Port Royal

Ile jest pirata w piracie?

Autor: Joanna 'Taun_We' Kamińska

Port Royal
Ale pirata jest w piracie panie piracie? Całe mnóstwo i nic zarazem. Brzmi odstręczająco? Możliwe, ale paradoksalnie Port Royal to bardzo przyzwoita gra, w której praktycznie wszystko poza klimatem ułożone zostało jak należy, w efekcie dostarczając sporo dobrej zabawy.

Port Royal to nieduża gra karciana, której jedynym elementem są karty w liczbie 120 sztuk. Żadnych dodatkowych ozdobników w postaci żetonów waluty, znaczników pierwszego gracza, etc. To coraz rzadsze podejście jest rezultatem twórczej pracy Alexandra Pfistera, znanego w Polsce głównie za sprawą gry The Mines of Zavandor. Zdecydowanie bardziej rozpoznawalna jest osoba ilustratora: Klemensa Franza odpowiedzialnego za szatę graficzną takich tytułów jak: Agricola, Le Havre, Ora et Labora, Bremenhaven. A już niedługo polską premierę będzie miała Caverna, także zilustrowana przez Franza. Osobiście nie jestem fanką jego ilustracji, stosunkowo prostych i bez polotu, kojarzących się raczej z topornym rzemiosłem, aniżeli pełnym artyzmu polotem.

Celem zabawy jest zdobycie 12 punktów, które pozyskiwane są dzięki rekrutowaniu kart załogi oraz realizacji ekspedycji. Mechanika gry polega na zbudowaniu sprawnego silniczka służącego do zbierania punktów. Rozwiązanie to przypomina nieco światowy hit ubiegłego roku - Splendor. Oczywiście różnice są zauważalne gołym okiem, w końcu Port Royal to gra stricte karciana, cechująca się dużo większą losowością.

Rodzaje kart występujące w grze

Załoga i statki czyli co znajdziemy w pudełku

Karty dzielą się na kilka rodzajów: na pierwszy plan wysuwają się statki (w pięciu kolorach) których jest 50 oraz karty załogi w liczbie sztuk 60. Pozostałe 10 to karty podatków (w sumie jest ich 4) oraz ekspedycji (6 sztuk). Na pierwszy rzut oka może wydawać się, iż gra jest uboga, jednakże już pierwsze partie uzmysławiają, iż właśnie ta prostota jest olbrzymim atutem Port Royal. Ciekawym pomysłem jest również to, iż rewersy kart są równocześnie walutą wykorzystywaną w trakcie zabawy. Rozwiązanie sprawdza się znakomicie w praktyce, choćby dlatego, iż przyczynia się do automatycznego tasowania talii i zapobiega zbytniemu układaniu się kart po ich odrzuceniu.

Karty personelu składają się z kilku grup zawodowych: żołnierzy i piratów zapewniających zbrojne wsparcie, kupców pomagających pozyskać gotówkę, dostojną pannę obniżającą koszt pozyskania kolejnych kart, a także z admirała, gubernatora oraz błazna, za sprawą swoich specjalnych zdolności także wpływających na przebieg zabawy. Oddzielne cztery kategorie załogi to kapłan, osadnik, kapitan oraz złota rączka, których można wysłać na ekspedycję zapewniającą sporo punktów. Każda karta ma swój koszt pozyskania oraz premię punktową o wartości od 1 do 3. Ogólnie rzecz ujmując, rodzajów kart jest na tyle mało, że łatwo jest ogarnąć ich zastosowanie, a zarazem na tyle wiele, że gra jest dość różnorodna. Statki z kolei występują w pięciu kolorach o różnej wartości i różnej sile, będąc głównym źródłem pozyskiwania środków finansowych. Mają także duży wpływ na zakończenie rundy gracza.

Obszar nazywany portem

Handel, walka i ekspedycje, czyli przebieg rozgrywki

Przygotowanie do rozgrywki zajmuje dosłownie minutę. Karty należy potasować i ułożyć na środku stołu, które to miejsce umownie nazywane jest portem. Następnie każdy z uczestników otrzymuje po trzy karty, których nie odsłania. Jest początkowa waluta służąca do pierwszych zakupów. Ostatnia czynność to wyznaczenie gracza rozpoczynającego. I to wszystko, można przystąpić do rywalizacji o tytuł najlepszego biznesmena w wypełnionym piratami mieście Port Royal.

Runda podzielona jest na dwie fazy: odkrywania oraz handlu i rekrutacji, obie tak samo proste i intuicyjne podczas rozgrywki, chociaż sama instrukcja raczej odpycha aniżeli zachęca do zabawy. Pierwszy gracz, do którego należy dana runda odkrywa kolejne karty ze stosu, umieszczają je w porcie. Karty ekspedycji umieszczane są osobno aż do chwili ich realizacji, zaś podatki rozpatrywane są od ręki. Teoretycznie nie ma limitu kart, które można w ten sposób zagrać. Jedyne ograniczenie – które należy mieć na uwadze – to sytuacja w której odsłonięte zostaną dwa statki o identycznym kolorze. Wówczas to wszystkie kart są odrzucane a tura gracza natychmiast ulega zakończeniu. Następnie przychodzi kolej na następnego śmiałka. Załóżmy jednak, że na stole nie pojawiły się dwa okręty o tej samej barwie żagli.

Osoba wykładająca karty może w dowolnym momencie uznać, iż port został już dostatecznie zapełniony personelem oraz flotą. Może to być jedna karta, a może być ich dziesięć. Jeśli dysponujemy odpowiednią liczbą wilków morskich - w momencie odsłonięcia karty statku - można niechciany okręt zmusić do opuszczenia portu. Jak już podejmiemy decyzję następuje przejście do fazy drugiej. W zależności od liczby wyłożonych różnokolorowych statków, gracz do którego należy tura może pozyskać od jednej do trzech kart. Wybranie okrętu oznacza otrzymanie wskazanej na nim kwoty, czyli nieodsłoniętych kart ze stosu ogólnego. Z kolei zakup personelu to koszt, który należy uiścić. Jeśli w wyniku transakcji spełnione zostaną warunki określone na karcie ekspedycji, gracz odrzuca wskazane karty załogi a w nagrodę pobiera kartę ekspedycji zapewniającą zazwyczaj sporą ilość punktów oraz odrobinę gotówki.

Ale to nie wszystko. Po wyborze kart przez gracza rozgrywającego rundę, pozostali uczestnicy mogą zakupić po jednej karcie z pozostałej dostępnej puli. Oczywiście należy uiścić ich koszt, a dodatkowo przekazać jedną monetę osobie do której należy tura. Po zakończeniu fazy handlu i rekrutacji przychodzi kolej na następnego uczestnika, a cały proces jest powtarzany. Zabawa trwa do momentu, kiedy jedna z osób ogłosi zgromadzenie sumy dwunastu punktów. Wówczas pozostali uczestnicy dogrywają swoje rundy do końca i następuje finalne wyłonienie zwycięzcy.

Przykładowa rozgrywka dla dwóch osób

Rum, śpiew i kobiety, czyli pora na podsumowanie

Port Royal bardzo miło mnie zaskoczył. W tym niepozornym pudełku, wypełnionym kartami których nawet przy najszczerszych chęciach nie można nazwać ładnymi, skrywa się bardzo dynamiczna oraz zwyczajnie przesympatyczna gra o bardzo prostych regułach. Co ciekawe, Port Royal oferuje kilka sposów prowadzenia rozgrywki. Można poszaleć sobie i szukać czterech lub nawet pięciu statków, co z jednej strony zapewni pobranie większej liczby kart, z drugiej jest jednak bardzo ryzykowne. Można płatać psikusy współuczestnikom i kończyć fazę odkrywania już na pierwszej odsłoniętej karcie. Wówczas rywale nie mają możliwości dokonania zakupu w naszej turze. Dobrym pomysłem jest zaopatrzenie się w żeglarzy lub piratów, co daje możliwość usuwania niechcianych statków. Autorzy tytułu oferują także wariant, przy wykorzystaniu którego warunkiem zwycięstwa jest posiadanie pośród dwunastu punktów przynajmniej jednej karty ekspedycji. Ogólnie opcji jest kilka, co tylko sprzyja dobrej zabawie.

Jeśli chodzi zaś o skalowalność, to gra prezentuje się całkiem przyzwoicie już przy dwóch uczestnikach, a przy trzech zabawa trwa w najlepsze. Nieźle jest także przy czterech osobach. Bardzo proste reguły sprawiają, iż jest to pozycja niemalże dla każdego, niezależnie od stopnia fascynacji światem gier planszowych. Czy można coś zarzucić grze? Przede wszystkim bardzo pretekstowy klimat - tytuł mógłby być o czymkolwiek innym. Może gdyby na kartach znalazłyby się ładniejsze ilustracje, wówczas bardziej byłoby dane poczuć się niczym piraci z Karaibów. Nie zmienia to jednak faktu, iż Port Royal to pozycja idealna na wakacyjny wypad lub jako przerywnik pomiędzy bardziej złożonymi tytułami, przy którym świetnie będą bawić zarówno początkujący gracze, jak i stare wilki morskie.

 

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy wydawnictwu Bard za przekazanie gry do recenzji.