Rozdroża czasu – Paul S. Kemp

Autor: Grzesiek 'SethBahl' Adach

Rozdroża czasu – Paul S. Kemp
W jednym z odległych systemów z nadprzestrzeni wychodzi okręt wojenny. Mimo iż jednostka jest uszkodzona, dla Jadena Korra jej pojawienie się nie wydaje się być czymś specjalnie interesującym. Sytuacja zmieni się, gdy Jedi przyjrzy się mu bliżej i zapozna z jednym z pasażerów – statek należy do Sithów, ma pięć tysięcy lat i przewozi niezmiernie niebezpieczny ładunek wzmacniający siłę użytkowników Ciemnej Strony Mocy. Jednak Korr nie przybył tu, żeby dokonywać abordażu antycznych okrętów, ale by wyjaśnić przerażającą wizję, jakiej doznał wcześniej…

Rozdroża czasu to lektura smutna, choć nie z uwagi na treść. W pewnym sensie osiągnęliśmy w gwiezdnowojennym merchandisingu kolejny punkt przełomu. Odpowiedzialni za wytyczanie kierunku dla Expanded Universe doszli do wniosku, że uznani twórcy nie mogą krzesać z fanów zainteresowania w nieskończoność, a biblioteczce starwarsowej przyda się nieco świeżego spojrzenia. Paul Kemp to właśnie jeden z kilku nowych autorów, którzy swoimi pierwszymi powieściami w uniwersum Gwiezdnych wojen wyznaczą kurs, jakim podążać ono będzie w nadchodzących latach.

Zapowiedzi wydawały się obiecujące, ponieważ Kemp postanowił rozpocząć swoją przygodę ze światem Star Wars wybuchowo – wprowadzając potężną, acz subtelną broń, korzystając z popularnych wśród fanów ras i postaci oraz wplatając w fabułę podróże w czasie. Jednak już po przeczytaniu kilkudziesięciu pierwszych stron ciężko nie dojść do wniosku, że pomysłem stojącym za tą pozycją jest odcinanie kuponów z sukcesu Knights of the Old Republic.

Autor zawiązuje akcję w sposób wręcz usypiająco przeciętny, trzymając się kurczowo oklepanych do bólu schematów i wykazując śladową kreatywność. Nie pomaga tu również kreacja postaci, z którą Kemp ma potężne problemy. Najbardziej cierpią bohaterowie drugoplanowi – Saes, Kaleeshanin będący głównym antagonistą, nie wyróżnia się kompletnie niczym spośród tabunów niegodziwych padawanów, którzy przeszli na Ciemną Stronę zostawiając za sobą rozczarowanych mistrzów, zaś Cereanin imieniem Marr, odpowiedzialny za pilotaż statku Jadena, ma aż jedną cechę charakteru. Co ciekawe, sprawia ona, że teoretycznie bez problemu można by pomylić Marra z C-3PO; oczywiście jeśli nie zwracać uwagi na fakt, iż 3PO jest dużo wyraźniej nakreśloną postacią.

Nieco lepiej sytuacja wygląda w przypadku Jadena Korra, usiłującego poradzić sobie z problemami z osobowością, oraz złomiarza Khedryna Faala, który zaczyna co prawda słabo, nie różniąc się znacznie od starwarsowego archetypu przemytnika, z czasem jednak nabiera głębi. Szczęśliwie, wraz z nim rumieńce zyskuje także fabuła. Wątek quasi-detektywistyczny z udziałem dwóch powyższych postaci pod względem atmosfery bez najmniejszych problemów mógłby się znaleźć w wielbionych przez fanów KotORach. W opuszczonej imperialnej stacji Kemp gra dramatycznymi obrazami i odtwarzanymi z hologramów relacjami mieszkańców, tworząc mroczną, przesiąkniętą strachem i śmiercią atmosferę oraz klimat ciągłego zagrożenia – połowicznie czytelnikowi znanego, a po części równie obcego dlań, co dla bohaterów.

Do tego wszystkiego autor dołącza jeszcze Relina Druura, Jedi sprzed pięciu tysięcy lat, dla którego misja unieszkodliwienia Sithów i przypadkowa podróż przez meandry czasu okazuje się zbyt wielkim ciężarem. Jego walka z Saesem jest jedynie pretekstem do ukazania jak osobowość i wiara mistrza Jedi rozpadają się, powoli spychając go w otchłań szaleństwa i Ciemnej Strony. Trzeba przyznać, że niewielu pisarzom udało się tak obrazowo, wciągająco i trafnie uchwycić ten proces jak Paulowi Kempowi.

Zapominając na chwilę o potwornej schematyczności początku powieści, czyta się ją stosunkowo łatwo. Nie należy tu jednak pominąć zasług wydawcy, który najwyraźniej wreszcie znalazł porządnego tłumacza dla starwarsowych pozycji. Nie ma w tekście irytujących manier ani błędów językowych, nawet co cięższe do interpretacji fragmenty o dziwo przełożone są niemal wzorowo. W rzeczy samej, tłumaczenie jest najwyraźniej tak dobre, że zmieniono oryginalny tytuł w notce z tyłu okładki, by lepiej pasował do polskiej wersji…

Ogólnie rzecz biorąc Rozdroża czasu to powieść z bardzo dobrym zamysłem, którą zabija wykonanie i słaby warsztat pisarski autora. Świetne pomysły kiedyś jednak się skończą, więc jeśli w ręce takich pisarzy LucasBooks zdecydował się złożyć przyszłość książkowych Gwiezdnych wojen, nie wróży to niestety niczego dobrego. Pozostaje nam jedynie mieć nadzieję, że podstawowym problemem pisarskim Paula Kempa był brak obycia w starwarsowym uniwersum i potwierdzona już kontynuacja Rozdroży… będzie książką lepszej jakości. Póki co, musimy się męczyć z tym co jest, ponieważ Crosscurrent jednak warto przeczytać.