» Pamiętniki graczy » W matni intryg » W matni intryg #18 i #19

W matni intryg #18 i #19


wersja do druku

Rokmowo - Armon. Na granicy

Redakcja: Maciej 'Albert' Kaska

niedziela, 20 sierpień 1575r.

Głównym traktem, prowadzącym wzdłuż wschodniej strony Grzmiącej Rzeki, turkotała kareta. Jej boki znaczone były śladami wilczych pazurów. Słońce rozlewało się krwawo na wschodnich szczytach, z trudem przebijając się przez poranną mgłę. Olaf Micho luźno trzymał lejce, poganiając od czasu do czasu leniwe kobyły, które dostał od młynarza. Splunął na bok. Wydawało mu się, że jakieś deviria wstąpiły w te zwierzęta, które za wszelką cenę chciały opóźnić ich podróż. Za chwilę i tak mieli przekroczyć granicę z Agarią. Pamiętał, że tuż przy granicy znajdowały się dwa mosty. Pierwszy Karyjski, pół kilometra dalej Agaryjski. Oba dobrze strzeżone, prowadzące na terytorium Valdoru.
Magda wyglądała ukradkiem przez okno. Już drugi raz dzisiejszego poranka zdawało jej się, w momentach gwałtowniejszego porywu wiatru, który rozrzedzał na chwilę mgłę, że widzi na trakcie za nimi sylwetkę samotnego jeźdźca. Ta jednak znikała równie szybko jak się pojawiała. Sama nie była pewna czy nie zwodzi jej mgła i drzewa rosnące rzadko przy drodze.

- Prrrr! Stój! – Olaf wstrzymał konie. Od strony wschodniej zamajaczył mu zarys karety stojącej poza traktem. Wiedział dobrze, że im bliżej Valdoru, tym bardziej niebezpiecznie i choć od terytorium wroga dzieliła ich szeroka rzeka, to jednak widok samotnie stojącego powozu był niecodzienny. Jeśli ktoś był w pobliżu i tak pewnie ich już usłyszał.

Karolina usłyszała, jak Olaf zatrzymuje konie. Gdy powóz stanął, nie czekawszy, aż Micho otworzy jej drzwi, wychyliła się, żeby zobaczyć, co się
stało. Gdy zobaczyła karetę w lot zrozumiała obawy Olafa. Valdor był blisko. Odruchowo sięgnęła do pasa, gładząc ukryty w nim sztylet. Twarz pozostała nieruchoma.


Spokojnie - powiedziała do Magdy. - Spokojnie... - dodała łagodnie.

- Ruszaj. Nie ma czasu do stracenia. Będziesz jechał wolno, przejedziesz tak, żeby rzucić okiem na karetę. Przyjrzymy się jej. Na chwałę Jedynego. Czasem lepiej jest nie wiedzieć. A czasem lepiej jest sprawdzić. Konie młynarza i tak nie wejdą w galop, zanim nie poczują niebezpieczeństwa - dodała filozoficznie. - Ale z wyczuciem... Gdybyś jednak z kozła ocenił, że tym razem warto nie wiedzieć, natychmiast przyspieszysz. Jak uderzę w ścianę powozu, również przyspieszysz. Niech Jedyny ma nas w swojej opiece - dodała, po czym spuściła wzrok do krótkiej modlitwy.


Gdy ruszyli powoli dalej, mgła ponownie przysłoniła stojącą nieopodal karetę. Karolina nie wyczuwała bezpośredniego źródła zła w pobliżu. Lekki podmuch wiatru rozwiał mgłę i tym razem zobaczyli karetę stojącą kilka metrów od szlaku. Powóz stał tyłem do drogi, lekko obrócony prawym bokiem. Na drzwiach karety wyraźnie wymalowany był czerwony krzyż karyjskiej inkwizycji. Taki sam, jaki niedawno widzieli w Wilczym Jarze. Na koźle zamajaczył im jeszcze kontur pochylonego woźnicy. Gęsta mgła nie pozwoliła im dojrzeć nic więcej.

Karolina chwyciła podbródek Magdy i skierowała jej głowę w swoją stronę.

- Teraz zajmij swoje myśli czymś pożytecznym… Modlitwą…

Sama uklękła, choć w karecie nie było za dużo miejsca, obolałe po poprzedniej nocy kolana wciąż rwały tępym, niewygodnym bólem, ale to utwierdziło ją tylko w słuszności swoich poczynań. Zaczęła się modlić. Jej usta bezgłośnie powtarzały słowa starej, dziękczynnej modlitwy w starokaryjskim. Chwaliła Jedynego i jego mądrość w dokonywanych wyborach. Śmierć Salbsbury upewniła ją, że tamta nie była wybrana, naznaczona palcem bożym, może jej wiara była tylko fasadą, za którą kryło się bezwzględne okrucieństwo. A Jedyny, choć potrafi być równie okrutny, ma w tym wszystkim swój plan… Poczuła mrowienie w całym ciele. Ekstaza modlitwy, w której bez końca zapamiętała się, wypełniała ją całą.

Nim ujechali kilkanaście metrów, nagle otworzyła oczy, przerwała modlitwę, oparła się o kanapę i wstała. Wychyliła się przez okienko i krzyknęła na Olafa.

- Stój! Rozejrzyj się, czy nikt nie jedzie, ani za nami, ani przed nami. Zjedź z drogi, postaw powóz i pójdź zobaczyć, co tam się wydarzyło. Mgły jeszcze nie opadły. Spiesz się... Wracaj jeszcze szybciej. Jeśli cokolwiek wyda ci się ważne, weź to...

Sama nie zamierzała nigdzie chodzić. Obudził się w niej silny instynkt samozachowawczy. Niektórzy nazywają go strachem. Były chwile, że się bała. Ale nie zamierzała się przyznawać do tego nawet sobie. Teraz ta inkwizytorska kareta omotana mgłą wzbudziła w niej strach.

- Na Jedynego... Strach nam mówi, że jesteśmy ludźmi - pomyślała, po czym wyjrzała z powozu, sprawdzić czy nie zbliża się Olaf.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.