» Biblioteka Jedynego » Księgi o Dominium » Agaryjski Czworobok Piechoty

Agaryjski Czworobok Piechoty


wersja do druku

Czyli kilka słów o tym, jak się walczy nad Grzmiącą Rzeką

Redakcja: Blanche

Sławna na całe Dominium formacja agaryjska znana jest ze swej zawziętości, bitności oraz chęci do walki tak dużej, jak sakiewka pracodawcy. To najemnicy, pracujący dla każdego, kto zapłaci - za wyjątkiem pogan.

Jednostki te są przykładem doskonałego połączenia silnego uderzenia w zwartej formacji i potęgi muru z włóczni, tworzonego przed natarciem. Zdecydowaną większość takiego oddziału stanowi blok pikinierów, ubranych w jaskrawe kolory, z nakładanymi na nie napierśnikami. Na flankach znajdują się oddziały nowicjuszy, wyposażonych w muszkiety, mające służyć do ostrzału przeciwnika w czasie ataku oraz do osłabiania nacierających. Pozornie taktyka ta nie różni się od stosowanej przez kordyjską formację Tercio. O wyjątkowości oraz skuteczności Agaryjczyków decydują wmieszani w szeregi weterani, wyposażeni w ciężkie, dwuręczne miecze, służące do rozbijania szeregów wroga. W szczególności pikinierów, gdyż uderzenia takimi mieczami są w stanie przeciąć drzewce piki, a często również stworzyć wyłom, przez który można nacierać dalej.

Uniwersalny charakter formacji sprawia, że znajduje ona zastosowanie podczas każdego konfliktu, za wyjątkiem walk na morzu. Członkowie poszczególnych band nie mają problemów z znalezieniem zatrudnienia w ciekawych czasach. Wielu z nich można spotkać w Matrze, gdzie Królowa Matka ściąga kolejne oddziały, przygotowując się na ewentualną wojnę z Kordem. Znaczną cześć sił Cynazji także stanowią zaprawione w boju czworoboki, dla których służba tam to forma odpoczynku od ciągłych walk.

Śmiertelność w oddziałach jest zbyt duża, aby móc pozwolić sobie na przyjmowanie samych szlachciców, zwłaszcza w regimentach służących na rubieżach, dlatego rekrutem może zostać każdy, kto potrafi słuchać rozkazów, utrzymać swoje miejsce w szeregu i nie dać się zabić w czasie pierwszego starcia. Kompanie są postrzegane, jako sposób na rozpoczęcie kariery w wojsku przez wszystkich, którym los poskąpił w żyłach błękitnej krwi. Chłopi ze spalonych wiosek widzą w służbie jedyną metodę uratowania swoich rodzin przed śmiercią głodową. Szukający przygód młodsi synowie szlacheccy oferują swe usługi, jako oficerowie lub nawet szeregowcy.

Mówi się, że nie ma większej przyjaźni, niż ta między towarzyszami broni. Dla żołnierzy ich kompani są czymś więcej nawet, niż tylko przyjaciółmi, wszak muszą bezwzględnie ufać osobie stojącej obok – mieć pewność, że nie ucieknie, że osłoni przed ciosem, odnajdzie na polu bitwy, aby pochować, jeżeli taka będzie wola Jedynego.

Oznaką przynależności do kompanii jest krótki miecz, używany podczas walki na niewielki dystans, nazywany Elvenbalgerem. Posiada charakterystyczną gardę w kształcie cyfry osiem, chroniącą dłoń przed zdradzieckim, elfim cięciem wzdłuż ostrza, które niejednego pozbawiło już palca lub dwóch.

Czworobok jest w stanie wygrać starcie z prawie każdym przeciwnikiem – bezmyślne szturmy orków nabiją się na mur z pik, inne formacje muszą uznać wyższość zgranego natarcia ściany ostrzy z ciągłym ostrzałem z muszkietów. Najgorszym przeciwnikiem dla Agaryjczyków są oddziały elfów, które dzięki swojej nieludzkiej szybkości są w stanie jednym, rozrywającym szeregi natarciem związać cały niemalże oddział, zmuszając do walki na krótki dystans.

Zazwyczaj regiment liczy od dwóch do dziesięciu tysięcy żołnierzy, z czego około czwartą część stanowią strzelcy, wyposażeni w muszkiety lub arkebuzery. Dowodzony jest przez kapitana, który zajmuje się również rekrutacją. Poniżej znajdują się porucznicy, dowodzący kompaniami złożonymi z żołnierzy poszczególnych specjalizacji - strzelcami, weteranami i pikinierami. Jako że ci ostatni stanowią największą grupę, zazwyczaj jest więcej, niż jeden dowódca, co doprowadza do zażartej rywalizacji pomiędzy poszczególnymi pododdziałami.

Największym i najbardziej znanym regimentem jest, licząca ponad jedenaście tysięcy, Czarna Brygada, stacjonująca aktualnie nad Grzmiącą Rzeką. Dowodzi nią kapitan Robert Rosseli, pięćdziesięcioletni weteran walk z Valdorem. Ten niewysoki, potężnie zbudowany mężczyzna z jednym okiem przysłoniętym opaską, jest niczym niezachwiany bastion pośród wojennej zawieruchy. Jego oddziały nigdy się nie cofają, jeśli tylko nie dostaną takiego rozkazu, a niejeden poganin przekonał się, że Brygada niechętnie opuszcza raz zdobyte miejsce. Robert traktuje swoich żołnierzy, jak surowy ojciec - nie pozwala im na zbytnie szabrowanie, lecz nikogo za sobą nie zostawia.

O tym, jak kapitan stracił oko krąży wiele historii. Niektórzy opowiadają o epickim pojedynku z dowódcą elfiego oddziału, który otoczył kompanię, dowodzoną wtedy przez Roberta. Cięcie byłoby śmiertelne, gdyby Rosseli w ostatniej chwili nie przesunął głowy. Jednocześnie zdołał przebić elfa swym mieczem, co zakończyło starcie. Wywalczył w ten sposób przejście dla swojego oddziału – ceną było oko oraz blizna, która zdobi jego twarz.

Wedle innej wersji historii, kapitan sam wyciął sobie oko, gdy okazało się, że valdorski czarnoksiężnik wykorzystywał je do obserwowania ruchów wojsk agaryjskich.


Czarna Brygada słynie również ze swojej kompanii pikinierów „Zawsze wierni”. Zyskali oni sławę podczas ostatniego kontrataku, gdy pod wodzą porucznika Verzaliego z Ragady przebili się przez linie przeciwnika, dopadli czarnoksiężnika dziesiątkującego ochotnicze pułki piechoty, po czym zostali odcięci od reszty sił przez uderzenie elfów. Istniała możliwość wycofania się, jednak oznaczało to pozostawienie wszystkich rannych, w tym dowódcy. Mimo wyraźnych rozkazów samego Verzaliego, jego podkomendni postanowili nie ruszać się z miejsca. Utworzyli najeżony pikami okrąg z klnącym na nich dowódcą w środku. Gdy w końcu udało się odeprzeć pogan z ponad pięciuset żołnierzy pozostało jedynie dwudziestu. Ledwo stali na nogach, brocząc krwią z licznych ran. Ich pancerze były powyginane, z pik pozostały jedynie drzazgi. Pod koniec starcia większość walczyła krótkimi mieczami – najczęściej połamanymi – a kilku musiało sięgnąć po przeklętą broń deviria. Jednak opłaciło się - w nagrodę za dzielność otrzymali nowe Elvenbalgery z wyrytym na ostrzu napisem po rodiańsku „Zawsze wierni”, a rzemienie, na których były przyczepiane do pasów wykonano ze skóry elfiego jeńca. Verzali po pobycie w szpitalu polowym zabrał się do odtwarzania swojej kompanii, w której od tej pory służą tylko najbardziej uparci żołnierze z całej Agarii, a walka u ich boku to prawdziwy zaszczyt.

Na koniec należy wspomnieć o Trossie. To zbieranina, która zawsze podróżuje wespół z brygadą. Główne jej zajęcia to dbanie o wyżywienie, naprawianie broni, handel i, oczywiście, dogadzanie wojakom na wszelkie możliwe sposoby. Często wśród nich znajdują się także rodziny żołnierzy, których członkowie cieszą się szczególnymi względami kupców w związku z odszkodowaniami, jakie wypłaca się bliskim poległych.

Czworoboki agaryjskie są siłą zdolną walczyć z każdą niemalże armią w Dominium. Na polu bitwy dorównują im jedynie elitarne oddziały największych krajów - Gwardia Papieska, kordyjskie Tercio i cynazyjscy grenadierzy. Kiedy te jednostki stają naprzeciw siebie nikt nie może być pewien wyniku walki.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


   
Ocena:
-1
Taki sobie artykuł. Ma parę błędów.
1 Najemnicy z Agarii? Agaria może zatrudniać najemników, ale raczej trudno mi sobie wyobrazić, żeby pozwalano na zatrudnianie w tej roli Agaryjczyków. No chyba, że chodzi o oddziały wzorowane na Agaryskich, składające się jednak z obcokrajowców
2, jakim cudem w formacji wyspecjalizowanej do walki z Walorczykami pojawili się żołnierze wyspecjalizowani do walki z pikinierami, których w Valdorze nie używają?
Nie będę cepiał się wykorzystania broni maltej przeciwko Valdorczykom, którzy i tak nie noszą pancerzy, bo to jeden z ważniejszych motywów Mona
14-08-2009 09:28
Mgalangzingme
   
Ocena:
+2
Mi się nie podoba traktowanie czworoboku jako specjalnego oddziału, jak komandosów. A przeciez to jest tylko formacja, na dodatek nie jest uniwersalna i wszechmocna. Jest to głównie formacja obronna przeciwko szarzy. Trzymanie się jednej formacji jako remedium na wszystko? Ci Agaryjczycy chyba nie czytali Sun Tzu.:P A co jesli Valdorczycy czytali? Co jeśli mają na tyle inteligencji by nie atakowac bezmyślnie, tylko prowadzić ostrzał i czekać na atak? I Agaryjczycy jako najemnicy też nie za bardzo sie klei, zgadzam się za slannem.
14-08-2009 10:48
Bart560
   
Ocena:
0
Ad.1 Fakt, najemnicy z Agarii nie bardzo pasują.

Ad.2
Są najemnikami więc walczą też przeciwko państwom Dominium (oczywiście nie po stronie Valdoru). Dlatego muszą być przystosowani do walki z pikinierami.
14-08-2009 10:53
Bo-Lesław
   
Ocena:
+1
Nie zgodzę się ze pikinierzy to formacja jedyne defensywna. Gustaw Adolf uczynił z pikinierów formację atakującą (fakt że on nie stosował w tym celu formacji czworoboku) i w takiej formie pikinierzy przetrwali do końca XVII wieku. Ostrzał muszkieterów stanowił jedynie wstęp do natarcia piechoty i starcia na piki i rapiery.

Co do najemników to mogę sobie wyobrazić weteranów z tej formacji zatrudnianych jako kadra oficerska i podoficerska w innych armiach. Lecz całej kompanii wynajętej (w sytuacji wojny z Valdorem) obcemu państwu nie jestem w stanie

A tu jest filmik hiszpańskiego tercios odpierającego najpierw atak Kawalerii a potem ścierającego się z inną formacją pikinierów.

http://www.youtube.com/watch?v=je-c81wwrpA
14-08-2009 10:57
~Althenor

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
1. Tam gdzie jest wojna, tam są i najemnicy. Otwarta struktura brygad pozwala na rekrutację każdego - chłopa, któremu Valdorczycy spalili wioskę, młodego szlachcica szukającego sławy czy nawet szabrowników uciekających przed prawem. Jest więc to multinarodowy oddział, dowodzony przez oficera związanego z określonym pracodawcą tylko na okres kontraktu.
2. Nie jest to formacja specjalizująca się w walce z Valdorem, tylko uniwersalny oddział występujący w całym Dominium - wszędzie tam gdzie potrzebni są żołnierze lądowi. Stąd pojawiły się dwuręczne miecze przeznaczone do walki z pikami i dodawania impetu całemu natarciu.

Nielogicznym wydaje mi się nieużywanie broni palnej przeciwko nieopancerzonemu przeciwnikowi. To coraz szersze jej użycie wymusiło stopniową rezygnację z ciężkich i niepraktycznych pancerzy. A ogień wspierający był podstawą formacji opartych na pikach - zarówno tercio, jak i Szwajcarzy i landsknechtowie korzystali z małych oddziałów wyposażonych w broń strzelecką osłaniających flanki.
14-08-2009 11:00
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
tam, gdzie są mężczyźni, muszą być też kobiety ;D
14-08-2009 11:29
   
Ocena:
-1
1 Tak, tylko jakim cudem kraj, który prowadzi wojnę z poganami, Deviria, okupuje Tylos i żąda od połowy dominium wsparcia, może jeszcze eksportować najemników?
2 Formacja powstała w Agarii, Agaria prowadzi głównie wojnę z Valdorem, więc formacja powstała by walczyć z Valdorczykami
Co do broni palnej. Jedną z głównych przewag prostej broni palnej, po za łatwością obsługi, jest wysoka zdolność do penetracji pancerza. Valdorczycy, po za krasnoludami, według mnie nie używają ciężkich pancerzy, więc nie potrzeba Agaryjczkom zbyt wiele broni palnej. Bo w wymianie ogniowej Łucznicy – Muszkieterzy, wygrywają łucznicy. Ale to już byłoby czepialstwo, a w Monie przewaga jaką daje broń palna Karianom jest zbyt ważnym elementem świata.
Swoją drogą, w Agari już prędzej bym widział zastosowanie dla husyckich taborów, niż dla formacji pikinierów.
Artykuł byłby dobry, gdyby umieścić tą formację w inym państwie
14-08-2009 18:27
Feniks
   
Ocena:
+3
Zgadzam się, że agaryjscy najemnicy to najczęściej emerytowani żołnierze lub po prostu dezerterzy.

Co do broni palnej to Slann nie doceniasz tego, znaczenia psychologicznego jaki robi efekt salwy z muszkietów "Patrzcie oni nie po kłaniają się żadnemu z demonów a mają ziejące ogniem kije"

Do tego łatwiej do kogoś strzelać z pistoletu jak jest już tak z 15m od ciebie niż z łuku, a wciąż lepiej ubić kilku wrogów zanim dobiegną i przełamać szarżę niż tego nie robić.
14-08-2009 20:20
Bo-Lesław
   
Ocena:
0
Bo w wymianie ogniowej Łucznicy – Muszkieterzy, wygrywają łucznicy

Ciężko się z tym zgodzić. Gdyby tak było to Hiszpanie nie podbiliby, a Tatarzy w XVII nie wahaliby się atakować polskich żołnierzy (w rzeczywistości bali się atakowania oddziałów regularnego wojska właśnie z powodu siły ognia, która dla koczowników była zaporą nie do sforsowania), w bitwie pod Sekigaharą armia zachodu (stronników Tokugawy) wykorzystała broń palną z której druga strona albo nie miała albo nie skorzystała (bo uważała łuk za pewniejsza broń).

Przykładów użycia skutecznego broni palnej przeciw łukowi w bitwie można mnożyć i mnożyć a odwrotnie jest problem.

Rozumiem Slann co tobą kierowało przy takim osądzie (szybkostrzelność łuku, brak uzależnienia od prochu - tym samym łatwiejsze ignorowanie warunków atmosferycznych ) ale gdy dochodzi do starcia obu formacji strzeleckich muszkieterzy okazywali się (wraz z rozwojem rusznikarstwa) skuteczniejsi. Zauważ też że muszkiet Monasytrowy jest muszkietem jest znacznie bardziej zaawansowany niż jego europejski odpowiednik (w Nordi już znają zamek skałkowy).
15-08-2009 13:16
Laikk
   
Ocena:
+1
Jaki żołnierz wolałby strzelać z łuku gdy pod ręką miałby muszkiet ?
Jak wyglądają rany po kulach a jak po strzałach, co robi więcej hałasu co budzi większy strach zwłaszcza gdy nie zna się zasady działania broni ?

Trochę duży ten odział najemników :P
No ale ogólnie tekst nie jest zły jest kilka fajnych pomysłów ;]
15-08-2009 17:50
E_elear
    Z przyjemnością przeczytałem artykuł do Monka.
Ocena:
+3
A to kilka moich spostrzeżeń (raczej do komentarzy)
Czy Agaria kraj będący w czasie wojny może eksportować najemników. Wydaje mi się to możliwe a przynajmniej nie niemożliwe. W czasie większych walk stan liczebny armii drastycznie wzrasta, a co gdy walki przycichają. Wtedy wojsko jest redukowane gdyż jest bardzo drogie i sprawia sporo problemów. Dlatego zdarza się że państwa się ich z przyjemnością pozbywają (raczej nie najlepszych jednostek). Z drugiej strony oficerowie i żoł. mogą być werbowani nielegalnie.
Broń palna nie jest mniej skuteczna na oddziały nie opancerzone a wręcz przeciwnie są one bardziej wrażliwe. Wydaje mi się, że w walce z orkami liczą się także obrażenia jakie zadaje kula.
Zgadzam się również, że pikinierzy nie służyli wyłącznie do odpierania szarż jazdy ale często atakowali.
Trochę duże te regimenty szczególnie te liczące 10tyś
16-08-2009 00:08
wittiw
   
Ocena:
0
Artykuł wydaje się nieco naiwny, ale większość podanych uprzednio zarzutów można przy odrobinie dobrej woli odrzucić.
Mnie zwłaszcza nie przypadła do gustu historia kompanii „Zawsze wierni”:
- w jaki sposób żołnierze wytropili czarnoksiężnika?
- łamliwe, krótkie miecze wydają się bardzo naciągane - czyżby były wykute z brązu?
- co powstrzymało siły Valdoru przed wykończeniem garstki, nieuzbrojonych niedobitków?
18-08-2009 14:15
E_elear
   
Ocena:
0
Dodać należy, że "Zawsze wierni" w kontrataku zapędzili się tak daleko, że zostali odcięci od swoich (nie najlepiej świadczy to o dowodzeniu, chyba że była to misia samobójcza).Czym jednocześnie spowodowali niemałą lukę w szeregach wojsk (kompania 500 ludzi to sporo) w którą mogli wkroczyć valdorczycy. Dodatkowo żołnierze nie wykonali rozkazów dowódcy na polu walki za co najprawdopodobniej zamiast nagrody czekałby ich sąd wojskowy.
18-08-2009 22:29
Bart560
   
Ocena:
+1
Historię kompani "Zawsze Wierni" można dobrze wykorzystać w takiej postaci jaka jest - na przykład przeżyło jedynie dwudziestu żołnierzy. Czy to był cud, akt odwagi i waleczności? A może zaprzedali się siłom ciemności w zamian za ocalenie życia?
19-08-2009 12:51
E_elear
    Bart560 +
Ocena:
0
Dobry motyw dla jakiegoś BN a także do wykorzystania przy tworzeniu historii bohatera np. jego Tajemnicy.
19-08-2009 22:57
~Kretus

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Spóźnione gratulacje dla autora za odwagę, krytykować łatwo, coś napisać trudniej. Debiuty bywają trudne.

Garść moich uwag.

1. Formacja jest wyraźnie wzorowana na landsknechtach (czarny legion ?), a może i bardziej na Szwajcarach, których szyki były mocno zacofane w porównaniu choćby z wspomnianym tercio. Wszystkiego oczekiwałbym po Agarii, ale nie pikinierskich czworoboków ;). Raczej nie ta specyfika frontu.

2. Zważywszy że w Europie od wynalezienia zamku skałkowego (ok 1570) do jego powszechnego wprowadzenia minęło prawie 100 lat, a według dodatku Nordia dopiero co wynaleziono tam patrony (w Polsce używane od czasów reform batoriańskich a na zachodzie powszechnie od czasów Gustawa Adolfa), sztuka wojenna i technika wojskowa w Dominium wcale nie muszą stać na tak wysokim poziomie. Kolejny przykład - ciężka jazda kopijnicza w Kordzie oraz kusznicy z Vercośtam :)
Tutaj jednak musimy się zdać na jednoznaczną odpowiedź twórców gry, której na dzień dzisiejszy nie ma...

3. Mam nadzieję, że planowany fanowski dodatek o wojskowych będzie troszkę bardziej przemyślany.
25-08-2009 23:21
aether
    Czarnoprochowce i o artykule
Ocena:
0
Najbardziej niezawodny i nie wymagający specjalnej obsługi jest lontowiec, ale jest on w mojej ocenie ryzykowny (zapłon) i nie nadaje się do pistoletów ;).
Najbardziej niezawodny jest kołowiec, o ile jednak jest zadbany - a to jest to bardzo czasochłonne, i jeszcze warunek musi miec mocne sprężyny.
Skałkowiec jest kompromisem między jednym a drugim. Nie wymaga specjalnych zabiegów, dośc dobrze pali. Po tym pojawiły sie kapiszony.

Agaryjczycy jakoś kojarzą mi się z formacjami na kształt krzyzówki strzelców moskiewskich (muszkiety, berdysze) i kozaków ( cokolwiek co da się wykorzystać by zaszkodzic wrogom).

Artykuł trochę przesadzony - gdyby wojny toczone były w takich ilościach luda, bardzio szybko zabrakłoby wojowników.

Fajny pomysł na jednookiego komandiera. Artykuł jest przejrzyście napisany, mozna po drobnych przeróbkach z powodzeniem go wykorzystać.
11-10-2009 12:36
~ola

Użytkownik niezarejestrowany
    żal
Ocena:
0
Żal czemu nie zamieścisz zdjęcia albo rozrysu tego czworoboka.(Tak jak na MOIM BLOGU), a nieważne fajna stronka nie masz chyba ŻALU że to powiedziałam.
PAPAPAPAPAPAPAPAPAPAPAPAPAPAPAPAPAP APAPAPAPAPAPAPAPAPAP :)
08-10-2010 20:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.