» Biblioteka Jedynego » Grimoire Mistrza Gry » Mrrrrok

Mrrrrok


wersja do druku

Ciemność, widzę Ciemność!


Ciche, ponure zaułki Remmsburga, pełne żałosnej hołoty oraz nadętych Eliarczyków. Wszędzie Cynazyjczycy – Eliar, dumne aż do absurdu i rojące sobie, że jest niezależne, a wysysające kulturę płynącą prosto z Kindle i ślepo małpujące zachodnie wzorce. Inspektor policji z Remmsburga, wierny pies państwa, tropiący mordercę grasującego po ulicach. Bardański rewolucjonista nie cofający się przed niczym - nawet przed podpaleniem posiadłości swojego wroga i pozwoleniem, aby znajdujący się w niej niewinni ludzie spłonęli żywcem; oraz jego oponent - baron, który mści się za straszliwie poparzoną twarz ukochanej nastoletniej córki. Brutalna egzekucja na balu maskowym. Mrok, mrok, śmierć, degeneracja, szaleństwo! W sam środek tego wszystkiego rzuciłem bohaterów moich graczy. Było mrocznie. Aż do momentu, gdy natknęli się na człowieka, który mówi o sobie Magnus Magnificus. Szaleńca, który ma się za maga, i który wszędzie nosi ze sobą... ekhm, ekhm... kaczkę...

Śmiech.

Co to ma być? Monastyr?! Całą mroczność diabli wzięli, gracze dali sobie spokój z „wczuwaniem się” - z mrrrrokiem i cierrrrpieniem. Złamałem decorum. Co ze mnie za Mistrz Gry? Po co to zrobiłem?

Tyle się naczytałem o mroczności w Monastyrze. A ja pytam: gdzie ten mrok? Dominium prosperuje, Agaryjczycy trzymają się twardo, bale w Kindle oszałamiają przepychem, Katedry nie kryją już niemal żadnych tajemnic... Ciemność wkrada się do serc? Do umysłów? Intrygi, podszepty Ciemności i rozkład? Och, tak, naturalnie! Ale - kto to widzi? Chłopi w Karze? Tak. Czarodzieje w Kindle? Tak! Inkwizytorzy, szpiedzy, mordercy, gwałciciele pokutujący za swoje grzechy, i nie-wiem-kto-jeszcze? Tak, tak, tak, jasne! Ale ten świat pełen jest również tłustych mieszczan, egzotycznych podróżnych z dalekich krajów, pięknych dam, dzielnych młodych kawalerów, którzy mają pstro w głowie i po paru butelkach wina wyzywają na pojedynek naszych dzielnych herosów. Mam dalej wymieniać?

Być może zainspirowała mnie postać jednego z graczy - bardański ksiądz, człowiek - jak każdy w Monastyrze - z Tajemnicą, ale śmiejący się ze świata, po bardańsku i… po ludzku - śmiejący się śmiechem, w którym słychać jednak nutkę cierpienia. Czy taki człowiek, choć złamany, będzie ronił łzy do kufla z piwem? Nie! Czy doświadczony wiarus z Agarii, na zmianę zajęty zarządzaniem swoim majątkiem i stawaniem na froncie na czele swoich żołnierzy ma czas na rozmyślania o ponurym świecie? Czy może raczej w wolnych chwilach pójdzie się, po prostu, zwyczajnie - jak to zmęczony żołnierz - dobrze zabawić?

Dlatego na swoich sesjach wprowadzam, i wprowadzać będę, radość, absurd, a nade wszystko groteskę.

Dlaczego?

Kontrast

Nieustanne nurzanie się w błocie sprawi, że gracze się znudzą i zmęczą. Niektórzy pewnie gorąco zaprotestują – całą kampanię można uczynić poważną i ponurą. Ale ja to widzę po swojemu. Bohater cierpiący straszliwe męki jest po prostu nieciekawy i jednostronny. Poza tym, jest raczej obojętny na to, co spada mu na głowę. Największe klęski dotykają człowieka w rzadkich momentach szczęścia i zadowolenia. Niech ten złamany człowiek nie będzie wewnętrznie starcem, filozoficznie kontemplującym brudy życia. Niech porwie go szał namiętności, radości, niech biegnie ślepo przed siebie i niech dopiero wtedy… BACH! Walnie głową w mur nie do przebicia.

Motywacja

Kiedy czytałem historię postaci jednego z moich graczy, uderzyło mnie, że nie widziałem przygody, jaką mógłbym napisać dla takiego bohatera. Człowiek zimny, brutalny, bez serca i bezduszny - takim chciał widzieć go mój gracz, i musiałem to uszanować. Ale co zostaje takiemu człowiekowi? Honor? Honorem nie wyjaśni się tego, że ktoś po dwudziestu latach podnosi zadek i rusza na szlak. Zwłaszcza, jeśli spalił za sobą wszystkie mosty. Świat musi mu dać błyskające rzeczy, aby go skusić! Pieniądze? Niekoniecznie. Radość życia, odkupienie, zapomnienie? Ano, być może.

Ułuda

Czyż Ciemność nie lubi przebierać się w jaskrawe, kolorowe szatki? Pomyślmy... Wierny Jedynemu ksiądz podchodzi do starożytnego grimuaru, otwiera go i znajduje wewnątrz obietnice hedonistycznych rozkoszy oraz potęgi przekraczającej jego najśmielsze wyobrażenia. I co? Zamyka księgę i idzie do najbliższej siedziby Inkwizycji? A może inaczej? Spotyka wesołego kompana, "jedzą, piją, lulki palą", poznajecie cytat? Pewnie. Spójrzcie na Twardowskiego, spójrzcie na historie o Ondraszku, pójdźcie do teatru na Igraszki z diabłem, przypomnijcie sobie tych wszystkich prostych ludków z historii i legend, którzy zrobili z diabła idiotę. Dajcie to graczom! Niech myślą, że Twój Monastyr da im taryfę ulgową. Niech naprawdę uwierzą w odpustową, niemal dedekową magię – a potem niech zgrzytają zębami, kiedy już tak trudno się wycofać... O ile ciekawiej jest to tak rozwiązać, niż po prostu rzucić za ich Wiarę i powiedzieć: "czujesz straszliwą, mroczną pokusę, aby...".
Zresztą, po co zaraz magia. Kto najczęściej gubi mężczyznę? Kobieta! No to popatrzmy... Mroczna, istna femme fatale, kusicielka rodem z Matry lub Cynazji, prawdziwa modliszka. A gracz smętnie kiwa głową i odgrywa mroczną, zakazaną żądzę. I, choćbybył najlepszym, najbardziej potrafiącym „zapomnieć się”, najlepiej wczuwającym się w rolę graczem to małą częścią swojego mózgu zastanawia się zapewne, po ilu sesjach będzie musiał rzucać na utratę Punktów Duszy? A czy zamiast tej wysłanniczki piekieł nie może być to wesoła dzierlatka z pobliskiej wsi? Miła karczmarka? Młoda, wesoła szlachcianka? Niech bohater pobawi się, niech się nacieszy... póki może. A potem niech zsuwa się prosto w otchłań.

Nadzieja

Bohater - nawet, gdy nadciąga mrok - musi wiedzieć, do czego dąży i czego pragnie. Kiedy widzi dzieci radośnie bawiące się przy ognisku, kiedy upija się w dobrym towarzystwie a potem gra ostro w karty do upadłego, kiedy śmieje się z błazeństw wioskowego głupka to niech w jego pamięci zostanie ten obraz. I kiedy wyciągnie swój ostry rapier w walce z demonem, kiedy napisze list mający pogrążyć całą rodzinę, kiedy rozdzieli kochanków i splugawi swoje imię, kiedy zrówna z ziemią całe Dominium - niech ma po co to robić. Niech wierzy, że uratuje ten piękny świat, którego się naoglądał. Inaczej bowiem nie ma po co walczyć.
Och, można oczywiście, przerobić również i wersję tragiczną. Bohater stoi w strugach deszczu nad zwłokami swojego wroga… najazd kamery na jego zmęczoną twarz a w tle leci ostry metal albo coś nastrojowego (i jeszcze pioruny dla lepszej atmosfery)… sukces bez satysfakcji. Powoli zaczynają lecieć napisy końcowe. Jasne. Można i tak. Ale mała odmiana nie zaszkodzi.

Realizm

Żaden świat, jaki potrafię sobie wyobrazić, nie tapla się wyłącznie w „gie”. Każdy świat ma swoje jasne i ciemne strony. Niektórzy ludzie są szczęśliwi, niektórzy cierpią. Dominium nie może być tylko jednym wielkim grobem - to byłby absurd!

Gorzka ironia

Niech bohaterowie widzą, że ich tragedie i problemy nie zniszczą całego świata, że są wyłącznie ich - osobiste. Niech w dzień masakry w Kindle na niebie świeci słońce. Deszcz nie pada na zawołanie dla żadnego człowieka, nawet dla naszego bohatera. Pokażmy bohaterom tyle radości i śmiechu dookoła, ile tylko się da. No to jak to będzie? Odbrązawiamy?

Dystans

To osobista kwestia każdego Mistrza Gry jak potraktować w "szlacheckim" RPGu chłopstwo i mieszczan. Zwłaszcza w Monastyrze, gdzie szlachta niedługo znajdzie się w muzeum. Ja mam własną metodę - niech prostaczkowie będę niczym: pyłem pod nogami bohaterów, pogardzani przez nich i niezauważani. Mieszczanie? Niżsi, nieistotni i budzący słuszny gniew swoją bezczelnością. Jakież to mroczne! No dobrze, ale jak to osiągnąć? Jest sto tysięcy sposobów, ale jeden jest nieunikniony - nie traktujmy chłopstwa poważnie. Żadnych wielkich chłopskich tragedii. Zamyślony, smutny parobek? Nie! Tylko błazny i głupcy - nie mogą budzić współczucia, bo oni przecież nie czują bólu (niech bohaterowie przyzwyczają się tak myśleć)! Tak samo można potraktować szlachtę - to tylko banda warchołów machających mieczykami, rapierami i czym tam jeszcze. Współczuć im? Nie!

Zabawa

Czasami gracze chcą się po prostu i zwyczajnie dobrze bawić. Mają dość mrocznych klimatów i muszą się nieco rozluźnić. Jeśli ktoś prowadzi dziesięć systemów to nie ma sprawy. Ale jeżeli ktoś – tak jak ja - ma czas na jeden - a i to cudem - to żongluje konwencjami nawet w obrębie najmroczniejszego z systemów. RPG to zabawa i zabawą dla mnie pozostanie. A mało rzeczy bawi mnie tak, jak umieszczanie w ponurym Dominium rzeczy śmiesznych. Tak samo moich graczy.

***

No dobrze, wyjaśniłem dlaczego. Tu się wszakże rodzi pytanie jak. A sposobów nie brakuje... oto kilka przykładów.

Bardania - radosna kraina opojów i rozrabiaków. Pojanosikujmy. Na mrok przyjdzie czas - nie ma obawy, mój bardański książę ma to i owo do ukrycia. Ale na razie, niech się powydurnia! Niech pokaże światu bardański ducha! Jak słusznie już zauważył Sting, Bardania nie pasuje do końca do innych krajów Dominium w swojej mrrroczności. I bardzo dobrze! Jeśli na tej czarnej mapie jest choć jeden czerwony punkcik - czerwony jak bardańska szarfa - to wesołość tej plamki czyni resztę świata tym czarniejszą!

Pogoda? Jedyny kocha swoje dzieci [nie wszystkie – dop. anonimowy nordyjski członek redakcji]. Pogoda nie zawsze jest ponura, nie zawsze pada deszcz, nie zawsze nędzarze marzną na chłodzie. Czasami zaśpiewa skowronek. Czasami łagodne baranki chmur pędzą spokojnie po niebie. Czasami pada lekki, wiosenny deszczyk.

Słabość, bezbronność i niewinność. Czy w Dominium brakuje niewinnych? Dzieci… przede wszystkim dzieci! Mała, słodka dziewczynka ze szmacianą lalką. Chory szlachecki syn kochający swojego kudłatego psa. Mały obdarty urwis - nieznośny, ale z łobuzerskim urokiem, latający z patykiem i bawiący się – naprawdę rozczulająco – w wojnę z demonami. Mogą być też i dorośli. Oderwany od życia stary astronom? Szesnastoletnia panienka opowiadająca cały dzień z wypiekami na twarzy, że niedługo wyjeżdża do "wspaniałego" Kindle?

Honor! Pokażmy światu, że gracze nie są jedyni. Dobrzy kompani pomogą im, a nawet jeśli nie to uszanują ich, oddadzą salut przed zaatakowaniem. Tak ma być! Honor w Dominium ginie w drgawkach, ale jeszcze nie umarł!

Bezinteresowność. W jednej z moich przygód bohaterowie spotkali na balu Matrankę. Nie miała zupełnie żadnych ukrytych motywów (w każdym razie, żadnych związanych z nimi) i patrzyła na ich bezradność i śmieszne wysiłki utrzymania się na powierzchni rwącego oceanu książęcego dworu z zainteresowaniem i życzliwością - bez najmniejszego cienia wyrachowania. Dała im też kilka dobrych rad, pogadała sobie z nimi niezobowiązująco i pomogła im - a może też i pomoże w przyszłości. Matranki-trucicielki? Panowie, trochę luzu! Człowiek człowiekowi wilkiem? A gdzie tam. Może za parę sesji.

Optymizm. Pokażmy bohaterom, że nie wszyscy się jeszcze poddali. Że są ludzie pogodni, szczęśliwi i radośni pomimo przeciwności losu. Pokażmy ich determinację – a przede wszystkim młodość. Młodość bowiem to przyszłość. Jak różny był d’Artagnan w Trzech Muszkieterach i w Dwadzieścia lat później? W Dominium nie ma być może tłumów młodych muszkieterów, ale naiwnych (nawet bezsensownie) i pełnych marzeń młodych idealistów można zapewne od czasu do czasu spotkać!

Baśniowość. Niech bohaterowie zobaczą czasami coś tak pięknego, niesamowitego i wydającego się nie pasować do całej reszty świata, aby aż dech im zaparło. Niech znajdą - choć na chwilę - ciepłe, miłe i urocze schronienie przed ponurym wiatrem Ciemności. Tym zimniej im będzie, kiedy to schronienie opuszczą. Pamiętacie opis Kyrene w podręczniku głównym? Toż to istna „kraina tańczących wróżek”, jeśli MG ją tak zobaczy!

Śmiech! Dajmy bohaterom za towarzysza radosnego muszkietera pokroju Portosa, niech przyplącze się śmieszny kundelek, i - niech stracę - objawi im swoją potęgę Człowiek z Kaczką! Co to komu zaszkodzi? Jeszcze zdążą zapłakać nad swym straszliwym losem i dostaną jeszcze te dodatkowe dziesięć kości do testów, kiedy przyjdzie zmierzyć się z Przeszłością. A dziś… zamiast Romea serwujemy w naszym lokalu Merkucja. Smacznego.

***

To, co piszę to po trosze polemiką z tym, co już przeczytałem na temat Monastyru. Ktoś robi artykuł jak zrobić mrocznie? No to ja przekornie napiszę dwa słowa o tym, jak zrobić, żeby zbyt mrocznie nie było!

Och, nie neguję mroczności - dla mroczności wybrałem przecież Monastyr. Ale nadal będę upierał się przy swoim. Spróbujcie luźnego Monastyru. Jeśli nawet uważacie to za profanację, pomyślcie sobie, że być może da wam to świeże spojrzenie na niektóre sprawy. Może po wyciecze w radosną krainę puchatych króliczków będziecie mieli odrobinę dystansu do tej mrrrroczności? Może złamiecie nudną konwencję? A może nawet staniecie się bardziej kreatywni, kiedy już wrócicie do znanej wam z normalnych sesji, „zepsutej” normy, taplając się w błocie i krwi ku własnej mrocznej, masochistycznej przyjemności?

Ja tymczasem idę szykować kolejną przygodę z jowialnym Cynazyjczykiem-gawędziarzem, który swoim śmiesznym sposobem mówienia wywołał powszechną wesołość i zupełnie rozwalił jedną z moich ostatnich sesji. Po co? Bo graczom - i mnie również - się spodobało. To chyba starczy za powód?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~Duncan dhu Mafhryn

Użytkownik niezarejestrowany
    Doskonały tekst...
Ocena:
0
... dołączam się do oklasków. Choć w moim monastyrze nawet na bardańskim festynie w pełnym słońcu znajdzie się cienisty zaułek pełen brudu i plugastwa. Kto dobrze szuka, ten znajdzie mrok wszędzie..(quod attined Urzędu Inkwizycji oczywiście)

Istnieje również reakcja lękowa, tzw nerwowy śmiech,Przerażający komizm(patrz: mistrz Bravatto na Krew i Kwiaty)lub patos upadłego czarownika przemieniony w żałosny komizm. Gdy napięcie opadnie, trzeba odreagować...

Zresztą im bogatsza w nastroje przygoda tym intensywniejsze emocjonalnie doświadczenia z sesji.

A więc Haha ha ha hihi hihi uhuhuhu..uuu
26-05-2005 15:34
~Tammo

Użytkownik niezarejestrowany
    Super
Ocena:
0
Dziękuję za dobry tekst na całkiem niezłym poziomie. Rozumiem potrzebę mroku w Monastyrze, ale słysząc wszędzie mrrrrok, nie mogłem się oprzeć pokusie spojrzenia na to inaczej. Tekst ten bardzo ładnie podsumowuje wiele sposobów ku temu, podając liczne przykłady i pomysły. Napisany lekko i potoczyście, IMO powinien łatwo znaleźć się w kanonie Monastyrowym.

Autora serdecznie pozdrawiam, tak samo jak jednego z przedmówców moich: Piotrze, postać Twojego sołtysa zdrowo mnie ubawiła, przyznam się bowiem, że po opisie Kary dla odreagowania mhrrrocznych gothujących się ziemniaków w piwnicy (ze strachu przed Inkwizycją, oczywiście) sam wymyśliłem postać dość podobną. :-) Oby kowal potracił wiele zębów na chwałę Je... nikt nie spodziewał się Karyjskiej Inkwizycji??
18-10-2006 01:53
~Wiszkon

Użytkownik niezarejestrowany
    Oddtail
Ocena:
0
mnie moj MG zmusil do prowadzenia. i trafil mi sie monastyr. czytalam podrecznik czytalam. i stwierdzialm ze swiat jest paskudny. Ty pokazales mi nowa strone tego systemu. dzieki :)
05-12-2008 13:59

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.