29-03-2010 18:26
Wróć do tych, którzy naprawdę cię kochają
W działach: Konwenty, Polter | Odsłony: 9
Wpis dedykowany Magdzie, Urkowi, Reboundowi, iron_masterowi i prawie rincewindowi
Wyjechaliśmy z domu ok. 6 nad ranem w piątek, wróciliśmy ok. 4 nad ranem w poniedziałek. W tym czasie nie spaliśmy zbyt wiele. Konwent mode się włączył. Wyłączył się dziś po odespaniu weekendu. Lecimy z krótkimi wrażeniami i długimi podziękowaniami.
Fotki z życia towarzyskiego znajdziecie tutaj.
Tradycyjnie już od paru lat jeżdżę na kony po trzy rzeczy:
Poniżej dwa słowa o rzeczach, które może do czegoś się przydadzą.
Turniej Dominiona
Zawody były przygotowane perfekcyjnie. Siedem zestawów, profesjonalna obsługa, miła atmosfera. Cud-miód. W porównaniu z "turniejem" z Falkonu (jeden zestaw na kilkanaście osób), to były Mistrzostwa Świata.
Mam tylko jedną sugestię na przyszłość: zasad turnieju nie powinno się ustalać z uczestnikami. Nawet wtedy, gdy się chce, by czuli się dobrze. Lepiej samemu ustalić porządny, sprawiedliwy system i się go trzymać. W innym wypadku pojawia się wrażenie, że zasady są wymyślane w trakcie zawodów.
Co prawda tutaj nie było większych "zonków" (poza dyskusyjną zasadą rozstrzygania remisów w grupach, na której ja wyszedłem najlepiej), ale pozostaje dziwne wrażenie brania udziału w zawodach, które nie mają od samego początku sprecyzowanych reguł. Ale to detal – myślę, że wszyscy uczestnicy się zgodzą, że było wspaniale.
Marnowanie potencjału Pyrkonu
Ten typ wsadzania kija w mrowisko to mój konik. Pyrkon jest kolejnym świetnym polskim konwentem, który popełnia dwa grzechy: nie ma charakteru i marnuje swój potencjał.
O co chodzi z charakterem?
Pyrkon od innych popularnych konów różni tylko to, że jest bardziej popularny. Dobrze wykorzystano zaplecze lokalne i udaje się osiągnąć niespotykaną w polskich warunkach liczbę uczestników. Megapromocja z przeszłości odniosła skutek, na Pyrkon przybyły hordy i te hordy teraz pączkują lub są zastępowane przez kolejnych uczestników zarażonych "pyrkonomanią".
Pomimo tego jest to kolejny konwent robiony "po fandomowemu". Zero pomysłu na marketing, na design strony, koszulek, buttonów, informatorów... Tak ogromna impreza miałaby szansę stać się prawdziwą marką. Do tego musiałaby jednak jakoś wyglądać, a nie tylko skupiać się na tym, by zorganizować szkołę, kasę, program i tak dalej, a potem niech się ludzie bawią. Pyrkonowi brakuje oprawy, prowokowanej przez orgów atmosfery święta, czego najlepszym przykładem jest zupełnie zmarginalizowany punkt obchodów jubileuszu Pyrkonu.
Od tego już tylko krok do marnowania potencjału.
Pyrkon to chyba jeszcze lepszy od Polconu przykład imprezy, która mogłaby wskoczyć na europejski poziom. Stać się profesjonalnym wydarzeniem, przy którym się pracuje, a nie tylko pojawia się z doskoku. Zadanie o tyle prostsze, że Polcon jest "dobrem wspólnym fandomu" i trzeba go wozić po Polsce.
Pyrkon jest dobrem jednego środowiska, które musiałoby się odważyć na to, by uwolnić markę Pyrkonu od amatorskich struktur fanowskich. Nie wierzę, że przy imprezie na tyle osób, z takim potencjalnym dochodem i możliwościami zdobywania dofinansowania, nie da się, na przykład:
Doszły mnie też słuchy, że za rok Pyrkon przeniesie się bliżej centrum, do jakiegoś kompleksu konferencyjnego. Oby. Marnowanie potencjału Poznania to niestety też problem Pyrkonu – prawdopodobnie niezależny od orgów (ciężko o lokum na tyle osób w centrum), ale brak możliwości bawienia się z ludźmi inaczej niż chlejąc po pokojach, to trochę lipa.
OK., to tyle marzeń i marudzenia. Teraz część artystyczna.
Dzięki za wspólny weekend dla:
Wyjechaliśmy z domu ok. 6 nad ranem w piątek, wróciliśmy ok. 4 nad ranem w poniedziałek. W tym czasie nie spaliśmy zbyt wiele. Konwent mode się włączył. Wyłączył się dziś po odespaniu weekendu. Lecimy z krótkimi wrażeniami i długimi podziękowaniami.
Fotki z życia towarzyskiego znajdziecie tutaj.
Tradycyjnie już od paru lat jeżdżę na kony po trzy rzeczy:
- żeby spędzić trochę czasu z żoną w innym miejscu;
- żeby pobyć z przyjaciółmi i znajomymi;
- żeby zrobić prelkę lub dwie i dobrze się bawić.
Poniżej dwa słowa o rzeczach, które może do czegoś się przydadzą.
Turniej Dominiona
Zawody były przygotowane perfekcyjnie. Siedem zestawów, profesjonalna obsługa, miła atmosfera. Cud-miód. W porównaniu z "turniejem" z Falkonu (jeden zestaw na kilkanaście osób), to były Mistrzostwa Świata.
Mam tylko jedną sugestię na przyszłość: zasad turnieju nie powinno się ustalać z uczestnikami. Nawet wtedy, gdy się chce, by czuli się dobrze. Lepiej samemu ustalić porządny, sprawiedliwy system i się go trzymać. W innym wypadku pojawia się wrażenie, że zasady są wymyślane w trakcie zawodów.
Co prawda tutaj nie było większych "zonków" (poza dyskusyjną zasadą rozstrzygania remisów w grupach, na której ja wyszedłem najlepiej), ale pozostaje dziwne wrażenie brania udziału w zawodach, które nie mają od samego początku sprecyzowanych reguł. Ale to detal – myślę, że wszyscy uczestnicy się zgodzą, że było wspaniale.
Marnowanie potencjału Pyrkonu
Ten typ wsadzania kija w mrowisko to mój konik. Pyrkon jest kolejnym świetnym polskim konwentem, który popełnia dwa grzechy: nie ma charakteru i marnuje swój potencjał.
O co chodzi z charakterem?
Pyrkon od innych popularnych konów różni tylko to, że jest bardziej popularny. Dobrze wykorzystano zaplecze lokalne i udaje się osiągnąć niespotykaną w polskich warunkach liczbę uczestników. Megapromocja z przeszłości odniosła skutek, na Pyrkon przybyły hordy i te hordy teraz pączkują lub są zastępowane przez kolejnych uczestników zarażonych "pyrkonomanią".
Pomimo tego jest to kolejny konwent robiony "po fandomowemu". Zero pomysłu na marketing, na design strony, koszulek, buttonów, informatorów... Tak ogromna impreza miałaby szansę stać się prawdziwą marką. Do tego musiałaby jednak jakoś wyglądać, a nie tylko skupiać się na tym, by zorganizować szkołę, kasę, program i tak dalej, a potem niech się ludzie bawią. Pyrkonowi brakuje oprawy, prowokowanej przez orgów atmosfery święta, czego najlepszym przykładem jest zupełnie zmarginalizowany punkt obchodów jubileuszu Pyrkonu.
Od tego już tylko krok do marnowania potencjału.
Pyrkon to chyba jeszcze lepszy od Polconu przykład imprezy, która mogłaby wskoczyć na europejski poziom. Stać się profesjonalnym wydarzeniem, przy którym się pracuje, a nie tylko pojawia się z doskoku. Zadanie o tyle prostsze, że Polcon jest "dobrem wspólnym fandomu" i trzeba go wozić po Polsce.
Pyrkon jest dobrem jednego środowiska, które musiałoby się odważyć na to, by uwolnić markę Pyrkonu od amatorskich struktur fanowskich. Nie wierzę, że przy imprezie na tyle osób, z takim potencjalnym dochodem i możliwościami zdobywania dofinansowania, nie da się, na przykład:
- powołać stowarzyszenia z kadencyjnym, opłacanym prezesem-koordynatorem, pracującym przez 8 miesięcy na pół etatu, a przez 4 na pełen etat;
- dokooptować do niego 2-3 osób wsparcia, które pracują na ćwierć-pół etatu i pomagają promować konwent i pozyskiwać na niego pieniądze;
- i robić porządną, zarabiającą na siebie imprezę, która może być poważnym partnerem dla rozwijającego się rynku.
Doszły mnie też słuchy, że za rok Pyrkon przeniesie się bliżej centrum, do jakiegoś kompleksu konferencyjnego. Oby. Marnowanie potencjału Poznania to niestety też problem Pyrkonu – prawdopodobnie niezależny od orgów (ciężko o lokum na tyle osób w centrum), ale brak możliwości bawienia się z ludźmi inaczej niż chlejąc po pokojach, to trochę lipa.
OK., to tyle marzeń i marudzenia. Teraz część artystyczna.
Dzięki za wspólny weekend dla:
- Mojej Żony, z którą uwielbiam przebywać pól Polski w beznadziejnych warunkach i z ryczącymi, pijanymi dzikopolowcami, by z nią pobyć gdzie indziej;
- Marhevy za zapładniające intelektualnie, prosiakowato i emocjonalnie dyskusje;
- Olgi za pomoc w uber-niespodzianko-planie i wspólny czas w Poznaniu (szczególnie w Mexicanie);
- beacona za cały czas w hotelowym barku i innych miejscach wolnej dyskusji;
- Scobina za dotrzymanie nam towarzystwa do samego końca i masę ciekawych rozmów;
- Zsu za bycie twardym konwentowiczem (pomimo choroby), wspólny spacer i machanie łapą przez okno;
- Magdy, Rebounda i Urka za zmienianie świata na lepsze;
- iron_mastera za one-linerowe hasło, które sobie zarezerwowałem na tytuł tej notki – tak się przechodzi do historii;
- rincewinda_bpm za zostanie prawie bohaterem i wspólne pogaduchy w różnych miejscach;
- Pawła Ścibiorka za wspólną podróż i rozmowy o erpegach;
- Aureusa za emocjonujący, a ostatecznie bardzo wesoły finał turnieju Dominiona;
- Kuźni Gier (a przede wszystkim Puszona i SQVY) za meczenie i inne wyrazy sympatii;
- Mateusza (i Kuby), za rodzinny akcent i genetycznego jungle speeda;
- Xarica za partyjkę Spoilsów i rozmowę starych konwentorobów o konach wczoraj i dziś;
- Zefira za powrót do erpegów i dyskusję na schodach;
- organizatorek turnieju Dominiona za świetne przygotowanie sali i megaprofesjonalną obsługę;
- uczestników turnieju Dominiona za emocjonującą grę w przyjemnej atmosferze;
- Sim Fury’ego i reszty Spoilsowców za bardzo kameralny, ale przyjemny turniej;
- uczestników naszych spotkań, z którymi jak zawsze miło było się pokłócić i pośmiać – jak zawsze bardzo dużo się od Was nauczyliśmy;
- wszystkich osób, które pojawiły się na popyrkonowym pourodzinowym afterparty w Azalii – dziękuję, że dotarliście;
- wszystkich, z którymi minąłem się w korytarzu lub w innych powierzchniach użytkowych i wymieniłem uścisk dłoni, uśmiech pozdrowienia lub kilkadziesiąt słów i trzy dowcipy:
Wojtka Rzadka, Oli, Szafy, Petry, Ramela, senmary, Miśka, bukinsa, Iman, Czyżyka, Puca, Lecha, TORa, Marigold, Jade Elenne, kscha, M.S., malakha, Inkwizytora, Miyagiego, amnezjusza, Miszcza Czarnego, lucka, menta, DAME, Garnka, Jacka Drewnowskiego i PWCa.
- Kadu, który zajął się naszym kotem.