Beowulf

Bohater logiczny według Knizii

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Beowulf
Dobra wyprzedaż nie jest zła. Dobra gra planszowa również nie jest zła. A porządna planszówka zakupiona w bardzo atrakcyjnej cenie to rzecz radująca serce chyba każdego fana. Nie inaczej jest z Beowulfem, tytułem już raczej zapomnianym, na niepamięć jednak niezasługującym.

Reiner Knizia. W zasadzie wszystko co można napisać o jednym z najbardziej rozpoznawalnych projektantów gier planszowych zawiera się w tych dwóch słowach. Setki gier, wzorowa mechanika, niemalże zero klimatu tudzież próby odzwierciedlenia tematyki w rozwiązaniach mechanicznych. Nie inaczej jest w przypadku Beowulfa, będącego implementacją innego tytułu autorstwa Knizii, a mianowicie Kingdoms. Uniwersalny pomysł przepakowano – w czym pomógł Jeff Tidball – w odmienną stylizację przygotowaną przez doświadczonego Kevina Childress (Battlestar Galactica, Chaos w Starym Świecie, Runewars) i gotowe. Warto nadmienić, iż premiera w sposób planowy zbiegła się z filmem o tym samym tytule, w sposób oczywisty czerpiąc z globalnego marketingu oraz sukcesu ekranowego Beowulfa.

O czym traktuje tytuł? W zamyśle gracze snują opowieść o chwalebnych czynach bohatera, który wyruszył ku przygodzie przeciwko Grendelowi, jego zdradzieckiej matce oraz dzikiemu złotemu smokowi. Brzmi jak wstęp do gry przygodowej? Nic bardziej mylnego, Beowulf to tytuł logiczny, wymagający kalkulacji oraz odrobiny instynktu wskazującego na właściwy moment zagrania odpowiedniej figurki – o czym za chwilę. Nie bez znaczenia jest dość rzadko spotykana pośród gier logicznych cecha, a mianowicie negatywna interakcja nadająca często ton zabawie. Na przestrzeni trzech aktów rywale będą za pomocą żetonów układać kolumny i rzędy cyfr oraz zagrywać swoje figurki, starając się uzyskać jak najwyższy dodatni mnożnik dla bohaterów.

Nordycka legenda na planszy

Cóż znajdziemy w środku pudełka? Dwustronną planszę, przy czym jedna strona dzieli się na dalsze dwie plansze, przeznaczone do rozegrania aktów pierwszego oraz drugiego. Część odwrotna przeznaczona jest pod akt trzeci – finałowe starcie pomiędzy uczestnikami zabawy. Drugim elementem rzucającym się w oczy są figurki, po 10 w każdym kolorze. Przedstawiają cztery kategorie pionków: cztery drakkary o jednym rombie, trzy zamki o dwóch takich symbolach, dwóch wojowników z trzema symbolami oraz samego Beowulfa z czterema rombami. Ich zastosowanie zostanie opisane w dalszej części tekstu. Jednakże najlepsze wrażenie wywołują żetony w łącznej liczbie 90 sztuk. Pomijając ich wysoką jakość, urzekają ilustracjami wzorowanymi na filmowym pierwowzorze. W zasadzie kafelki to jedyny element próbujący chociażby w stopniu minimalnym zbudować nastrój nordyckiej legendy. Ostatnie komponenty to żetony sagi (czyli punkty) oraz krótka i czytelna instrukcja.

Przygotowanie do partii zajmuje dosłownie chwilę: żetony należy posortować według koloru (szare – akt I, żółte – akt II oraz czerwone – akt III), ułożyć na stole właściwą planszę, a następnie rozdać po 50 startowych punktów oraz po dwa żetony właściwe dla aktu pierwszego. Przebieg zabawy od strony mechanicznej jest wręcz trywialny. W swojej turze gracz może wykonać jedną z dwóch czynności: dobrać żeton a następnie umieścić kafelek wybrany spośród trzech, którymi w danym momencie dysponuje, na planszy, względnie zamiast żetonu wyłożyć którąś z figurek. W tym drugim przypadku należy postępować rozważnie, bowiem, za wyjątkiem łodzi, wszystkie pozostałe figurki po zakończeniu aktu są odrzucane poza grę.

Podróż drakkarem

O co w tym wszystkim chodzi? Żetony opowieści w olbrzymiej większości zawierają cyfry w zakresie od -6 (żetony niebezpieczeństw) do +5 (żetony błogosławieństw). Część dysponuje również dodatkowym symbolem, bardzo często powiązanym z jego przeciwieństwem, np. żeton ze znakiem męstwa można położyć na żetonie z ikonką pokusy. Oczywiście działanie w drugą stronę również jest dozwolone. Ostatnia grupa kafelków to żetony specjalne, zwiększające wartość figurek, unieważniające wszystkie dodatnie wartości, ewentualnie dzielące planszę na dwie części. Układane rzędy i kolumny tworzą łączną sumę, którą na zakończenie aktu należy obliczyć. Zazwyczaj jest dodatnia, ale może się zdarzyć, że będzie ujemna. Jak ten aspekt ma się do figurek? W trakcie budowania ciągów należy wyczuć odpowiedni moment na umieszczenie figurki, najlepiej takiej wysoko punktowanej. Ale to nie wszystko, później należy jeszcze obronić pionek przed zakusami rywala, który niewątpliwie będzie chciał "zminusować" figurkę.

Na koniec aktu – co następuje w momencie wypełnienia wszystkich pól na planszy – wartość rombów każdego pionka mnożona jest przez wynik uzyskany z sumowania kolumny i rzędu. Przykładowo, dla żołnierza o trzech rombach suma punktów wynosi 6. W związku z tym wojak zdobywa 18 punktów. Podobne obliczenia należy wykonać dla wszystkich figurek, po czym według identycznych reguł rozgrywany jest akt II oraz III. Zwycięzcą zostaje, oczywiście, osoba z większą zdobyczą punktową.

Skarb Grendela

Co wynika z obcowania z Beowulfem? Przede wszystkim to, iż był to szalenie niedoceniany tytuł. Być może powiązanie z filmem wręcz zaszkodziło grze, być może nazwisko projektanta odepchnęło od niej część osób. Jeżeli tak, to zupełnie niepotrzebnie, bowiem Beowulf okazał się bardzo porządną pozycją logiczną. Krótki opis przebiegu zabawy niewątpliwie nie oddaje jej natężenia, a to jak na grę logiczną jest wysokie. Błędnie jest sądzić, iż Knizia zaproponował graczom pasjans bez krzty charakteru. O nie, tutaj negatywna interakcja i podrzucanie konkurentom minusowych żetonów stanowi esencję zabawy, a zbijanie kafelków za pomocą powiązanych, przeciwstawnych żetonów przybiera niekiedy charakter całkiem niezłej batalii.

Usatysfakcjonowani powinni być przeciwnicy losowości i miłośnicy zabawy we dwoje. Ten pierwszy element został ograniczony jedynie do losowania żetonów, a i wówczas zawsze pozostaje wybór pomiędzy trzema trzymanymi na ręce. Wszystko inne to chłodna kalkulacja, no i oczywiście posunięcia rywala. Co ważne, gra najlepiej spisuje się przy dwóch osobach, wówczas do zabawy można podejść w sposób taktyczny i przemyślany. Przy większej liczbie uczestników na planszę wkrada się jednak chaos, chociaż i tak jest całkiem zabawnie.

Beowulf okazał sie bardzo miłą niespodzianką. W okresie wyprzedaży tytułu nowy egzemplarz można było nabyć za mniej niż 50 zł, za którą to kwotę otrzymujemy pozycję kompletną: przyjemną dla oka, solidnie wykonaną, wzorową mechanicznie oraz zapewniającą mnóstwo przyjemności. A że nordycki wojownik to tylko figurant złożony w hołdzie rozgrywki? No cóż, nie można mieć wszystkiego.

Plusy:

Minusy: