08-01-2010 23:47
7th Sea wg Felliniego
W działach: RPG, Inspiracje, Legenda Pięciu Kręgów, 7th Sea, Film | Odsłony: 6
Wreszcie znalazłem kogoś, kto ma podobną wyobraźnię do mojej. Federico Fellini. Wczoraj wreszcie obejrzałem jego Casanovę. Oprócz interpretacji historii słynnego kochanka, otrzymałem jedną z najcudniejszych wizji 7th Sea, jaką mogłem sobie zażyczyć.
Choć świat gry fabularnej powoływany jest doraźnie podczas sesji, to żyje on ciągle w mojej wyobraźni jak świat literacki – jako różne fabuły i obrazy. Estetyka wykreowanej rzeczywistości jest dla mnie niezwykle ważna. Przede wszystkim nie stanowi tylko wyglądów, pustej formy, ale również ma istotne (istotowe) znaczenie.
Po drugie, kiedy wymyślam jakikolwiek scenariusz, to zawsze zaczynam od obrazu – następnie go fabularyzuję, określam, co mogło do niego doprowadzić i jakie mogą być dalsze dzieje – aby doprowadzić do kolejnego obrazu. Porównywaliśmy kiedyś z Magdą Reputakowską nasze sposoby wymyślania przygód i są zupełnie inne, Magda wychodzi od struktury fabularnej, a ja uwikłany jestem w mozaikę wyobrażeń.
Efektem mojego sposobu myślenia jest to, że poszukuję wizualnych inspiracji, które staram się jakoś przełożyć obraz na język RPG. Najbardziej inspirujący jest oczywiście świat 7th Sea, który odwołuje się do różnych kultur (i ich estetyk), a czas baroku tylko wzmacnia ten efekt. Nic dziwnego, że filmy historyczne i przygodowe skupiające się na tej epoce zachwycają dekoracjami i kostiumami.
Nachodzące mnie obrazy żyją sobie własnym życiem i czasami postanawiają się sfinalizować. Tak było np. z dwiema scenkami do Legendy Pięciu Kręgów, które mnie nurtowały przez długi czas. Pierwsza to wizja żołnierzy Skorpiona, którzy mają przytwierdzone do zbroi niewielkie sztandary nobori, gdzie zamiast prostokątnych płacht materiału mają otwarte wachlarze. Druga zaś to sztandar Skorpiona w postaci wielkiego lampionu, który o zmroku (wraz z licznymi mniejszymi) zostaje zapalony i wznosi się w niebo niczym balon. Lampiony oświetlają pole bitwy, co jest sygnałem dla Skorpionów do rozpoczęcia nocnego ataku na wroga. W końcu ubrałem te dwa "klipy" w fabułę i tak narodziła się przygoda Dopóki mamy twarze, opowiadająca o oblężeniu miasta, jednym z najbardziej nurtujących mnie tematów.
Takie niezależne życie wizji powoduje także to, że erpegowe światy nie mają u mnie tożsamości – tzn. że opisy z podręczników są dla mnie tylko inspiracją, na temat której robię tysiące wariacji. Sądzę, że każdy tak robi, nawet ci, którzy wręcz cytują opisy z książek – ale tolerancja na wprowadzanie zmian do pierwotnej wizji jest różna. U mnie jest ogromna, a do tego nie mam problemu z pielęgnowaniem skrajnie różnych, czy wręcz wykluczających się obrazów tego samego świata (nic więc dziwnego, że nie jestem "realistą"). Na tej zasadzie ostatnio np. dopadł mnie pomysł na steampunkowe 7th Sea, na polach bitew w mojej wyobraźni pojawiły się wielkie maszyny z Dracheneisen, koło których szły oddziały rycerzy w parowych zbrojach (trochę a'la StarCraft), co nie wyklucza zupełnie klasycznych czy archaizujących koncepcji.
Są jednak pewne cechy stałe moich wyobrażonych światów – oczywiście są bardzo estetyczne, wręcz barokowe i manierystyczne. Groteskowe, campowe, czasem wzniosłe. Dekadenckie. Queerowe. Rządzą się czasem jakąś szaloną, magiczną logiką, jak w opowiadaniach Borgesa czy na obrazach Boscha. To też jeden z powodów mojego uwielbienia dla Thei – podręczniki do 7th wprost inspirują takie myślenie. Choć nie są to może pierwszoplanowe sugestie dla mistrzów gry, to jest ich sporo.
Oczywiste są ilustracje, zwłaszcza tam, gdzie tradycyjne wzory są twórczo wykorzystywane – jak przy strojach kobiet wykonujących noszących się "po męsku". Już to prowokuje do własnych eksperymentów. Ale pamiętam np., jak w Montaigne były opisy mody, gdzie opisano estetyczne kurioza, jak niewiarygodne, barwne stroje czy niezwkle wysoka fryzura ze stroikiem ze świeczek. No i wracam do Felliniego. Czyż nie "odmalował" tego pomysłu prawie wiernie (motyw świeczek na głowie też był, w kolejnej scenie)?
Jestem ciekaw, na ile twórczy 7th Sea się inspirowali Fellinim, a na ile to po prostu kwestia tego, jak barok i rokoko nas inspirują, jakie prowokują reinterpretacje. Ale zobaczcie kolejny fragment Casanovy, czyż to dekadenckie przyjęcie z groteskowymi gośćmi nie przedstawia idealnie stereotypowych Monteńczyków i Castilliańczyków oraz tarcia między ich kulturami?
Kościół Watycyński oraz postać Hierofanty (oraz nieobecność) to jedne z najbardziej inspirujących mnie motywów. Na deser przykład niewiarygodnej, plastycznej wyobraźni Felliniego z filmu Roma, który przedstawia idealną dla mnie interpretację tego, jak barokowi Theańczycy odnoszą się do braku Hierofanty i spowodowanego tym kryzysu ich świata (długie, ale pyszne).
To już czysty estetyczny postmodernizm: neonowe, bizantyjskie szaty, niektóre wypełnione czystym światłem a nie ciałem ludzkim; zawinięta w tiule święta uginająca się niczym na średniowiecznym przedstawieniu; w końcu barokowa konstrukcja z architektornicznych wolut i archiwolt otoczonych kościotrupami. I to wszystko rzekomo mają być stroje, awangarda w świecie mody. I takie właśnie są światy erpegowe kolonizujące moją wyobraźnię: piękne, niepokojące, absurdalne, niemożliwe.
PS. W podobnych klimatach, na granicy snu i jawy utrzymane są też inne filmowe obrazy, które uwielbiam pasjami, jak Braterstwo Wilków, Vidocq, późniejsze części Piratów z Karaibów, a obecnie trochę też nowy Sherlock Holmes (w którym wydobyto groteskowość rewolucji pary, a przede wszystkim żelaza; swoją drogą ciekawe, czy w kolejnych częściach nie będzie np. Kryształowego Pałacu).
Choć świat gry fabularnej powoływany jest doraźnie podczas sesji, to żyje on ciągle w mojej wyobraźni jak świat literacki – jako różne fabuły i obrazy. Estetyka wykreowanej rzeczywistości jest dla mnie niezwykle ważna. Przede wszystkim nie stanowi tylko wyglądów, pustej formy, ale również ma istotne (istotowe) znaczenie.
Po drugie, kiedy wymyślam jakikolwiek scenariusz, to zawsze zaczynam od obrazu – następnie go fabularyzuję, określam, co mogło do niego doprowadzić i jakie mogą być dalsze dzieje – aby doprowadzić do kolejnego obrazu. Porównywaliśmy kiedyś z Magdą Reputakowską nasze sposoby wymyślania przygód i są zupełnie inne, Magda wychodzi od struktury fabularnej, a ja uwikłany jestem w mozaikę wyobrażeń.
Efektem mojego sposobu myślenia jest to, że poszukuję wizualnych inspiracji, które staram się jakoś przełożyć obraz na język RPG. Najbardziej inspirujący jest oczywiście świat 7th Sea, który odwołuje się do różnych kultur (i ich estetyk), a czas baroku tylko wzmacnia ten efekt. Nic dziwnego, że filmy historyczne i przygodowe skupiające się na tej epoce zachwycają dekoracjami i kostiumami.
Nachodzące mnie obrazy żyją sobie własnym życiem i czasami postanawiają się sfinalizować. Tak było np. z dwiema scenkami do Legendy Pięciu Kręgów, które mnie nurtowały przez długi czas. Pierwsza to wizja żołnierzy Skorpiona, którzy mają przytwierdzone do zbroi niewielkie sztandary nobori, gdzie zamiast prostokątnych płacht materiału mają otwarte wachlarze. Druga zaś to sztandar Skorpiona w postaci wielkiego lampionu, który o zmroku (wraz z licznymi mniejszymi) zostaje zapalony i wznosi się w niebo niczym balon. Lampiony oświetlają pole bitwy, co jest sygnałem dla Skorpionów do rozpoczęcia nocnego ataku na wroga. W końcu ubrałem te dwa "klipy" w fabułę i tak narodziła się przygoda Dopóki mamy twarze, opowiadająca o oblężeniu miasta, jednym z najbardziej nurtujących mnie tematów.
Takie niezależne życie wizji powoduje także to, że erpegowe światy nie mają u mnie tożsamości – tzn. że opisy z podręczników są dla mnie tylko inspiracją, na temat której robię tysiące wariacji. Sądzę, że każdy tak robi, nawet ci, którzy wręcz cytują opisy z książek – ale tolerancja na wprowadzanie zmian do pierwotnej wizji jest różna. U mnie jest ogromna, a do tego nie mam problemu z pielęgnowaniem skrajnie różnych, czy wręcz wykluczających się obrazów tego samego świata (nic więc dziwnego, że nie jestem "realistą"). Na tej zasadzie ostatnio np. dopadł mnie pomysł na steampunkowe 7th Sea, na polach bitew w mojej wyobraźni pojawiły się wielkie maszyny z Dracheneisen, koło których szły oddziały rycerzy w parowych zbrojach (trochę a'la StarCraft), co nie wyklucza zupełnie klasycznych czy archaizujących koncepcji.
Są jednak pewne cechy stałe moich wyobrażonych światów – oczywiście są bardzo estetyczne, wręcz barokowe i manierystyczne. Groteskowe, campowe, czasem wzniosłe. Dekadenckie. Queerowe. Rządzą się czasem jakąś szaloną, magiczną logiką, jak w opowiadaniach Borgesa czy na obrazach Boscha. To też jeden z powodów mojego uwielbienia dla Thei – podręczniki do 7th wprost inspirują takie myślenie. Choć nie są to może pierwszoplanowe sugestie dla mistrzów gry, to jest ich sporo.
Oczywiste są ilustracje, zwłaszcza tam, gdzie tradycyjne wzory są twórczo wykorzystywane – jak przy strojach kobiet wykonujących noszących się "po męsku". Już to prowokuje do własnych eksperymentów. Ale pamiętam np., jak w Montaigne były opisy mody, gdzie opisano estetyczne kurioza, jak niewiarygodne, barwne stroje czy niezwkle wysoka fryzura ze stroikiem ze świeczek. No i wracam do Felliniego. Czyż nie "odmalował" tego pomysłu prawie wiernie (motyw świeczek na głowie też był, w kolejnej scenie)?
Jestem ciekaw, na ile twórczy 7th Sea się inspirowali Fellinim, a na ile to po prostu kwestia tego, jak barok i rokoko nas inspirują, jakie prowokują reinterpretacje. Ale zobaczcie kolejny fragment Casanovy, czyż to dekadenckie przyjęcie z groteskowymi gośćmi nie przedstawia idealnie stereotypowych Monteńczyków i Castilliańczyków oraz tarcia między ich kulturami?
Kościół Watycyński oraz postać Hierofanty (oraz nieobecność) to jedne z najbardziej inspirujących mnie motywów. Na deser przykład niewiarygodnej, plastycznej wyobraźni Felliniego z filmu Roma, który przedstawia idealną dla mnie interpretację tego, jak barokowi Theańczycy odnoszą się do braku Hierofanty i spowodowanego tym kryzysu ich świata (długie, ale pyszne).
To już czysty estetyczny postmodernizm: neonowe, bizantyjskie szaty, niektóre wypełnione czystym światłem a nie ciałem ludzkim; zawinięta w tiule święta uginająca się niczym na średniowiecznym przedstawieniu; w końcu barokowa konstrukcja z architektornicznych wolut i archiwolt otoczonych kościotrupami. I to wszystko rzekomo mają być stroje, awangarda w świecie mody. I takie właśnie są światy erpegowe kolonizujące moją wyobraźnię: piękne, niepokojące, absurdalne, niemożliwe.
PS. W podobnych klimatach, na granicy snu i jawy utrzymane są też inne filmowe obrazy, które uwielbiam pasjami, jak Braterstwo Wilków, Vidocq, późniejsze części Piratów z Karaibów, a obecnie trochę też nowy Sherlock Holmes (w którym wydobyto groteskowość rewolucji pary, a przede wszystkim żelaza; swoją drogą ciekawe, czy w kolejnych częściach nie będzie np. Kryształowego Pałacu).
16
Notka polecana przez: 27383, Ainsel, Ezechiel, Ifryt, Iman, lucek, MEaDEA, Mroczny Pomiot, Repek, rincewind bpm, Scobin, Szczur, zegarmistrz, Zsu-Et-Am, Zuhar
Poleć innym tę notkę