» Blog » (40do1) Wolna Europa II: Ściana Wschodnia
26-08-2011 17:57

(40do1) Wolna Europa II: Ściana Wschodnia

W działach: 40 do 1, Savage Worlds, RPG | Odsłony: 50

(40do1) Wolna Europa II: Ściana Wschodnia

Witam w kolejnym wpisie traktującym o settingu SpecOps and Sorcerry 40 do 1. Przypomnijmy założenia fabuły. W 2008 roku dochodzi do straszliwej katastrofy o nieznanej genezie: dla jednych to wina Wielkiego Zderzacza Hadronów, według innych Tuska. W jej wyniku Polska przenosi się w czasie do okresu II wojny światowej. Po zajęciu Francji i Wielkiej Brytanii Niemcy kierują się na wschód. Już tylko My możemy uratować ludzkość...

 

PS. Tekst wykorzystuje terminologię settingową, którą można znaleźć w Leksykonie.

 

Ściana Wschodnia:

 

2) Kaliningrad


Kaliningrad jest obecnie ostatnim istniejącym spadkobiercą Federacji Rosyjskiej. O ewentualnych innych pozostałościach kraju, które hipotetycznie mogą istnieć gdzieś za Uralem nic nie wiadomo. Obecnie państwo jest, jak łatwo zgadnąć jedynie cieniem swej dawnej potęgi. Gospodarka Kaliningadu bardzo poważnie ucierpiała na skutek odcięcia od metropolii i kryzysu potransferowego. Nie upadła jedynie dzięki zdecydowanym działaniom admirała Nowogrodowa, wojskowego dyktatora kraju oraz szybkiemu rozwojowi zorganizowanej przestępczości.


Mimo swego niewielkiego rozmiaru i liczącej zaledwie pół miliona ludności populacji Kaliningrad jest państwem bardzo liczącym się na arenie międzynarodowej. Nie zawdzięcza tego jednak swemu przemysłowi czy gospodarce, choć te, zważywszy na warunki są całkiem nienajgorsze. W regionie działa przykładowo Nadbałtycka Stocznia Jantar oraz zakład produkcji samochodów Awtotor produkujący pojazdy na licencji BMW, Kia i General Motors (oraz wszystkie inne, których plany uda się zdobyć). Tym, co wpływa na jego znaczenie na arenie politycznej jest stopień zmilitaryzowania Obwodu.


Przed transferem Okręg Kaliningradzki stanowił najbardziej zmilitaryzowany obszar kontynentu. Stacjonowało w nim blisko 50 tysięcy żołnierzy, marynarzy i personelu obsługi technicznie. Po katastrofie sytuacja ta niewiele się zmieniła, bowiem ze skoszarowanymi tu żołnierzami zwyczajnie nie było co zrobić. W efekcie po dziś dzień blisko 10 procent ludności kraju to wojskowi. W magazynach regionu mieszczą się natomiast niewyobrażalne ilości sprzętu i uzbrojenia. Flota morska kraju liczy blisko setkę okrętów, wsparta jest przez ćwierć setki samolotów SU-27, prawie pół setki samolotów uderzeniowych SU-24, bombowce strategiczne Tu-22, czołgi, transportery opancerzone, oblężnicze rakietowe miotacze ognia TOS-1, artylerię rakietową B-30 Smiercz, podziemne, radzieckie fabryki i tajne składy amunicji, części, surowców i wszystkiego, co potrzebne, by zanieść atomową pożogę aż po Ren.


Broń Atomowa


Jest prawdziwym skarbem Kaliningradu. Konkretnie posiada on kilkanaście rakiet krótkiego zasięgu wraz z głowicami oraz blisko dwieście taktycznych pocisków artyleryjskich. Tak naprawdę nie jest to szczególnie dużo, jednak nadal jest to największy (by nie powiedzieć jedyny) tego typu arsenał na powierzchni planety. Gdyby admirał Nowogrodow tego sobie zażyczył wystarczyłby on do anihilowania dowolnej armii Nowej Europy wraz z całym jej zapleczem.


Broń atomowa Kaliningradu budzi szereg sprzecznych uczuć: strach, zazdrość i pożądanie. Zdaniem wielu admirał Nowogrodow mógłby zakończyć wojnę jednym rozkazem po prostu nakazując zbombardować linię Jungingena i pozwalając wedrzeć się polskim czołgom w głąb Niemiec. Wszystko wskazuje jednak na to, że Rosjanin zwyczajnie nie chce lub nie może jej wykorzystać. Część specjalistów uważa, że z powodu wieku bomby nie nadają się już do użytku.


Prawdziwy klucz do sytuacji tkwi jednak gdzie indziej.


Polityka Kaliningradu:


Republika Wielkiej Rosji, bo przy takiej nazwie obstają mieszkańcy kraju teoretycznie jest członkiem Koalicji Antyhitlerowskiej. Faktycznie wysłała jedynie niewielki kontyngent do Zony, który zajmuje się głównie grabieżą ruin. Dostarcza też usług transportowych oraz najemników. Praktycznie jego wojsko nadal pozostaje skoszarowane w bazach i – jeśli nikt nie zapłaci – nie rusza się z nich. Powszechnie wiadomo także, że co jakiś czas w Królewcu lądują niemieckie samoloty, a sam Nowogrodow nie kryje się z tym, że prowadzi negocjacje z Nazistami. Przeciwnie: Okręg Kaliningradzki jest jedynym państwem Europy Środkowej, w którym działa ambasada III Rzeszy.


Polityka międzynarodowa państwa bliska jest schizofrenii. To na zmianę obiecuje większe zaangażowanie w konflikt zbrojny, albi grozi przekazaniem broni atomowej Niemcom albo wycofaniem się z koalicji. Dwa razy też prosiło o pozwolenie Polski na rozmieszczenie wyrzutni rakietowych wzdłuż Odry i trzy razy o pozwolenie na wejście jej samolotów w polską przestrzeń powietrzną celem przeprowadzenia ataku atomowego na Niemcy. Przynajmniej raz bombowce były już w powietrzu, jednak w ostatniej chwili odwołano je do bazy.


Zdaniem mediów te zmiany nastroju spowodowane są ogólnie znanymi problemami admirała z alkoholem. Faktycznie jednak mają zupełnie inne podłoże. Zależą głównie od tego, kto i co wręczy pod stołem Nowogrodowowi. Temu zależy głównie na ustępstwach politycznych, zamówieniach rządowych (Awtotor faktycznie produkuje ładne samochody), dostawach surowców po preferencyjnych cenach (albo i za darmo) oraz nazistowskim złocie. Tak długo, jak długo inne państwa kontynentu są w stanie płacić będą mieć w Kaliningradzie wielkiego przyjaciela.


Ustrój Kaliningradu:


W zasadzie można określić jako połączenie junty wojskowej z dyktaturą. Na czele państwa stoi admirał Nowogrodow wybrany na to stanowisko w październiku 1919 roku w trakcie pierwszych i przedostatnich wyborów zorganizowanych w kraju. Otrzymał on sto procent głosów przy 130-to procentowej frekwencji. Ten cudowny wynik udało się się uzyskać dzięki pomocy wojska. Uzbrojeni żołnierze zwyczajnie chodzili od domu do domu oraz zaczepiali ludzi na ulicach miast wręczając im karty do głosowania. Niektóre osoby jak łatwo zgadnąć zostały schwytane więcej niż raz.


Drugie wybory zorganizowano wedle tej samej zasady cztery lata później i odpowiadały na pytanie „Czy chcesz, żeby Admirał Nowogrodow piastował swe stanowisko dożywotnio?”. Tym razem frekwencja wyniosła marne 93 procent.


Zasadniczo w rękach Demokratycznie Wybranego Dożywotniego Prezydenta znajdują się wszelkie kompetencje ustawodawcze, wykonawcze i sądownicze. Słowa admirała natomiast mają moc ustawy, a jego polecenia należy natychmiast wypełniać.


Ustrój Kaliningradu opiera się na starej, pamiętającej jeszcze XIX wiek, rosyjskiej koncepcji Nihilizmu Prawnego. Reguła ta głosi, że kodeksy i litera prawa nie są ważne, a istotne są tak naprawdę ogólne zasady sprawiedliwości i potrzeby społeczeństwa. Te interpretowane są przez wyznaczonych do tego sędziów i głowy państwa. Naczelnym interpretatorem ich ogólnych zasad jest oczywiście Juri Dimitriewicz Nowogrodow.


Jakimś dziwnym trafem potrzeby społeczeństwa zawsze pokrywają się z prywatnymi potrzebami admirała i doraźną sytuacją międzynarodową. W Kaliningradzie można trafić na dwadzieścia pięć lat do łagru za przejście na czerwonym świetle oraz zapłacić grzywnę za morderstwo. Korupcja jest powszechna, a na sprzedaż jest w zasadzie wszystko, oprócz broni atomowej traktowanej jak skarb narodowy.


- admirał Juri Dimitriewicz Nowogrodow: Oficjalna biografia Nowogrodowa brzmi: urodził się w Petersburgu (podówczas: Leningradzie) w rodzinie o wojskowej tradycji. Ukończył z wyróżnieniem Wojskowy Uniwersytet Inżynieryjno-Techniczny na fakultecie morskim. Wstąpił do marynarki wojennej. Po latach wzorowej służby awansował na admirała Floty Bałtyckiej. Czy tak było w rzeczywiści: nikt nie wie, a ci, którzy mogliby wiedzieć nie żyją. Dwóch admirał sam zastrzelił.


W powszechnym wyobrażeniu admirał jest tyrańskim, wiecznie pijanym świrem, bandytą, mafiozem, skorumpowanym dyktatorem i niebezpiecznym łotrem. Media i inni politycy mówią o nim jak najgorzej, malując go jako krętacza i alkoholika. Ze swej strony Nowogrodow media i polityków także ma w całkowitej pogardzie. „Psy szczekają, karawana jedzie dalej” - mawia.


Co ciekawe Nowogrodow to autentyczny, rosyjski patriota, być może ostatni już, jaki chodzi po ziemi. Jego celem jest natomiast odbudowanie wielkości Rosji w takim stopniu, w jakim tylko się da, przy użyciu takich środków, jakimi dysponuje. Moralność, prawo, wolność i demokracja – wszystkie te rzeczy nie mają najmniejszego znaczenia w chwili, gdy JEGO ojczyzna znajduje się w niebezpieczeństwie i grozi jej zniknięcie z mapy i zapomnienie.


Nowogrodow zdaje sobie sprawę, że stoi przed nim nadludzko trudne zadanie. Zdaje sobie też sprawę, że sam mu nie podoła. Jedynym, co może zrobić jest zgromadzenie środków dla przyszłych pokoleń na odbudowę kraju. To właśnie w tym celu on i jego ludzie, bardzo często też rosyjscy patrioci szantażują, palą, zabijają, porywają dla okupów i popełniają najohydniejsze przestępstwa, niejednokrotnie całkowicie brukając swój osobisty honor. Wiedzą jednak, że czynią to w imię wyższej sprawy. Mają nadzieję, że kiedyś ich starania wydadzą owoce.


Niekiedy admirał ma co do tego wątpliwości. Co, jeśli tym co robi nie tylko nie uratuje Rosji, ale też ostatecznie zbruka jej honor? Co, jeśli to on jest tym, który naprawdę zamorduje kraj? Te obawy nawiedzają go co wieczór. Czasem są zbyt silne, by mógł to znieść. Admirał, mimo całej swej przebiegłości i lisiego sprytu jest prostym, twardym człowiekiem z ludu, pozbawionym jakiejkolwiek subtelności. Radzi więc sobie z nimi w jedyny sposób jaki zna: upija się do nieprzytomności.


Gospodarka:


Gospodarka Kaliningradu opiera się na tak zwanych „pięciu filarach Islamu”. Są to: wspomniana już stocznia i fabryka samochodów, szantażowanie państw ościennych atomem, usługi kondotierów, zorganizowana przestępczość i raj podatkowy. Nowogrodow zezwala w swoim państwie w zasadzie na dowolną działalność, tak długo, jak długo nie szkodzi ona wojsku, nie drażni osobiście admirała i prowadząca ją osoba odpali odpowiednią działkę do budżetu państwa (który traktowany jest jako osobisty budżet domowy Demokratycznie Wybranego Prezydenta).


W efekcie tego ostatniego na terenie państwa działalność prowadzi wiele wątpliwych firm. Zarejestrowane w nim jest też wiele legalnych przedsiębiorstw uciekających przed polskim fiskusem. Ten ostatni manewr jest ryzykowny. Danina dla admirała nie ma bowiem z góry ustalonych stawek i zwykle wynosi tyle, ile on sobie zażyczy. Jego apetyt natomiast bywa różny, kilkakrotnie Nowogrodow zagarniał więc całe, dobrze prosperujące firmy siłą lub doprowadzał je do bankructwa. Nawet najwięksi gracze europejskiego rynku nie zdołali się przed nim obronić. Przekonał się o tym nawet Euromed, który stracił na jego rzecz laboratorium, trzy kliniki oraz fabrykę leków wraz z całym, obciążającym materiałem dowodowym, który był w środku. Firma od dłuższego czasu płaci Nowogrodowowi za milczenie. Kilkakrotnie też próbowała wynająć najemników celem zniszczenia instalacji i zatarcia tym samym śladów.


Operacja taka w medialnym slangu nazywana jest „Prawdziwie Agresywnym Przejęciem” i polega nie na wykupieniu pakietu większościowego spółki, tylko na zdobyciu jej siedziby szturmem przez Specnaz i wymuszeniu przekazania odpowiednich dokumentów


Udział Kaliningradu w Wyścigu Atomowym


Broń jądrowa stanowi tak naprawdę jedyny atut Kaliningradu w międzynarodowej polityce. Bez niej państwo to stanowiłoby jedynie smutny i nic nie znaczący kraj nad Bałtykiem rządzony przez wojskowego-moczymordę. Jednak dzięki swemu monopolowi na atom kraj ten stanowi znaczącego gracza w Europie, przed którym korzyć musi się nawet taka potęga, jak III Rzesza. Jak łatwo zgadnąć cała polityka państwa kręci się więc wokół atomówek i tego, by nie stracić monopolu na nie.


Ten przepadnie w trzech sytuacjach: w chwili, gdy broń atomowa zostanie zużyta, w chwili, gdy dowolne inne państwo wejdzie w posiadanie własnych głowic nuklearnych lub gdy wojna zostanie wygrana przez którąkolwiek ze stron bez używania broni atomowej. Nowogrodow postawił więc przed swoimi sztabowcami zadanie nie dopuścić do którejkolwiek z tych sytuacji. Jako, że pierwszą ewentualność łatwo jest uniknąć (wystarczy tylko nie używać atomówek), trzecia natomiast zależy całkowicie od dobrej woli Rosjan i tego, czy zdecydują się stanąć po którejś ze stron tak więc siły Kaliningradu koncentrują się na trzeciej możliwości.


Z Republiki co jakiś czas startują samoloty i helikoptery transportowe przewożące niezidentyfikowane ładunki. Należące do niej maszyny widziano też w miejscach związanych z wydobyciem uranu na terenie całej Nowej Europy. Członkowie kilku ekspedycji geologicznych wysłanych w miejsca występowania złóż zaginęli w niejasnych okolicznościach zaatakowani przez niezidentyfikowane, uzbrojone grupy przestępcze. Nieznani sprawcy wysadzili też kilka instalacji wydobywczych należących do Wydobycia i Energetyki. Kto za to odpowiada? Nie wiadomo. Kaliningrad wszystkiemu zaprzecza.


Republika Wielkiej Rosji


To oficjalna nazwa Kaliningradu związana z kolejną fanaberią Nowogrodowa. Mianowicie: jego państwo ogłosiło się nikim innym, a spadkobiercą federacji rosyjskiej. Rości sobie też prawa do wszystkich ziem, które kiedykolwiek wchodziły w jej skład. I co więcej: ma trochę racji. Nie jest to oczywiście przejaw megalomanii, co raczej chciwości. Cały teren Rosji skrywa w sobie bowiem niewyobrażalne skarby. Owszem, jest dziki i niezamieszkały, jednak nadal ma swoje lasy, drzewa, złoża i setki innych rzeczy nie naruszonych przez nikogo.


Nazwa ta jest lekceważona przez wszystkich, jednak niesłusznie. W tym szaleństwie jest bowiem metoda. Cichcem, lekceważony przez wszystkich, obłąkany zdawałoby się dyktator bardzo uważnie prowadzi akcję kolonizacyjną tych ziem. Dostarcza tam tylu ludzi ilu tylko może. Na dzikich obszarach powstają więc sicze Zakapiorów, łagry, do których zsyła się przestępców i jeńców wojennych czy też osady dla uciekających z zachodu i uchodźców z Zony. Otoczone drutem kolczastym i chronione stanowiskami karabinów maszynowych przed atakami Słowian osady są dość biedne i rozproszone. Transport między nimi odbywa się prawie wyłącznie dzięki małym samolotom. Nowogrodow zdaje sobie sprawę, że tym sposobem Rusi nie podbije. Jednak planuje zająć przez zasiedzenie tak duży jej fragment, jak tylko będzie mógł.


Siły Zbrojne i Mafia:


Jedną z rzeczy niewątpliwie związanych z Kaliningradem jest niesławna „Ruska” Mafia. Jest to formacja zupełnie odmienna od dawnej mafii rosyjskiej, która została zdezintegrowana w trakcie transferu. Jej powstanie wiąże się z potransferową sytuacją regionu utrzymującą się niestety do dzisiaj. Ta była szczególnie ciężka. Kaliningrad nigdy bowiem nie był ekonomicznie niezależny. Zniknięcie żywiciela czyli Federacji Rosyjskiej sprawiło, że Kryzys Paliwowy był tu szczególnie ostry. O ile w Polsce wróciły kartki, a bezrobocie sięgnęło 50 procent, tak w Kaliningradzie ludziom głód zajrzał w oczy. Nowogrodow błagał wręcz o pomoc sąsiadów. Jedyne co uzyskał to otwarcie granic. Nikt jednak nie był zwyczajnie w stanie utrzymać półtorej miliona dodatkowych bezrobotnych.


Z ratunkiem przyszły natomiast Kraje Skandynawskie, choć w nieco inny sposób, niż się spodziewano. Państwa te miały dostęp do własnych złóż ropy naftowej i wiele dóbr, które były niedostępne w krajach ościennych. Zaczęto więc pływać na drugą stronę Bałtyku wioząc na sprzedaż zdobycze cywilizacyjne i wracając z paliwem. Oczywiście Skandynawowie, jako członkowie Ligi Narodów robili problemy. Lecz, gdy Nowogrodow wysłał na Bałtyk niszczyciele rakietowe i kutry torpedowe szybko przestali... Wielu mieszkańców regionu szukało też zysku w innych państwach, rozlewając się w zasadzie po całej, Wolnej Europie, docierając nawet do Włoch i Francji. Działalność przestępcza sprawiła, że obecnie w Kaliningradzie życie jest bardzo dobre, często lepiej niż w Polsce.


Specjaliści kłócą się o to, czy to Nowogrodow jest szefem mafii czy nie jest. Odpowiedź na to pytanie jest trudna. Faktycznie admirał jest dowódcą sił zbrojnych. Posiada pod swoją komendą wojsko. Większość jego żołnierzy natomiast należy do mafii. Wojsko w chwili obecnej w państwie pełni funkcję Urzędu Pracy i Studiów Wyższych. Osoby nie mogące znaleźć zatrudnienia zwykle zaciągają się na ochotnika w nadziei, że dostaną miejsce do spania w koszarach, suchary i konserwy z mięsem trzy razy dziennie i czegoś się nauczą. Żołdu dawno już się nie wypłaca, zresztą i tak był śmiesznie niski.


Oficer czy żołnierz zawodowy oczywiście ma wyższe aspiracje, niż trzy posiłki dziennie i miejsce do spania. Niestety ojczyzna nie może mu zapewnić owych aspiracji spełnienia. Miast tego ojczyzna oczekuje, że w trudnej sytuacji będzie zaradny. Większość, znając już ludzi na wyższych stanowiskach i mając dostęp do sprzętu zaczyna więc prowadzić działalność na własną rękę „na drugim etacie”. Jednocześnie pozostaje wojskowymi w czynnej służbie lub rezerwistami. Jako tacy muszą liczyć się w każdej chwili z rozkazami dowództwa, których nie mogą nie wypełnić. Oznacza to, że Nowogrowodow, mimo że formalnie nie jest mafiozem może w zasadzie rozporządzać mafią do woli.


Ma to także inne konsekwencje. Jako, że większość używanego przez „Ruskich” sprzętu należy do wojska i zostało tylko mniej lub bardziej jawnie pożyczone, a większość ich ludzi jest żołnierzami wszelkie porachunki między gangami stają się automatycznie sprawą żandarmerii. Ta praktycznie rzecz biorąc spełnia funkcję wewnętrznej siły dyscyplinującej i nadzorującej mafii. Jest też przyczyną, dla której ta jest bardzo poważną siłą. O ile inne gangi cały czas walczą ze sobą, tak Rosjanie w praktyce zmuszeni są trzymać sztamę. Jednocześnie każdy atak na nich wiąże się z międzynarodową odpowiedzią.


W Kaliningradzie zasadniczo toleruje się każdą działalność, która nie szkodzi armii. Oczekuje się też, że żołnierze stawią się na służbę w każdym momencie. Mafia mimo to bardzo często korzysta ze środków wojskowych, w tym pojazdów, broni i amunicji z zapasów Kaliningradu. Nikt nie widzi w tym nic dziwnego, że ktoś weźmie – dajmy na to – skrzynkę granatów moździerzowych pamiętających jeszcze czasy Gorbaczowa i za trzy-cztery dni odstawi na to samo miejsce taką samą ilość nowiutkich, wyprodukowanych w Czechach. Przecież tylko ktoś wyjątkowo nieludzki mógłby mieć o coś takiego pretensję.


Oczywiście nie znaczy to, że każdy Rosjanin jest gangsterem. Tylko jakieś czterdzieści – pięćdziesiąt tysięcy osób. Przy czym ogromna większość to nic nieznaczące pionki: ochroniarze, żołnierze, kierowcy ciężarówek, pracownicy nielegalnych wytwórni. Często niczym nie różnią się od zwykłych ludzi, prócz tego oczywiście, że pracują dla mafii. Tak naprawdę istotny jest jeden na stu.


3) Autonomie Białorusi i Ukrainy:


Białoruś to niewielki obszar za wschodnią granicą Polski faktycznie rzecz biorąc gospodarczo i politycznie uzależniony od swojego sąsiada. Zajmuje około jednej trzeciej dawnego Obwodu Grodzińskiego i większość powierzchni dawnego Obwodu Brzeskiego. Reszta terytorium kraju nie przeniosła się w wyniku Transferu. Państwo obecnie zamieszkuje około 2 milionów ludzi. Jego stolicą jest obecnie Brześć.


Ukraina jest nieco większa. Składa się więc z prawie całego Obwodu Wołyńskiego, części Rówieńskiego i Chmielnickiego oraz (w całości) Tarnopolskiego, Lwowskiego, Iwonfrankowskiego, Czerniekowskiego i Zakarpackiego. Zamieszkuje ją trochę ponad 9 milionów osób, a stolicą jest Lwów, niemal siedmiuset tysięczne miasto. Od jakiegoś czasu mówi się o unii tych krajów.


Obydwa państwa bardzo ucierpiały w trakcie transferu, a ich gospodarka dosłownie znikła. Nędzne pozostałości natomiast nie wystarczały na utrzymanie się przy istnieniu. Przetrwały niemal wyłącznie dzięki pomocy państw sąsiednich. Nadal są od nich zależne, jednak nie jest to zależność niewolnicza. Zwyczajnie gospodarka krajów regionu przez te dwadzieścia lat splotła się na tyle, że stanowi nierozerwalny twór, obecnie więc państwa te bywają nazywane przez złośliwców Województwem Brzeskim i Województwem Lwowskim. Ich mieszkańców niezwykle to denerwuje. Kilku polityków w Polsce wyszło nawet z projektem przyłączenia ich do kraju. Nie został on jednak życzliwie przyjęty.


Nacjonaliści


Nazywanie Ukrainy i Białorusi, dwóch dumnych narodów „województwami” i (nawet całkowicie utopijne) plany przyłączenia ich terytoriów do Polski nie budzą entuzjazmu wśród ich mieszkańców. Oczywiście obydwa państwa pozostają wiernymi członkami Koalicji Antyhitlerowskiej. Pamiętają, co Niemcy zrobili na ich terytorium w trakcie wojny. Jednak nie zmienia to faktu, że nie są one zbyt dobrze nastawione do tych pomysłów. W obydwu napotkać można licznych nacjonalistów.


Ci na pierwszy rzut oka nie różnią się szczególnie od skinheadów, jednak rzadko podnoszą kwestie nazistowskie (choć bardzo często rasistowskie). W niektórych regionach lepiej nie pojawiać się samochodem z polskimi rejestracjami, bowiem można zostać obrzuconym kamieniami lub spotkać się z inną, nieprzyjemną sytuacją. Nacjonaliści krążą zwykle w dużych grupach porozumiewając się przez telefony komórkowe. Najczęściej nie są uzbrojeni w broń palną, jednak wiele ich bojówek ma związki z tą czy inną grupą przestępczą i niekiedy dysponują cięższymi argumentami. Często postrzegają się jako żołnierze swych ojczyzn szykujący się na nadejście najeźdźcy. Zbierają więc broń i środki walki na trudne chwile. Jeśli ktoś im poważnie zajdzie za skórę mogą z nich skorzystać.


Siły Zbrojne:


Mimo swej niewielkiej wielkości obydwa kraje posiadają duży wkład w wojskową machinę Koalicji. Dzieje się to za sprawą ich armii. Ta jest dowodzona w prawdzie wobec przestarzałej doktryny i nie zawsze potrafi osiągnąć interoperacyjność z wojskami pozostałych sojuszników. Dysponuje jednak dużą ilością poradzieckiego sprzętu. Oczywiście nie jest to najnowocześniejsza broń pod słońcem. Wiele pojazdów jest znacząco starszych od obsługujących je żołnierzy. Jednakże pamiętające jeszcze lata 70-te i 80-te wozy bojowe przeszły liczne modernizacje. Co więcej nawet bez nich wyprzedzały o całe dziesięciolecia sprzęt niemiecki. Obecnie siły te stacjonują głównie w Zonie. Część z nich chroni też wschodnią granicę Ukrainy i Białorusi.


Kordon Sanitarny


Ciągnie się wzdłuż południowej i wschodniej granicy Ukrainy oraz wschodniej Białorusi i Kaliningradu. Początkowo obsadzony był przez wojsko zarówno lokalne z tego kraju, jak i wszelkich państw ościennych. Wyznaczał go drut kolczasty, wieże obserwacyjne, transzeje i okopane stanowiska czołgów oraz transporterów opancerzonych. Zadaniem kordonu było nie dopuścić uchodźców z Zony oraz innych pochodzących stamtąd istot w głąb Europy środkowej. Ludzi i podobne stworzenia odsyłano do obozów przejściowych. Do pozostałych stworów strzelano. Dwadzieścia lat temu wzdłuż całej linii kordonu sanitarnego stoczono dziesiątki bitew zarówno ze zdesperowanymi uciekinierami, jak i z zombie, potworami i Tatarami. Wynikiem tych, często niezbyt chwalebnych działań było niedopuszczenie do rozprzestrzenienia się epidemii killergrypy, wirusa zombie i mutacyjnego po reszcie kontynentu.


Dziś kordon sanitarny wygląda trochę inaczej. Drut kolczasty nadal jest i nadal wymieniany jest na nowy. W wielu miejscach jednak zardzewiał i rozpadł się pod dotykiem czasu. Na wieżach wartowniczych najczęściej nie ma nikogo, kamery monitoringu śpią snem wiecznym. Epidemie minęły już, Tatarzy siedzą cicho, a Zombie i mutanci nie są już tak liczni. Cały czas jednak pogranicze jest ściśle patrolowane. Zadaniem patroli teraz nie polega na niedopuszczeniu do rozprzestrzeniania się śmiertelnie groźnych zaraz, a rajdów bandytów oraz ruchu potworów i istot, które mogłyby zakłócić ekologiczną równowagę Europy Środkowej.


Dalej więc dochodzi tu do walk i wymiany ognia.


4) Ruś


Tą nazwą określany jest obszar ciągnący się od wschodniej granicy Kaliningradu, Białorusi i Ukrainy aż po Ural. Z bliżej nieznanej przyczyny, podobnie jak Zona oddalony jest o całe lata od głównego wzorca Ziemi. Tym razem jednak nie do przodu lecz w tył. Większa część Rusi jest bezludna, pokryta jest bądź to przez nietkniętą przez człowieka puszczę bądź to taki sam step. Lasy, całkowicie nieprzebyte, niezbadane i niepocięte drogami ciągną się przez tysiące kilometrów aż po Ural. Podróż w nich jest niemalże niemożliwa. Drzewa są wszędzie. Nie da się ich ominąć samochodem. Tam, gdzie nie ma drzew są natomiast najczęściej krzaki. Wędrować można więc wyłącznie konno, pieszo lub drogą powietrzną.


W pustym stepie cały czas wędrują mamuty, lasy są domostwami nosorożców włochatych i żubrów, a nadrzeczne rozlewiska turów. Na północy spotyka się wielkie stada piżmowołów, na które polują wilki, koty szablaste, niedźwiedzie i lwy jaskiniowe. Czasem spotyka się skupiska neandertaczyków, lecz są oni rzadkością. Kraina jest pusta, czysta i dziewicza.


Zakapiory


Niejeden chciałby zaszyć się w niewielkiej, leśnej chacie, pijąc wodę z czystego strumyka, jedząc chleb własnego wypieku i ćmiąc trawkę z przydomowego ogródka. Hodować krowy i konie, budzić się wraz ze wschodem słońca i kłaść spać wraz z jego zachodem. Żyć w świecie bez konfliktów zbrojnych, pieniędzy, pracy zarobkowej, podatków, kredytów, alimentów i wyroków sądowych oraz (taki drobny minus) bieżącej wody i elektryczności. Ruś, przynajmniej pozornie umożliwia to. To bezkresna kraina, gdzie nie ma właścicieli, a każdy może wziąć sobie tyle ziemi, ile zechce. Wystarczy tylko odwaga i trochę prostych narzędzi.


Zakapiory rekrutują się właśnie z podobnie myślących ludzi. Dokładniej rzecz biorąc: z tych z nich, którzy zdołali przeżyć pierwszą zimę i mimo to nie zdecydowali się wrócić do cywilizacji. To bardzo zróżnicowana grupa. Połowa z nich to niepoprawni romantycy, którzy kochają życie na łonie natury. Reszta to najróżniejsze męty. Mimo że z pozoru całkowicie różni wszyscy z nich połączeni są jednym, wspólnym doświadczeniem: przeżyli pierwszą zimę w Rusi. Oraz często wiele innych. Pozwala im to czuć się braćmi.


Zakapiory więc często trzymają się – dla bezpieczeństwa i możliwości samopomocy – razem. Nazywają te osady siczami, podobnie, jak dawni Kozacy. Żyją z tego, co zdołają wyhodować i upolować. Chętnie też dzielą się tym, co mają, a często nie mają wiele. Sicze najczęściej dysponują własnym agregatem, elektrownią wodną lub wiatrową oraz nadajnikiem radiowym. Często ich mieszkańcy są też uzbrojeni. Zarośnięci, brudni nie dbają o swój fizyczny wygląd. Wyglądają więc gorzej, niż leśni zbóje, jednak nie są agresywni. Skrzywdzenie jednak któregokolwiek z nich to grzech straszny, który wymaga odpłaty. Najczęściej są dobroduszni. Jednak to twardzi, zahartowani w trudzie ludzie, którzy już z niejednego pieca chleb jedli.


Nie uznają nad sobą żadnej władzy. Przeciwnie: uważają, że każdy ma prawo żyć dokładnie tak, jak chce, robiąc to co chce, kiedy chce i z kim chce, tak długo, jak długo nie krzywdzi innych. Czasem jednak władza się o nich upomina. Wówczas zwyczajnie pakują manatki i przenoszą się dalej.


Wycinka


Niemal całą Ruś pokrywa nieskończona, dzika, pierwotna puszcza. Jeszcze dwadzieścia lat temu zaczynała się ona na granicy Ukrainy i Białorusi i ciągnęła nie wiadomo jak daleko na wschód. Dziś lat się poważnie zmienił. Puszcza została rozpoznana i zbadana na jakieś 200 kilometrów w głąb, w niektórych regionach: nawet dalej. Wycięto w niej drogi gruntowe i stworzono bazy. Gigantyczny las stał się źródłem utrzymania Ściany Wschodniej. Już w Białowieży trafiały się dęby-zroślaki składające się z kilkunastu starych pni. Jak piękny surowiec dostarczają lasy Rusi trudno sobie nawet wyobrazić. Większość drewna przerabiana jest jednak na węgiel drzewny, który stanowi półprodukt do produkcji benzyny syntetycznej.


Schrony Uralu


Wiele setek kilometrów za Rusią, daleko od ostatniego cywilizowanego osiedla ciągnie się masyw Uralu. Wśród gór znajdować mają się zamaskowane i dobrze ukryte schrony. Ich budowa ruszyła kilka lat po tym, gdy okazało się, że Transfer wyrzucił Polskę w przeszłość, a Operacja Oczyszczenie skończyła się fiaskiem. Prawie każdy w Europie Środkowej zdawał sobie sprawę z tego, że II Wojna Światowa będzie musiała wybuchnąć ponownie. Nie wszyscy wierzyli, że tym razem będzie ona zwycięska.


BunkierBud był jedną z firm, które postanowiły zbić interes na tym lęku. Firma deklarowała się zbudować osiedla luksusowych schronów na Uralu. Te miały mieć własne zasilanie, być ukryte głęboko pod powierzchnią gór i zapewniać wszelkie wygody małomiasteczkowego życia. Przez dwadzieścia lat szukała inwestorów. Poparło ją wielu bogaczy, przedstawicieli elit oraz zwykłych, prostych ludzi, którzy każdego miesiąca oddawali po kilkaset złotych, by zapewnić sobie lub swoim dzieciom bezpieczną przyszłość.


Między czerwcem, a sierpniem 1939 wszyscy ci ludzie (a było wśród nich trzech posłów, pięciu senatorów, sześćdziesięciu siedmiu członków rad nadzorczych różnych, dużych firm oraz dwóch wietnamskich gangsterów) wsiadło do helikopterów i słuch wszelki po nich zaginął.


Jak utrzymuje BunkierBud (po którego kierownictwie również słuch zaginął) wszyscy oni udali się do schronów, gdzie zamierzają czekać na koniec wojny. Kontakt radiowy z nimi jest niemożliwy ze względu na procedury bezpieczeństwa: położenie bunkrów jest tajne, a Niemiecki nasłuch radiowy mógłby je namierzyć, co zagroziłoby ich mieszkańcom.


Oczywiście taka atmosfera tajemnicy wywołała liczne plotki. Internetowe fora pełne są spekulacji na temat losu bunkrów. Niektórzy twierdzą, że kontakt z mieszkańcami jest niemożliwy, gdyż ich mieszkańcy zginęli na skutek katastrof budowlanych, zbiorowo popadli w szaleństwo lub też, że do schronów przedostały się nieznane formy życia, które zmasakrowały uchodźców. Inni uważają, że cała sprawa była od początku do końca szwindlem, BunkierBud nie zbudował ani jednego schronu, a wszystkich jego klientów wywieziono w syberyjską tajgę, gdzie zostawiono ich wilkom na pożarcie.


Atmosfera paranoi wokół BunkierBud jest na tyle duża, że powstało już nawet stowarzyszenie zrzeszających zaniepokojonych członków rodzin osób ukrywających się w schronach. Oferuje ono sporą nagrodę pieniężną dla każdego, kto zdoła ustalić los ich krewnych. Podobną gratyfikację oferuje też firma FutureTechnology, której ukryte rzekomo pod Uralem kierownictwo BunkierBudu wisi trzy miliardy złotych za sprzęt górniczy.


Zona Uralu


U podnóża Uralu rozpościerają się ruiny zniszczonych miast. Większość z nich, podobnie jak w Zonie Morza Czarnego wydaje się pochodzić z dalekiej przyszłości. Ich los jest nieznany. Wiadomo, że na przełomie roku 1919 i 1920 większość ich mieszkańców zginęła. Nieliczna garstka tych, którzy przeżyli nadal ukrywa się w ruinach. Z racji oddalenia Zona Uralu jest bardzo słabo zbadana. Z drugiej strony: jest też w znacznie mniejszym stopniu splądrowana.

Komentarze


Aravial Nalambar
   
Ocena:
0
Zdecydowanie chcę kolejnych opisów świata 40do1 i najlepiej jakiegos wydania - czy to w formie ładnego pdf, czy papierowej. Gdyby twoje teksty okrasić ładnymi grafikami stanowiły by prawdziwą gratkę dla każdego zaineresowanego fantastycznymi światami.

Czekam na więcej, jednak mam pewną bardzo ważną uwagę merytoruczną. Chodzi mi o faunę Rusi. Nie ma najmniejszych dowodów, aby na opisywanych ziemniach kiedykolwiek żyli neandertalczycy, pokrywał je lądolód. Ostatnio czytałem coś o jakichś zaskakujących odkryciach odnośnie zasięgu występowania tego gatunku Homo, ale dotyczyły one Kaukazu. Podobnie sprawa ma się z kotami szablozębnymi i innymi wymienionymi gatunkami - to nie ten klimat.
26-08-2011 19:04
~Slova

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Aravial, może to Cię zaskoczy, ale w Puszczy Białowieskiej są wydmy śródlądowe, które świadczą o tym, że na naszej szerokości geograficznej kiedyś była pustynia.
26-08-2011 20:08
Aravial Nalambar
   
Ocena:
0
Jak to się ma do rzeczy? :) Megafauna nigdy nie występowała na obszarze Rusi.
26-08-2011 23:32
Evenwood
   
Ocena:
0
Ale zegarmistrz wspominał, że nie wszystkie tereny przeniosły się tam gdzie powinny i skąd powinny. Być może trafił tam skrawek lądu z południa, a fauna się przystosowała? Zresztą wystarczyły by małe skrawki gdzie akurat była grupa takich stworzeń, a reszta dziewicza ruska puszcza. Jakoś by sie te stworzenia zaadoptowały. Za uralem podobno są dinozaury. Więc zasadniczo wszystko może być wszędzie.
27-08-2011 01:04
Aravial Nalambar
   
Ocena:
0
Hm... Przyznam, że o tym nie wiedziałem. Jeśli tak to wszystko się zgadza. I daje wręcz dodatkowe możliwości fabularne.
27-08-2011 01:14
Indoctrine
   
Ocena:
+1
40:1 brzmi coraz ciekawiej :)

Naprawdę, uważam, że musisz dogadać się z Gramelem na wydanie tegoż ;)
Dopracowany koncepcyjnie, bogaty w różne "zajawki" ale jednocześnie nie przegięty...
27-08-2011 13:16
~ShadowOfDeath

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Vault-Tec pod Uralem XDDDDDDD

Mioooooooodzioooooooooo!!!! :)
28-08-2011 02:41
~Ktoś

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
To znaczy kraje bałtyckie też są Rusią?
11-09-2011 20:38

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.