» Świat » Avalon » La Queste del Saint Graal

La Queste del Saint Graal


wersja do druku

Avalońskie scenariusze [Pdf]

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

La Queste del Saint Graal
Opis: Artykuł, napisany z myślą o grze 7th sea, przybliża czytelnikowi mity arturiańskie i pokazuje szereg rozwiązań, jak można wykorzystać je w scenariuszach RPG. Zostają w nim przedstawieni główni bohaterowie opowieści, najważniejsze z licznych historii, a także konkretne pomysły, jak przełożyć wątki literackie na scenariusz do gry. Tekst prezentuje także, które z motywów należą do kultury celtyckiej, a które są chrześcijańskimi reinterpretacjami. Dzięki temu nie tylko zwiększa możliwości ich interpretacji i prezentacji, ale również prowokuje do zgłębienia tematu, jakim jest przebogata literatura arturiańska.

Rodzaj: Artykuł z pomysłami na scenariusze.

Rozmiar: 3,2 MB.

Pobieranie: La Queste del Saint Graal.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Jack-o'-Lantern
Łotr, Sidhe z dworu Unseelie
W imię przemian
Tłumaczenie z NOM: Scenariusz II
Avalon – pomysły na przygody
Tłumaczenie materiałów oficjalnych
Vista e Vita
Vodacciański scenariusz o poszukiwaniach, podstępie i miłości
Moda w świecie płaszcza i szpady cz. 1
Część pierwsza: renesans

Komentarze


MEaDEA
    ment
Ocena:
0
Masz bardzo konkretną własną wizję systemu, do której nie dopuszczasz innych interpretacji, elementów, zmian i modyfikacji. Nie mogę polemizować z takim podejściem, gdyż stwierdzenie - Istnieje jedna kanoniczna wersja świata gry - automatycznie wyklucza polemikę.

Konwencję Siódemki śmiem stwierdzić rozumiem lepiej niż Ty :]

Ty ograniczasz się do estetycznych realizacji systemu, w którym (skoro nie napisano w podręczniku, że jest) nie można nic dodać od siebie, ani nie można zmienić. Tymczasem propozycje dodatków to jedynie realizacja podstawowego założenia systemu, czyli: postaci graczy to bohaterowie (ze wszelkimi konsekwencjami tego stwierdzenia). Skoro mamy odczynienia z bohaterami to poetyka eposu rycerskiego i legend o herosach wpisuje się w tą konwencję doskonale.

Zarzut, że tekst nie ma się nie jak do 7thSeas jest absurdalny, gdyż sama wielokrotnie podkreślam, że naginam w nim propozycje podręczników. Skoro mam tego świadomość i zrobiłam to intencjonalnie jest to INNA propozycja gry, nie koniecznie odpowiadająca Tobie. Warto czasem założyć, że są ludzie, którzy nie grają w RPG tak jak my sami.

Po drugie tekst ten wpisuje się idealnie w poetykę Avalonu (sama nazwa wskazuje na wykorzystanie treści celtyckich i arturiańskich), który został utworzony przez autorów z wielu literackich wątków kultury angielskiej.

Jest tam miejsce na literaturę podróżniczą, morską, legendy celtyckie i mity arturiańskie. Zatem tematyka Graala jest częścią substancji z jakiej utkano mgły Avalonu.

Mój tekst pozwala podkreślić, wydobyć i wykorzystać ten element świata 7thSeas w większym stopniu. Jeśli ktoś woli traktować podręcznik jak Biblię, zapewne nie jest zainteresowany takim graniem.

Co do nie erpegowości tekstu - każda opisana sytuacja ma Zawiązanie fabuł, Rozwiniecie fabuły i Zakończenie fabuły. Pokazuje jak rozkładają się dramatyczne akcenty i rozwija struktura wydarzeń. Piszesz - sytuacje nie powinny mieć konkretnych rozwiązań - tu dochodzimy do sedna problemu.

Taki jest Twój sposób grania, natomiast ja wychodzę z założenia, że scenariusz do RPG powinien być jak najdokładniej spisany i podać jedno góra dwa najlepsze wyjścia z sytuacji. Dobrze skonstruowana przygoda z umotywowanymi postaciami sprawi, że z dużym prawdopodobieństwem gracze zrobią to co zaplanował scenarzysta.

Z twojej wypowiedzi wynika, że nie powinnam podawać konkretnych rozwiązań MG i ułatwić mu sposób w jaki powinien pokierować drużyną, ale napisać: Oto masz 5 rycerzy i dalej radź sobie sam, gdyż w RPG nigdy nie wiadomo co się stanie.

Uważam, ze lepiej podawać konkrety (chociażby, aby pokazać jak przełamać niektóre erpegowe przyzwyczajenia) i wyposażyć MG w podstawę, którą zmodyfikuje w trakcie realizacji.

Mnie twoje podejście do Gier Fabularnych osobiście nie odpowiada, ale nie odmawiam mu racji bytu.

Natomiast Ty w swoich wypowiedziach stwierdzasz, że prezentowany przeze mnie sposób gry (odzwierciedlony w sposobie spisania scenariusza) jest nie realizowalny, niemożliwy i z góry błędny.

Uważam, że to sporo nadużycie wynikające z braku perspektywy i umiejętności założenia, że ktoś może posiadać wiedzę, doświadczenie i predyspozycję, których nam brakuje.

Przykładowo: ja nie mam potrzeby przestrzegania realiów opisanych w podręczniku, aby czuć, że gram w dany sytsem, gdyż ważniejsza jest nadrzędna zasada działania.

W swoim tekście wyraźnie zaznaczyłam, ze jest on przeznaczony dla wybranego typu grających i nie ma ambicji bycia narzędziem uniwersalnym.

Pozdrawiam :)
10-12-2008 14:12
Repek
    @Ment
Ocena:
0
Jeśli jednak mówimy o systemie, jako o sumie treści zaprezentowanych w podręcznikach, to wydaje mi się, iż rycerze -okuci w zbroje i walczący mieczami- odeszli do lamusa, z wyjątkiem dziedziców złóż Dracheneisen i ich popleczników.

No więc sam własnie napisałeś, że nie odeszli, skoro są. Nie chcę robić spoilerów, ale właśnie w Eisen można spokojnie grać rycerzami, którzy robią to, co robią rycerze. W takim nieco mrocznym wydaniu, ale tym fajniej. :)

Pozdrówka
10-12-2008 14:13
Ezechiel
   
Ocena:
0
Ad Repek:

Eisen to dla mnie Wallenstein a nie Roland. Łatwiej mi tu o skojarzenia z wojną trzydziestoletnią niż ze stuletnią. Inaczej mówiąc: Zaklęta w sokoła - OK, Pieśń o Rolandzie - nie bardzo.
10-12-2008 19:04
Repek
    @Ezi
Ocena:
0
Nie chcę spoilować, ale ten kraj ma dla mnie bez problemu potencjał, o którym mówię. Nie mówię też, że to klimaty rycerskie pod wezwaniem Rolanda. Na pewno też są tam inne problemy i ciekawe zahaczki do grania.

Ciężko jednak, by tak było, skoro etos rycerski [w swojej oryginalnej formie] jest dziś nam prawie nieznany, a co dopiero Amerykanom. Napisali system pulpowy, który trzeba mocno zmodyfikować, by ci "prawdziwi" rycerze się w nim odnaleźli.

I to, jak sądze, było celem artykułu. Dopóki więc piszesz, że dla Ciebie coś do czegoś nie pasuje, to OK. Rozumiem jednak, że nie uważasz, że nie da się tego zmieścić, jeśli się chce?

Pozdrawiam
10-12-2008 20:11
Mayhnavea
   
Ocena:
0
@ ment:

Mała prośba, odnoś się bardziej do tekstu zamiast ferować sądy na temat osób.

Stwierdzanie że coś jest takie i nie może być inne jest poza tym dość opresyjne i zamknięte na dialog.

Rozumiem, że według Ciebie 7th jest "jakieś", ale to nie znaczy, że musi być takie dla wszystkich innych. Analogicznie, skoro Ty nie potrafisz przełożyć tekstu artykułu na żadną praktykę i że nie uważasz żeby to był artykuł do gry fabularnej – ok, w porządku, ale nie wmawiaj innym, że też nie będą umieli tego zrobić. To jeden z tych przypadków, gdy podkreślanie "moim zdaniem" jest wskazane i grzeczne.

Tekst podręcznika to baza, inspiracja, a nie litera prawnego kodeksu.

A co do niemożności przełożenia pomysłów Magdy na konkretne fabuły: pomyśl o "Gwieznych Wojnach" (trylogii), które są w 100% realizacja wątków rycerskich w estetyce sci-fi. Tam jest super ważne, kto pocałuje Leię i kto wygra z Czarnym Rycerzem.


@ Ezechiel:

A dlaczego uważasz, że sednem konwencji 7th jest płytka, przygodowa, ale głupkowata fabuła? Rozumiem, że w różnych przypadkach takie granie może być preferowane, ale jest dość sugestii do grania bardziej na poważnie: rewolucja, powojenne Eisen, czy dwór usuriańskiego cara.

Ale z tym D&D to juz przegiąłeś :P Co mnie trochę dziwi, bo z założenia 7th jest heroiczne (naprawdę, a nie tylko z nazwy jak w D&D), więc rycerskie bohaterstwo jest tylko jedną z realizacji tego założenia.

A co do Eisen, tak jak pozostałe kraje, jest bardzo pojemne. I jak w Avalonie obok siebie egzystują historie elżbietańskie, arturiańskie i celtyckie, tak w Eisen mamy hardcorowe średniowiecze, polską husarię, Batmana (Kreuzritterzy) i operę (najlepsze wykorzystanie opery do kreacji świata ever).


Generalnie to fajne, że każdy ma swoją wizję świata 7th – ale proponuję, żeby nie uznawać go za kanoniczny i jedyny i otworzyć się na inne propozycje. Nawet takie bardzo zwariowane, bo czasami okazują się najciekawszymi.
10-12-2008 21:47
Ezechiel
   
Ocena:
+2
@ Mayhnavea

Disclaimer: Nigdzie nie zaznaczyłem, że przygodówka musi być głupkowata. Dumasa od Piratów z Karaibów dzieli ogromny dystans. Mniej więcej taki sam jak O'Briena od Karmazynowego Pirata. Moim zdaniem 7. za bardzo wykorzystują te drugie, podczas, gdy ja wolałbym te pierwsze.

Tak wiem, że gra wyszła w Ameryce i tamże też okazała się zbyt hermetyczna.

Odpowiedź: Bo świat przedstawiony w podręczniku jest pretekstowy i mało wiarygodny. Wprowadzanie "poważniejszych" fabuł wymagałoby zbyt dużego przetwarzania świata, aby było to opłacalne.

Dla mnie to minus (zbyt) dużej pojemności świata - wszystko da się tu upchnąć (jak w każdym erpegu) ale nie wszystko będzie to dla mnie wiarygodne. W przypadku "cięższych siódemek" za dużo CPU mojej wyobraźni pochłania zawieszenie niewiary.

Mam grać w ciężkie, powojenne Eisen mając świadomość, że Batman i Tosca czyhają za rogiem? ;-)

Aha - co do D&D. Nie podejmuję się wyższości świąt nad świętami etc.

@Repek

Jestem zdania, że w erpegach da radę wepchnąć wszystko do wszystkiego. Moje wątpliwości dotyczą kosztów takiego rozwiązania.

Innymi słowy: Czy wprowadzanie m.a. do 7. nie jest marnotrawstwem pracy? Być może inne systemy lepiej nadają się do jego przyjęcia?

Aha - i nie mam tu na myśli m.a. pokroju "Rycerza Króla Artura", ani też oryginałów, które Magda odczytuje przy blasku łojowych świec w kazamatach UJ.

Mam tu na myśli popkulturę średniego kalibru: od "Opowieści o Tristanie i Izoldzie" do Zimmer-Bradley.
11-12-2008 10:37
Mayhnavea
   
Ocena:
0
@ Ezechiel:

Odwoływałem się do fragmentu: "Wiara, lojalność - w 7. są dla mnie zbyt pretekstowe, aby wybory zawarte w tekście były emocjonujące. Innymi słowy - aby wybory postaci były rzeczywiście znaczące dla moich graczy, musiałbym mocno modyfikować świat na poważniejszy." Czyli 7th jest niepowazne i pretekstowe, co w realizacji może prowadzić do traktowania go jako czystej śmiesznej nawalanki, w której nie można zginąć - i wiele osób tak robi.

Co do "wkładania pracy", "przerabiania" i "modyfikowania świata, który jest" – akurat wydaje mi sie, że te "pracę" to już wykonała Magda, ale mniejsza z tym. Różnimy się podejściem. Dla Ciebie świat jest "dany", czyli np. grając w Eisen, masz z tyłu głowy, że w tym kraju są jeszcze jakieś rzeczy, które się nie pojawiły na sesji – co wynika z tego, że podręczniki o tym wspominają.

Dla mnie zaś świat jest "zadany", czyli jest w pełni negocjowalny i ważne jest to, co pojawi się na sesji, w bezpośredniej deklaracji MG i Graczy. I nawet jeżeli mam w głowie, że w Eisen istnieje jakieś "coś", to żeby je wprowadzić na sesji, podlega ono (błyskawicznej) negocjacji z resztą graczy. Tak więc osobiście nie miałbym problemu zagrać w magiczny rycerski Avalon, a tydzień później w hardkorową przygodę polityczno-ekonomiczną, która rozgrywałaby się nawet w tych samych miejscach. Bo dla mnie świat nie istnieje, nawet na prawie podręcznikowego tekstu, tylko staje się na sesji.

Sądzę, że dobrym przykładem na oba podejścia jest kwestia "zawieszenia niewiary" – które jest często cytowane w środowisku fantastów za J.R.R. Tolkienem. Ale mało kto zauważył, że Tolkien neguje ten termin, twierdząc, że do tekstów fantastycznych podchodzimy właśnie z wiarą, z której wtórnie jesteśmy wyrzucani – bo nagle dochodzi do myślenia konkretem, "realiami", etc.

Nie podejmując tutaj dyskusji o Tolkienie, właśnie ujawniają się dwa podejścia: Ty zawieszasz niewiarę (coś "jest", żeby byo inne, trzeba przekonać), a ja podchodzę z wiarą (wszystko "może być"). Nie chcę tu wartościować żadnej z postawi, chciałem tylko pokazać te różnice, żebyśmy się zrozumieli.

Co do "wyższości świąt" – nie chodzi mi o żadną "wyższość", po prostu dla mnie D&D nie są heroiczne; nie preferują heroicznych fabuł (jak się zerknie na przygody wydawców); mechanika heroizmu nie wspiera. A traktując heroizm czysto literacko to w ogóle nie ma o czym mówić. Co nie znaczy, że D&D nie są jakieś "inne" – po prostu nie uważam, żeby artiruana w najmniejszym stopniu się tam lepiej sprawdziły. (juz pomijając brak jakiegokolwiek nawiązania do mitu)

No i na koniec Zimmer-Bradley średniego kalibru popkulturą?... OK, gusta, ale "Opowieści o Tristanie i Izoldzie"? Być może po prostu inaczej definiuję popkulturę...

Pozdrawiam
11-12-2008 11:25
Ezechiel
   
Ocena:
0
@ Mayhnavea

No to chyba ustaliliśmy protokół rozbieżności. Niektóre z Twoich uwag bym zredefiniował - ale z ideą się zgadzam. Ja bym to napisał w takiej formie, że świat ma u mnie "większy zasięg", w tym sensie, że do moich przygód potrzebuję więcej i szerszego oparcia w świecie.

Innymi słowy - wolę grać w Dumasa mając w tle konflikt francusko-angielski. Wolę grać w O'Briena mając w tle Napoleona.

Co do Z-B nie chodziło mi o "jakość" ale o "dostępność" i "wagę" poruszanych problemów.

Gradacja (od najlżejszych kalibrów), oczywiście nie jest ona dyskretna, ani wyczerpująca.

Rycerz Króla Artura
Król Artur (ten nowy)
Merlin
Mgły Avalonu
...
Pieśń o Rolandzie
...
Mallory
Inne, twardsze

Pozdrawiam
11-12-2008 11:58
Repek
    @Ezi
Ocena:
0
Innymi słowy: Czy wprowadzanie m.a. do 7. nie jest marnotrawstwem pracy? Być może inne systemy lepiej nadają się do jego przyjęcia?

Nie wiem, czy potrafię tak lekko przykładać do tego zależności ekonomiczne. :) Skoro M. coś takiego napisała, to widocznie nie uważała tego za stratę czasu i nakładów. :) Ale to oczywiście może wynikać z tego, że ma to w krwi i przychodzi jej to łatwo.

Odwala tym samym robotę za "nas". Ja np. z pewnością bym się tego nie podjął, bo się na tym nie znam - w tym sensie mogę się zgodzić z tym, co piszesz o "nakładzie pracy". Ale tu żadnego nakładu nie mam, więc zysk jest czysty.

Poza tym, spójrz szerzej. Nawet gdybym nie dostał gotowego narzędzia, wprowadzenie m.a. do 7. oferuje mi coś więcej niż tylko zabawę na sesji. Czegoś się uczę, choćby tego, co było wcześniej od 7. i z czego wyrasta nasz kultura.

Pozdrawiam
11-12-2008 12:33
Majkosz
   
Ocena:
+3
Skoro już się licytujecie, kto mądrzejszy, to glossy:

Julian: koncepcja "dobrowolnego zawieszenia niewiary" to element romantycznej teorii estetyki S. T. Coleridge'a (wyłożony w "Biographia Literaria", roz. XIV) i funkcjonuje niezależnie od polemiki Tolkiena. Ezechiel błędu nie popełnił.

Ezechiel: zapewniam, że w naszych ujockich katakumbach od kilku lat używamy lamp naftowych. Avalon nie jest natomiast Anglią z czasów Regencji, tylko elżbietańska. Drake, a nie Hornblower. Szekspir, nie Swift. Rajtuzy, nie czerwone kubraki.

Ment: Gdybyś kiedyś chciał pomyśleć nad tym, co współczesny czytelnik może mieć z lektury romansu rycerskiego, zachęcam do lektury interpretacji "Pana Gawena i Zielonego Rycerza" pióra Tolkiena. Znajdziesz ją w zbiorku "Potwory i krytycy".

Odnośnie samego tekstu natomiast: Oczywiście, że jest całkowicie obok 7th Sea, chociażby dlatego, że całkowicie pomija aspekt awanturniczo-pikarejski gry. Cóż jednak z tego? Właśnie w 7th Sea da się te tematy dobrze wyeksponować ze względu na pretekstowość realiów (romans też ma pretekstowe realia).

Z drugiej strony, krytycy mają rację o tyle, że artykuł pomija całkowicie specyfikę opisanego w podręcznikach Avalonu (eliminuje komponent elżbietański) i podejmuje ekstremalnie specyficzną interpretację etosu "bohaterskości". Ale dlaczego to źle? Z punktu widzenia ekonomii czasu, bo trzeba się nim zainspirować i zrobić coś samemu, zamiast zastosować go bezpośrednio? Może i tak, z drugiej jednak strony inspirację zapewnia. Dlatego mi się podoba, chociaż jest widocznym jak na dłoni, że nie respektuje litery podręcznika. Tym mnie trochę drażni, ja jestem niewolnikiem podręcznikowych realiów, które lubię wprawdzie reinterpretować, ale nie odrzucić.

No i jeszcze jedno: tak, można znaleźć to samo w opracowaniach legendy arturiańskiej. Ale tych książek nie można ściągnąć z Poltera, nie eksponują aspektu rolplejowego, są zwykle dłuższe, napisane żargonem i po angielsku. Innymi słowy, stanowią dobry materiał dla kogoś, kto chce na poważnie się nimi zająć (choćby tylko w rolpleing). Ten tekst aż takich ofiar, jak lektura Mallory'ego nie wymaga.

A zatem: to jest materiał źródłowy, a nie gotowa przygoda i nie objaśnia, w co zagrać, tylko eksponuje jakiś tam element kulturowego zaplecza, który autorzy 7th Sea (rzekomo głupi Amerykanie. Nie sądzę, żeby byli tacy głupi) wykorzystują. Nie ma co się na takie teksty obrażać. Jest jednak prawie całkiem nieprzydatny, jeżeli szuka się po prostu czegoś na przysłowiową sobotnią sesję.

PS.
No i jeszcze jednej ważnej rzeczy zapomniałem! Autorzy gry, nasi głupi Amerykanie, wcale nie "obrócili porządku legendy Graala", ponieważ sam kielich jest w Avalonie wyłącznie sygnałem obecności konwencji arturiańskiej nakładającej się na realia elżbietańskie.

A to już znamy skądinąd: jeżeli dodamy do Artura dziewiczą władczynię, związaną ze światem elfów, otrzymamy "Fearie Queen". I o ile z legendy arturiańskiej faktycznie 7th Sea czerpie konkretne fabularne sytuacje, ogólna rama fabularna pochodzi raczej od Spencera. Avalon ma trzy, a nie dwa komponenty, a jego Graal nie jest Graalem Percevala, tak jak Artur Spencera nie jest Arturem Mallory'ego (ani de Troyes, jak już przy tym jesteśmy), a Rycerz z Czerwonym Krzyżem niekoniecznie jest Galahadem.

A atmosfera poematu Spencera wydaje się znacznie bliższa nastrojowi 7th Sea, niż właściwa materia arturiańska.

Przy czym ten wtręt nie anuluje wcale znaczenia fajnego tekstu Magdy. Raczej wskazuje na komplementarną interpretację: sądzę, że Avalon można "robić" na trzy sposoby: romansowy (ten proponuje omawiany tekst), spencerowski i szekspirowski.

pozdrowienia!
11-12-2008 13:10
Mayhnavea
   
Ocena:
0
@ Majkosz:

Alez nie zarzucam Ezechielowi błędu, przeciwnie, na przykładzie podejścia do "zawieszenia niewiary" chciałem zestawic nasze rozbieżne podejścia.

Zupełnie inną kwestią (sygnalizowałem, że nie chcę jej roztrząsać) jest to, że 'fantaści' często się powołują właśnie na Tolkiena używając terminu "zawieszania n.", podczas gdy ten ją krytykował. To trochę szkoda, bo Tolkien właśnie dokonywał emancypacji pierwiastka fantastycznego, pokazujac go nie jako "zbiór fałszywych sądów o świecie, do których musimy się sztucznie przekonać", ale że właśnie fantazjowanie jest podstawową procedurą myślenial, dopiero potem aktualizujemy je względem empirii. Dla mnie 'fantaści' to po prostu robią krok wstecz – i niepotrzebnie, bo wyrącają sobie fajny argument (i narzędzie).

A co do Graala, wiem, że to jest sygnał "arturiańskości" Avalonu, ale jest jedna rzecz, która mnie osobiście zwyczajnie denerwuje. Graal jest czystym symbolem, pustym znakiem, nie działa w rzeczywistości przedstawionej w żaden sposób (bo jakie to sacrum można sobie postawić na stoliku przy tronie. Ok, rozumiem autorski zamysł – ale na stronę wstawiono sprytną ramkę o tym jak Elaine daje rycerzom napić się z kielicha, mówiąc, że jeśli maja nieczyste serca padną trupem. A potem ta sama Elaine stwierdza, że to test psychologiczny, bo sam kielich nic nie robi – i jest z siebie super zadowolona, że tak ich nabrała. Dla mnie to nie jest zwykła desakralizacja, ale podejście cyniczne ("haha, głupi człowieczku, wierzysz w Boga, a ja doskonale wiem, że tu chodzi tylko o kasę i władzę" – czy podobne pierdy).

Pozdrawiam
11-12-2008 14:55
Majkosz
   
Ocena:
+1
@ Mayhnavea:

O Tolkienie faktycznie nie ma co dyskutować, Z jednej strony się z Tobą zgadzam, z drugiej uważam, że relacje między fantazjowaniem a empirią w jego teorii są zgoła inne - ale to jest całkiem inna kwestia, potrzeba na nią czterdziestu bez mała stron wywodu. Whatever.

Odnośnie Graala natomiast, zwróć uwagę, że:
1. W 7th Sea generalnie nie ma żadnego sacrum. To jest świat objawień racjonalistycznych, lovecraftowskich, które ulegają wtórnej sakralizacji na skutek ludzkiej ignorancji i ograniczeń percepcji (w ten sposób tłumaczy się przecież wszystkie tajemnice, Matuszki na przykład).

2. Odnośnie natomiast Graala, to nie jest takim całkiem pustym nawiązaniem, tylko zamiennikiem Okrągłego Stołu, użytym, jak sądzę, dla ominięcia literalności nawiązania, włączenia pewnych wątków od Eschenbacha (Bractwa Graala) oraz materiału konspiracjonistycznego, związanego z motywem obrońców kielicha. W każdym razie, jest symbolem przymierza, a nie aspiracji duchowych.

Natomiast oficjalna wersja rezygnuje w całości z wątku poszukiwania - pewnie znów, żeby nie było powtórzeń literalnych, tylko aluzja. Rycerze Elaine odbywają wyprawy w typie spencerowskim, czy jeśli wolisz, jak Yvein, rycerz z lwem, albo Gawen w przygodzie z Zielonym Rycerzem. Przecież literatura arturiańska też nie ogranicza się do poszukiwań Graala.

A zatem Graal jest, ale w całkowicie innej funkcji. Kontaminuje Excalibura (dar Pani Jeziora), Okrągły Stół (symbol braterstwa) oraz Miecz w Kamieniu (legitymację władzy). Czy dobrze, że funkcję tę pełni kielich, a nie miecz? Może to podkreśla płeć monarchy? Tego nie wiem. I być może rzecz skorzystałaby na dosłownym przeniesieniu legend arturiańskich. Ale co by wóczasz zrobił "Pendragon"?

pozdrowienia!
11-12-2008 15:10
Ezechiel
   
Ocena:
0
Cześć!

1. Dzięki Majkoszu za uwagi. Fajnie jest się czegoś dowiedzieć. Nawet bez lamp naftowych.

2. Odniesienia do czasów Elżbietańskich łapię. Tyle, że to powieści osadzone w późniejszych realiach stanowią dla mnie lepszy wzorzec opowieści awanturniczych. Chętnie bym za poznał czytadła na temat wzmiankowanej epoki. Aha - te o Drake'u raczej znam.

3. Co do ekonomii czasu - daleki jestem od deprecjonowania pracy Magdy.

Szczerze mówiąc wolałbym esej popularnonaukowy na temat m.a. zamiast tekstu erpegowego - być może wtedy niektóre rzeczy byłby ujęte szerzej. Ilość pracy koniecznej do wykonania przeze mnie byłaby podobna a tekst zyskałby na uniwersalności.

4. W sensie literatury mądrzejsi jesteście Wy. Ja jestem chemikiem, o pewnych rzeczach mam znacznie mniejsze pojęcie. Tym chętniej czytam Wasze opinie.

Pozdrawiam
M.Z.
11-12-2008 18:26

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.