Zamki Burgundii

Starcie z klasykiem

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Zamki Burgundii
Co roku swoje premiery mają setki, a może i tysiące gier planszowych. Część z nich zdobywa status hitów, inne zostają zapomniane. Ale tylko nieliczne cieszą się niesłabnącą popularnością, nieodmiennie zachwycając rzesze fanów gier planszowych.

Zamki Burgundii, bo o nich mowa, do na rynek trafiły w roku 2011, błyskawicznie zdobywając sympatię graczy oraz szacunek fachowców, czego wyrazem stały się rozmaite wyróżnienia, a wśród nich: Golden Geek Best Strategy Board Game Nominee, Spiel des Jahres Recommended, Golden Geek Best Strategy Board Game Nominee, Games Magazine Best New Advanced Strategy Game Winner oraz Deutscher Spiele Preis Best Family/Adult Game 2nd Place.

Powyższa lista wyróżnień jest oczywista dla osób, które kojarzą autora gry, a jest nim sam Stefan Feld, pomysłodawca wielu równie docenionych gier: Trajan, Wyrocznia Delficka, Badacze Głębin, Jorvik, Amerigo czy równolegle wydane W roku smoka. Niemiec wypracował swoją markę, tworząc tytuły perfekcyjne mechanicznie oraz wymagające od uczestników pełnej koncentracji w trakcie zabawy. Nie inaczej sprawa wygląda również w przypadku omawianej gry.

Jaki jest cel zabawy? W telegraficznym skrócie: punkty, punkty, punkty. Oczywiście zadbano o otoczkę fabularną oraz wiele dróg wiodących do tego prostolinijnego celu. Gracze wcielają się w rolę książąt, przed którymi postawiono misję poszerzenia rodowych włości. W tym celu należy udrożnić szlaki wodne, rozbudować miasta, zadbać o górnictwo, a łąki zapełnić hodowlaną zwierzyną. Nowy zamek również się przyda, nie wolno też zapomnieć o rozwoju nauki. W końcu postęp jest motorem rozwoju!

Zanim jednak przybliżymy meandry zabawy, sprawdźmy co zawiera pudełko. A są to przede wszystkim planszetki graczy – w sumie sześć, po dwie strony każda – kości i mnóstwo kartonowych żetonów wykorzystywanych w trakcie zabawy. Dokładny rozkład komponentów można znaleźć tutaj, na potrzeby recenzji wystarczy napisać, iż zestaw prezentuje się schludnie i przyjemnie dla oka oraz został bardzo porządnie wykonany od strony jakościowej. Drobne zarzuty to nie najlepsza przy pierwszym kontakcie intuicyjność symboli na planszetkach graczy i nieprzystępnie zredagowana instrukcja. Ale to jedyne zastrzeżenia pod adresem gry.

Kamień do kamienia, rusztowanie do rusztowania

Na czym polega mechanika Zamków Burgundii? Bez wchodzenia w zbędne detale, istotą są akcje aktywowane przez wyniki osiągane na kościach. Każdy gracz dysponuje dwiema kostkami, co oznacza, że standardowo może wykonać właśnie tyle czynności z pośród czterech dostępnych. A jak to wygląda w praktyce?

W trakcie zabawy na stole znajdują się dwa obszary: pierwszym jest plansza, drugim indywidualne planszetki graczy reprezentujące włości, które dopiero zostaną rozbudowane. Na planszy głównej znajdują się magazyny, oznaczone cyframi od 1 do 6, na których co rundę dokładane są żetony włości. Jak łatwo się domyślić jedną z akcji jest pobranie magazynu żetonu o numerze zgodnym z wybraną do tego celu kostką. Zakup takiego zasobu (zamek, kopalnia, statek, budynek, zwierzęta, nauka) nie oznacza jednak automatycznej rozbudowy rodowej domeny. Zamiast tego żeton ląduje do poczekalni nazywanej "podręcznym magazynem".

Dopiero poświęcenie drugiej kości umożliwia przełożenie jednego z żetonów z magazynu do obszaru gracza, chociaż i tu występuje szereg zależności. Przede wszystkim statek może zostać umieszczony tylko na rzece, budynek w mieście itd. Po drugie, każde pole włości ma swoją wartość cyfrową od 1 do 6, co oznacza, że... Tak, tak, budynek musi zostać ułożony na polu o numerze zgodnym z wartością użytej do tego kości. Ale jest jeszcze trzecie ograniczenie – zagrany kafelek musi przylegać do jednego z już wyłożonych. Co ważne zagrane punkty zapewniają mnóstwo profitów: na przykład punkty za zajęte obszary, pierwszeństwo w kolejnych rundach, towary z planszy głównej albo bezcenne dodatkowe akcje.

Czasami jednak wyniki na kościach są dalekie od pożądanych. Wówczas pozostaje pomoc robotników. Za odrzucenie jednej płytki można zmodyfikować rezultat o jedno oczko. Dlatego też warto dbać o zapas stosownych żetonów, co można osiągnąć poprzez przeznaczenie kości na pozyskanie dwóch robotników. No i ostatnia opcja to wymiana towarów na punkty oraz dodatkową rzecz, a mianowicie grudkę srebra. Dwie takie grudki otwierają możliwość wykonania dodatkowej akcji.

Tury graczy wykonywane są naprzemiennie przez pięć rund, w trakcie których uczestnicy zabawy rozgrywają po pięć tur, każda po dwie kości. Wydaje się więc, że akcji do wykonania jest sporo: 50 wynikających z kości plus ewentualnie akcje dodatkowe. W praktyce czas spędzony przy planszy mija błyskawicznie i nie zawsze realizacja wszystkich planów jest możliwa, zwłaszcza że rywale dziwnym trafem zawsze podbierają upatrzone żetony włości. Na zakończenie zabawy doliczane są jeszcze ewentualne punkty za żetony nauki i to wszystko, wyłaniany jest triumfator.

Piękna, zielona okolica

W czym tkwi tajemnica sukcesu Zamków Burgundii? Odpowiedź jest prosta: olbrzymia regrywalność, na którą składa się kilka czynników definiujących ten tytuł. W zasadzie trudno wskazać jakiś szczególnie wyróżniający się aspekt, bowiem każdy element wydaje się równie ważny. Spróbujmy jednak posegregować walory tytułu.

Unikalność partii. Rozegranie dwóch identycznych potyczek wydaje się rzeczą niemożliwą. Przede wszystkim losowy dociąg żetonów zapewnia unikalną konfigurację większości zasobów, co dodatkowo można wzmocnić poprzez wykorzystanie zaawansowanych planszetek graczy. W rezultacie tworzenie włości rodowych każdorazowo przebiegać będzie nieco inaczej.

Kości. Większości graczy mogą kojarzyć się z Osadnikami z Catanu i pełną losowością, tu jednak jest inaczej i Zamki Burgundii można uznać za prekursorów takich gier jak Marco Polo, Roll for the Galaxy czy Lorenzo di Magnifico. Owszem, kośćmi rzuca się celem ustalenia zakresu akcji, jednakże osiągnięte rezultaty nie decydują o przebiegu akcji, a jedynie wskazują na pewne możliwości i zawsze za ich pomocą można ugrać coś interesującego. Należy wykazać się jedynie elastycznością oraz dysponować odpowiednim zapasem robotników.

Skalowanie. To prezentuje się równie dobrze przy każdej liczbie uczestników, chociaż najbardziej przypadła mi do gustu dwuosobowa zabawa. Szersze grono uczestników zapewnia co prawda dostęp do większej liczby zasobów na planszy głównej, jednakże czas zabawy ulega zauważalnemu wydłużeniu. W duecie pozyskanie upragnionego żetonu może być utrudnione, ale zabawa trwa zdecydowanie krócej i te dwa czynniki przemawiają na korzyść tej opcji.

Balans gry. Może i zabrzmi to jak zupełny banał, ale do zwycięstwa wiedzie całkiem sporo dróg, żaden z dostępnych rodzajów żetonów nie zapewnia przewagi, która mogłaby zaburzyć równowagę. Każda z dostępnych opcji może przyczynić się do finalnego zwycięstwa, należy tylko umiejętnie posługiwać się zasobami oraz wykazać się konsekwencją, oraz skrzętnie wykorzystywać zebrane żetony nauki. Te ostatnie dzięki zapewnianym punktom potrafią na samym finiszu przechylić szalę zwycięstwa.

Wszechobecne "móżdżenie". Łatwo się pisze, trudniej się wykonuje. Zamki Burgundii zmuszają uczestników do koncentracji. Każdy ruch musi być efektywny, nie wolno pozwolić sobie na pozyskiwanie niepotrzebnych kafelków. Dodatkowo zawsze trzeba mieć pod ręką wariant "B", nie ma bowiem co liczyć, że rywale odstąpią od pozyskania upatrzonego przez nas kafelka.

Czy gra ma jakieś słabe punkty? Wielbiciele ameritrashu wytkną całkowity brak klimatu. Pytanie tylko jak wielki jest to minus, skoro mowa jest o projektancie, którego gry z definicji są suchymi wyciskaczami szarych komórek? W przypadku Stefana Felda trzeba być świadomym, że produkcja będzie pozbawiona jakiegokolwiek klimatu. Drugi malutki minus należy przyznać polskiej instrukcji, równie sucho przetłumaczonej jak sama gra. Niby wszystko jest w porządku, ale meandry zabawy stają się jasne dopiero po rozłożeniu żetonów. Ostatni zarzut to mała intuicyjność niektórych żetonów zapewniających dodatkowe akcje i dość częste wertowanie instrukcji podczas pierwszych rozgrywek.

Drobne potknięcia mają jednak charakter marginalny i w żadnym wypadku nie zmieniają faktu, że Zamki Burgundii to rzecz wybitna, dzieło niemalże kompletne pod każdym względem. Od siedmiu lat okupuje top 10 na BGG i szczerze mówiąc zupełnie mnie już to nie dziwi. Pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika gier planszowych.

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy wydawnictwu Rebel za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.