11/11=Niepodległość

Bez błysku w oku

Autor: Maciej 'Repek' Reputakowski

11/11=Niepodległość
Antologia 11/11=Niepodległość pojawiła się równie niespodziewanie co swoja bardzo ciepło przyjęta poprzedniczka, 44. Wydany z okazji Święta Niepodległości zbiór jest szczuplejszy od albumu poświęconego Powstaniu Warszawskiemu, a za jedenaście wypełniających go epizodów odpowiadają głównie autorzy znani z publikacji wydawnictwa Zin Zin Press dotyczących najnowszej historii Polski. W przedsięwzięcie zaangażowało się Stowarzyszenie Twórców Contur, Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Łodzi oraz pomysłodawca, Narodowe Centrum Kultury.

Obecność tej ostatniej instytucji to woda na młyn krytyków wielu publikacji historycznych, które ukazały się w ostatnich latach. Zostawmy jednak na boku polityczno-ideologiczne spory o to, czy komiks – w zależności od poglądów – służy władzy (w czyich rękach by się nie znajdowała). Skupmy się na tym, jak wynikające z państwowego zamówienia ograniczenia wpływają na jakość komiksów, a więc na ich poziom artystyczny, a nie zgodność z jakąkolwiek wersją historii.

A wpływają, niestety, negatywnie. Najsłabszym pomysłem jest próba suchego relacjonowania faktów historycznych w formie krótkiej historii obrazkowej. Przystanek Niepodległość, autorstwa Witolda Tkaczyka i Wojciecha Nawrota, nawiązuje do tradycji obrazków (przemieszanych ze zdjęciami) z podpisami, relacjonujących w statycznej formie jakieś wydarzenia. W ten sposób powstaje swego rodzaju skrótowiec, ściąga, bryk, ale ich użyteczność edukacyjna wydaje się nikła. Czy taka formuła zachęci do sięgnięcia po historyczne źródło i poszerzenie wiedzy? To równie wątpliwe. Tego typu koncepcje są zbyt nudne, by bawić, a przy tym nie dość zgodne z zasadami kształcenia, by uczyć.

Pozostali autorzy trochę chętniej korzystają z dobrodziejstw komiksowych technik prowadzenia narracji. Przeczytamy więc wypełnioną akcją opowieść Doczekać świtu (Macieja Jasińskiego, Andrzeja Janickiego i Jacka Michalskiego) nawiązującą do powstania z roku 1863, a także okraszony wojennymi przemyśleniami komiks o walkach o Monte Cassino, który stworzyli Zbigniew Tomecki i Gabriela Becla. Ciekawie jest również tam, gdzie zdecydowano się na zestawienie przeszłości i teraźniejszości. To chwyt prosty i wypróbowany, ale przy dobrym pomyśle przynoszący wartościowe utwory. W tej kategorii w 11/11 na pierwszy plan wysuwają się dwa tytuły: Kapliczka pamięci Tkaczyka i Macieja Mazura oraz Ucieczka z Auschwitz autorstwa Michała Gałka i Arkadiusza Klimka. W obu komiksach w głównych rolach występują młodzi ludzie (w swej nowoczesności mocno przerysowani, zwłaszcza u Gałka), którzy w zetknięciu z doświadczeniem pokolenia czasu wojny i okupacji zaczynają myśleć o tradycji i szanować pamięć uosabianą przez starych ludzi.

W pierwszym szeregu do boju o niepodległość idą trzy komiksy. W imieniu Rzeczypospolitej… Bartosza Kurca i Aleksandry Spanowicz, choć nie jest opowieścią tak poruszającą jak propozycje z antologii Niewinne dzieci, dotyka kontrowersyjnej praktyki egzekucji kolaborantów wykonywanych przez państwo podziemne. Pomimo faktu, iż autorzy nie zagłębili się zanadto w temat, jest to solidnie opowiedziany epizod z ciekawie dobranym liternictwem, odpowiadającym maszynowej czcionce wyroku. Trafionym pomysłem okazuje się także komiks Dotyk śmierci, w którym powraca styl znany z opublikowanego ponad rok temu albumu 1981: Kopalnia Wujek. Maciej Jasiński i Jacek Michalski tworzą ryzykowną, pełną patosu metaforę, w której przejechany przez wojskowy wóz uczestnik antykomunistycznej demonstracji jest porównany do obalonego średniowiecznego rycerza. To strzał z grubej rury, ale całość broni się dobrym, szybkim, puentującym dialogiem, który obniża koturn górnolotnego skojarzenia. Jest to także jedyny przypadek komiksu w zbiorze, w którym wykorzystano powszechnie znaną ikonę walki o wolność.

Moim cichym faworytem pozostanie jednak szort Pewnego razu przy ulicy Długiej, za który odpowiada najwyraźniej dobrze się ze sobą rozumiejący duet Maciej Jasiński – Janusz Wyrzykowski. Jego bohaterem jest… sklep, który na przestrzeni dziejów dwudziestowiecznej Polski przechodzi kolejne przemiany odpowiadające tym, którym podlegało nasze społeczeństwo. Jego witryna otrzymuje te same rany, które w różnych okresach czasu były udziałem Polaków. Odpowiadają im strzały niemieckich okupantów, szyba rozbita przez wyzwalających Polskę Rosjan, rozmaite napisy nawołujące do walki lub głosowania, nacjonalizacja własności prywatnej, puste półki… Ten komiks i jego nieugięty, wciąż naprawiający szyld swojego sklepu właściciel, najlepiej oddają ducha optymistycznej okładki zbioru.

Źródłem sukcesu antologii 44, która stała się wzorcem dla tego typu publikacji na polskim gruncie, była swoboda twórcza i interpretacyjna autorów. Ekipa 11/11 albo otrzymała zbyt wąski margines swobody, albo nie potrafiła odnaleźć się w wyznaczonych ramach. Istnieje też trzecia możliwość: temat nie okazał się wyjątkowo inspirujący. W rezultacie wynik tytułowego ilorazu dał co najwyżej dwa lub trzy komiksy warte zapamiętania i żadnego prawdziwie niezapomnianego.

Na koniec, tytułem post scriptum, miałem zamiar napisać o nie najlepszej jakości edytorskiej albumu. Już przy pierwszej lekturze kilka słabo wklejonych w grzbiet kartek wypadło z oprawy. Chcąc sprawdzić, ile ich było, przewertowałem komiks. Efekt: trzydzieści dwie (na siedemdziesiąt dwie!) kartki radośnie fruwają, ciesząc się wolnością od okowów sztywnej okładki. A kilka kolejnych już zastanawia się, czy przystąpić do niepodległościowego zrywu...

O komiksach na blogu Macieja 'repka' Reputakowskiego