7 krasnoludków - historia prawdziwa

Siedmiu facetów, jedna dziewczyna, czyli niemiecki standard

Autor: Piotr 'Nasstar' M.

7 krasnoludków - historia prawdziwa
Nastoletnia Królewna Śnieżka, której najwyraźniej brakuje chłopaka, bowiem bawi się lalkami i odgrywa nimi sceny pocałunku. Królowa-hetera, wyglądająca jak Sharon Stone dwadzieścia lat później. Myśliwy, którego pies bojowo-pościgowy, o wdzięcznym imieniu Brutus, jest wielkości dużego szczura. No i krasnale - siedmiu mężczyzn, którzy postanowili zostać skrzatami, noszą sztuczne brody, a wszystko to rzekomo wina kobiet. Tak oto pokrótce przedstawia się plejada bohaterów filmu 7 krasnoludków – historia prawdziwa.

Ostatnimi czasy nastała moda na ukazywanie „prawdziwych” wersji znanych wszystkim dobrze baśni i bajek. Mieliśmy już do czynienia z Czerwonym Kapturkiem, który brał udział w niezłej aferze jaka odegrała się w chatce babci. Tym razem „na warsztat” postanowiono wziąć opowieść o dziewczynie mieszkającej z siedmioma facetami, małymi to małymi, ale wciąż facetami, co jednak twórcom tej baśni nie wydawało się wcale dziwne. Z ukazywaniem tej „właściwej” prawdy jest jednak pewien problem. Jeżeli nie zostanie przedstawiona ona dosyć przekonywująco, najśmieszniejszym elementem całej produkcji okaże się reżyser i ewentualnie scenarzysta. 7 krasnoludków – historia prawdziwa filmem rewelacyjnym na pewno nie jest, na szczęście twórcy nie zostaną zjedzeni przez złego wilka, tudzież Babę Jagę, nie poddamy ich też Wiecznej Ondulacji, najwyżej na jakiś czas zamkniemy ich w dalekiej wieży, aby mogli zrozumieć, w których miejscach się nie popisali.

7 krasnoludków – historia prawdziwa to film aktorski, czyli autorzy nie kierowali się modą i nie tworzyli produkcji animowanej. Jednak aby widzom łatwiej było odbierać niemieckie dialogi, zdecydowano że wcale nie będą ich słyszeć i skorzystano z dobrodziejstwa dubbingu. I właśnie tutaj prawdę mówiąc tkwi największa siła filmu. Iście gwiazdorska obsada (wystarczy wymienić takie osoby, jak Jerzy Kryszak, Maciej Stuhr, Paweł Wilczak, Robert Makłowicz i Katarzyna Figura) tchnęła w ten film dodatkową moc rozbawiania widzów. Aktorzy zostali świetnie dopasowani do odgrywanych przez siebie postaci, jednak prawdziwą perełką pod tym względem jest Paweł Wilczak, który wraz z Borisem stworzył postać marudnego, pesymistycznie nastawionego do życia, zrezygnowanego krasnala, któremu „dynamiki” i „ekspresji” mógłby pozazdrościć nawet Andrzej Poniedzielski. Jeżeli chodzi o tłumaczenie dialogów, to też jest naprawdę dobrze. Wiele kwestii zostało odniesionych do naszych realiów, możemy na przykład usłyszeć znane nam ze sceny politycznej „Yes, yes, yes”.

Od strony technicznej film sprawia wrażenie karykatury bajkowego świata, co można traktować jako świadome zamierzenie twórców. Nie rażą więc raczej tandetne efekty specjalne, kiczowata charakteryzacja i kostiumy. Można uznać to za koncepcję reżysera i przejść nad tym do porządku dziennego, nie zwracając na to zbytniej uwagi. W końcu w parodiach najważniejsze jest odpowiednio zgryźliwe i szydercze podejście do konkretnego dzieła. Z tym niestety nie jest najlepiej - film jest bardzo nierówny. Owszem, są naprawdę zabawne momenty, co w połączeniu ze świetnym dubbingiem, daje widzom dużo radości. Niestety twórcom wyraźnie zabrakło pomysłu na wypełnienie dziewięćdziesięciu minut porządną dawką humoru, przez co dosyć często jesteśmy raczeni żartami nie najwyższych lotów. Tok myślenia scenarzysty musiał wyglądać następująco: „Nie mamy pomysłu na zabawny dialog, więc rzućmy w kogoś końskimi odchodami, będzie śmiesznie”. Niestety nie jest.

7 krasnoludków – historia prawdziwa to film, który naprawdę trudno z czystym sercem polecić. Twórcy zmarnowali duży potencjał kryjący się w temacie i nawet jeśli momentami udało im się nas rozbawić, po chwili potrafili zepsuć dobre wrażenie jakimś niewybrednym żartem. Owszem, widz jest w stanie wybaczyć jedną, dwie takie wpadki, jednak w tej produkcji było ich zbyt wiele. Chcieli dobrze, wyszło niestety jak zawsze...