W tym roku tak się złożyło, że miałem w rodzinie maturzystkę, którą nazwiemy tutaj Ewą. Ewa to świetna uczennica, piątki i szóstki z góry na dół. W ramach matury musiała przygotować prezentację z języka polskiego i coś ją podkusiło, by wybrać temat związany z fantastyką (o ewolucji bohatera w literaturze fantasy). Z racji zainteresowań zostaliśmy razem z małżonką poproszeni o konsultację merytoryczną.
Bardzo nie lubię, jak wiesza się psy na nauczycielach i odsądza ich od czci i wiary. Zgodnie z przysłowiem, to zawód, którego wykonywania można życzyć najgorszemu wrogowi. I nie bez powodu, bo to naprawdę wymagająca i często niewdzięczna profesja. Jednakże, gdy usłyszeliśmy opinie "pani od polskiego" o projekcie prezentacji, zaliczyliśmy pełnoprawnego facepalma. Dowiedzieliśmy się, na przykład, że Alicja w krainie czarów to "bajka dla dzieci", a Opowieści z Narni są "infantylne". Po takim wstępie szybko z całej koncepcji referatu wycinaliśmy Conanów i Wiedźminów, o Grze o tron nie wspominając. Ewa oczywiście poradziła sobie świetnie – widocznie komisja doceniła temat ambitniejszy od "symboliki w balladach Leśmiana". Dwadzieścia na dwadzieścia, czekamy z optymizmem na pozostałe wyniki.
Nie muszę chyba dodawać, że wśród kilkudziesięciu zaproponowanych tematów nie było co liczyć na jakiś zahaczający o komiks. Z jednej strony to oczywiście zrozumiałe – historyjek obrazkowych nie ma w programie nauczania. Z drugiej jednak – boleśnie rozmijające się z rzeczywistością oraz zainteresowaniami młodych ludzi.
Jak bardzo, można się było przekonać w dniach 19-20 maja w Krakowie, podczas konferencji Superbohater - mitologia współczesności?, którą zorganizowało Koło Naukowe Porównawczych Studiów Cywilizacji UJ. Dwa dni, kilkadziesiąt wystąpień dotyczących postaci komiksowych, ale także tych z gier komputerowych. Miałem okazję wysłuchać tylko kilku z nich (wszystkie mają się ukazać drukiem w magazynie Maska), ale to wystarczyło, by poczuć, że jest o czym rozmawiać. I że młodzi studenci, w większości jeszcze przed licencjatami, czują, że zajmują się czymś ważnym. Cieszy też, że mają możliwość spotkać się i podzielić swoimi przemyśleniami bez ryzyka oskarżenia od infantylność.
Pusta szklanka nieco się zapełniła. Maturzyści, nie martwcie się. Ten egzamin trzeba zdać, a te na studiach będą już tylko cięższe. Znacznie ważniejsze jest to, że niebawem sami będziecie mogli decydować, co jest "dziecinne" a co nie.