Ganges

Kości i żetony

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Ganges
Nad Gangesem w dzień targowy, takie słyszy się rozmowy... Nieśmiertelny wiersz Jana Brzechwy to niemalże idealna parafraza dla gwarnych i kolorowych straganów w Indiach. A co to ma wspólnego z grą Ganges? Ano to, że tutaj rodzi się pieniądz i bogactwo, a zaraz za nimi sława.

Małżeństwo Markusa oraz Inki Brand może nie należy do najważniejszych tuzów wśród projektantów planszówek, ale nie są to też osoby zupełnie nie znane w branży. Co więcej, jest to chyba najsłynniejsza para tworząca gry, mająca w swoim dorobku bardzo ciepło przyjęte przez graczy Pokolenia, Nowe Pokolenia oraz  A Castle for All Seasons. Ganges to kolejny krok w ich karierze, zdaje się, że dość ważny, bowiem tytuł spotkał się z entuzjastycznym odzewem oraz – póki co – zapewnił wyróżnienia 2017 Meeples' Choice Nominee, 2017 Golden Geek Board Game of the Year Nominee oraz 2017 Golden Geek Best Strategy Board Game Nominee. Sprawdziliśmy więc o co tyle szumu.

Ciężkie i spore pudełko zwiastuje sporą liczbę komponentów. I rzeczywiście, nabywcy w jego środku znajdą sporo tektury: przede wszystkim planszę główną, planszetki graczy zwane prowincjami oraz żetony włości służące do wypełniania tychże planszetek. Obok tektury ważne miejsce zajmują czterokolorowe, bardzo przyjemne w dotyku kości. Ostatnie komponenty to drewniane pionki robotników oraz statki – te akurat są zupełnie przeciętne. Zestaw zaprojektowany przez doświadczonego Denisa Lohausena prezentuje się – jak przystało na Indie – bardzo kolorowo, chociaż barwy niebieska i zielona nieprzyjemnie zlewają się na żetonach.

Przedmiotem zabawy jest zadbanie o jak najbardziej harmonijny rozwój powierzonych graczom prowincji. W tym celu należy rozwijać przynoszący twardą walutę handel oraz wznosić zapewniające sławę budowle. Postawienie na tylko jeden z aspektów raczej nie zapewni wygranej, bo czymże jest sława bez funduszy oraz zgromadzone, lecz nie zainwestowane bogactwo?

Po chwałę i bogactwo!

Dwunastostronicowa instrukcja bardzo dobrze tłumaczy meandry zabawy, precyzyjnie objaśniając znaczenie wszystkich akcji wraz z przykładami, opisując funkcjonowanie wariantów dodatkowych oraz przybliżając znaczenie historycznych terminów wykorzystywanych w trakcie zabawy, za który to pomysł należą się autorom gromkie brawa. Dlatego też zamiast tłumaczyć zasady krok po kroku, przybliżymy podstawowe koncepcje rozgrywki.

Gracze, którzy mieli przyjemność spędzić czas przy Zamkach Burgundii, Marco Polo czy Lorenzo il Magnifico bez problemu odnajdą się pośród rozwiązań mechanicznych Gangesu. Generalnie na planszy znajduje się szereg możliwych do aktywacji pól, ale żeby cieszyć się zapewnianymi przez nie profitami należy wykorzystać kości o właściwym nominale, a często i odpowiednim kolorze.

Rozgrywka podzielona jest na rundy, w trakcie których uczestnicy – zaczynając od pierwszego, zazwyczaj zmiennego, gracza – umieszczają naprzemiennie po jednym robotniku celem aktywacji pól na planszy. Dostępność tych ostatnich jest mocno limitowana i kto pierwszy umieści swojego robotnika w danej rundzie, ten lepszy! Taka runda trwa tak długo, aż wszyscy zagrają swoje pionki, których na początku zabawy jest po trzy, ale ta liczba może wzrosnąć do pięciu.  

Cóż więc pozostaje do dyspozycji? Generalnie na planszy znajdują się cztery duże obszary:

W międzyczasie można uruchomić inne pola zapewniające bezcennych, dodatkowych robotników, kolejne kości, albo podnoszące wartość zagrywanych do prowincji budynków. Osobnym polem jest wskaźnik karmy, dzięki której można modyfikować rezultaty na kościach, przestawiając je na przeciwległą ściankę. W jednym zdaniu: na planszy dzieje się sporo i jest to atut Gangesu.

Planszetki prowincji również mają swoje zastosowanie, bowiem rozbudowując prowincję również można pozyskać dodatkowe bonusy. Tutaj czynnikiem decydującym jest droga, która musi wychodzić ze startowej domeny gracza, a każdy kolejny kafelek musi być do niej podpięty. Brak takiej drogi uniemożliwi dalszy rozwój regionu, a tym samym uczyni zwycięstwo rzeczą niewykonalną. Należy więc kupować kafelki rozważnie, kierując się nie tylko profitem natychmiastowym, ale i dalszymi perspektywami.

I tak też mijają kolejne rundy: prowincje rozrastają się w oczach, a na planszy pojawiają się kolejni robotnicy, zaś wskaźniki bogactwa i sławy przemieszczają się po swoich torach, zaczynając do dwóch różnych końców planszy. I to one wyznaczają koniec rywalizacji: jeśli bogactwo i sława przetną się w swoich torach, wówczas uczestnik, któremu ta sztuka się udała zostaje zwycięzcą. Jeśli dwóch graczy spełni ten warunek w tej samej turze, wówczas triumfatorem zostaje osoba, której różnica pomiędzy punktami sławy a bogactwa będzie wyższa.

Warto również zagrać w warianty dodatkowe, zwłaszcza w "Navaratnas"; chociaż sugestia autorów, aby najpierw rozegrać kilka partii według standardowych zasad jest jak najbardziej zasadna. Na pierwszy rzut oka niewiele się zmienia: ot, najpierw planszetki włości należy obłożyć dodatkowymi żetonami bonusów, aby móc cieszyć się profitami wynikającymi z podpięcia drogi; dostępny staje się również szósty pionek robotnika. Niby niewiele, ale wbrew pozorom ta prosta modyfikacja wywiera znaczący wpływ na zabawę. Przede wszystkim brak możliwości błyskawicznego podpięcia do bonusów spowalnia proces rozkręcania maszyny, a tym samym wydłuża czas rozgrywki. Z kolei aż sześciu dostępnych robotników potrafi pod koniec zabawy zastawić planszę, co również zmusza do zmiany koncepcji i koncentracji na najważniejszych z perspektywy rundy polach.

Siedząc nad świętą rzeką

Już na pierwszy rzut oka Ganges jest typowym tytułem z mechanizmem "za krótkiej kołderki", skutecznie uniemożliwiającym wykonanie wszystkich upatrzonych posunięć. Troszkę w tym prawdy jest, jednakże jest to wyjątkowo elastyczne nakrycie i przy dwóch graczach można pokusić się o realizację większości, jeśli nie praktycznie wszystkich założeń i to pomimo mniejszej dostępności pól na planszy. Oczywiście w szerszym gronie jest ciaśniej i poczynania rywali w dużej mierze decydują o dostępnych polach akcji, a w rezultacie często należy naprędce wymyślać plany zastępcze na bieżącą rundę.

Ale nawet patrząc przez pryzmat kompletu uczestników należy napisać, że i tak na rynku dostępne są tytuły znacznie bardziej przyprawiające o ból głowy podczas próby rozegrania w miarę sensownej rundy. W przypadku Gangesu można albo coś ugrać w trakcie właśnie rozgrywanego ruchu, albo wykonać niezbędne przygotowania pod kolejne kolejki, jak choćby pobrać nowe kości, dokonać wymiany pomiędzy kolorami albo zadbać o przyrost karmy. Szalenie ważne jest to, że kości otwierają perspektywy działania, a losowość wynikająca z masowego ich użycia jest tylko pozorna.

Ale dobrej konstrukcji mechanicznej, autorski duet nie ustrzegł się potknięć. Najbardziej widoczny jest brak balansu pomiędzy niektórymi polami na planszy: "Tancerka" zapewniająca dwie kości oraz żeton bonusu rozchwytywana jest błyskawicznie, natomiast "Mistrz budownictwa" umożliwiający podmianę żetonu zazwyczaj pozostaje nieobsadzony. Podobny problem dotyczy targów, przy których opcja pozyskiwania pieniążków za trzy różne towary również jest zdecydowanie mocniejsza od wariantu aktywującego to samo dobro w zależności od kości. Sytuacja szczęśliwie nie ma charakteru plagi oraz nie wypacza zabawy, ale nie sposób nie dostrzec tego mankamentu.

Większym problemem jest dość oczywista taktyka, jaką należy przyjąć podczas pierwszych tur, czyli konieczność jak najszybszego pozyskania czwartego robotnika, zdecydowanie poszerzającego pole manewru. Zwłaszcza w przypadku zabawy w duecie nawet trzy rundy rozegrane z jednym ludzikiem więcej potrafią wykopać trudną później do zasypania przepaść. Niestety nawet w gorących Indiach kula śnieżna potrafi zamieść rywali. Powyższy schemat grania może błyskawicznie stać się największym wrogiem omawianego tytułu, dlatego też warto sięgnąć od czasu do czasu po wspomniany wcześniej wariant "Navaratnas", spowalniający rozgrywkę oraz uniemożliwiający po zbyt szybkie sięgnięcie po kolejnego robotnika.  

Jeśli chodzi o przyjemność płynącą z zabawy, to jest jej całkiem sporo, chociaż specyfika gry sprawia, że jest ona dość mocno uzależniona jest od indywidualnych preferencji uczestników. Osobom lubiącym mechanikę opartą na manipulacji oraz wykorzystaniu kości, Ganges zapewni mnóstwo frajdy, zwłaszcza że gracze nie pozostają postawieni samym sobie z niechcianymi wynikami. Wystarczy odrobina wyobraźni oraz szczypta planowania, aby efektywnie spożytkować zasoby. Ciekawie wypada również element budowy swoich włości poprzez układanie kafelków, dzięki czemu osiągnięcia na planszy głównej elegancko znajdują odzwierciedlenie na planszetkach graczy.

Ganges spokojnie można spozycjonować pomiędzy zaawansowanymi grami rodzinnymi a tytułami zaprojektowanymi z myślą o najbardziej wymagających graczach. Tytuł zdecydowanie nie jest gateway’em, ale i nie przepala szarych komórek, zaś przyjemna i czytelna oprawa graficzna powinna przypaść do gustu szerokiemu gronu odbiorców. I o ile dostrzegam niebezpieczeństwo popadnięcia w schemat grania przy zbyt częstym kontakcie z tytułem, o tyle z chęcią powrócę do zabawy w dowolnym gronie i przy każdej liczbie graczy, tak żeby samemu coś ugrać, jak i w celach instruktażowych. W końcu Ganges to centrum Indii.

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie gry do recenzji.