9 kompania

Bez pomysłu, bez polotu

Autor: 996

9 kompania
Nie oczekuj cudów po filmie, nie sugeruj się ocenami recenzentów, internautów, ani nawet wynikami kasowymi. W ogóle im mniej będziesz się po nim spodziewał, tym większe będą szanse na miłe zaskoczenie. Cóż, łatwo mówić. 9 Kompania to głośny tytuł, wysoko oceniany tak przez krytyków jak i widzów, co jest nieczęstą sytuacją i z reguły gwarantuje coś ponadprzeciętnego. Niestety ta rosyjska produkcja jest bardzo przeciętna, przez co dla mnie była męczącym rozczarowaniem. Kolejna bolesna nauczka, by nawet przy tak dużej ilości orgazmatycznych komentarzy i wysokich średnich ocenach zachować yin i yang w równowadze.

Jak reklamowano Kompanię? Miała to być opowieść o heroicznym oddaniu dla ojczyzny, poświęceniu zapomnianych żołnierzy, którzy walczą bez świadomości końca wojny. Wzruszająca historia grupy młodych bohaterów. Rozmach, emocje itd.

Jaka jest Kompania? To przeniesienie oklepanego schematu kina wojennego, jednak zupełnie bez pomysłu i polotu – niezbędnych, by dać temu iskrę nowości. Powiew świeżości wobec tryliona filmów o Wietnamie zapewnią nam jedynie detale. I tak żołnierze zamiast rzucania fuckami mówią po rosyjsku. Zamiast moro noszą pasiaki, zamiast palenia marychy mamy chlanie wódy, a zamiast wietnamskich tuneli mamy afgańskie jaskinie - iście nowa jakość kina wojennego. Heroiczna walka za ojczyznę? Nijak nie przychodzi mi ten motyw na myśl, kiedy patrzę na przedstawione grupki żołnierzy. Wśród reprezentantów biedoty zaplątał się jeden bogato urodzony młodzik, który do Afganistanu wybrał się "bo wojna jest piękna". Vaterlandu jako takiego nikt nie wspomina, zamiast tego postaci raczą nas rozmowami o tym, kogo mają do bzykania w domu. Nikt też zań nie walczy – po prostu są tam i strzelają do „duchów”, no bo jak nie będą to oni ich zastrzelą. Sam motyw zapomnianej kompanii też został totalnie zepchnięty na margines i zaniedbany.

Akcję poprowadzono nieumiejętnie i niekonsekwentnie. Wpierw, w ramach standardowego wycisku treningowego, bezlitosny i twardy szkoleniowiec (który później okaże się niezrównoważony) rzuca młodzików do praktycznie niewykonalnego zadania. Scena, w której wreszcie za którymś razem udaje się im je wykonać, jest zupełnie pozbawiona dramatyzmu. Oficer szkoleniowy nakazuje podpadającym mu żołnierzom, by zameldowali się u niego po capstrzyku. Niestety nigdy nie dowiadujemy się, co tak strasznego na nich tam oczekiwało, w zamian za to reżyser raczy nas sceną, w której ów tyran rozkleja się przy jednym z podwładnych jak żałosna beksa.

Podobnie jest później, już na miejscu w Afganistanie akcja rozkręca się tak powoli i nieumiejętnie, że gdy nagle rozpoczynają się finałowe walki, widz znowu nie jest poruszony wydarzeniami na ekranie. Do tego atak przeważającego wroga jest równie durną masówką, jak perskie natarcia w 300, gdzie znajdowało to uzasadnienie w konwencji.

Czym się więc 9 Kompania broni? Drobnymi detalami. Świetne zdjęcia, pomysłowe kadry i ujęcia w pewny sposób uprzyjemniają nieciekawy seans. Do tego na pochwałę zasługuje świetnie dobrana obsada. Jak jednak łatwo się domyślić - to zbyt mało by ocenić film na plus. Wśród wielu wad największą jest wymieniony brak inwencji i jakiejkolwiek nowości. Gwoździem do trumny jest fakt, że o ile film zdaje się niezły na początku, to wraz z mijającymi minutami robi się coraz słabszy.