» Recenzje » Bang!

Bang!


wersja do druku

I w ciebie też Bang!

Redakcja: Joanna 'Ysabell' Filipczak
Ilustracje: BoardgameGeek

Bang!
Kto z nas nigdy nie oglądał westernów? Tych klasycznych, w których dobry szeryf z lśniącą gwiazdą na piersi staje naprzeciwko Złych i Brzydkich (a przy tym Niesprawiedliwych)? Tych pełnych akcji, śmigających kul rewolwerowych i oczywiście kończących się tym dramatycznym finałem: sam na sam w samo południe, na głównej ulicy miasta, gdzie o zwycięstwie dobra lub zła miało zadecydować jedno "Bang!"?


Chodźmy wszyscy do Saloonu


Co charakteryzuje dobrą grę imprezową? Przede wszystkim możliwość grania w wiele osób – cztery to minimum, a im więcej tym lepiej. Siedem to dobra, szczęśliwa liczba, w sam mieszcząca się przy stole, a ilość kufli ze złotym płynem nie przesłania jeszcze widoku kart. Musi być szybka jak seria z Gatlinga i dynamiczna jak najazd Indian. A przede wszystkim – musi być zabawna, dawać okazje do ciętych odzywek i jeszcze bardziej ciętych ripost w stronę współgracza, wywoływać salwy śmiechu i pełnych emocji okrzyków przy stole.

To wszystko posiada Bang!, idealna gra karciana na konwent bądź wizytę w barze z kolegami: szybka i emocjonująca gra w której wcielamy się w bohaterów westernów – dobrego szeryfa jego pomocników, złych bandytów, i jednego renegata spod ciemnej – notabene – gwiazdy.


Są zasady, gringo


Karty w grze dzielą się na kilka rodzajów. Są to kartoniki przedstawiające bohaterów, w których się wcielamy (każda z indywidualnym rysunkiem i zasadą specjalną), są karty funkcji (Szeryf, Renegat, dwóch Pomocników Szeryfa i trzech Bandytów), karty ekwipunku, które podczas gry wykładamy przed sobą oraz karty zdarzeń, między innymi strzały i uniki. Rozgrywka jest wyjątkowo prosta do zrozumienia – każda z funkcji ma swoje zadania (Szeryf ma zabić wszystkich bandytów, Bandyci – szeryfa, Renegat zostać ostatnim żywym przy stole, a pomocnicy – utrzymać przy życiu swojego szefa), i realizuje je dzięki ekwipunkowi i zdarzeniom. Ważne w grze jest, kto gdzie siedzi – karty broni determinują, jak daleko możemy strzelać, a więc może się okazać, że szeryf dla któregoś bandyty jest na początku gry nieosiągalny, i musi się do niego przebić „po trupach” siedzących bliżej szeryfa graczy.


Wszystkie funkcje (prócz Szeryfa), są tajne – co daje nam szerokie pole do popisu dla miłośników blefu. Czy ten, który strzela do Bandytów, jest Pomocnikiem Szeryfa, czy też Renegatem, który zostawia sobie stróża prawa na koniec? Czy gracz, który przez całą grę nie wystrzelił ani razu do Szeryfa jest jego pomocnikiem, czy też Bandytą, czekającym na właściwą okazje do decydującego strzału? To zwykle wyjaśnia się pod koniec gry, której rezultat często wynika z trafnej bądź chybionej oceny graczy.


W południe, na głównej ulicy miasta


Rozgrywka w Bang! jest bardzo szybka, pełna emocji i nie dająca czasu do namysłu. Przy grze w pełnym wariancie – na siedmiu graczy – wymaga od uczestników zabawy umiejętności trafnej oceny sytuacji na stole i sztuki blefu. Trzeba zwracać szczególną uwagę, do kogo można strzelić w danej turze i kto może strzelić do nas – często od tego może zależeć dalszy los gry.

W rozgrywce wspiera nas szeroki garnitur broni – od szybkostrzelnych rewolwerów do dalekosiężnych Winchesterów, wierzchowce, które ułatwiają nam ucieczkę przed przeciwnikami bądź trafienie tychże, beczki, za którymi możemy się chować przed pociskami, bądź inne wydarzenia – takie jak uniki, najazd Indian, czy też kosząca seria z karabinu marki Gatling. Jedna partia trwa od kilku do maksymalnie dziesięciu – piętnastu minut, zależnie od ustawienia szeryfa względem Bandytów.

W Banga Można grać godzinami i nie nudzić się przy tym – różnych kombinacji ustawień, bohaterów, ekwipunku i zdarzeń jest taka mnogość, że trudno o dwie identyczne partie. Nawet nie zauważysz, że siedzicie w saloonie którąś z kolei godzinę, pijąc szóste czy siódme piwo i na zmianę broniąc i strzelając do szeryfa podczas kolejnych zabawnych, pełnych śmiechu rozgrywek.


Dobre, złe i brzydkie


Choć Bang! jest bliski mojemu ideałowi gry towarzyskiej, ma jednak kilka wad, które zmniejszają przyjemność z rozgrywki. Jedną z nich jest duże zróżnicowanie zasad specjalnych postaci – niektóre są przydatne w każdej sytuacji, inne – są używane dość sporadycznie, jeszcze inne niemal w ogóle. Wylosowanie odpowiedniej postaci może znacznie ułatwić rozgrywkę – największe możliwości dają zasady specjalne umożliwiające oddanie nieograniczonej liczby strzałów na turę (co przy dużym szczęściu może zakończyć partię, zanim skończy się jedna kolejka), bądź używanie wymiennie strzału i uniku. Z drugiej strony mamy mniej znaczące umiejętności, jak np. podbieranie kart przeciwników bądź zabieranie ich właśnie ginącemu bohaterowi.

Drugą kropelką (ale maleńką) dziegciu w kuflu piwa są takie układy bohaterów przy stole, że Szeryf nie ma szans na zwycięstwo (np. z Bandyta po jego lewej i prawej stronie). Przy niektórych z tych ustawień nasz stróż prawa traci życie szybciej, niż zdoła zorientować się, kto jest z nim, a kto przeciw. Na szczęście te rozgrywki szybko zapadają w niepamięć, bo zaraz dochodzi do kolejnego losowania i bardziej emocjonującej partii.


Jeszcze więcej strzelaniny


Bang! nie jest grą nową na rynku – doczekał się już trzech dodatków, z czego dwa diametralnie zmieniają charakter rozgrywki. Pierwszy z nich, Dodge City, to nowi bohaterowie i zdarzenia, w tym nowy typ kart – akcji działających z opóźnieniem. Dwa kolejne dodatki – a Fistful of Cards i High Noon zmieniają charakter rozgrywki za pomocą zwariowanych niekiedy zasad, wystawianych co turę. Całość doczekała się edycji kolekcjonerskiej, zapakowanej w gustowny plastikowy nabój, zapewniając nabywcy jeszcze więcej znakomitej zabawy.

Serdecznie polecam Banga wszystkim miłośnikom westernów, gier towarzyskich, i szukającym czegoś na krótkie bądź długie spotkanie z kolegami.


Okiem neishina


Na początku Bang! oczarowuje. Na szybką karciankę w klimatach Dzikiego Zachodu łapią się wszyscy. Pierwsze trzy partie są świetne i pełne zabawy. Trwa to do momentu, gdy weźmiemy Banga pod lupę. Wtedy wychodzą wszystkie mniejsze i większe wady.

Po pierwsze – gra jest brzydka i nie ma co tego ukrywać. Niektórzy mogą powiedzieć, że rysunki tylko dodają klimatu, choć według mnie dodawały by go bardziej gdyby były ładne.

Po drugie – brak rozsądnej skalowalności. Gra przy minimalnej ilości graczy mija się z celem, zaczyna jako tako chodzić od sześciu osób.

Po trzecie – kompletnie przekreśla ją brak zbalansowania rozgrywki. Nie dość, że niektóre postacie są mocno do kitu, a inne są wypasione nieziemsko to jeszcze zadania poszczególnych ról są trudniejsze. Gracz, któremu trafił się renegat ma nikłe szanse na zwycięstwo. Ostatnią już wadą jest możliwość wyeliminowania kogoś z rozgrywki w ciągu pierwszych paru minut. Przez pozostałe kilkanaście (o ile nie kilkadziesiąt) może on roznosić pozostającym w grze uczestnikom kawę, pooglądać telewizję czy poczytać komiks. Nie tego szukam w grach czysto imprezowych.

Oczywiście nie jest też tak, że gra jest kompletnie do bani. Kiedy już zaakceptujemy wszystkie jej wady to nic nie przeszkadza w radosnym patrzeniu jak dynamit przechodzi od postaci do postaci, bo akurat mechanika tej karty jest rewelacyjna.

Podsumowując – gra mami klimatem i paroma fajnymi mechanicznymi rozwiązaniami, które starają się przykryć niedoróbki.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


9.5
Ocena recenzenta
6.77
Ocena użytkowników
Średnia z 31 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 9
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Typ gry: Karciana
Ilustracje: Allessandro Pierangelini
Wydawca polski: Albi
Liczba graczy: od 4 do 7
Wiek graczy: od 10 lat
Czas rozgrywki: od 20 do 40 minut
Cena: 42,00
Tagi: Albi | Bang



Czytaj również

Anachrony – unboxing
Mroczna przyszłość ludzkości... z czego się składa?
Karak
Stare, dobre RPG na planszy
- recenzja
Lorenzo il Magnifico
Konkurując z Wawrzyńcem Wspaniałym
- recenzja
Harley Quinn #3: Cmok, cmok, bang, dziab!
Batman, święta i codzienność życia
- recenzja
Polski film
W Paryżu najlepsze kasztany są na placu Pigalle, a kto lubi je tylko jesienią?
- recenzja
BANG!
Ballada o dzikim zachodzie
- recenzja

Komentarze


Rebound
    Bang!
Ocena:
0
Grę mam i z powodzeniem noszę na różne imprezy, na których jest okazja pograć. Z doświadczenia wiem, że ludzie małó grający w cokolwiek są nią oczarowani - choćby dlatego, że jest bardzo dynamiczna i dużo się dzieje. Brak skalowalności i zbalansowania daje się we znaki, ale nie przeszkadza ludziom, którzy grywają sporadycznie.

Nasz mały house-rule: wywalenie więzienia, który jest moim zdaniem kartą kompletnie do kitu. Chyba już lepiej zostać odstrzelonym na samym początku.
07-11-2007 10:15
kaduceusz
   
Ocena:
0
Klasycznie już chyba nie zgadzam się z Fenranem :-P

Popieram za to neishina - dynamit cacy, reszta be :-) Nie zgodzę się tylko co do Renegata - moim zdaniem fakt, że prawie nie ma się szans na zwycięstwo jest drugą zabawną rzeczą w tej pozbawionej sensu grze ;-)
07-11-2007 20:26
Repek
    +1 neishin
Ocena:
0
W punkcie trzecim.

O ile zawsze się świetnie bawię w Banga na konwentach, gdzie można się wspólnie pośmiać, rzucając teksty w trakcie gry, o tyle w domu w życiu bym w niego nie zagrał. Szansa, że ktoś wypadnie w pierwszej/drugiej turze dyskwalifikuje produkt jako coś na spędzenie wieczoru.

Rebound, to tylko jedna tura, da się przeżyć. Przy odrobinie szczęścia można wyjść z paki od razu.

Aha, i jeszcze konwent-rule, który powinien być podstawą: obowiązek grania SZYBKO. Przy siedmiu osobach [optymalna liczba] przeciąganie swojej tury to zbrodnia. Ostatnio graliśmy, spiesząc się na kalambury i szybkie zagrywanie kary było koniecznością i - imho - dobrym pomysłem.

Pozdrówka
07-11-2007 22:54
~lelciaa

Użytkownik niezarejestrowany
    bang
Ocena:
0
przepraszam , czy ktos ma moze pomysl gdzie moglabym zakupic ta gre. szykalam juz wszedzie i nigdzie nie moge jej dostac. ; (
21-12-2011 19:01

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.