Drunter & Drüber

Autor: AdamWaskiewicz

Drunter & Drüber
W mieście, którego nazwiska nie powiem,
nic to albowiem do rzeczy nie przyda...


Gier o budowaniu czy rozbudowywaniu czego bądź jest na pęczki – na dobrą sprawę jakiej konwencji czy okresu historycznego nie wzięlibyśmy na warsztat, niemal na pewno znajdzie się gra, której twórcy każą nam w danych realiach coś tworzyć, rozbudowywać, konstruować.

Nie inaczej jest w grze niemieckiej firmy Hans üm Glück, Drunter & Drüber (co na język polski możnaby przełożyć jako Nad i Pod lub Powyżej i Poniżej). Tutaj jednak budowniczowie miasta, które wspaniałością przyćmić ma wszystkie inne grody, poczynili już niemałe kroki na drodze do realizacji tego celu, nie pozostawiając graczy w szczerym polu.


Było trzy karczmy, bram cztery ułomki,
klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki


Architekci i konstruktorzy wystawili w swym mieście zapierające dech w piersiach i powalające monumentalnością budynki – piękne szkoły, majestatyczne muzea, wzniosłe kościoły, niebotyczne ratusze, banki i pyszniące się ognistą czerwienią remizy strażackie. Niestety w podniosłych planach zabrakło miejsca na tak prozaiczne konstrukcje jak drogi, mury miejskie czy kanały. Jedynie gdzieniegdzie w cieniu monumentalnych budowli przycupnęły sobie niepozorne sławojki, pozostawione zapewne przez budowniczych, nieme świadectwo faktu, że mimo całego swego kunsztu byli oni jedynie ludźmi i mieli zupełnie ludzkie potrzeby.

Tak mniej więcej przedstawia się sytuacja, którą gracze zastają na planszy na początku gry – miasto stanowi bezładną mieszaninę rozmaitych budynków publicznych i skromnych wychodków, zaś zadaniem graczy jest przekształcenie go w pełni funkcjonalną metropolię, wyposażoną w równe drogi, solidne mury i szerokie kanały. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać – każdy gracz ma bowiem swoje ukryte cele, i to ich realizacja, a nie dobrobyt mieszkańców miasta będzie leżeć mu na sercu w trakcie rozgrywki.

Na początku gry każdy z uczestników losuje bowiem kartę budynku – określa ona, jakiego rodzaju budowle ma za zadanie ochraniać przed wyburzeniem (czyli – za jakie dostanie punkty na końcu gry). Oprócz swego tajnego planu gracze otrzymują również zestaw narzędzi do jego realizacji – pomiędzy wszystkich uczestników rozdziela się po równo specjalne żetony, oznaczające fragmenty murów miejskich, dróg i kanałów, z których wespół budować będą potrzebne mieszkańcom elementy miejskiej infrastruktury. Wreszcie, każdy z graczy otrzymuje zestaw ośmiu kart do głosowania – odzwierciedlają one poparcie mieszkańców debatujących bezustannie, jaki kierunek winien przyjąć rozwój miasta, by było ono jeszcze piękniejsze.


Niech się mury pną do góry...


Gdy już rozdamy wszystkie niezbędne elementy, w czterech rogach planszy ustawiamy pionki, symbolizujące ekipy robotników, pod wspólnym kierownictwem graczy rozbudowujące miasto. W swojej kolejce każdy z graczy może (a właściwie musi, jeśli tylko ma taką możliwość) dołożyć do rozbudowywanych struktur jeden element konstrukcyjny i przesunąć pionek na jego koniec. Jeżeli dokładany element przykrywa puste pola na planszy lub zasłania jeden z punktowanych budynków (co oznacza jego wyburzenie), nic się nie dzieje. Jeśli jednak grozi zniszczeniem któregoś z ustawionych w mieście wychodków, mieszkańcy wspólnie muszą podjąć decyzję o jego wybudowaniu lub pozostawieniu latryny nienaruszonej. Każdy z graczy w ukryciu zagrywa wówczas kartę głosowania. Oznaczone "JA!" (JAA!, JAAA!) i "NE!" (NEE!, NEEE!), oznaczają poparcie lub sprzeciwienie się planom wybudowania danego odcinka drogi czy murów, dając
tyle głosów za lub przeciw, ile zawierają samogłosek (podobnie jak w niemieckich filmach dla dorosłych – im bardziej przeciągłe "jaaa!", tym lepiej). Karta "JEEIIN!" daje dwa głosy do wyboru – za lub przeciw (co określić można już po odkryciu kart pozostałych graczy), zaś karta "...?" oznacza de facto wstrzymanie się od głosu. Jako że wszystkie karty poza "...?" są jednorazowego użytku, odpowiednie ich wykorzystywanie (i zarazem ukrywanie przed innymi graczami, które budynki chcemy ocalić) stanowi klucz do zwycięstwa.

Niestety, w praktyce, głosowania - zwłaszcza pod koniec rozgrywki, gdy większość kart została już wykorzystana - bardzo często stają się przewidywalne i tracą swój emocjonujący charakter. Przy więcej niż dwójce graczy ciężko też planować posunięcia dalej niż na jeden ruch naprzód – sytuacja na planszy zmienia się zależnie od zagrań współgraczy. Choć pewną pomocą w przewidywaniu ich posunięć może być fakt, że posiadane elementy konstrukcyjne gracze mają przed sobą odkryte, to generalnie rzecz biorąc w D&D rozgrywka jest dość chaotyczna.

Gra kończy się, gdy nie ma już możliwości dołożenia kolejnych elementów do powstającej na planszy układanki. Każdy z graczy zdobywa wówczas punkty za odsłonięte budynki określonego rodzaju. W zaawansowanej wersji rozgrywki oprócz kart budynków używane są także dodatkowe karty zadań – i tak punkty można dostawać na przykład tylko za budynki trzy lub czteropunktowe, albo po jednym punkcie za każdy budynek pozostały na planszy. Trzeba przyznać, że w bardzo łatwy sposób zwiększa to żywotność gry i dodaje więcej opcji dostępnych graczom. Niewątpliwym plusem jest także fakt, że karty te są jedynym elementem zależnym językowo, rozgrywka nie wymaga więc praktycznie żadnej znajomości języka niemieckiego.


Oto gród nasz stoi wspaniały...


Na tym jednak kończy się lista zalet Drunter & Drüber. Nawet przy zastosowaniu zaawansowanych zasad gra dość szybko staje się powtarzalna. Trudno także policzyć jej na plus jakość wykonania. Estetyka ilustracji to oczywiście rzecz względna – mi przypadły one do gustu, komuś innemu nie muszą; gorzej, że nierzadko są one także niezbyt czytelne - a sytuacja, gdy nie do końca wiadomo, czy w danym miejscu można dołączyć dalszy ciąg kanału bądź drogi, nie wpływa pozytywnie na ocenę gry. Trzeba również dodać, że elementy konstrukcyjne wykonane są z dość cienkiej tektury, co czyni je podatnymi na odkształcenia.

Mimo wszystko po grze szczycącej się zdobyciem prestiżowego tytułu Spiel des Jahres (fakt, że ładnych kilkanaście lat temu, w czasach, gdy u nas królowała stareńka Magia i Miecz) spodziewałbym się znacznie więcej. Drunter & Drüber z pewnością nie jest grą złą, powiedziałbym jednak, że zaledwie dobrą. W podobnej cenie z łatwością możemy znaleźć przynajmniej kilka tytułów znacznie bardziej godnych polecenia – jeżeli jednak ktoś ma już wszystkie w swojej kolekcji, a poszukuje szybkiej i lekkiej gry dla 2-4 osób, D&D może by zakupem wartym rozważenia.


Dziękujemy dystrybutorowi gry, firmie Rebel.pl za udostępnienie egzemplarza do recenzji.