Osadnicy z Catanu

Autor: Maciek 'starlift' Dzierżek

Osadnicy z Catanu
Osadnicy z Catanu w 2006 roku zdobyli tytuł Gry Roku 2005. Wydana rok temu przez krakowskie wydawnictwo Galakta gra planszowa zdobywa ogromną popularność, a jej sława ciągle rośnie.

Osadnicy zapakowani są w duże pudło. W środku znajdziemy 19 kartonowych elementów, z których przed grą składa się planszę, oraz 6 ramek pełniących funkcję morza ograniczającego budowaną z heksów wyspę. Oprócz tego, w pudełku mieści się też 120 kart surowców, dwie sześciościenne kostki, żetony z numerkami, dwa płócienne woreczki, pionek złodzieja, 6 kart pomocniczych wykonanych z grubego kartonu oraz 96 drewnianych elementów (w czterech kolorach), które symbolizują drogi, miasta i osady. W komplecie nie zabraknie także instrukcji wydrukowanej na jednej kolorowej karcie wielkości pudełka, oraz klikunastostronicowego almanachu, który wyjaśnia szczegóły rozgrywki.

Do jakości wykonania elementów nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Żetony i heksy są równo wycięte, a kolory na planszy i kartach dobrze naniesione. Świetne wrażenie robią drewniane elementy – gdyby zastąpiono je plastikowymi odpowiednikami, gra straciłaby sporo swego klimatu. Jednym z niewielu minusów tej gry są karty - zbyt małe, by można było umieścić je w koszulkach. Przy intensywnym używaniu Osadników karty surowców brudzą się i nieco wycierają. Nie przeszkadza to w grze, ale obniża jej walory estetyczne.

Wydawcy należy się plus za instrukcję, która jest prosta i jasna, a podane w niej przykłady nie pozostawiają wątpliwości co do zasad gry. Gdyby jednak pojawiły się niejasności, mamy jeszcze almanach, który oprócz rad dla początkujących (przydatnych!), zawiera także szczegółowe objaśnienia mniej zrozumiałych aspektów gry.

Na początku rozgrywki, już po zbudowaniu planszy, gracze ustawiają swoje osady i pierwsze drogi. Można je umieszczać w miejscach, gdzie żetony planszy stykają się ze sobą, czyli na krawędziach heksów. Na miejscach styku buduje się także drogi wiodące do kolejnych osad.

Grę wygra osoba, która jako pierwsza zdobędzie 10 punktów zwycięstwa, te z kolei uzyskujemy rozwijając nasze początkowe dwie osady. Każdy z graczy, dzięki kartom surowców zdobywanym w czasie gry, może budować drogi, osady, miasta lub ciągnąć karty losowe, w których znaleźć może punkty, rycerzy (gracz z największą ich liczbą dostaje 2 punkty) lub inne pomoce.

Na początku swojej tury gracz musi rzucić dwiema kostkami. Wynik jest sumowany, a następnie na planszy szuka się numerów heksów, które temu wynikowi odpowiadają. Jeśli nasza osada stoi przy heksie z właśnie wylosowanym polem (np. z drewnem), otrzymujemy kartę tego surowca, którą możemy później wykorzystać. Jeśli przy danym polu mamy więcej osad lub miast, otrzymujemy odpowiednio większą ilość surowców. Gracz otrzymuje te cenne karty we wszystkich rundach, nie tylko w swojej - wystarczy by miał budowlę przy wylosowanym właśnie heksie.

Nietrudno się domyślić, że liczby 6-7-8 wypadają częściej niż inne, a 2 i 12 trafiają się niezwykle rzadko – to pierwszy element strategii w Osadnikach – trzeba tak rozstawiać swoje budynki by otrzymywać jak najwięcej potrzebnych surowców.

Równie ważne są nasze umiejętności handlowe – otóż każdą kartę surowców możemy w swojej turze zamienić na inną, oczywiście pod pewnymi warunkami. Z bankiem zamienimy cztery takie same karty za jedną inną. Nieco lepsze warunki oferują porty (o ile mamy osadę/miasto przy odpowiednim polu blisko morza), bo w nich można się zamieniać w stosunku 3:1 lub 2:1. Prawdziwe możliwości daje jednak handlowanie z innymi graczami. Niemal nieustannie słychać propozycje zamiany: drewno za owcę, lub dwa kamienie za jedno zboże. To kwintesencja Osadników – handel.

Nie tylko za budowanie osad i miast są przyznawane punkty. Można je znaleźć także w losowych kartach oraz zdobyć dzięki wybudowaniu najdłuższej drogi. W czasie gry trwa nieustanny wyścig, a gracze jak tylko mogą, próbują utrudniać sobie nawzajem jej budowę. Najczęściej polega to na zastawieniu odpowiedniego pola własną drogą lub osadą i na nie wymienianiu się surowcami. Jednak możliwe też są sojusze...

Osadnicy to gra o sporej losowości. To, jakie będziemy otrzymywać surowce, zależy głównie od kostek, które czasem wydają się celowo utrudniać grę jednemu z rywali. To zarazem zaleta jak i wada Osadników. Losowość wyrównuje nieco szanse między lepszym i gorszym graczem, dlatego świetnie przy Osadnikach bawią się dzieci, grając jak równy z równym z dorosłymi. Jednak dla wprawnych graczy mających przemyślaną taktykę opartą na prawdopodobieństwie rzutów kośćmi zbytnia losowość nie jest zaletą, a wadą. Wiele partii pod rząd przegranych dlatego, że przez kilka-kilkanaście kolejnych tur nie zdobywano surowców, mimo pozornie dobrego rozstawienia osad, potrafi zirytować. Na szczęście, sytuacje takie mają miejsce rzadko i trzeba się z nimi pogodzić – taki jest urok tej gry. Oprócz umiejętności trzeba też mieć trochę szczęścia.

Dodatkowym elementem urozmaicającym grę jest złodziej. Gdy na kościach wypadnie 7, wszyscy gracze mający więcej niż siedem kart surowców muszą odrzucić połowę z nich. Osoba, która wyrzuciła siódemkę może pionkiem złodzieja zablokować otrzymywanie surowców z wybranego heksa oraz zabrać jednemu z graczy losową kartę. Oczywiście, należy liczyć się z zemstą przy następnej wyrzuconej siódemce.

W Osadników mogą grać tylko 3 lub 4 osoby, co nie jest imponującym wynikiem w obliczu innych gier, które umożliwiają jednoczesną zabawę tak większej, jak i mniejszej ilości osób. Właściwie tylko to ograniczenie sprawiło, że zwlekałem z kupnem gry. Mimo to wiele dobrych opinii skutecznie przekonało mnie do zakupu. Gdy przez pierwszy weekend grałem ze znajomymi przez ponad 10-15 godzin, robiąc sobie przerwę tylko na... Sylwestra, wiedziałem, że był to świetny zakup. Osadnicy wciągają dzięki prostym zasadom, sporym możliwościom kombinowania i wielu okazjom do zdobywania punktów. Także wykonanie gry nie jest bez znaczenia. Dziś myślę, że nie ma lepszego wprowadzenia w świat gier planszowych niż Osadnicy z Catanu. Ta gra ma swoje wady, z których główną jest nadmierna losowość, ale w niczym nie umniejsza to jej uniwersalności i miodności rozgrywki. Prawdziwie towarzyska, sympatyczna i godna polecenia gra.

Okiem Aureusa
Osadnicy to pierwsza gra planszowa nie będąca szachami, która pokazała mi, że ten odłam rozrywki wcale nie został zabity przez gry komputerowe i wciąż zasługuje na uwagę. Za młodu oczywiście grałem w różnorakie Nie irytuj się, ale te gry człowiek zazwyczaj bez żalu odrzuca w wieku okołogimnazjalnym.

Osadnicy zwrócili moją uwagę wielką dozą interakcji i prostotą zasad. Z jednej strony niesamowicie drażni mnie ogromna losowość gry, z drugiej — wyraźnie da się zauważyć, że są gracze "lepsi" i "gorsi". Gorzej, że w praktyce wszystkie plany mogą nie powieść się ze względu na niefartowne rzuty kością.

Większość moich znajomych odrzuciło Catan po poznaniu innych gier, jak Cytadela czy Gra o Tron. Wciąż jednak uważamy Osadników za sympatyczny i barwny przerywnik, który nie wymaga zbyt wiele kombinowania (pozwalając graczom na gadanie o bzdurach i zacieśnianie więzów) a także — przy pomocy przesłodzonej i mało poważnej oprawy graficznej — pomaga zachować zdrowy dystans.

Dlaczego nie "dziewięć"? Bo Catan się nudzi. Bo wykonanie pozostawia wiele do życzenia. I ponieważ element losowy przekracza tu pewne zdroworozsądkowe granice

Ocena 8,5/10