Age of Empires III

Conquest of paradise

Autor: Paweł 'Szept' Furman

Age of Empires III
Przeniesienie gry komputerowej na planszę najczęściej podyktowane jest względami marketingowymi: próbą stworzenia nowego kanału zbytu dla znanego już znaku handlowego. Autorzy adaptacji stają przed niełatwym zadaniem, często starają się dokonać możliwie wiernej adaptacji przekładając na język kart, kostek i żetonów jak najwięcej współczynników i elementów mechaniki pierwowzoru. Takie podejście wymaga nie lada talentu i często kończy się dla produkcji porażką.

Glenn Drover po niezbyt udanej adaptacji Sid Meier's Civilization przy projektowaniu Age of Empires III poszedł w innym kierunku. Przedstawił ten sam temat co twórcy komputerowej wersji gry, wykorzystując tylko ogólny zarys zasad i jej znak firmowy. W rezultacie dostaliśmy ciekawą planszówkę o podboju Nowego Świata.


Sztuka podbijania świata

Gracz zaczyna grę jako przywódca jednego z państw uczestniczących w podboju świata. Nie ma żadnego znaczenia kim gramy, gdyż zasoby jakimi dysponujemy są dokładnie takie same jak innych graczy, jedyna różnica to kolor figurek. Gracz dysponuje na początku pięcioma kolonistami i 10 hiszpańskimi talarami (spanish dollar).

Każda z ośmiu tur składa się z dwóch części. W pierwszej wszyscy rozdzielają dostępne piony pomiędzy kilkoma obszarami. Mogą walczyć nimi o inicjatywę, wysyłać kolonistów do Nowego Świata (miejsc na statku w turze jest ograniczona liczba), zdobywać towary (główne źródło dochodu) lub statki (te spełniają rolę dżokerów, a w połączeniu z kartą piratów i marynarki wojennej dają odpowiednio dodatkowy dochód lub sporą liczbę punktów zwycięstwa na koniec gry). Mając odpowiednią ilość pieniędzy możemy kupować budynki (pomagające nam w dalszej ekspansji), szkolić kolonistów, organizować wyprawy odkrywców czy po prostu prowadzić wojny. Druga część tury polega na realizowaniu "prac" do jakich posłaliśmy naszych ludzi. Działania powinniśmy planować z wyprzedzeniem co najmniej jednej tury, ponieważ dopiero w następnych kolejkach uzyskamy realne rezultaty z działań podjętych obecnie.

W grze kluczowe są trzy momenty, po trzeciej, szóstej i ósmej turze następuje podliczenie punktów, jeśli uda nam się wtedy utrzymywać przewagę nad przeciwnikami to wygrana jest nasza. W dwóch pierwszych podliczeniach sprawdzamy tylko przewagi ludności jakie uzyskamy w koloniach Nowego Świata. Jeśli udało nam się zdominować, którąś z kolonii dostaniemy znacznie więcej punktów od przeciwników. W przypadku remisu przyjdzie nam się podzielić zwycięstwem z innymi. W ostatnim podliczeniu, po ósmej turze, brane są pod uwagę wszystkie nasze zdobycze: przychód z handlu zamorskimi towarami, prestiż, jaki dają nam odkrycia, jak również indywidualne bonusy, które uzyskamy dzięki posiadanym kartom głównych budowli (wbrew nazwie większość z nich wcale budynkami nie jest).


Niejedna droga prowadzi do zwycięstwa

Gra oferuje nam różne sposoby osiągnięcia zwycięstwa. Nasze strategie musimy dostosowywać do pojawiających się kart budynków, towarów oraz odkryć dokonywanych w obu Amerykach. Nie możemy zapominać również o uważnym obserwowaniu poczynań przeciwników. Czasem zamiast rozwijać własne możliwości bardziej opłaci nam się zablokować przeciwnika.

W grze nie można się koncentrować na jednym sposobie zdobywania punktów i odpuścić któryś z pozostałych. Wszystkie aspekty podboju zazębiają się ze sobą na tyle głęboko by braki w którejś dziedzinie negatywnie odbiły się na naszej ekspansji. Dzięki temu nie dochodzi do sytuacji, w których każdy z graczy prowadzi inną politykę nie wchodząc sobie nawzajem w drogę, co z kolei mogłoby powodować zastoje w grze. W Age of Empires III musimy kontrolować sytuację na planszy i dobrze rozważyć czy posłać większe siły w celu zdobycia statku, czy może w tej kolejce odpuścić sobie kliper i skupić się na kolonizowaniu nowych obszarów.

Co ciekawe walka została potraktowana dość marginalnie. Prowadzenie jej w koloniach jest ciężkie i pochłaniać może dużo naszych zasobów. By zacząć konflikt zbrojny musimy wysłać żołnierzy (których wcześniej trzeba oczywiście pozyskać) za ocean, a następnie poświęcić co najmniej jeden z pionów na zainicjowanie walki. Jeśli zaś chcemy dać łupnia naszemu przeciwnikowi nie tylko na jednym obszarze musimy wysupłać z kiesy państwa jeszcze dodatkową (dość wysoką) opłatę.


Zmienia się liczba graczy, zmienia się styl gry

Im więcej graczy zasiada przy planszy tym szybciej znikają z mapy świata białe plamy. Czasem już po kilku turach Nowy Świat okazuje się całkowicie skolonizowany. By nie psuło nam to gry i nie czyniło nieopłacalnym organizowania wypraw, autor do dyspozycji dał nam dodatkową talię odkryć, możemy wybrać się między innymi do Australii, Indii, Chin czy okrążyć świat. Obszarów tych nie skolonizujemy w standardowy sposób, ale dadzą nam one sporo punktów, o ile oczywiście nasza wyprawa zakończy się sukcesem, a trzeba przyznać, że będzie to o wiele trudniejsze niż podbój Ameryk. Talia ta, jakkolwiek zawsze obecna w grze, wchodzi do użycia tylko przy większej liczbie graczy.

Jeśli gramy w Age of Empires III w dwie osoby często okazuje się, że w przewidywanym czasie gry nie mamy możliwości sięgnięcia po nią. Nierzadko zdarza się, że nie podbijemy nawet całego Nowego Świata. AoE III w przeciwieństwie do takiej np. Cytadeli nie oferuje innych zasad gry dla dwojga, natomiast sama specyfika gry wymusza na nas dostosowanie strategii do takiej sytuacji. Jak napisałem powyżej dwa imperia to znacznie wolniejszy podbój, ale jednocześnie znacznie większy przychód z handlu, a co za tym idzie większe możliwości zakupu ważnych budowli. W ten sposób otwierają się przed graczami inne sposoby wyciśnięcia z posiadanych zasobów maksymalnej liczby punktów zwycięstwa.


Dobre i złe wykonanie

Gra planszowa to nie tylko zasady, ale również grafika, karty, plansza i inne elementy. Age of Empires III już przy pierwszym spotkaniu robi dobre wrażenie, dostajemy od wydawcy duże i ciężkie pudło zawierające sporą ilość elementów. Prócz planszy, kart, żetonów i instrukcji znajduje się tam całkiem pokaźna armia plastikowych figurek: kolonistów, kapitanów, konkwistadorów, kupców i mnichów; żaglowców oraz monet. W pudełku brak jednak jakiejkolwiek wytłoczki, plansza zrobiona jest z cienkiej tektury i już po kilku partiach można znaleźć na niej przetarcia. Figurki zostały niedbale odlane (szczególnie figurki kolonistów, które mają problemy z utrzymaniem pionu). Kafelki budowli specjalnych z niewiadomych powodów są prostokątne — co utrudnia ich tasowanie — podczas gdy kafelki odkryć zrobiono kwadratowe. Na plus zaliczyć należy natomiast ilustracje, jest ich wprawdzie niewiele jednak te które są stoją na dobrym poziomie.


Na koniec

Age of Empires III to porządna gra, która powinna zadowolić wszystkich lubiących gry strategiczne, ale takie w których czynnik militarny nie stanowi głównej drogi do zwycięstwa. Wad można się dopatrywać w wykonaniu niektórych elementów, jednak nie są to braki dyskredytujące grę w jakiś poważny sposób. W zależności od ilości uczestników partia zajmuje od 40 minut do półtorej godziny. Mimo tego nie grożą nam przestoje i długie czekanie na naszą kolejkę, gdyż posiadanych kolonistów kładziemy na planszy na przemian z innymi graczami, nie musimy więc czekać aż przeciwnicy rozdysponują wszystkich swoich ludzi. Każdemu kto lubi gry typu Worker Placement, komu odpowiada tematyka kolonizacji świata i nie oczekuje wiernego odwzorowania gry komputerowej, planszowe Age of Empires III powinno przypaść do gustu.

Dziękujemy sklepowi Rebel za udostępnienie gry do recenzji.