Sponsio

Panem et circenses et... sponsiones!!

Autor: Przemysław 'sorfal' Chudzik

Sponsio
Chleba i igrzysk? Jak najbardziej, ale czym byłyby dla Rzymian igrzyska, jeśli nie można by na nich zarobić (albo stracić)? Krwawym rozgrywkom na arenie towarzyszyły sponsiones, czyli zakłady. Dzięki grze Sponsio wyniki walk gladiatorów dzisiaj możemy obstawiać także my!

QUID?

Cóż to zatem jest? Euro czy tęgi ameritrash? Zmyślna hybryda? Coś familijnego? Nie, to kolejna gra rumuńskiego projektanta, Jozsefa Dorsonczky’ego, wykorzystująca starą, dobrą mechanikę. Po kółku i krzyżyku w Hack Trick tym razem mamy miks karcianych kierek i tysiąca. Sednem gry jest założenie liczby i rodzaju lew, jakie jesteśmy w stanie (chcemy/nie chcemy) ugrać w danej rundzie. Nie jest to jednak proste odtworzenie starych karcianych mechanik. Sponsio pozwala nam m.in. stać się… trollem!

Rzymscy laniści...

QUOMODO?

Ja się w to gra? Każdy z graczy otrzymuje planszę lanisty (czyli trenera gladiatorów), na której będzie zaznaczał liczbę udanych zakładów oraz gdzie będzie odkładał zarobione w zakładach pieniądze. Rozgrywka trwa maksymalnie pięć rund, każda dzieli się na trzy fazy. W pierwszej, zwaną fazą zakładów (łac. sponsio), mamy do dyspozycji cztery tury, żeby obstawić jakiś zakład, bądź spasować. Do wyboru jest całkiem sporo zakładów na przedstawionych kuponach: liczba lew, liczba kart danego koloru w lewach, wzięcie/nie wzięcie ostatniej lewy, wygrana wszystkich dziewiątek/przegrana przynajmniej jednej czy tzw. kontra – obstawienie, że wybrany przeciwnik przegra przynajmniej jeden zakład.

Co ciekawe, kto nie obstawi żadnego zakładu, zostaje obwołany trollem i jego zadaniem jest psuć przeciwnikom ich zakłady – na tym będzie się bogacił w fazie punktacji. Zamiast obstawienia zakładu możemy też wybrać jeden z czterech żetonów specjalnych (m.in. podwojenie zakładu czy zmiana zakładu) lub wymienić kartę z ręki na jedną z czterech kart z puli. Każda podjęta przez nas czynność wymaga ujawnienia jednej karty z ręki – im więcej czynności wykonamy, tym bardziej się odsłonimy, trzeba więc dobrze kalkulować, co nam się bardziej opłaca.

Następnie mamy fazę lew. Ta niewiele różni się od zasad rządzących klasycznymi grami karcianymi. Pierwszy rozpoczyna ten, kto zdobył w poprzedniej fazie żeton walki. Lewę zgarnia ten, kto wyłożył najwyższą kartę (1-9) w wiodącym w danej kolejce kolorze. Po fazie lew przechodzimy do fazy punktacji. Każdy sprawdza, które zakłady udało mu się wygrać i ile pieniędzy na tym zarobił. Ten, kto pozyskał najwięcej pieniędzy wygrywa rundę, a w nagrodę otrzymuje jeszcze więcej pieniędzy. Grę wygrywa gracz, który jako pierwszy zgromadzi trzydzieści monet lub uda mu się wygrać dziewięć zakładów pod rząd.

...i niektórzy z ich dzielnych gladiatorów...

LUDUS LUSURUS?

Warto w tę grę zagrać? Nie ma co owijać w bawełnę – Sponsio w swojej kategorii gier niedużych i nieciężkich, ale dających trochę możliwości kombinowania, jest pozycją dobrą i wartą uwagi. Tłumaczy się ją szybko, zasady są jasne i nie generują wątpliwości. Jest zdecydowanie regrywalna, niełatwo bowiem o dwie podobne rozgrywki. Każda partia charakteryzuje się dużą dynamiką oraz zapewnia sporo emocji: i tych hazardowych, i tych wynikających z możliwej negatywnej interakcji. Jest mniej lub bardziej losowa, co zależy od liczby jawnych w danej rundzie kart, ale i liczby graczy; w czterech trzeba wykazać się pokerową żyłką. W tej losowości tkwi siła gry – wszak bez ryzyka nie ma (hazardowej) zabawy.

Nie wszystkim spodobają się specyficzne grafiki, choć trzeba przyznać z niejakim uznaniem, że każda z trzydziestu szczęściu postaci na kartach jest unikalna, a w obrębie danego koloru zachowują podobną stylistykę. Wielu graczy może mieć zastrzeżenia do jakości wykonania – sześcienne znaczniki sekwencji to raczej prostopadłościany, a ostrość noży, które wycinały plansze graczy, rozbawiłyby niejednego gladiatora. Temat walk gladiatorów za czasów Domicjana jest czystym pretekstem, klimat zapewnia tu hazard.

ERGO?

Te uchybienia można spokojnie uznać za kosmetyczne i cieszyć się zacną grą, dobrą nie tylko dla tych, którzy lubią hazard, blef czy cwane taktyki. Choć gra wygląda niepozornie, drzemie w niej spory potencjał, który powinni docenić zarówno gracze szukający czegoś na familijny stół czy majówkowy wyjazd, jak i ci, którzy na planszówkach zjedli zęby. Polecam na każdą okazję.

Plusy:

 

Minusy (naciągane):

 

Dziękujemy wydawnictwu Fullcap Games za przekazanie egzemplarza gry do recenzji.

...siadają do Sponsio!