV odbywa się teraz właśnie w hiperprzestrzeni
-- I tu - "hurray!".

Teraz plany Gwiazdy Śmierci wizualnie prezentują się tak samo dobrze, jak hologram... drugiej Gwiazdy Śmierci z Powrotu Jedi
-- And once again - "hurray!"

Można jeszcze wspomnieć, że eksplozja Alderaanu wgniata w fotel.

No i BoY faktycznie - rozmach godny podziwu. Szczególnie jak na kogoś, kto nie jest z ILM.
23-06-2008 14:03
Jedi Nadiru Radena
   
Ocena:
0
Pojedynek Bena z Vaderem nigdy nie będzie dynamiczny i już - ale autor zrobił wszystko, co tylko się dało, żeby wyglądał lepiej. I za to mu chwała.

A Jabba - jak napisałem w recce, nie spodobało mi się wycięcie tej scenki, ale przy całkoształcie ANHSER nie robi to praktycznie większej różnicy.
23-06-2008 14:40
SethBahl
   
Ocena:
0
ale przy całkoształcie ANHSER nie robi to praktycznie większej różnicy.
-- Zacznie robić jak spełnią swoje groźby i będą wypuszczać kolejne "revisited".
23-06-2008 21:57
Jedi Nadiru Radena
   
Ocena:
0
W TESB nie za bardzo jest co zmieniać - najwięcej błędów zawsze było w ANH i RotJ. Domyślam się jednak, że Bitwa o Hoth będzie ulepszona, pościg za Sokołem na Bespinie i w pasie asteroid.

Natomiast bardzo bym się ucieszył, gdyby przywrócono starą ścieżkę dźwiękową ze sceny rozmowy Vadera z Palpim. Obecnie obowiązująca sugeruje, że Vader jest imbecylem i nie wie, że Skywalker to jego syn...
24-06-2008 09:17
SethBahl
   
Ocena:
0
Natomiast bardzo bym się ucieszył, gdyby przywrócono starą ścieżkę dźwiękową ze sceny rozmowy Vadera z Palpim. Obecnie obowiązująca sugeruje, że Vader jest imbecylem i nie wie, że Skywalker to jego syn...
-- Scena byłaby bardzo dobra, gdyby nie było wiadomo, że Skywalker to _Skywalker_...
24-06-2008 11:30
~Sith

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
W AOTC był Across the Stars. Utwór pojawił się w The Phantom Menace Special Edition Revisited.
30-01-2010 14:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.