Elementum

Żywiołowy pasjans

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Elementum
Na świecie Tellus – jak w każdym innym – istnieją cztery żywioły rządzące prawami natury: woda, ogień, powietrze i ziemia. Tellus od znanego nam świata odróżnia fakt, iż nad żywiołami można zapanować, a zgromadzoną w nich moc spożytkować ku chwale nauki! Gotowi na Elementum?

Niewielkie Elementum to druga gra Mariusza Milewskiego, autora recenzowanego na łamach naszego serwisu Top Kitchen. Podobnie jak w przypadku pierwszej gry, tak i omawiana pozycja została ufundowana poprzez zbiórkę na platformie wspieram.to i opublikowana za pośrednictwem założonego przez autora Quantum Games. Ciekawostką jest fakt, że autorzy coraz chętniej samodzielnie publikują swoje tytuły, ale skoro są pomysły, to czemu by nie?

Pudełko z grą jest niewielkie i poręczne. W jego środku nabywcy znajdą 55 kart zaklęć, 8 źródeł żetonów, 14 plastikowych kryształów mocy oraz 4 znaczniki graczy, małą planszetkę punktacji oraz instrukcję. Ta ostatnia, mimo że krótka, to jednak precyzyjnie wyjaśnia reguły i czuć bijącą z niej chęć jak najdoskonalszego wyjaśniania meandrów zabawy.

Osobny akapit należy poświęcić warstwie graficznej gry. Ta, za sprawą wysiłków Jarosława Wajsa, prezentuje się bardzo przyjemnie. Ilustracje na kartach żywiołów są estetyczne i świetnie oddają naturę czterech żywiołów. Co ważne, są również unikalne! Każda karta opatrzona została indywidualną ilustracją i to jest kolejny element podkreślający starania autora do stworzenia jak najlepszej gry.

Przedmiotem zabawy jest zebranie najwyższej sumy punktów wynikających z uzyskanych układów oraz rozmaitych kombinacji. Zazwyczaj partykularna karta nie zapewnia żadnych bonusów i nie reprezentuje sobą żadnych wartości. Sytuacja ulega zmianie wraz z pozyskaniem nowych żywiołów, często wchodzących w interakcję ze sobą. Należy więc tak kombinować, aby zmaksymalizować osiągane profity.

Karta za kartą

Zasady gry są bardzo proste. Rywalizacja w zależności od liczby uczestników trwa od 2 do 3 rund, w trakcie których uczestnicy zagrają od 5 do 6 kart. Na samym początku na stole lądują karty czterech źródeł żywiołów. Jeśli w zabawie bierze udział tylko dwóch uczestników, wówczas wystarcza jeden komplet, natomiast w szerszym gronie potrzebne są dwa. Mają one charakter nie tylko porządkowy – pod nimi wykładane są karty żywiołów, ale i praktyczny; definiują one sąsiedztwo kolorów, co jest bardzo ważne, bowiem szereg kart punktuje właśnie za określone układy. W ostatnim kroku trzy losowe zasoby są odrzucane poza grę, co dodatkowo nadaje unikalnego posmaku każdej kolejnej rozgrywce, zaś kolejne trzy umieszczane są obok źródeł i tworzą tzw. pulę. Jej rolę jeszcze wyjaśnimy.

Przebieg tury jest trywialny w swych założeniach. Gracze wybierają po jednej karcie, po czym zagrywają ją do swojego obszaru; pozostałe zaś przekazują siedzącemu obok rywalowi. Znacie to? Tak, oczywiście, 7 cudów świata! Wybrana karta musi leżeć w kolumnie zgodnej z jej źródłem i to jest jedyne ograniczenie. Jeśli żadna z dostępnych kart nie spełnia oczekiwań gracza, wówczas ten może zagrać wybrany zasób, a następnie kosztem jednego kryształu mocy wymienić ją na kartę z puli. Ponadto karty wywierające efekty natychmiastowe rozpatrywane są właśnie w tym momencie. Nie ma ich zbyt wiele, ale potrafią wywrzeć wpływ na zabawę, na przykład niszcząc wybrany zasób jednego z rywali.

Po wyłożeniu kart przewidzianych na daną rundę, następuje kolejna, dokładnie według tych samych zasad. Karty zagrane uprzednio pozostają na swoich miejscach, nie zmienia się również liczba posiadanych kryształów mocy. A skoro przy nich jesteśmy. O ile nie zostały wydane na wymianę kart z puli, mogą zostać spożytkowane na wzmocnienie efektów zagranych atutuów. Zazwyczaj oznacza to dodatkową bonifikatę punktową za spełnienie warunków karty.

Najbardziej pasjonującym momentem zabawy jest... punktacja. Karta po karcie, gracze sprawdzają czy spełnili warunki poszczególnych kart. Co ważne ledwie kilka atutów z założenia nie dostarcza profitów – są to zazwyczaj karty aktywujące efekty specjalne. Pozostałe punktują za rozmaite rzeczy: za przewagę w danym żywiole, za liczbę kart danego żywiołu, za posiadanie kompletów par w dwóch określonych barwach, za sąsiedztwo z określonymi żywiołami czy otoczenie danej karty innymi zasobami. Zdobycze zaznaczane są na planszetce punktacji, a triumfatorem pozostaje osoba z większą sumą punktów.

Proste i kombinacyjne

Czym jest więc Elementum? Przede wszystkim pasjansem na sterydach w postaci draftu. Interakcji pomiędzy rywalami jest niewiele – najbardziej agresywnym zagraniem zasadniczo jest podebranie upatrzonej karty i tylko jedna karta umożliwia bezpośrednie zaatakowanie domeny adwersarza. W rezultacie przez lwią część zabawy każdy sobie rzepkę skrobie, pochłonięty wyłącznie swoim obszarem gry. Tytuł można spróbować porównać do innej karcianki, a mianowicie Poprzez wieki, jednakże Elementum z racji zdecydowanie większej liczby kart oferuje znacznie więcej możliwości.

To co jest takiego fajnego w tym pasjansie? Tego typu gry zazwyczaj pochłaniają uwagę graczy skoncentrowanych na rozbudowie własnego obszaru. Nie inaczej jest tym razem, każda tura absorbuje, zwłaszcza kiedy do wyboru jest kilka atrakcyjnych z punktu widzenia gracza kart. Jest w tym pewna pułapka, bowiem warto obserwować poczynania rywali, zwłaszcza w trakcie zabawy w duecie. W tym wariancie rywalizacja ma zdecydowanie bardziej taktyczny charakter, bowiem poświęcenie zaś odrobiny uwagi przeciwnikowi otwiera możliwość sprzątnięcia mu sprzed nosa interesującego atutu.

Zabawa w szerszym gronie jest bardziej chaotyczna, a co za tym idzie przynosi inny rodzaj satysfakcji. W pełnym gronie akcent przenoszony jest raczej na intuicyjne zagrywanie uniwersalnych kart niż na taktykę. Oczywiście jest to gra karciana, a co za tym idzie w pełni podatna na losowy dobór kart, co jednak wpisane jest w naturę tego typu tytułów. Nie można więc mówić, że jest to losowość, która w jakikolwiek sposób psuje ten tytuł. Wręcz przeciwnie! Dzięki temu kolejne partie są unikalne, co świetnie wpływa na regrywalność.

W małym ciele duży duch! W niewielkim pudełeczku siła żywiołów! Elementum to może nie jest największa gra, z jaką miałem do czynienia, ba – to całkiem skromny tytuł. Nie jest również w najmniejszym stopniu innowacyjny. Ale za to został pomyślany z głową i przyobleczony w atrakcyjną szatę graficzną. Świetnie wypada też w gronie graczy niedzielnych, jak i weteranów. Jeśli do tego dodamy krótki czas rozgrywki oraz przystępną cenę, wówczas nie pozostaje nic innego jak sięgnąć po moc żywiołów i przyjąć wyzwanie zapanowania nad nimi. Zdecydowanie warto.

Plusy:

Minusy:

 

Dziękujemy wydawnictwu Quantum Games za przekazanie egzemplarza do recenzji.

W artykule wykorzystano zdjęcia wydawcy.