» Blog » (40 do 1) Francja, Wyspy Brytyjskie, Bałkany, Skandynawia
01-07-2011 22:24

(40 do 1) Francja, Wyspy Brytyjskie, Bałkany, Skandynawia

W działach: 40 do 1, RPG, Savage Worlds, Fanboj i życie | Odsłony: 85

(40 do 1) Francja, Wyspy Brytyjskie, Bałkany, Skandynawia

Zapraszam do kolejnego odcinka settingy pop-science-fantasy-military-political-criminal-fiction pod tytułem 40 do 1. Jeśli masz jakieś pytania zapraszam do Leksykonu Pojęć Trudnych i Niezrozumiałych (wersja zaktualizowana)

 

4) Francja


Francja była pierwszym krajem, który upadł pod ciosami III Rzeszy. W 1939 roku zaskoczył jednak wszystkich stawiając twardy opór niemieckim najeźdźcom. Oddziały francuskie twardo broniły Paryża przeciwko posiadającemu techniczną przewagę przeciwnikowi. Nie wiadomo, co było przyczyną dzielnej, choć z góry spisanego na klęskę narodu. Wielu uważa, że spowodowane było to wiarą w pomoc krajów sojuszniczych, zwłaszcza tych z Europy Środkowej. Według innych: wpływ na to miał brak demoralizujących wieści o zachowaniu najeźdźców. W Ziemi Ojczystej ducha walki kraju znacząco podkopały informacje o barbarzyństwie i bezwzględności przeciwnika, któremu lepiej było szybko się poddać, niż wzbudzić jego gniew. Tym razem zabrakło tych informacji, a Francuzi nie wierzyli w informacje historyczne uznając je za propagandę. Musieli dużo zapłacić za swą ignorancję.


Czystka Encyklopedyczna:


W 1944 roku na Ziemi Ojczystej, gdy na plażach Normandii lądowali alianci do Francuskiego Ruchu Oporu należało około 100 tysięcy ludzi, a blisko trzy razy tyle zaciągnęło się w ciągu trzech najbliższych miesięcy. Wielu z nich zdobyło sławę. Pisano o nich książki. Wydawano ich pamiętniki. Ich nazwiska można było znaleźć w podręcznikach szkolnych nawet w tak dalekich krajach, jak Polska.


Odpowiedni ludzie postarali się, by je odnaleźć. Oczywiście nie do wszystkich udało się dotrzeć. Jednak, gdy wojska niemieckie wkroczyły do Francji za frontem poruszały się specjalne bataliony policji. Naziści tym razem postanowili się nie pieścić. Rozstrzelali każdego, kto był na posiadanych przez nich listach „zdrajców i dysydentów”. Wielu innych ukryło się, zaszyło w lasach lub na prowincji. Niemcy jednak nie są głupi. Niektóre osoby na Liście Encyklopedycznej uznano za łatwe do manipulacji, zastraszenia i kontroli. Tym pozwolono żyć. Większość z nich jednak wie, że Niemcy mają na nie „haka”, zmuszona jest więc do szpiegowania własnych współobywateli, by tylko ocalić życie.


Paryż: Miasto Bez Spojrzeń


W trakcie pierwszej fazy Wojny 2.2 Paryż podzielił los Warszawy z 1939 roku. Dowództwo francuskie do końca nie wierzyło, że Niemcy zdecydują się na bombardowania cywilnych miast. Oczywiście podjęto odpowiednie kroki zaradcze: ludności rozdano maski przeciwgazowe, a najcenniejsze dzieła sztuki i zabytki wywieziono. Zdecydowano jednak, że miasto bronić będzie się do ostatniego. Wielu cywilów cały czas sądziło, że za kilka chwil ruszą im na odsiecz oddziały z Polski. Dowódcy mieli natomiast nadzieję, że w chwili, gdy miasto stawiać będzie opór uda mu się przegrupować wojsko i przeprowadzić kontratak.


Opór ten zaskoczył wszystkich, w szczególności Niemców. Rozwścieczony Hitler nakazał zaatakować miasto każdym, dostępnym środkiem. Paryż, licząca blisko 3 miliony mieszkańców metropolia stał się celem pierwszego w tej wojnie nalotu dywanowego. Czy to z rozmysłem, czy też przypadkowo większość bomb zrzucono na nowe dzielnice budownictwa socjalnego. W ogniu ładunków fosforowych zginęło 30 do 60 tysięcy osób. Dokładnej liczby ofiar nie ustalono. Większość starszych dzielnic miasta przetrwała jednak nienaruszona.


Paryż to nadal piękne miasto, lecz wystarczy tylko opuścić główne ulice, by dostrzec, ze znaczą je straszliwe blizny. Widok miasta jest przygnębiający. Zamiast samochodów po jezdniach poruszają się ciągnięte przez rowerzystów ryksze. Ogrody zaorano i zmieniono w pola, by dostarczyć choć trochę żywności. Niedobory tej są stale odczuwalne. Wszystkie tablice zastąpiono niemieckimi napisami, a funkcjonariusze policji obowiązków salutują oficerom okupantów. Z budynków zwisają nazistowskie flagi. Najlepsze hotele zajęte zostały przez niemieckich oficerów. Wynajęcie w nich pokojów nie jest możliwe.


Co więcej urodę miasta wykorzystują Niemcy. Ulice pełne jest ich żołnierzy. Paryż jest upragnionym miejscem służby dla niemieckich wojskowych oraz ulubionym miejscem urlopów. Francja w nazistowskiej wyobraźni zajmuje szczególne miejsce. To właśnie ten kraj był głównym, niepokonanym wrogiem w trakcie Wielkiej Wojny. Rzucenie jej na kolana i upokorzenie było więc ważne dla nazistowskiej propagandy. Dziś Paryż z wielką szybkością zmieniany jest w miejsce rozrywki dla znienawidzonego okupanta, pełne domów publicznych, restauracji, kin, teatrów i innych miejsc rozrywki przeznaczonych wyłącznie dla niemieckich żołnierzy, z których francuzom nie wolno korzystać. Sama Francja natomiast staje się powoli nazistowską kolonią.


Ojczyzna Rozumu


Po 1919 roku wykształceni na Sorbonach, kontynuujący tradycję encyklopedystów francuscy uczeni mieli trudny orzech do zgryzienia. To, że ich kraj utracił wiodącą pozycje na polu nauki na rzecz jakiejś, wcześniej totalnie nieistotnej Polski czy innych, zaściankowych Czech albo Słowacji (Rosjan jakoś mogli jeszcze zaakceptować) było dla nich nie do zaakceptowania.


Jednak nie byli oni z góry na straconej pozycji. Transfer spowodował nieliche zamieszanie, a docierające do Francji plotki zrodziły wśród francuskiego ludu o bogatych, intelektualnych tradycjach szereg pytań, na które tylko uczeni mogli udzielić odpowiedzi. Wiele z tych plotek uznano za czyste brednie, jak samoloty naddźwiękowe, przeszczepy serca, maszyny myślące jak moce pozazmysłowe, telefony bezprzewodowe i zupy w proszku. Przecież sam rozum wskazywał, że zupa nie może być w proszku...


Francuscy uczeni odważnie zmierzyli się z każdym, nawet najbardziej zdawałoby się nonsensownym problemem, pracowicie demaskując swych polskich i czeskich kolegów jako oszustów, hochsztaplerów, beztalencia z nadania PZPR i wszystko, co najgorsze. Nie było to nawet trudne, gdyż spora część ich przeciwników faktycznie nie była żadną elitą intelektualną. Całe lata spędzili też na udowadnianiu, że odkrycia, których owoce od dziesięcioleci były w codziennym użyciu w Europie Środkowej nie miały prawa mieć miejsca...


Rezultaty ich, cały czas trwającej pracy są dwa. Pierwszym jest ogromny wręcz wkład francuskiej nauki w przyszłe zwycięstwo Polski. Wielu „demaskatorów” to światowe sławy których słowo liczy się w świecie nauki. Z ich badań korzystają z nich między innymi Niemcy, porzucając wiele sensownych projektów, gdyż – jak udowodniono naukowo – nie da się ich zrealizować.


Drugi efekt to nastawienie ludności. Owszem, Francuzi wierzą, że Koalicjanci mają bardzo dobrą broń, samoloty odrzutowe to wspaniały wynalazek, a pancerze reaktywne to przyszłość. Jednak jeśli tylko zejść by do szczegółów technicznych, opisać coś bardziej wyrafinowanego lub wspomnieć o jakimś zjawisku nadprzyrodzonym kiwają głową i uśmiechają się z politowaniem, przekonani, że ich nabierasz, a następnie odpowiadają „Rozum wskazuje, że to tak nie może działać”.


Mają nawet specjalne powiedzenie opisujące tego typu nowalijki. Brzmi ono soupes en poudre czyli „zupa w proszku”.


Grabież zabytków


Przez ostatnie stulecia Francja była światową stolicą kultury. Z rozkazu Hitlera to ma się zmienić i rola ta przypaść ma III Rzeszy. Wyspecjalizowane grupy pod dowództwem Rosenberga systematycznie więc grabią galerie, prywatne kolekcje i muzea, by ich zawartość wywieźć do Niemiec.


Grabież instytucjonalna nie jest jedynym problemem. Wszystkie zabytki muszą bowiem przejść przez ręce kolaborantów, posterunki policji i biura oficerów, gdzie oczywiście powinny zostać dokładnie skatalogowane i spisane. Coś, co nie zostanie wpisane do katalogu zwyczajnie nie istnieje. Jednak nadal można to sprzedać za grube pieniądze. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, by ktoś, najczęściej jakiś oficer Wehrmachtu, SS lub Gestapo sobie coś zwyczajnie wziął z magazynu albo prywatnego domu jakiegoś Francuza. Wiele obrazów i rzeźb zginęło więc bez wieści.


Oczywiście Ruch Oporu pragnie chronić zabytki. Tak więc po strychach, piwnicach i szopach z sianem ukryto setki tysięcy wspaniałych arcydzieł. One oczywiście nie figurują w żadnych katalogach. Każdy, kto je znajdzie może je sobie zwyczajnie wziąć i nikt nie będzie widział, co się z nimi stało.


5) Wielka Brytania


Red, white and blue; what does it mean to you?
Surely you're proud, shout it aloud,
"Britons, awake!"
The empire too, we can depend on you.
Freedom remains. These are the chains
Nothing can break.

There'll always be an England,
And England shall be free
If England means as much to you
As England means to me.


Wielkiej Brytanii przypadł odmienny los od Francji. Gwałtowna klęska sąsiada, w połączeniu z zastosowaniem nowej taktyki przez Niemców, złymi nastrojami, jakie panowały w kraju po utracie większości kolonii i flot w trakcie Transferu oraz klęską w trakcie działań na lądzie złamały jej ducha. Po okrążeniu Korpusu Ekspedycyjnego w Dunkierce mało kto zdołał wrócić do Anglii: większość żołnierzy dostała się do niewoli, a niejeden zginął podczas masowych egzekucji przeprowadzonych przez esesmanów. Okaleczyło to jej możliwości obronne.


Mimo to Brytyjczycy podjęli walkę. Inwazja na ich kraj nie wydawała się łatwa i przez prawie dwa miesiące ich lotnictwo strzegło nieba ponosząc kolosalne straty w walce z hitlerowskimi odrzutowcami. Jednak morale spadało z każdym straconym myśliwcem, a groźba nalotu dywanowego na Londyn sprawiła, że społeczeństwo ogarnął defetyzm. W połączeniu z wystąpieniami lokalnych zwolenników Nazizmu wywołało to chaos, który pozwolił Niemcom przeprowadzić inwazję na Wyspy Brytyjskiej. Dziś dumna niegdyś Anglia jest praktycznie rzecz biorąc niemiecką kolonią.


Rody Czarnoksięskie


Społeczeństwo Wielkiej Brytanii, jak każde inne dzieli się na wiele warstw. Obecnie jednak najbardziej dostrzegalny podział odbywa się między dwoma klasami: Commoners i Warlocks. Commoners to według obecnie obowiązującej doktryny stanowią zwykłych ludzi, nie posiadających mocy magicznej. Ich styl życia niewiele różni się od stylu życia większości innych mieszkańców Europy Zachodniej. Warlocks natomiast to czarnoksiężnicy sami siebie proklamujący jako przedstawiciele rasy panów.


Jeszcze dwa lata temu nikt nie wierzył w istnienie czarnoksiężników. Ci pojawili się pod koniec 1939 roku, wyskakując jak diabełek z pudełka i zmieniając życie w Wielkiej Brytanii w koszmar. Większość Brytyjczyków zadaje sobie pytanie: skąd się wzięli? Tylko nieliczni znają odpowiedź.


Otóż: Warlocks byli na wyspach od zawsze. Wywodzą się w prostej linii od celtyckich druidów i wciąż kultywują resztki ich tradycji, jednak bardzo od tamtego czasu zmienione. Najazd Rzymian i stopniowa chrystianizacja wysp sprawiła, że utracili swą rolę kapłanów zmieniając się w kastę czarowników. Przez całe średniowiecze żyli u boku zwykłych ludzi, pomagając im swą wiedzą i czarami. Jednak wraz ze wzrostem znaczenia kościoła ich pozycja malała. Posiadanie magicznej mocy stopniowo przestawało być darem, a stawało się znakiem szatana. Sytuacja przybrała tragicznie zły obrót jednak dopiero w okresie reformacji i związanych z nią polowań na czarownice. Prześladowani magowie ukryli się i zeszli do podziemia.


Nadeszła kontrreformacja, później oświecenie, wreszcie dziewiętnasty wiek, a świat powoli o nich zapomniał. Przez całe stulecia ludzie mocy żyli gdzieś na uboczu. Początkowo ukrywali się ze strachu przed prześladowaniami. Później lęk stopniowo ustąpił przyzwyczajeniu. Kolejne pokolenia nie pamiętały już o stosach i rozgniewanym tłumie. Przeciwnie: widziały Commoners jako osoby pozbawione mocy i niegroźne wobec dysponujących wielką, osobistą potęgą czarnoksiężników. Jednocześnie świat coraz bardziej się zmieniał i zaczynało w nim brakować miejsca do ukrywania się. Niegdyś wystarczało w tym celu zbudować wioskę na pustkowiu. Potem ludzie pocięli pustkowia sieciami dróg, a na niebie zaczęły latać samoloty. Warlocks by zachować święty spokój chronili się za coraz bardziej wyrafinowanymi zaklęciami ochronnymi.


Jednocześnie wielu z nich zaczęło zadawać sobie pytanie: czy w zasadzie mają się przed kim chronić? Część z nich uważała, że Commoners to żałosne półmałpy. Inni: że są niegroźni. Druga grupa próbowała nawet eksperymentalnych kontaktów z sąsiadami. Na fali XIX wiecznego romantyzmu i irracjonalizmu oraz mającej miejsce po Wielkiej Wojnie mody na okultyzm została bardzo ciepło przyjęta wśród niemagicznej społeczności. Wśród czarnoksięskiej uchodzili jednak za dziwaków.


Druga grupa przez dłuższy czas pozostawała cicha, jednak jej wyznawcy obawiali się lub gardzili ludnością niemagiczną. Nie wiedzieli jednak co z nią począć. Wszystko zmieniło się, gdy w ich ręce trafiła książka.


Książka była gruba, napisana tragicznie źle i raczej zniechęcała do lektury. Także osoba autora: austriacki przestępca siedzący w niemieckim więzieniu nie rodziła nadziei. Jednak zawarta w niej treść rzucała nowe światło na stosunki społeczne panujące w Wielkiej Brytanii. Książka nosiła tytuł Mein Kampf. Autor dzielił ludzi na rasę panów i całą resztę, zapowiadał też walkę o dominację tej pierwszej. Nie trudno zgadnąć za kogo uznali się Warlocks.


Czarnoksięskie Miasta


Życie większości Warlocks do niedawna biegło w tak zwanych Czarnoksięskich Miastach, czyli tajnych, ukrytych wsiach lub dzielnicach miast (czasem złożonych z 2-3 ulic, czasem naprawdę dużych) zamieszkanych jedynie przez przedstawicieli ich ludu i pozbawionych jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym. Znajdowało się w nich wszystko to, co magiczne społeczeństwo potrzebowało do normalnego funkcjonowania: sklepy, warsztaty rzemieślników, hodowle magicznych istot, a nawet kościoły, szkoły czarnoksięskie i inna infrastruktura. Kontrolę nad tym sprawował parlament składający się z wysłanników wszystkich miast. Obecnie jednak przedstawiciele władzy najczęściej zamknięci są w więzieniach. Ich miejsce zajęła


Nazistowska Partia Brytanii


To organizacja polityczna utworzona z Nazistowskiej Partii Czarnoksiężników oraz pronazistowskich i profaszystowskich ugrupowań aktywnych wśród brytyjskich commoners. Główną rolę odgrywają w niej oczywiście Warlocks. Jednak, podobnie jak NSDAP partia jest bardzo egalitarna. Faktycznie posiada ona bardzo niewielkie poparcie polityczne. Identyfikuje się z nią mniej, niż 2% brytyjczyków. Jednakże wspiera ją okupant i to wystarcza. Partia też bardzo brutalnie rozprawia się z każdym przeciwnikiem politycznym. Dzięki obecności Warlocks dysponuje wręcz gigantycznym potencjałem magicznym. Commoners natomiast pozwalają pacyfikować ewentualny opór magiczny dostarczając czołgi, samoloty i karabiny maszynowe.


Świeża Krew vs. Stara Gwardia


Społeczeństwo Warlocks, jak łatwo się domyślić nie jest bynajmniej jednolite. Największy konflikt rozgrywa się między tak zwaną Świerzą Krwią, a Starą Gwardią. Konflikt ma źródło w tradycji i samej naturze zdolności magicznych. Te nie są wrodzone dla ludzi (choć niektóre istoty faktycznie posiadają je od urodzenia). By je posiąść konieczne jest odbycie Rytuału Wtajemniczenia. Ma on kilka wersji, są one raczej skomplikowane, raczej nieprzyjemne i niekiedy dość ryzykowne. Jednak przejść może je każdy, wystarczy tylko determinacja i siła woli.


Począwszy od końca średniowiecza w Wielkiej Brytanii wtajemniczenie przechodzili wyłącznie przedstawiciele starych rodów Warlocks. Posiadali oni własny styl życia, który niewiele zmienił się przez te wieki i zasadniczo rzadko kontaktowali się ze światem zewnętrznym. Nie uległy zmianie także społeczne. Na przełomie XVIII i XIX wieku, w czasach rewolucji technicznej sytuacja zmusiła jednak czarowników do (nie zawsze dobrowolnych) kontaktów z przedstawicielami Commoners. W ich trakcie nauczono niektórych niektórych obywateli niemagicznych czarów, zawierano też mieszane małżeństwa.


Efektem tego było powstanie grupy społecznej nazwanej świeżą krwią. Jej przedstawiciele nie okazali się jednak wdzięczni za te dary. Przeciwnie: miast przyjąć styl życia swych mentorów zaczęli narzucać im się z własnym, prostackim postrzeganiem świata, pchając swoje wodociągi, elektryczność i egalitaryzm tak, gdzie od wieków dobrze sprawdzały się studnie, pochodnie i chłopstwo pańszczyźniane oraz ogólnie siejąc ferment.


Przepychanka słowna między obydwoma grupami nabrała szczególnej ostrości w latach 30-tych, wraz ze wzrostem znaczenia ruchów nazistowskich wśród Warlocks. Jak łatwo zgadnąć przedstawiciele świeżej krwi uznani zostali za szczególnie niebezpiecznych podludzi, których należy eksterminować. Jednak schwytanie wykwalifikowanego maga (dobrze przy tym orientującego się w życiu Commoners) nie jest takie proste. Tym bardziej, że często wspierani są przez sympatyzujących z nimi przedstawicieli Starej Gwardii.


Exekutors i Czarnoksięski Ruch Oporu


Pomysł wymordowania sporej części populacji czarnoksięskiej oraz nagłe zerwanie tradycyjni ukrywania się i maskarady sprawiły, że wielu brytyjskich czarowników nie darzy miłością swoich nazistowskich krewniaków. Początkowo magiczny parlament próbował interweniować. Metoda jaką rozsądniej myślący Warlocks chcieli przetrwać wojnę była prosta i sprawdzona od wieków: planowali ukryć się i przeczekać oraz we własnym zakresie wystrzelać zdrajców. Nikt z nich nie spodziewał się, że ci posuną się do tego, by poprowadzić niemieckich, niemagicznych żołnierzy i brytyjskich kolaborantów do magicznych dzielnic miast.


Uderzenie wymierzone było głównie w parlament: członkowie tego prawie co do jednego zostali rozstrzelani oraz w tak zwanych Exekutors. Ci drudzy byli pretorianami magicznego społeczeństwa. Według jednych stanowili rycerzy ze lśniącymi mieczami zwalczających czarnych magów, stojących na straży błogosławionej izolacji oraz zabijających wyrywające się z uwięzi potwory. Dla innych: narzędziem terroru i inkwizytorami, którzy brutalnie rozprawiali się z wrogami ustroju. Tak, czy siak dziś większość z nich nie żyje.


Jednak kilku zostało. Ukryli się na prowincji i wśród commoners. Większość z nich jest doświadczona w prowadzeniu tajnych działań. Koordynują więc ruch oporu. Ten na pierwszy rzut oka wygląda niepozornie. Tworzą go zaszyci wśród commoners przedstawiciele Świerzej Krwi oraz rzemieślnicy, uczniowie, czarodzieje, myśliciele, gospodynie domowe i inne osoby, które ośmielają się myśleć inaczej niż John Dee ze Starej Gwardii. Nie mają wiele broni i raczej wydają się śmieszni niż groźni. Jednak wszyscy co do jednego są wykwalifikowanymi czarownikami.


Co więcej szukają kontaktu i porozumienia z tradycyjnym ruchem oporu. Ten istnieje i ma się dobrze. Jednakże jego członkowie nie ufają czarownikom. Ich wiedza na temat warlocks jest bardzo mało. Wiedzą tylko, że pojawili się znikąd i zmienili ich życie w piekło. Wielu powstańców jest więc zdania, że każdy mag od razu jest nazistą i nienawidzą ich jak niewielu innych rzeczy na świecie. Porozumienie jest więc trudne, jednak, jak wskazuje kilka faktów: możliwe.


Normalna Brytania:


Obok jej czarodziejskiej wersji istnieje normalna Brytania, gdzie ludzie pracują w przemyśle, prowadzą normalne życie i starają się nie paść ofiarą wywózek do pracy przymusowej. Życie w niej nie różni się jednak niczym od życia w dowolnym innym, okupowanym państwie.


Kolaboracyjna Republika Szkocji


Kolaboracyjna Republika Szkocji to sztuczny twór utworzony przez Niemców dla ich brytyjskich współpracowników. Kraj oddano Warlocks, by ci mogli stworzyć w nim swe idealne państwo. Dawne, rodowe siedziby szlachty skonfiskowano i oddano czarnoksiężnikom. Ich lochy znów są pełne więźniów, a korytarze przemierzają złe moce.


Jednak tak naprawdę władza Republiki nie sięga poza opłotki Edynbugru. Nacjonalistyczne nastawienie Szkotów i ich wrogość do Anglików były wystarczająco silne, by skłonić wielu z nich do przyłączenia się do Nazistów. Jednak nie na tyle silne, by zrobili to wszyscy. Górzysta okolica i trudne warunki sprawiły, że, jak wieki wcześniej region ten stał się areną krwawych, partyzanckich walk. Szkoci i przybysze z nizin tworzą tu liczne, dobrze zorganizowane oddziały partyzanckie, często utworzone na bazie rozbitych, ale nadal aktywnych oddziałów wojska.


Oddalanie się od głównych szlaków bywa niebezpieczne. Partyzantom brakuje bowiem leków, żywności i pieniędzy na zakup ich na czarnym rynku. Nie wszyscy z nich przejmują się też tym skąd je wezmą. Niektórzy nie różnią się niczym od zwykłych rabusiów.


- John Dee: to jeden z najstarszych i najpotężniejszych mistrzów magii w Wielkiej Brytanii. Pamiętający jeszcze czasy Elżbiety I licz od dawna żywi jedynie pogardę dla osób nie posiadających mocy. Jednocześnie uważa się za osobę o wielkim intelekcie i otwartym umyśle. Często więc badał w przeszłości nowe teorie społeczne i polityczne oraz naukowe, by znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego magowie muszą żyć u boku swych głupszych i bardziej ograniczonych krewniaków? Od kilku lat wydaje mu się, że wreszcie zna odpowiedź.


Ideologia Adolfa Hitlera jednak nie przekonuje go do końca. Dee zdaje sobie sprawę, że Hitler jest tylko ograniczoną półmałpą. Oczywiście, jako Niemiec i Aryjczyk jest trochę lepszy od zwykłych Brytyjczyków. Jednak jego teoria nadludzi jest błędna. To nie Niemcy są rasom panów, a stare rody Warlocks. Dee jest pewien, że już wkrótce pokaże swym niemieckim kolegom, kto ma rację. Ma też nadzieję, że niektórzy z bardziej jego zdaniem inteligentnych nazistów jak Rosenberg czy Himmler poprą jego punkt widzenia.


Kolaboracyjna Republika Irlandii


W zasadzie cały XIX wiek w Irlandii upłynął pod znakiem walki z Anglikami, nieraz bardzo krwawej. Dopiero na krótko przed wojną państwo zdołało uzyskać niepodległość, a i to nie zakończyło długoletniego konfliktu. Nic więc dziwnego, że separatyści i radykałowie poparli Niemców w chwili inwazji na Wielką Brytanię. W nagrodę otrzymali prawo do powołania własnej republiki obejmującej całą wyspę.


Republika Irlandii jest oczywiście taką tylko z nazwy. Faktycznie rzecz biorąc jest to bowiem bardzo typowe państwo faszystowskie, dysponujące własną armią i policją. Silne wpływy posiadają tu też czarownicy. Kolaboranci są bardzo liczni, a z radykałów i byłych bojowników IRA utworzono specjalne oddziały zajmujące się czystkami etnicznymi. Ich głównymi ofiarami są, jak łatwo zgadnąć Anglicy oraz znienawidzeni protestanci. Większość z nich albo wyprowadziła się już do Wielkiej Brytanii albo zginęła.


Irlandia jest jednak tylko połowicznie wierna Niemcom. Faktycznie wrze w niej jak w tyglu. Kraj ten bowiem od wieków słynie jako ostoja katolicyzmu. Większość mieszkańców wyspy identyfikuje się z kościołem. Z drugiej strony jednak Nazizm i Faszyzm są areligijne. Z trzeciej: dochodzą czarownicy twierdzący, że są poddanymi Johna Dee, bądź co bądź Anglika. Niemieckie garnizony na wyspie mają mnóstwo roboty z powstrzymaniem irlandzkich radykałów od wzajemnego wyżynania się. Jako, że większość z nich jest doświadczonymi partyzantami: zwykle im się to nie udaje.


6) Kraje Bałkańskie


Grecja, Jugosławia, Bułgaria i Albania wpadły stosunkowo późno w ręce Niemców i w odróżnieniu od innych krajów Europy Zachodniej miały dogodne warunki, by korzystać z politycznej, gospodarczej i wojskowej pomocy ze strony państw Europy Środkowej. Ich nieliczne i zacofane armie wyposażone zostały więc w duże ilości w miarę nowoczesnego sprzętu. Co więcej specjaliści ze wschodu przygotowali je do konfrontacji z przeciwnikiem. W efekcie, gdy na początku 1940 roku zostały zaatakowane przez Włochy zdołały odeprzeć pierwszą falę agresji. Dopiero interwencja Niemców w czerwcu 1940 roku złamała, choć nie do końca ich opór.


Wojska tych krajów były jedna zbyt nieliczne i skłócone, by odeprzeć pancerną falę Niemców. Rakiety kierowane, granatniki RPG, samoloty zdalnie sterowane i cała reszta, podobnie jak bohaterstwo ich żołnierzy nie wystarczyły, by zatrzymać posiadający kolosalną, liczebną przewagę Wehrmacht. Jednocześnie jednak liczby nie wystarczyły, by złamać tych, dzielnych ludzi. Trudny, górzysty, porośnięty lasami teren stanowi doskonałą kryjówkę dla partyzantów. Ciągłe zrzuty powietrzne natomiast sprawiają, że tutejsi bojownicy o wolność ciągle stanowią zagrożenie. Faktycznie państwa Osi kontrolują jedynie największe miasta. Za ich granicami nadal trwa wojna.


Kocioł Bałkański


Zasadniczo region zamieszkały jest przez kilkanaście nacji, z których połowa się nienawidzi. Nacje te to: Albańczycy, Austriacy, Bośniacy, Bułgarzy, Chorwaci, mieszkańcy Czarnogóry, Grecy, Macedończycy, lokalni Niemcy, Rumuni, Słoweńcy i Serbowie, Turcy, Węgrzy oraz Żydzi. Do tego dochodzą Włosi pełniący rolę okupantów, pewna ilość Polaków i Rosjan, którzy osiedlili się w regionie w XIX wieku oraz wampiry, grabieżcy Bestii oraz Morloków i uciekinierzy z Zony. Wszyscy oni przemieszani są mniej-więcej równomiernie. Ważna jest jednak tylko pierwsza grupa.


Niemcy i Austriacy żyją w regionie od XVIII wieku, jednak w większości wierni są swojemu państwu, czyli w tym wypadku III Rzeszy. Podobnie Węgrzy i Rumunii uznają się za poddanych Wampirycznego Królestwa Węgier i Rumunii mającego tu swoje silne wpływy. Włosi to w większości żołnierze okupacyjnej Armii Włoskiej. Wszyscy oni stanowią znienawidzonego z takiego czy innego powodu okupantów, których powstańcy najchętniej by się pozbyli. Najlepsze stosunki z ludnością cywilną mają Włosi, którzy nie popisali się takim okrucieństwem jak Niemcy. Na kontrolowanych przez nich obszarach panuje prawo, spokój i porządek. Włoskie oddziały chronią ludność przed bojownikami, potworami, obcymi i całą reszta towarzystwa. W efekcie nie są lubiani w prawdzie lubiani, ale są tolerowani. Pozostałe nacje są natomiast powszechnie znienawidzone.


Albańczycy, Bułgarzy, Czarnogórcy, Grecy i Słoweńcy najczęściej zamieszkują terytoria swoich państw. Tworzą dość zwartą ludność. Mniejsza część z nich rozsiana jest po całych Bałkanach. Podobnie, jak inne narody tego regionu są skłóceni ze wszystkimi wokół, jednak, z racji osiedlenia w zwartych grupach narodowych rzadko są ofiarami ataków. Każda z tych nacji pragnie jednak wolności i toczy walkę o jej odzyskanie.


Serbowie to ludność słowiańska, żyjąca na mniej – więcej tych samych obszarach, co Bośniacy i Chorwaci. Posiadają własną, odrębną kulturę, są bardzo niezależni i pragną własnych państw. Uważają się za odrębny naród posiadający prawa do własnego terytorium.


Chorwaci myślą dokładnie tak samo, jak Serbowie. Przy czym problem polega na tym, że obydwa państwa musiałyby się pokrywać. Między obydwoma narodami panuje więc wrogość. Chorwaci są silnie separatystyczni. Jako, że stanowią mniejszość popierani są przez Niemców. Wielu z nich uważa, że stanowią naród germański, a nie słowiański. Serbów uważają więc za podludzi, których należy wymordować.


Bośniacy nie czują odrębności. Nigdy nie wykształcili się jako naród. W przeszłości, gdy Bałkany były okupowane przez Turków wielu z nich weszło w skład tureckiej administracji. Niejeden też przeszedł na Islam. Ci ponownie są znienawidzeni przez wszystkie inne nacje zamieszkujące ten region.


Chaos i Anarchia


Zasadniczo całe Bałkany są areną walk między żołnierzami Włoskimi, Niemieckimi i Węgiersko-Rumuńskimi oraz bośniackie i albańskie oddziały Waffen-SS z jednej strony, a oddziałami partyzanckimi, bandytami i czasem jednostkami specjalnymi z Europy Środkowej. Partyzantek w regionie jest kilkadziesiąt. Do najważniejszych należą jednak:


- Czetnicy: Stanowią narodową partyzantkę Jugosławi złożoną głównie z Serbów i w mniejszej liczbie z przedstawicieli innych narodowości. Ich celem jest wyzwolenie wielonarodowego państwa jugosłowiańskiego z rąk wrażych mocarstw, ukaranie Chorwatów oraz niedopuszczenie do tego, by kraj wpadła w ręce komunistów Tito. Walczą głównie po stronie Koalicji przeciwko Osi i Ustaszom. Jednak zdarza się, że zawierają sojusze z okupantem przeciwko Narodowej Armii Wyzwolenia Jugosławii.


- Narodowa Armia Wyzwolenia Jugosławii: Międzynarodowa partyzantka, której szeregi składają się z przedstawicieli wszystkich narodowości zamieszkujących Jugosławię. Dowodzi nią Jozip Broz Tito. Członkowie Armii są komunistami. Nikt nie wie, skąd im się to wzięło, tym bardziej, że Związek Radziecki w Nowej Europie nie istnieje od 22 lat. Niemniej jednak pozostają wierni przekonaniom. Walczą po stronie Koalicji przeciwko Osi i Ustaszom oraz z własnej inicjatywy przeciw Czetnikom.


- Ustasze: Chorwaccy nacjonaliści, walczący po stronie Osi. Uważają się za potomków dawnych plemion germańskich i dalekich krewnych Niemców. Nienawidzą natomiast Serbów, prześladują też Cyganów i Żydów. Odpowiadają za liczne mordy i czystki na ludności cywilnej. Ustasze preferują „rękodzieło”, swoje ofiary bardzo chętnie zabijają przy użyciu noży, siekier, pałek i innej broni białej, by nie marnować nabojów. Posuwają się przy tym nieraz do tak barbarzyńskiego okrucieństwa, że przerażone oddziały Wehrmachtu i Waffen-SS niekiedy rozbrajają ich bandy. Walczą głównie przeciwko Czetnikom i Narodowej Armii Wyzwolenia Jugosławii oraz Koalicji. Schwytanych przemytników wieszają.


- Partyzantka Albańska, Bułgarska, Czarnogórska, Grecka i Słoweńska: Trzymają się swojego terytorium, zamiast krążyć po całych Bałkanach. Dążą do wyzwolenia swoich krajów i republik jugosłowiańskich. Walczą po stronie Koalicji przeciwko Osi, a także przeciwko wszystkim obcym grupom partyzanckim, które wejdą na ich teren oraz własnej partyzantce komunistycznej.


- Albańscy i Bułgarscy Komuniści: Chcący odbudowy ich państw w wiadomym ustroju. Walczą przeciwko wszystkim (wliczając w to własne, narodowe partyzantki) za wyjątkiem wojsk państw Koalicji, Narodowej Armii Wyzwolenia Jugosławii oraz innych partyzantek komunistycznych, z którymi wiąże ich sojusz.


- Przemytnicy: składają się z ludności lokalnej, przybyszów z Europy Środkowej, uciekinierów z Zony i włoskich kombinatorów. Starają się zarobić szmuglując broń i zaopatrzenie dla partyzantów. W miarę możliwości wolą nie wdawać się w walki. Jeśli sytuacja ich do tego zmusi strzelają do wojsk Osi, Ustaszy i siebie nawzajem.


7) Kraje Skandynawskie


Almost night, a crimson horizon painting thousand lakes red
As your army approach from the east, a hunter is switching his prey
All alone, a man with his gun wanders into the wild
Tracks you down, you cannot hide once he is on to your trail

Enter the night, a flash in the darkness, White Death is heading your way
The fear of his foes, a hero at home, hundreds will fall by his gun


Dania, Norwegia, Szwecja, Finlandia i Islandia padły ofiarą niemieckiej agresji kilka tygodni przed inwazją na Wielką Brytanię. Powodów, dla których zdecydowano się na ich zajęcie było kilka. W pierwszej kolejności Niemcom zależało na lokalnych złożach, niezbędnych do prowadzenia wojny. Po drugie: obawiano się, że Polacy i Brytyjczycy mogą pierwsi zdecydować się na zajęcie Skandynawii, by odciąć Niemców od dostaw i wydłużyć front. Po trzecie wreszcie: planowano zrealizować propagandowe hasło dążące do połączenia wszystkich narodów germańskich pod jednym sztandarem.


Pustkowie


W pierwszej połowie XX wieku kraje skandynawskie nie były ani bogate, ani liczące się. Owszem, dysponowały pewną ilością bogactw naturalnych, jednak prócz tych nie znajdowało się tam nic szczególnie ważnego. Co więcej: były raczej słabo zaludnione. Zakładów przemysłowych było niewiele, a większość ludności zamieszkiwała odizolowane wioski i samotne farmy. Szwecja, Norwegia i Finlandia, zajmujące obszar prawie cztery razy większy od Polski posiadają łącznie nieco mniej niż 10 milionów ludzi. Gęstość zaludnienia jest prawie dwudziestokrotnie niższa niż w Europie Środkowej, a większość kraju pokrywa iglasty las i góry. Nieco inaczej jest na północy, gdzie rozpościera się zimna i mroźna tajga. W kole podbiegunowym noce często są niezwykle krótkie. Zdarza się, że słońce nie zachodzi całą dobę.


Pustkowia zamieszkują liczne, dzikie zwierzęta: niedźwiedzie, wilki, łosie, jednak faktycznymi wrogami człowieka są bezdroże, odległość, brak zasobów i zimno. Dzikie tereny robią się szczególnie niebezpieczne zimą. Teren jest trudny, zimą pokryty śniegiem, który pokrywa całą przestrzeń i spowalnia ruch, latem gęstą roślinnością. Człowiek zdany jest tylko na siebie i to, co ze sobą przyniesie. Przejście kilkunastu kilometrów staje się często zadaniem na kilka dni, dookoła nie ma najmniejszego schronienia przed zimnem ani najmniejszej szansy na znalezienie czegokolwiek do jedzenia. Maszyny bojowe Matki, doskonale wyszkoleni komandosi z Europy Środkowej, genetycznie zmodyfikowani wojownicy Szaraszki, nadludzie Rzeszy, psionicy, czarnoksiężnicy, suprebohaterowie i zwykli ludzie: wszyscy oni muszą uklęknąć przed potęgą skandynawskiej zimy, jak równy z równym. W jej obliczu spryt, inteligencja czy wytrzymałość nie mają znaczenia.


Biała Śmierć:


Są jednak ludzie, którzy znają tutejszy teren, pogodę, przyrodę i warunki jak nikt inny. To oczywiście sami Skandynawowie. Żyją tu od pokoleń, wiedzą kiedy wyjść z domu, a kiedy w nim pozostać, jak poruszać się po śniegu, gdzie szukać schronienia, a gdzie pomocy. To niewielkie, lecz dumne narody. Wielu wśród nich jest myśliwych, którzy przed wojną zarabiali na życie strzelając do wilków, reniferów i łosi. Dziś polują na inną zwierzynę.


Wszystko zaczęło się od Norwegii. Gdy wkroczyli do niej Niemcy, podobnie jak we Francji rozpoczęli swe rządy od przeprowadzenia Czystki Encyklopedycznej. Tutejszy ruch oporu na Ziemi Ojczystej liczył prawie 30 tysięcy ludzi. Jego unicestwienie dla tego, ledwie trzymilionowego narodu było poważnym ciosem. Plotki o okrucieństwie Niemców rozeszły się szybko na sąsiednie kraje. Co bardziej patriotyczniej nastawieni Szwedzi i Finowie, obawiając się, że spotka ich ten sam los uciekli i zaszyli się w lasach. Ruch ten zaskoczył Niemców. Większość z nich, zwłaszcza po tych ostatnich spodziewało się uległości. Fala okrucieństwa, jaka przelała się przez Skandynawię w następstwie tych działań sprawiła, że uciekinierzy chwycili za broń i zaczęli zabijać najeźdźców.


Skandynawscy partyzanci działają inaczej od swoich kolegów. Poruszają się samotnie lub w małych grupkach. Wychodzą, gdy psuje się pogoda, najchętniej, gdy na ziemi leży śnieg, paliwo w czołgach zamarza, a pancerze palą z zimna. Ich działania streszczają się do dwóch prostych zasad. Pierwszą jest uderz i uciekaj. Drugą: jeden strzał, jeden trup.


Niemcy są wobec nich bezradni. Skandynawia to ogromne pustkowie. Nie ma w nim nawet kogo rozstrzeliwać za zamachy partyzantów. Wysłanie na pustkowie czołgów i transporterów, w bagnistą tundrę lub góry, gdzie nie ma żadnych dróg mija się z celem. Piesze patrole natomiast znikają. Towarzysze broni nazywają zaginionych kompanów Schneeglöckchen czyli „przebiśniegami”. Odnajdują się bowiem zwykle na wiosnę, gdy topiący się śnieg odkrywa ich zwłoki. Niewidzialny wróg natomiast cały czas otrzymuje dostawy broni, sprzętu, żywności i amunicji zza Morza Bałtyckiego.


Zwiększają więc garnizony. Obecnie w Skandynawii znajdują się setki tysięcy żołnierzy niemieckich.


- Simo Hayha: Naziści wierzą, że to gniewny upiór, który poluje na śmiertelników w mroźne noce. Finowie natomiast twierdzą, że to sam Thor w ludzkiej postaci, który zstąpił na ziemię, by walczyć ze złem. Jeszcze inni widzą w nim uosobienie mocy samej Skandynawii karzącej jej wrogów, albo maszynę do zabijania wysłaną z drugiej strony Bałtyku. Faktycznie Simo Hayha to 36 letni, były żołnierz Finlandii i aktualny partyzant. Oraz zwykły człowiek. Jedyna moc, jaką ma kryje się w jego wysłużonym karabinie Mosin M28, pistolecie maszynowym Suomi, pistolecie Lahti L-31 i białym stroju maskującym. Prócz tego nie posiada po swojej stronie żadnej mocy magicznej, parapsychologicznej czy nawet niezwykłej technologii. Nie używa nawet celownika optycznego.


Nie zmienia to faktu, że Biała Śmierć, jak na niego mówią sprzymierzeń i wrogowie jest najskuteczniejszym snajperem w historii wojen. Hayha ze swojego archaicznego karabinu zabił już ponad pięciuset Niemców, a z pistoletu i pistoletu maszynowego dalszych dwustu. Uderza jak grom, strzelając do kogoś, kto wydaje mu się ważny i natychmiast uciekając. Zawsze sam, zawsze w najbardziej ekstremalnych warunkach. Gdy rusza za nim pościg: wciąga go w pułapkę i wybija wrogów jednego po drugim. Niemcy robili wszystko, by go zgładzić: znaleźli zdrajców, rzucili przeciwko niemu czołgi i samoloty, kontrsnajperów, czarnoksiężników, wilkołaki, namówili do pomocy sojuszników z Szaraszki i najęli najemników z Kaliningradu. Żeby zabić tego, samotnego człowieka cisnęli każdą potęgę, jaką mieli do dyspozycji.


Nikt, kto go ścigał nie wrócił.


Magia Skandynawii


Skandynawia na pierwszy rzut oka nie różniła się od tej krainy, którą Niemcy znali ze swojego świata. Był to jednak tylko pozór wynikający z ich ignorancji. Kraina pochodziła bowiem z silnie magicznego wariantu Ziemi. Wkroczenie do niej oddziałów niemieckich doprowadziło do tego, że najeźdźca musiał skonfrontować się z magią tej krainy.


Skandynawskie siły czarnoksięskie różnią się od tych rządzących Wielką Brytanią, udomowionych i poskromionych przez pokolenia warlocks. Magia Skandynawii wciąż pozostaje mroczna, dzika i niepowstrzymana. Ilość żyjących tu, nadprzyrodzonych istot nie jest obecnie znana. Według niektórych może być ich nawet tak samo dużo, jak ludzi. Do najważniejszych istot należą:


- Starzy Bogowie: Zasadniczo Skandynawia przyjęła chrzest już blisko tysiąc lat temu. Jednak mimo to, gdzieś w ludowej obrzędowości i narodowej świadomości jej mieszkańców przetrwały opowieści o Wotanie, Thorze i ich odwiecznej wojnie z lodowymi i ognistymi gigantami. Większość Skandynawów wierzy, że bogowie są już starzy i obecnie śpią. Mogą jednak jeszcze się przebudzić. Faktycznie jest w tym ziarno prawdy: bogowie są starzy. Niemal tak starzy jak wszechświat. Jednak tylko w skali istnienia naszego gatunku. W swojej własnej: najwyżej w kwiecie wieku. Przed nimi jeszcze są cale miliardy lat istnienia. Bogowie oczywiście dopuścili do istnienia chrześcijaństwa i odejścia od starych wierzeń. Jednak powiedzmy sobie prawdę: co istoty tej skali obchodzi, jakim to akurat zabobonom hołduje gatunek wyłysiałych małp na jakiejś zapyziałej planecie?


Od jakiegoś czasu jednak bóstwa zwracają większą uwagę niż dotychczas na to, co dzieje się na ich ziemi. Jedni mówią, że przyciąga ich rozlew krwi i że Wotan posłał na ziemię swe córki, by zbierały dla niego dusze poległych. Inni uważają, że ich uwagę zwróciło rozdarcie w czasoprzestrzeni, jakie zaszło w momencie Transferu.


- Giganci: Jottunowie czyli lodowi olbrzymi i ich kuzyni Musphelnowie: olbrzymi ogniści to odwieczni wrogowie Bogów. Uosabiają pierwotne siły wszechrzeczy, chaos i dzikość przyrody oraz jej niszczycielską potęgę. Olbrzymów są dziesiątki milionów, a ich miot zdaje się nieskończony i bardzo zróżnicowany: począwszy od niewielkich istot, zaledwie kilkakrotnie przewyższających wzrostem ludzi, przez wielkich jak góry, po byty tak straszliwe, że jednym ruchem ręki wytrącają planety z orbit. W Skandynawii nie przebywa ich wielu. Większość z nich to istoty – w skali swego gatunku – niewielkie i słabe. Dla olbrzymów ludzie to robaki, w najlepszym razie: myszy i szczury.


Istoty te, wbrew potocznej opinii są inteligentne i przebiegłe, lecz nie jest to ludzka inteligencja. Potrafią wyrabiać broń i niezwykłe przedmioty, rzadko jednak trwale coś tworzą, ich myśli krążą raczej wokół tego, jak odebrać innym, to, co jest im potrzebne. Nie cenią piękna, nie potrafią gromadzić dobytku, a jedyną szansę na wzbogacenie się widzą w podstępie, kradzieży i rabunku. Olbrzymi to istoty magiczne, a swą czarnoksięską biegłością nawet najsłabsi przewyższają śmiertelnych czarnoksiężników. Fakt, że przebudzili się po tysiącletnim śnie zwiastuje jedynie nieszczęście.


- Trolle: od tysięcy lat zamieszkiwały podziemia pod Skandynawią. Trolle to dalecy krewniacy gigantów, jednak przy nich są jak szympans przy dowódcy Gwiazdy Śmierci: teoretycznie genetycznie spokrewnieni, faktycznie bardzo od siebie dalecy. Trolle to rasa brutalnych, dzikich i niezbyt inteligentnych istot żyjących pod ziemią. Są znacząco większe od ludzi, na pierwszy rzut oka przypominają omszałe głazy. Większość swego życia pędzą pod ziemią, boją się światła i słońca. Latem, gdy dnie są ciepłe i długie rzadko wychodzą na powierzchnię. Zimą, gdy noc trwa większość doby są bardzo aktywne. Biada temu, kto napotka trolla. Ich kamienne ciała odporne są na większość broni. Jedynie pociski burzące są w stanie zrobić im krzywdę.


Niemcy bardzo wcześnie odczuli na własnej skórze istnienie tych istot. Całe, przeczesujące dzicz plutony zostały rozbite i pożarte. Dowództwo próbowało poradzić sobie z problemem. Zlokalizowało więc wejścia do największych jaskiń trolli i napuściło do ich wnętrza gazów bojowych. Stwory okazały się częściowo odporne na te środki, jednak chemiczne skażenie zmusiło je do ucieczki na powierzchnie. O ile więc kiedyś występowały tylko w kilku regionach dziś włóczą się po całej Skandynawii.


Większość dnia spędzają zagrzebane w ziemi, wychodzą nocą. Trolle pod względem psychicznym zachowują się jak wyjątkowo duże, głupie, brutalne i złośliwe dzieci. Podróżując z miejsca w miejsce non stop się tłuką, popychają i podstawiają sobie nogi. Uderzone płaczą. Jeśli znajdą jakiś, wartościowy przedmiot nie zawahają się go ukraść lub zepsuć z czystej złośliwości. Jeśli w ręce wpadnie im jakaś żywa istota nie przepuszczą okazji, by się nad nią znęcać.


- Wilkołaki: Nikt nie pamięta skąd się wzięły i od jak dawna żyły w Skandynawii. Wilcza klątwa dotykała jednak wielu osób, które – gdy księżyc stał w pełni – zmieniały się w potwory i pożerały ludzi oraz zwierzęta. Przez długie wieki ludzi dotkniętych problemem skazywano na banicje. Nawet w XX wieku w głębi lądu istniały odizolowane wioski, gdzie żyły wilkołaki nigdy nie kontaktując się ze światem zewnętrznym.


Ponownie, gdy przyszli Naziści zmieniło się to i to na gorsze. Ekspedycje SS badały zwyczaje wilkołaków już na początku lat 30-tych. Niemieccy „uczeni” wmówili tym istotom, że należą do rasy panów. W efekcie, gdy rozpoczął się najazd na Skandynawię stwory poparły Niemców. Dziś, przekonane, że należą do wybranego gatunku, którego nie obowiązuje żadna moralność polują swobodnie wśród na każdą ofiarę, jaka im się przytrafi. Najczęściej ścigają oddziały partyzantów.


- Czarownice: W Skandynawii zdarzają się też i magowie. Jednak tradycyjnie magią zajmują się jedynie kobiety, które żyją na uboczu wsi, spotykają się na łysych szczytach gór, tańczą nago przy ogniu i jak wierzą zabobonni: zjadają niemowlęta i latają na miotłach. Nikt, nawet same czarownice nie wie, skąd się wzięły. Powszechnie przypuszcza się, że to ostatnie kapłanki dawnych bogów i że kultywują one dawne, zapomniane już obyczaje. Jeśli tak jest, to obyczaje te faktycznie przepadły. Wiedźmy jednak nadal posiadają władzę nad siłami przyrody, znają się na ziołach, a ich moc działa.


Czarownice same uważały się zawsze za strażniczki równowagi między światem naturalnym, a nadnaturalnym. Rozmawiały z duchami. Trzymały w ryzach wilkołaki i trolle, pilnowały, by słudzy Królowej Śniegu nie opuszczali dalekiej północy, leśne duchy i Starsi Bogowie byli zadowoleni, a olbrzymi nadal spali swym snem. Było to trudne zadanie, a wiedźmy, mimo że było ich prawie trzy tysiące ledwie dawały sobie z nim rady. Dziś, po wojnie i prześladowaniach Gestapo zostało ich może 10-20% tego stanu.


Mimo to wiedźm nadal boją się trolle, a wilkołaki, zwłaszcza te stare, nie przesycone nazizmem nadal je szanują.


- Królowa Śniegu: Według legend daleko na północy Finlandii, za kręgiem polarnym wznosi się ogromny, stworzony z lodu zamek. Tam też żyć ma okrutna Królowa Śniegu. Nikt nie wie, kim tak naprawdę jest. Jedni twierdzą, że córką lodowego giganta, inni, że potężną czarownicą. Niewielu widziało ją na własne oczy. Ci twierdzą, że jest niezwykle piękna, jednak zimna, tak fizycznie, jak i duchowo. Jej dotyk aż pali ciało, a serce jest nieporuszone. Owszem, władczyni jest kapryśna, inteligentna i przebiegła, jednak rzadko co porusza jej serce. Jeśli już, to najczęściej nienawiść lub gniew. Pustka emocjonalna nie jest jednak stanem, który jej odpowiada. Cały czas poszukuje więc nowych wrażeń, czegoś, co byłoby w stanie poruszyć jej serce i ogrzać je choć na chwilę. Jednak to jest – całkiem dosłownie – uczynione z lodu. Wszystkie obiekty, które trafią na jej dwór są w najlepszym razie zabawkami na krótką chwilę. Szczególnego pecha mają zwłaszcza istoty ludzkie, które szybko odkrywają, że są same w środku lodowego zamczyska na pustkowiu.


Królowa jest jednak faktyczną władczynią i rzeczywiście posiada licznych poddanych. Służą jej lodowi olbrzymi, duchy północnego wichru, wilkołaki, niektóre czarownice i dziesiątki innych istot. Prowadzi politykę jak prawdziwa władczyni, przyjmując na swym dworze zarówno nazistów, jak i przedstawicieli Ministerstw X. Na razie jest neutralna, choć nie kryje pogardy dla narodowego socjalizmu. Postąpi jednak tak, jak każe jej racja stanu.

Komentarze


Indoctrine
   
Ocena:
0
To wszystko brzmi całkiem nieźle, tylko boję się, abyś nie popadł za bardzo w kierunku typowo fantasy :)
01-07-2011 23:08
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
01-07-2011 23:53
Andman
   
Ocena:
0
Tak mi się to coraz bardziej z grą Rifts kojarzy.
02-07-2011 10:14
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Hehe - W Londynie 40 do 1 jest ulica Pokątna!
A mugole to rasa podludzi!
W Ameryce muszą więc rządzic wampiry, najlepiej takie co błyszczą w słońcu jak pupa syrenki :)
Pomysł przefajny...
jednego tylko nie do końca rozumiem, ale to moze dlatego, że to myslenie czterowymiarowe:
Jeśli Polska naszych czasów graniczy z Rzeszą '39, to co graniczy z Niemcami '2011? Polska Średniowieczna?
A jesli tak, tylko w jakimś innym uniwersum, to przecież trzeba chyba też założyc, ze historia świata 40 do 1 też sie zmienia, bo to co trafiło do przeszłosci tego świata z przyszłości (np RFN stykający się z Piastami) zmieniłby historię.
W końcu ludzie żyjący np w Polsce mają historię i świadomośc przeszłości, więc jeśli pojawiła sie 1000 lat temu Republika Federalna Niemiec, to z pewnoscia zmieniłoby to historię dzisiejszej Polski.
Tylko mowie, tu potrzebne jest myslenie wielowymiarowe, bo puzzle przesuwaja się chyba nie tylko w jednej płaszczyźnie, a w kilku - w przeszłośc także.
Jak to rozwiazałeś?
02-07-2011 11:31
zegarmistrz
   
Ocena:
0
1) Wampiry są w Węgrzech i Rumunii.

2) Zasadniczo nie bardzo wiadomo, co jest za Atlantykiem.

3) Już tłumacze kto z kim sąsiaduje i dlaczego tak dziwnie. Może oglądałeś taki serial Sliders. Opowiadał on o grupie przyjaciół, która za pomocą wynalazku jednego z nich podróżowała między wymiarami. Każdy wymiar był wariantem Ziemi. Raz trafiali w przeszłość, raz w przyszłość, raz w teraźniejszość gdzie Ruscy / Dinozaury / Kosmici / Magowie podbili USA...

W 40 do 1 jest dość podobnie, przy czym nikt nie podróżuje nigdzie. Po prostu w 2008 roku doszło do awarii Wielkiego Zdeżacza Hadronów w efekcie czego warianty rzeczywistości się ze sobą przemieszały. Dla Polski (całego kraju) oznaczało to cofnięcie się w czasie do Europy z 1919 roku. Od tamtego momentu upłynęły 22 lata.

Faktycznie jednak różne kawałki kontynentu zwykle pochodziły z różnych wymiarów, a nie wszystkie z przeszłych odpowiedników Ziemi. Stąd więc różne dziwolągi w różnych częściach świata.

Co do RFN i innych współczesnych państw to nie wiadomo, czy przetrwały katastrofę. Prawdopodobnie przeniosły się do innych światów-zbitków.

Adman RIFTS-a znam wyłącznie z Wikipedii. W życiu nie widziałem podręcznika do niego.
02-07-2011 12:00
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
nie, no ja rozumiem "teraźniejszy" efekt, który powoduje że Polska '08 graniczy z Rzeszą '19.
Jednakże... hmmm to trochę trudno wytłumaczyc.
Wyobraź sobie wieżę budowaną z klocków, każdy klocek to 10 lat - np.
co 10 lat klocki zmieniają kolor. czyli kazdy następny klocek np przesuwa się trochę w stronę jednego z granicznych widm, np od niebieskiego do czerwonego.
Taka wieża jest historią jednego państwa.
Więc wiele takich wież ulozonych wokół siebie tak, żeby widziec je z góry, tworzy mapę np Europy. W naszej, normalnie działającej czasoprzestrzeni wszystkie szczytowe klocki sa tego samego koloru, np żólte. więc cała mapa jest żółta.
Ale pod spodem są klocki coraz bardziej zielone, potem seledynowe, niebieskie, fioletowe az do ultrafioletowych...
i teraz przychodzi bahor, i rozwala tą konstrukcję, mieszając wszystkie klocki.
Daltonista składa te klocki, czesc sie gubi, cżesci brakuje.
Więc jak spojrzysz z góry na odbudowaną konstrukcję, polska jest wciąż żółta, ale juz niemcy bardziej zielone, bo starsze. wszystko zas leży na tym samym poziomie - czyli w tym samym czasie, bo poziom to 10 lat.
ale co się dzieje pod spodem?
Przeciez mogą tam byc i klocki pomaranczowe i czerwone, z przyszłosci, i przemieszane klocki z terażniejszosci... to ze np na współczesnej polsce mapie niemcy sa starsze o 90 lat, nie znaczy ze pod nimi nie skrywa sie kawalek nowocześniejszy, jak np RFN czy jakiś przyszły twór.
O to mi chodzi, w koncu te elementy stają się chyba elementem historii danego państwa, więc świadomosc ich istnienia powinna byc?
Czy jak to jest?
mam nadizeje ze prosto to wyjaśniłem, ale napociłem się przy tym :)
02-07-2011 13:23
Albiorix
   
Ocena:
0
RIFTS i TORG to 2 alstare swiaty w tym stylu.

W RIFTS pamietam chodzenie w wielkich pancerzach i jakies potworasy.

W TORG nie tyle chodzisz po wersjach rzeczywistosci co po roznych konwencjach filmowych. Na granicach zmieniaja sie prawa fizyki i logiki. Bardzo filmowa mechanika uwzgledniajaca dowolne poziomy mocy az do rzucania lotniskowcami.
02-07-2011 13:28
zegarmistrz
   
Ocena:
0
Tak Zigzak, rozumiem to. Jednak posługując się twoją analogią: zanim nadejdzie moment odbudowy klockowych wież istnieje epoka, w której wszystkie klocki leżą w nieładzie oraz krótki okres przejściowy, w którym budowniczowie kłócą się na temat wyboru kolorów.

W 40 do 1 mamy do czynienia właśnie z momentem kłótni, w trakcie której używa się czołgów, helikopterów, a wszyscy nerwowo szukają uranu.
03-07-2011 10:31
~Ktoś

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zastanawia mnie dlaczego Finlandię sprowadziłeś do jednego poziomu z całą resztą nordyków. W końcu Finowie mówią językiem różniącym się drastycznie od 4/5 języków Europy jaka teraz jest, wierzyli w inne bóstwa i po prostu w ich świadomości większe znaczenie mają już rzymscy bogowie niż panteon Skandynawii.
10-09-2011 23:56
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
staaary temat, ale dobrze że Ktoś przypomniał :)

zegarmistrzu, mi chodziło o świadomośc przeszłości. to znaczy:

Jeśli mamy żóltą Polskę (wracamy do klocków)
na górze, a pod spodem jest np Polska pomarańczowa, z przyszłości, to czy mieszkańcy obecnej, żółtej, pamiętają ze np 20 lat temu były statki kosmiczne i kolonizacja marsa, ale potem się to gdzieś zgubiło, odeszło?

Albo czy np francuzi mogą pamiętac, ze najpierw był Bonaparte, a dopiero potem Karol Wielki?
Co się stało z tymi przeszłościami?

I ostatnia sprawa - co się stało z przyszłością?
czy ona wogóle istnieje? bo skoro świat się "rozerwał" w naszej rzeczywistości we współczesnych czasach, to raczej przyszłości byc nie może, bo jakakolwiek byłaby już zależna od tego, co się stało w teraźniejszości.

dobrze myslę?

jeśli źle, i jest chronologia przyszłości, ktora została wmieszana w naszą przeszłośc, to co z np przyszłymi koloniami na Marsie? czy je też dotknął kataklizm?
Jaka jest skala tego zjawiska?

Tzn - myslałeś coś nad tym?
11-09-2011 00:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.