» Skarbiec » Rozmaitości » Graj Twardo (kaduceusz)

Graj Twardo (kaduceusz)


wersja do druku

Almanach dla konwentowego MG?

Redakcja: Joanna 'Ysabell' Filipczak

Graj Twardo (kaduceusz)
Na naszym rodzimym erpegowym rynku nie działo się ostatnio nic szczególnie spektakularnego. Królują systemy znane i duże; przeciąga się oczekiwanie na kolejne publikacje polskiego Świata Mroku. Z licznych zapowiedzi nie ukazało się praktycznie nic. Megakonkurs d20, Core RPG, nowa edycja Legendy, Rzeczypospolita Odrodzona – póki co same klapy. Z prawdziwych nowinek mieliśmy ostatnio tylko przerażająco zły Hospiterror i zapowiedź polskiego Pathfindera.

W tym kontekście cieszy, że Wydawnictwo Portal wraca do swojej starej tradycji i funduje polskim graczom RPG niespodziankę. Z nielicznego grona, które wcześniej zapoznało się z podręcznikiem Play Dirty, nikt chyba nie spodziewał się, że pozycja ta zostanie przełożona na polski. A jednak – na początku kwietnia pojawiła się zapowiedź i nie upłynęło dużo czasu i oto jest – polska wersja tekstów Johna Wicka o dobrze brzmiącej nazwie Graj Twardo zawitała do naszych sklepów.

Książka ma 122 strony i okładkę, na której widnieją trzy k20. Zabawna sprawa, w kontekście tego, że autor nie przepada za Dungeons & Dragons i nie kryje się ze swoim poglądem, że nowa edycja, według niego, nie kwalifikuje się do szacownego grona gier RPG.

GT jest zbiorem artykułów, które wcześniej ukazywały się na łamach magazynu Pyramid, periodyku Steve Jackson Games (wydawca m.in. GURPS). Jest ich dokładnie tuzin, a ich autorem jest John Wick, uznany twórca takich gier jak Legenda 5 Kręgów, czy 7th Sea (obecnie: Houses of the blooded). Na ostatniej stronie okładki czytamy, że owe artykuły jednych rozwścieczyły, innych zachwyciły. Przedsmak daje nam zresztą pierwszy z nich - do ściągnięcia ze strony Wydawnictwa Portal.

Osobiście nie przepadam za grami Wicka, powinienem więc chyba spalić Graj Twardo na stosie. Postanowiłem jednak stanąć okoniem i powiedzieć, że moim zdaniem podręcznik jest "okej". A stało się tak głównie dlatego, że okazał się on czymś innym, niż sądziłem, że będzie. W tekście jest bowiem tyle samo almanachu co wspominek i właściwie można go potraktować jako swego rodzaju podróż sentymentalną do przeszłych kampanii autora. Oceniając przedstawione w nim porady warto zwracać uwagę na kontekst, w jakim się pojawiają.

Możemy zatem poczytać o grach znanych i nieznanych. Wick zaczyna od superheroicznych Champions, a w dalszych rozdziałach pojawiają się Amber, Cyberpunk 2020 czy Wampir. Często występują też odwołania do rozmaitych dzieł literackich i filmów, służąc jako przykłady, ilustrujące do czego dana technika ma prowadzić. Lektura jest przyjemna, w sam raz na dłuższy wieczór, czy dwa. Tłumacz, w tej roli Ignacy Trzewiczek, spisał się na medal.

Wick przedstawia model Mistrza Gry, który góruje nad rozgrywką, kontroluje ją. Wcielając w życie swoje plany, często dość szeroko zakrojone, nie cofnie się przed niczym – za przykład niech posłuży gracz, który, trafiwszy do więzienia, kilka sesji siedział w kącie, czekając aż reszta go uwolni i tylko od czasu do czasu snuł plany zemsty na tym, kto go wsypał. Radykalne? Na pierwszy rzut oka raczej kretyńskie.

Ale dodajmy kontekst. Wick prowadzi swoje kampanie w klubie erpegowym. Przez jego sesje przewija się wielu graczy, a on sam stanowi pewnego rodzaju zjawisko medialne. Co zaś najważniejsze, w swoim prowadzeniu ma cel – chciałby, żeby dzięki jego sesjom gracze czegoś się nauczyli. Żeby gra nie była bezsensowną rypaniną, żeby w jej trakcie można było coś przeżyć, być może czegoś się nauczyć (a także: żeby było co wspominać).

Nie jeden raz sam brałem udział lub obserwowałem sesje konwentowe. Wiele z nich było po prostu marnych i nie dziwię się wcale erpegowcom, którzy wprost mówią, że konwent to nie jest idealne miejsce do grania. Biorąc to pod uwagę, drastyczne akcje Wicka można uznać za usprawiedliwione, zwłaszcza że on sam troszkę na marginesie dodaje: najpierw pogadaj, a z grubej rury wal w ostateczności; raz a dobrze.

Możecie teraz zapytać o co chodzi. Polterowy dział ogólny mocno atakował koncepcję wszechwładnego Mistrza Gry, wielokrotnie staraliśmy się sygnalizować, że da się grać inaczej (że wspomnę tylko artykuł o autorytecie, czy o dyskusjach z graczami). I wiecie co? W tekstach Wicka też da się kilka tego typu zagrań odnaleźć. Ale mocnej akcentowane są te co bardziej drastyczne, efekciarskie kawałki o zabieraniu graczom kart i ignorowaniu rzutów kośćmi.

I właśnie rozłożenie akcentów uznaję za najsłabszą stronę tego almanachu. Jestem zdania, że większość zaprezentowanych chwytów nie za bardzo przyda się na waszych cotygodniowych, czy comiesięcznych sesjach. Jeżeli chcecie krótkiej lekcji konwentowego surwiwalu – proszę bardzo. Ale tego typu zagrania względem kumpli, z którymi gracie od lat? Cóż, gdyby niektóre z nich zastosowano na mnie, to podziękowałbym za grę i rozważył opublikowanie kilku mocnych słów na emo-blogasku.

W którymś momencie lektury z ciekawości sprawdziłem oryginalną datę publikacji Play Dirty, by ze zdziwieniem odkryć że wersja angielska pojawiła się w 2006 roku. Dalsze poszukiwania ujawniają jednak, że artykuły z Pyramid pochodzą z lat 1999/2000. Jeżeli dodać do tego wspominkowy charakter tekstu całość sprawia wrażenie dość staroświeckie.

Jeżeli pytacie o moją opinię na dziś, to uważam, że bardziej opłaca się grać twardo przed sesją, a nie w jej trakcie, jak to proponuje podręcznik. Prędzej odmówiłbym gry komuś, kogo uważam za słabego gracza, niż nawracał go siłowo w trakcie sesji, skazując resztę drużyny na obserwowanie takiego "pojedynku". Niestety, kwestie rozmowy z graczami wprost, jasnego określania preferencji i uzgadniania modelu gry, mimo iż obecne, zeszły w recenzowanym podręczniku na dalszy plan, często skwitowane jednym, dwoma zdaniami. Graczy trzeba trzymać na krótko, Mistrza Gry trzeba umieć odpowiednio podejść. Wszystko oczywiście dla dobra fabuły. Jak dla mnie – prowadzi to do samych nieporozumień.

Nie zmienia to jednak faktu, że natrafiłem w trakcie lektury na kilka naprawdę świetnych rozwiązań. Bardzo przypadł mi do gustu pomysł, by między sesjami powiadomić MG o tym, jak chcielibyśmy widzieć śmierć naszej postaci, a potem, gdy pojawi się odpowiednia okazja, chwycić się jej z całych sił i nie odpuścić. Świetnym i nieszablonowym pomysłem jest też oddanie graczom kontroli nad częścią Bohaterów Niezależnych (każdy ma kilku, zna ich motywacje oraz zasoby i odgrywa w momentach, gdy w scenie nie ma jego głównego bohatera), w celu stworzenia dynamiczniejszego i bogatszego obrazu settingu. Wreszcie, jeden z zaprezentowanych szkiców scenariuszy (ten o pająkach) wydaje się być niemal gotowym materiałem na świetną sesję.

Nie podzielam dydaktycznego zapału Wicka do odkrywania przed złymi graczami nowego-lepszego oblicza RPG. Większości sztuczek zaprezentowanych w jego almanachu nie użyłbym na sesji, część wydaje mi się zupełnie bezużyteczna. Ale mimo tego, ani nie żałuję czasu poświęconego na lekturę, ani nie wieszam na autorze psów. Poznanie cudzego spojrzenia na RPG to zawsze ciekawe doświadczenie. Także, jeżeli pytacie, czy warto przeczytać Graj Twardo, to odpowiadam, że tak. Ważne, żebyście nie traktowali opisanych tam chwytów jako prawdy objawionej i jedynego słusznego sposobu gry.

Pozostaje jeszcze pytanie, czy to dobrze, że Portal wydał akurat ten podręcznik. Zgodnie z zapowiedziami jest on w pewnym sensie powrotem do czasów czasopisma i jego słynnych almanachów. Graj Twardo to jednak za mało, byśmy mogli powiedzieć, że Portal wraca na swą dawną pozycję, wydawnictwa przybliżającego nam erpegową awangardę. Nie wiem jak wy, ale ja poczekam i popatrzę, jak będzie wyglądał ich następny krok.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
Tytuł: Graj Twardo
Linia wydawnicza: Almanach Mistrza Gry
Autor: John Wick
Tłumaczenie: Ignacy Trzewiczek
Okładka: Daniel Solis (+ Michał Oracz)
Wydawca polski: Portal
Data wydania polskiego: 2008
Miejsce wydania polskiego: Gliwice
Liczba stron: 122
Oprawa: miękka
Format: B5
ISBN-13: 978-83-60525-13-5
Cena: 35 zł



Czytaj również

Graj Twardo (iron_master)
Książeczka dla młodych graczy
- recenzja
Graj twardo (Craven)
Podwójna osobowość pana Wicka
- recenzja
7th Sea - Nations of Theah - Vol 2
Wyprawa na wschód
- recenzja
7th Sea - Nations of Theah - Vol 1
Bogactwo z zachodu
- recenzja
7th Sea: Pirate Nations
Jo ho ho i butelka rumu!
- recenzja
7th Sea druga edycja
Oskarowa produkcja
- recenzja

Komentarze


Repek
    @Uikku :)
Ocena:
+4
Jeżeli pytacie o moją opinię na dziś, to uważam, że bardziej opłaca się grać twardo przed sesją, a nie w jej trakcie, jak to proponuje podręcznik.
Jestem w trakcie lektury i podpisuję się obiema łapami. Dżizas, gdybym zobaczył niektóre z proponowanych numerów na sesji, to powiedziałbym Wickowi, żeby spadał na bambus.

Czyta się za to przyjemnie i zawsze można się czegoś dowiedzieć. Choćby na zasadzie przekory. :)

Mnie niesamowicie dziwi, jak jedna i ta sama osoba mogła napisać tak świetne, nieinwazyjne gry jak L5K i 7th Sea, a równocześnie mieć takie podejscie do grania. Cóż, podobno czasem dzieło bywa mądrzejsze od twórcy. :)

Pozdrówka, dzięki za reckę!
15-08-2008 12:36
szelest
    czytałem
Ocena:
+1
I uczucia mam mieszane. Czytało się fajnie jako zbiór AP - choć przydałoby się ich więcej, ale żeby to miał stosować? Albo broń boże, żeby na mnie stosowano:P
15-08-2008 12:44
~bijekcjazNwR

Użytkownik niezarejestrowany
    Tłumacz...
Ocena:
+4
...rzeczywiście "spisał się na medal"? Hm... mam pewne wątpliwości. Kilka przykładów, tylko z tego pdf-a, do którego w tekście jest link.

Jest "I've read dozens of books about heroes and crooks/And I learned much from both of their styles" w oryginale.

Jest "Przeczytałem sporo książek o bohaterach i o hakach./Nauczyłem się wiele o obu tych zagadnieniach" w przekładzie.

Powinno być raczej coś o łotrach i stylach a nie hakach i zagadnieniach, ay?

Jest "She looked like a hussy in that tight little costume. And what right did they have to do a police man's job? Grandpa was a police man, after all (and the main inspiration for Malice to turn to a life of adventuring). In short, it would break Grandmama's heart if she found out about her granddaughter's secret." w oryginale.

Jest ""Wygląda nieprzyzwoicie w swoim czarnym kostiumie" – mówiła babcia. Jakim prawem ta Malice wtrąca się w to, czym zajmuje się policja? Mówiąc w skrócie, kochanej babci pękłoby serce, gdyby poznała sekret ukochanej wnuczki." w przekładzie.

Pytanie: gdzie jest dziadek?

Dobra, walić dziadka. Był. Nie ma. Mało ważne. Ale:

Jest "Immunity

Immunity gives a character supernatural immunity to diseases and poisons. It's a very popular advantage. Of course, Mr. Carter had to do something about that.

I had his scientists come up with a disease that would kill off anyone with the "super gene" that meta-humans had. Carter had a cure, of course. The only problem was all those super fellows who bought Immunity were, well, immune to it." w oryginale.

Jest... hmm... no właśnie nie ma.

W przekładzie ten fragment nie istnieje. Wyleciał razem z dziadkiem, ay?

Gdzie jest to "spisanie się na medal" tłumacza? Że niby "Lektura jest przyjemna, w sam raz na dłuższy wieczór, czy dwa."? Hm...

Autor recenzji czytał "Play Dirty" w oryginale?
15-08-2008 13:36
Zsu-Et-Am
   
Ocena:
0
Poza fragmentami podanymi przez bijekcjazNwR, w tekście (również opieram się na fragmencie udostępnionym za darmo) dają się zauważyć i inne potknięcia, np. "technika gorącej patelni i ognia" (podczas gdy poprawnie byłaby to raczej "technika deszczu i rynny"). Ogólnie rzecz biorąc ciężko uznać przekład Trzewiczka za idealny.

Co zaś się tyczy chwytów... Nie mam wglądu w zawartość książki poza wyrywkiem zamieszczonym w Sieci, jednak osobiście poczułem się nieco zażenowany - i nabrałem przekonania, że określenie poradnika jak w oryginale: "nieczystymi zagraniami" - byłoby trafniejsze. Może się mylę, jak wskazują recenzje (Twoja i irona) - ale pojawiające się miejscami stwierdzenia, że "było strasznie zabawnie" po tym, jak postać gracza została udupiona... To aż zbyt niepokojące.

I pytanie na koniec: czy to, co zaprezentowano w ramach "Rozdziału 0", odpowiada rzeczywistemu wyglądowi książki? Chodzi mi głównie o marnowanie miejsca szerokimi marginesami (bocznymi oraz górnymi/dolnymi, takimiż śródtytułami i interlinią oraz niemal pustymi stronami tytułowymi.
15-08-2008 14:49
kaduceusz
   
Ocena:
0
Autor recenzji nie czytał PD w oryginale, bijekcjo, jego uwaga na temat przekładu jest oparta tylko i wyłącznie na wersji polskiej, w której tekst jest płynny i zrozumiały. Być może było tak jak przy tytule - tłumaczenie nie dokładne, ale trafne. Tak czy owak dzięki za uściślenie. Moja bwana przywdziewa wór pokutny i idzie na tygodniową głódówkę.

EDIT: Zsu, poza tą białą ramką (na pdfie ze strony portala), wszystko jak się zdaje wygląda identycznie.
15-08-2008 15:17
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Moim zdaniem warto przeczytać, ale nie kupić. Nie za 35 złotych. Osobiście nie żałuję tych pieniędzy, ale ja jestem rpgowym geekiem i czytanie takich tekstów niesamowicie mnie rajcuje. Po Graj z Głową też sięgnę. Jednak osobiście uważam, iż książka ta wnosi zbyt niewiele do sesji prawdziwych, by płacić za nią więcej, jak 20 pln.
15-08-2008 18:01
10679

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Książka ma 122 strony i okładkę, na której widnieją trzy k20."
To bardziej aluzja do systemu k20 znanego w Polsce (i tylko w niej) przez Neuroshimę i Monastyr.
16-08-2008 12:09
~trzewik

Użytkownik niezarejestrowany
    aluzja
Ocena:
+4
Masz Nukereal 100% racji. Ta aluzja zresztą pojawiła się już w oryginalnym, amerykańskim wydaniu, bo już tam Wick promował naszą NS robiąc okładkę z 3k20.
18-08-2008 10:06
Chavez
    trzewik
Ocena:
0
To Wy tam macie niezle znajomosci :>
18-08-2008 20:40
Qball
    Chav
Ocena:
0
No. Podobno "Houses of the blooded" wykorzystuje sporo pomysłów wykoncypowanych przez ludzi z "Portala" ;)
19-08-2008 13:50
Gerard Heime
   
Ocena:
+2
Cóż, widziałem tylko jedną okładkę angielskiego wydania i kostka była tylko jedna...
http://www.wicked-dead.com/play_dirty_cover.jpg
23-08-2008 14:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.