» Recenzje » Atak Zombie

Atak Zombie


wersja do druku

Oblężeni ze wszystkich stron

Redakcja: Kaj, Marcin 'Karriari' Martyniuk

Atak Zombie
Wirus rozprzestrzenił się błyskawicznie, zbierając obfite żniwo. Żywi zaczęli przemieniać się w umarłych, a umarli zaatakowali żywych. Plaga zombie doprowadziła do ruiny znaną nam cywilizację. Trwamy w odizolowanych punktach, czekając na ostatnie akordy naszego życia. Czekamy na Atak Zombie.

Książek, filmów oraz wszelkiej maści gier wykorzystujących motyw zombie raczej nie sposób zliczyć. Zaskakujące jest wręcz, jak bardzo temat ten jest popularny, a podziw budzi kreatywność rozmaitych twórców, którzy z oklepanego motywu wyciskają siódme poty, serwując coraz to nowe pozycje. Ostatnie lata należały do serialu The Walking Dead, który zresztą bazuje na serii komiksowej. Gdzieś, pośród mrowia tytułów, swój kawałek tortu wykroili również polscy autorzy: niedawno temu uhonorowani nagrodą dla młodych autorów Jan Jewuła oraz Łukasz Zębik, którzy zadebiutowali grą Zombie Terror, oraz Piotr Pieńkowski, projektant raczej nieznany, twórca opublikowanego rok wcześniej Ataku Zombie.

O The Walking Dead wspominam nie bez powodów, ponieważ echa oraz inspiracje – nawet jeśli niezamierzone – perypetiami bohaterów są wyraźnie widoczne w grze Piotra Pieńkowskiego. Zamiast szaleńczo walczyć z hordami nieumarłych i popisywać się czynami zgoła heroicznymi, gracze muszą po prostu przetrwać: zadbać, aby ich posterunek był dobrze chroniony, ściągnąć niedobitki żyjących, zorganizować prowiant dla podopiecznych oraz raz na jakiś czas usunąć kilku zombiaków. W sumie dzień jak co dzień w świecie ogarniętym apokalipsą.

I nadeszła apokalipsa

Z czego gracze będą mogli skorzystać w trakcie 15 długich rund? W pudełku nabywcy znajdą pięć plansz: jedną reprezentującą okoliczne miasto ze sklepem, apteką, komisariatem policji i stacją benzynową oraz cztery indywidualne plansze graczy, reprezentujące miejsce ich pobytu. Co interesujące, każda planszetka dysponuje indywidualną grafiką, chociaż ich funkcjonalność jest identyczna w każdym przypadku. Ponadto gracze znajdą dwie talie kart, mnóstwo żetonów zasobów oraz oczywiście zombie. Całość zamykają pionki mieszkańców i bardzo dobrze napisana instrukcja. Zwraca uwagę świetna oprawa graficzna, dzieło Mariusza Gandzela oraz Tomasza Larka, rysowników konsekwentnie pracujących na miano jednych z lepszych ilustratorów gier planszowych w Polsce. Ogólnie rzecz ujmując, efekt ich prac jest szalenie klimatyczny.

Przygotowanie gry zajmuje zaledwie kilka minut. Gracze otrzymują indywidualne plansze, wykładana jest również wspólna plansza miasta, a następnie umieszczane są na niej żetony zasobów w ilości zależnej od liczby uczestników. W kolejnym kroku talie wydarzeń oraz znalezisk są tasowane. Na końcu każdy z graczy określa startowe zasoby spośród dostępnych: ludzie, żywność, paliwo, lekarstwa lub broń. Można położyć akcent na większą grupę podopiecznych, którzy będą jednak dość trudni do wykarmienia, a można stworzyć kameralny punkt obronny, dość zamożny jednak w zasoby startowe.

Po leki i konserwy

Koncepcja zabawy polega na przetrwaniu 15 rund podzielonych na dzień oraz noc. O świcie losowane są karty wydarzeń, które potrafią znacząco wpłynąć na przebieg najbliższych godzin. Czasami mogą to być wydarzenia bardzo pomocne (np. dodatkowe zasoby), a czasami znacząco utrudniające i tak przecież niespokojną egzystencję (niezapowiedziana wizyta zombie na terenie osady). Następnie, korzystając z blasku promieni słonecznych, gracze mogą wysłać swoich ludzi do poszczególnych zadań:

  • wypad do miasta celem zebrania zasobów. Ilość pozyskanych materiałów zależy od liczby wysłanych ludzi oraz aktywności zombie błąkających się po ulicach,
  • zwiad w poszukiwaniu innych ludzi lub bezcennych znalezisk. Czasami może pojawić się dodatkowa lokacja do odwiedzenia, a można również ukraść jakiś zasób oponentom,
  • produkcja zasobów: żywności, paliwa, lekarstw, uzbrojenia oraz beczek służących do wznoszenia barykad,
  • eliminacja zombie oblegających osadę,
  • ochrona dobytku przez zakusami rywali.

Wyprodukowane beczki natychmiast służą do wznoszenia barykady, a dodatkowo w dowolnym momencie można je wzmocnić poprzez utworzenie pułapek, do czego wykorzystywane są pozostałe zasoby. Należy również pamiętać o uzbrojeniu czterech punktów strzelniczych, czynności mogącej mieć olbrzymie znaczenie w trakcie dalszej zabawy. Szalenie ważne jest to, iż praktycznie każda czynność skutkuje napływem zombie, co samo w sobie jest świetnym i bardzo logicznym rozwiązaniem. Na koniec dnia należy wykarmić podopiecznych, inaczej mogą się oni rozchorować, a w najgorszym przypadku nawet umrzeć, zasilając tym samym hordę nieumarłych.

Po dniu przychodzi noc. Wówczas należy porównać siłę barykady z siłą napierających zombie, których żetony dokładane są w ilości zależnej od rzutu kością oraz liczby mieszkańców osady. Jeśli napór zombie przewyższa wytrzymałość prowizorycznych murów, wówczas należy aktywować pułapki oraz punkty obronne i zdjąć z planszy odpowiednią liczbę nieumarłych. Jeśli fala zostanie w ten sposób powstrzymana, wówczas nic się nie dzieje. W przeciwnym wypadku zombie przerywają barykadę i mogą mocno – a czasami wręcz ostatecznie – przerzedzić szeregi obrońców. Trzykrotnie w trakcie zabawy: w turach 5, 10, 15 dochodzi do ataku hordy: najpierw dokładane są kolejne żetony potworów, a następnie gracze muszą nie tylko powstrzymać napór, ale nawet wyeliminować wszystkie zombie przebywające pod ich bramami.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Jeśli wszyscy uczestnicy przetrwają 15 rund, wówczas następuje podliczenie uzyskanych punktów, wyrażonych w ludziach oraz wszystkich możliwych zasobach. Zwycięzcą zostaje gracz, który stworzył bogatszą wyspę na morzu bezmyślnych zombie. A jeśli walka z nieumarłymi okazała się zbyt łatwa, wówczas gracze mogą wybrać bardziej agresywny wariant, przewidujący potyczki na obszarze miasta oraz rajdy na osadę rywali. Przy tej opcji poziom interakcji – i to bardzo negatywnej – wzrasta dość mocno, bowiem normą staje się brutalna walka o zasoby.

Zombie Made in Poland

Pierwszą myślą po zakończeniu zabawy jest klimat gry: ciężki, ponury, świetnie oddający postapokaliptyczny atmosferę oblężenia oraz kataklizm zombie. W odbiorze pomaga zresztą bardzo atrakcyjna oprawa graficzna. Od strony mechanicznej pomysł autora gry jest w pełni spójny, przemyślany oraz logiczny. Pieńkowski wyraźnie miał koncepcję jak wyglądać miała jego gra i konsekwentnie ją zrealizował.

Interesująco sprawdza się część symulacyjna: niemalże każda podjęta akcja przyciąga zombie, zaś personelu nigdy nie jest tak dużo, aby można było zrealizować wszystkie zamierzone plany. Każde posunięcie musi być skalkulowane, a i nie wolno zapominać o konieczności wyżywienia ekipy oraz oczywiście o przetrwaniu nocy, jak również ataku hordy. Dodatkowym czynnikiem podnoszącym frajdę z zabawy są karty wydarzeń, które potrafią znacząco utrudnić poszczególne rundy. Są to elementy, które należy zapisać grze na duży plus. Bardzo dobrze wypada również skalowanie: zabawa jest interesująca już w duecie, zaś przy większej liczbie uczestników jest o tyle ciekawiej, że częściej dochodzi do odwiedzin rywali, tak w przypadku wariantu standardowego, jak i w opcji agresywnej.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Cieniem kładą się z kolei dwa elementy: długość zabawy oraz jej regrywalność w dłuższej perspektywie. 15 rund, w trakcie których gracze robią mniej więcej to samo, sprawiają iż ostatnie 2-3 tury rozgrywa się niekiedy mechanicznie, w oczekiwaniu na koniec zabawy. I mimo, iż karty wydarzeń wpływają na przebieg zabawy, to jednak kolejne rozgrywki nie różnią się między sobą tak bardzo, jakby można było sobie tego życzyć. Zazwyczaj można zagrać albo dużym zespołem ludzi i mieć na karku stado zombie co turę, albo spróbować dotrwać do końca gry, pozostając tak bardzo niezauważonym, jak to tylko możliwe. 

Atak Zombie to tytuł, w który trzeba zagrać przy pierwszej nadarzającej się okazji: bardzo proste i klarowne reguły sprawią, iż jedna – dwie rozgrywki będą czystą przyjemnością. Później pozycja zyska status propozycji "od czasu do czasu". Nie jest to tytuł zły, ba!, jest to propozycja bardzo udana, ale nie do nagminnego grania, bowiem wówczas zwyczajnie znudzi się zbyt szybko. Natomiast zdjęta z półki raz czy dwa razy w miesiącu zapewni mnóstwo dobrej i bardzo klimatycznej zabawy.

Plusy:

  • spójna i przemyślana koncepcja gry,
  • świetny klimat oblężenia przez zombie,
  • proste i dobrze skonstruowane zasady,
  • zazwyczaj bardzo emocjonująca rozgrywka...

Minusy:

  • ...chociaż mogą przytrafić się irytujące przestoje,
  • drobne obawy o regrywalność.

 

Dziękujemy FoxGames za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
7.17
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Atak Zombie
Typ gry: taktyczna
Projektant: Piotr Pieńkowski
Ilustracje: Mariusz Gandzel, Tomasz Larek
Wydawca polski: Fox Games
Data wydania polskiego: 26 listopada 2014
Liczba graczy: 2 - 4
Wiek graczy: od 12 lat
Czas rozgrywki: ok. 60 min.
Cena: 129,99 zł



Czytaj również

Siege Storm: Siege Mode
Walka na raty
- recenzja
Solar City: Suburbia i Serce miasta
Przegląd dodatków do Solar City
- recenzja
Solar City
Cierpliwość została wynagrodzona
- recenzja
Dziennik 29. Przebudzenie.
Wracamy na stare szlaki
- recenzja
Prêt-à-Porter (trzecia edycja)
Przepraszam, czy tu dziergają?
- recenzja
Dziennik: Wyprawa 1907
A mogło być tak pięknie…
- recenzja

Komentarze


Mayfed
   
Ocena:
0

Klimat jest dobrze oddany, niestety duży minus, bo po 2 rozgrywkach łatwo rozkminić, że najłatwiej wygrać nic nie robiąc, w związku z czym gra trochę traci

03-09-2016 22:48

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.