» Pamiętniki graczy » W matni intryg » W matni intryg #17

W matni intryg #17


wersja do druku

Rokmowo. Listy do Milicia

Redakcja: Maciej 'Albert' Kaska

Listy do Milicia od Domingo, opisują w znacznej mierze stosunki na froncie Agaryjskim, ponadto powodzenia i niekorzystne transakcje jakie ów przeprowadzał. Wspominają też wspólnych znajomych i ich losy. Listy nie były datowane.

Przyjacielu,
Przykro mi słyszeć w jakim znalazłeś się położeniu. Obawiam się, że spotka Cię po raz drugi ten sam tragiczny los. Namawiam Cię ponownie – zrzuć to wszystko na deviria i wyjedź z Kary. Jak wiele masz do stracenia? Przyda mi się pomoc w interesach, a Mateuszowi prawdziwe wojskowe szkolenie i dyscyplina.
[...]
Domingo

Przyjacielu,
Sprzeczne uczucia mą targają. Z jednej strony rad jestem wielce, że dałeś znak życia. Przeczuwałem jednak, że coś złego się stać musiało. Dlaczego nie wyjedziesz po tym wszystkim?
Pamiętasz nasze długie rozmowy przy obozowym ognisku? Roztrząsaliśmy na wszelkie sposoby wiarę w Jedynego. Ileż to razy kłóciliśmy się o Inkwizycję, o Agaryjskie metody walki z Ciemnością? Otóż chciałem powiedzieć raz jeszcze, żem miał rację co do Inkwizycji i tym razem i Ty przyjacielu to przyznać musisz, choć broniłeś jej tak zaciekle.
Pozwól Mateuszowi mieszkać w lepszym świecie. Daj chłopcu to, co Tobie odebrano. Wszędzie poza Karą będzie Wam lepiej.
[...]
Domingo

Przyjacielu,
Przeczytawszy Twój ostatni list obawiam się, że zrobisz coś, czego będziesz później żałował. Wspomnij na dawniejsze czasy. Wspomnij w jakich byliśmy razem opałach i jak udało nam się z nich wyjść obronną ręką. Czasami trzeba przejść do defensywy, by wygrać bitwę, czasami potrzeba przegranej bitwy, by zwyciężyć batalię.
Ostatnio ubiłem niezły targ z pewnym porucznikiem, który [...]
Domingo


Dwa listy napisane na perfumowanym papierze starannym pismem, były przejawem tęsknoty pewnej damy do Milicia. De Vega przeczytała tylko kilka pierwszych linijek i spłonęła. Nie mogła czytać dalej. Pomyślała o Franticu a jej oczy stały się wilgotne.

Był już środek nocy. Przetarła zmęczone, zamglone oczy.

Wstała. Nie było czasu do stracenia. Choć była bardzo zmęczona, postanowiła jednak, że odpocznie później. Na razie trzeba było spróbować uratować chociaż powóz.

Wygładziła suknię i otworzyła szeroko drzwi. Nie zwracając uwagi na późną porę zawołała:

- Olaf ! – jej donośny, władczy głos przebiegł po gospodarstwie, płosząc myszy.

Gdy przyszedł, rzekła.

- O świcie weźmiesz wiejskiego osiłka, na wszelki wypadek niech będzie miał broń. Ty też. Pojedziecie końmi do Jaru. Przed domem Milicia stoi mój powóz. Zaprzęgniecie do niego konie i przywieziecie go. Musicie być bardzo ostrożni. Tam jest bardzo niebezpiecznie. Na progu domostwa leży zbrojny Śledczej z podciętym gardłem, a wieś została ograbiona i opustoszała. Teraz nie pojedziecie, bo deviria mogą wrócić, świtem będzie bezpieczniej. Weźcie krzyże. Będę się o was modlić w czasie drogi. Bądź czujny.

Po chwili namysłu dodała.

- Gdyby zabranie wozu stało się z jakiegoś powodu zbyt ryzykowne, zawrócisz. Nie rzucajcie się w oczy. To rozkaz. Myślę, że rozumiesz trudność położenia, w jakim się znaleźliśmy. Powiedz młynarzowi, że za konie zapłacę. I niech przygotuje obrok i prowiant. Gdy przywieziesz wóz, od razu wyruszymy w drogę. Czas nagli. Rozumiesz – spojrzała jeszcze raz uważnie na Olafa – bardzo uważaj. Powierzę cię opiece Jedynego. Niech mnie obudzą, gdy tylko wyjedziesz i niech czeka na mnie gorąca kąpiel z ziołami.

Skinęła dłonią na znak, że Olaf może już odejść, po czym przeciągle ziewając, zamknęła się w pokoju. W misie spaliła pamiętnik Milicia i listy. Postanowiła nie zajmować się już tą sprawą, nie wyjaśniły niczego ponad to, co już wiedziała.

Zmówiła krótką modlitwę, chwaląc w niej zamysły Jedynego.

Zasypiając, pod powieki przywołała obraz Frantika. Zabolało.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.