Już na początku dowiedziałem się od Pana Wąsowicza, iż Andrzej Pilipiuk, publikując kiepską prozę, lekceważy czytelników. Oczywiście, pisarz, który jest na prawie każdym konwencie, na którego spotkaniach sale są zawsze pełne, którego książki zyskują niespotykaną popularność, który jest nominowany do wielu nagród i wyróżnień właśnie przez owych czytelników, ma ich w głębokim poważaniu i lekceważy ich, pisząc mierne powieści.
Pan Wąsowicz wnikliwie wprowadza nas w świat Andrzeja Pilipiuka krótką lekcją historii. Z recenzji owego Pana możemy dowiedzieć się, że autor ma niespełna 30 lat, co jest przecież bardzo istotne w każdej recenzji książki, i rozbłysnął dwa lata temu zbiorem opowiadań o Jakubie Wędrowyczu. Oczywiście, o drobnym szczególe w postaci siedmioletniej publikacji opowiadań w pismach branżowych, Pan Wąsowicz nie wspomina, gdyż jest to, oczywiście, wzmianka mało ważna i nieistotna. Tak samo jak piętnaście powieści, które Andrzej Pilipiuk wydał pod pseudonimem.
Autor „Partactwa”, jak każdy rzetelny i obiektywny nauczyciel historii, pisze także o nagrodzie im. Janusza A. Zajdla, do której Pilipiuk był nominowany w sumie trzy razy. Znowu drobny szczegół, jakim jest fakt, iż to czytelnicy (na pewno ci zlekceważeni) decydują o przyznawaniu zarówno nominacji, jak i samej nagrody, zostaje pominięty. Najwyraźniej owy szczegół znowu wydał się Panu Wąsowiczowi mało ważny i nieistotny.
Po przebrnięciu przez historię autora (podkreślam, jakże ważną w recenzji każdej książki!) przechodzimy do meritum, czyli samej powieści. I już od początku Pan Wąsowicz nieustraszenie piętnuje kiepską prozę i próbuje uchronić od niej czytelników (a ci, ślepi, ciągle lekceważeni, nominują teksty Andrzeja Pilipiuka do różnorakich nagród). Po przeczytaniu tego fragmentu wreszcie pojąłem, że “Kuzynki” to nic innego jak zrzynka z, przytoczonego przez Pana Wąsowicza, “Nieśmiertelnego”. O, ja ślepy! Jak mogłem nie zauważyć tego podobieństwa pomiędzy ścinającymi sobie głowy nieśmiertelnymi, a wampirzycą, kobietą, która zyskuje nieśmiertelność dzięki Kamieniowi Filozoficznemu i jej kuzynką, byłą agentką CBŚ?! Tradycyjnie, szczegół w postaci umieszczenia akcji we współczesnym Krakowie, połączenia najnowszej techniki z dawnymi wynalazkami i wierzeniami, zostaje pominięty. Mało ważne i nieistotne. I na pewno mało oryginalne.
Oczywiście, Pan Wąsowicz, zapewne czytając każdą książkę z encyklopedią pod pachą, weryfikuje kłamliwe informacje historyczne zawarte w książce. I słusznie! I tak samo tutaj! Jakże ten Pilipiuk mógł napisać, że rewolwer Nagan wymyślili Francuzi?! Toż z tego powodu tej książki nie da się czytać! Jakże można przeoczyć tak istotny szczegół?! A w Gwiezdnych Wojnach statki kosmiczne wydają dźwięk w próżni! I w ogóle to jest głupie i się tego nie da oglądać z tego powodu! Niestety, Pan Wąsowicz przeżywa chwile słabości i nie udaje mu się zweryfikować odrastania palców u okaleczonej wampirzycy, co nie przeszkadza mu w podkreśleniu tego faktu. Ależ ta fantastyka głupia. Jest taka “fantastyczna”.
Na zakończenie, Pan Wąsowicz ostatecznie piętnuje nie kiepską książkę, ale jej autora! Toż to normalne, że w recenzji książki krytykuje się pisarza, który ją napisał, a nie recenzowaną powieść. Krajobrazową wycieczką personalną Andrzej Pilipiuk zostaje napiętnowany mianem partacza. W nagrodę za tak wspaniałą recenzję autorowi należy się lustro! Do którego, mam nadzieję, spojrzy przed napisaniem kolejnej recenzji autora a nie tak jak powinien książki.
I ja zakończę wzorem Pana Wąsowicza (wszak uczymy się od najlepszych). W owym “Przekroju”, w którym jest ta wiele dająca do myślenia recenzja, jest artykuł Justyny Sobolewskiej na temat Izabeli Sowy, polskiej pisarki. W owym artykule możemy przeczytać króciutki fragmencik na temat Wąsowicza: “(...)Paweł Dunin – Wąsowicz, mój redakcyjny kolega i wydawca, który czyta całą popularną literaturę kobiecą”. Fantastyka jest zbyt “fantastyczna”, więc może warto wrócić do literatury kobiecej, Panie Wąsowicz?